• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ryzykowne gry damsko-męskie - po premierze "Cosi fan tutte" Opery Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
2 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Głównym atutem zwariowanej opery buffa opartej o pomysł praktykowany obecnie przez swingersów (zamiany partnerami) jest śpiew i gra solistów oraz muzyka bardzo dobrze wykonywana przez Orkiestrę Opery Bałtyckiej pod batutą Friedricha Haidera. Głównym atutem zwariowanej opery buffa opartej o pomysł praktykowany obecnie przez swingersów (zamiany partnerami) jest śpiew i gra solistów oraz muzyka bardzo dobrze wykonywana przez Orkiestrę Opery Bałtyckiej pod batutą Friedricha Haidera.

"Così fan tutte" traktować można jako poważne oskarżenie wobec świata zdominowanego przez mężczyzn. Inscenizacja Marka Weissa jest próbą pogodzenia wielbicieli operowej klasyki ze zwolennikami nowoczesnych inscenizacji.



Cynizm i hipokryzja męskiego świata wpisane zostały przez Marka Weissa, reżysera i inscenizatora opery "Così fan tutte" (w tłumaczeniu: "Tak czynią wszystkie"), właściwie już w pierwszą scenę spektaklu. Ferrando i Guglielmo sławią cnotliwość swoich przyszłych żon podczas wizyty w domu publicznym. Ich entuzjazm stara się ugasić Don Alfonso. "Wierność kobiety jest jak Feniks, wszyscy o niej słyszeli, ale nikt nie wie gdzie" - zżyma się podczas swojego recytatywu Don Alfonso.

Przyszli mężowie czują się urażeni i godzą się przetestować wierność swoich kobiet. W tym celu ogłaszają im, że muszą udać się na wojnę i przebierają się za cudzoziemców, którzy zalecają się do nich na przeróżne sposobny, wybierając jednak jako obiekt westchnień wybrankę kolegi. Intryga tak grubymi nićmi szyta nie może pozostać niezauważona. Siostry Fiordiligi i Dorabella decydują się wystąpić w teatrzyku swoich mężczyzn w roli nieświadomych tej zamiany cnotek. Z czasem jednak zabawa podszyta silną perwersją oraz niemal poddańczym posłuszeństwem kobiet wobec kaprysów swoich mężczyzn zaczyna wymykać się spod kontroli.

Od początku nie mamy wątpliwości, po czyjej stronie jest reżyser. Świat mężczyzn jest cyniczny, powierzchowny i splugawiony. Dominuje w nim poczucie dumy, samcza rywalizacja, gotowość do podejmowania ryzyka oraz rozbrajająca naiwność i wiara w swoje możliwości. Kobiety są cierpliwe, kochające, wyrozumiałe, ale też uległe i pełne akceptacji dla najdziwniejszych pomysłów mężczyzn. Oczywiście trudno wierzyć w rzeczywiste powodzenie mistyfikacji, dlatego Weiss nie przykłada szczególnej uwagi do samej intrygi, przyglądając się raczej jej konsekwencjom.

Perwersyjną zabawę towarzyską czwórki kochanków, inspirowaną przez pozującego na emerytowanego Casanovę Don Alfonsa oraz partnerującą mu, demoniczną Despinę, umieszczono w latach 20. ubiegłego wieku, dobrze korespondujących z klasycyzmem Mozarta. Nieśmiały opór podporządkowanych kobiet wobec zamiarów mężczyzn ma w sobie coś z miłości romantycznej. Fiordiligi i Dorabella bronią "obcym" do siebie dostępu, temperując temperament przebranych adoratorów. Jednak bardziej otwarta na nowe doświadczenia Dorabella (z uwagą przegląda czasopismo z sylwetkami nagich mężczyzn dostarczone przez Despinę) zakochuje się w narzeczonym swojej siostry. Fiordiligi jest zrozpaczona obrotem sprawy, jednak jej opór wobec Ferranda też słabnie.

Ta opera buffa w wykonaniu zespołu Opery Bałtyckiej brzmi bardzo dobrze. O lekkość i świeżość muzyki zadbał maestro Friedrich Haider, pod którego batutą Orkiestra Opery gra jak za najlepszych czasów współpracy z José Maria Florencio. Poza kanałem orkiestrowym znalazły się klawesynistka Dagmara Dudzińska oraz wiolonczelistka Anna Sawicka, które posadzono w bocznej galerii. Pomysł ciekawy, podyktowany jednak chyba tylko brakiem miejsca na klawesyn w kanale, bo poza tym nie znajduję żadnego uzasadnienia.

W zredukowanej scenografii Hanny Szymczak, poza rozłożonymi na scenie parawanami z motywami leśnymi (przywodzącymi na myśl nocne schadzki Figara z innej opery Mozarta), wyróżniają się rekwizyty - stół, na którym niczym ciepłe danie leży najpierw półnaga dziewczyna, a później posągowy mężczyzna; łoże - miejsce "męskich zabaw" z prostytutkami czy pięknego, zbudowanego z chórzystów Opery Bałtyckiej statków damskich toaletek, należących do każdej z sióstr.

Cała szóstka solistów stanęła na wysokości zadania. Trudno nie docenić świetnie dobranych duetów - sióstr Fiordiligi (kolejny raz przejmująca, bardzo dobra wokalnie i aktorsko Anna Mikołajczyk) i Dorabelli (druga po Królowej Ubu warta zapamiętania rola Karoliny Sikory) oraz ich narzeczonych: Guglielma (Tomasz Rak) i Ferranda (Aleksander Kunach). Umiejętnie w rolę architekta intrygi, prawdziwego Mefistofelesa z ludzką twarzą - Don Alfonsa - wciela się obdarzony ciepłym, aksamitnym basem Robert Gierlach. Atmosferę podgrzewa tajemnicza Despina (Anna Fabrello) - służąca sióstr, pomocnica Don Alfonsa, spełniająca jego erotyczne fantazje.

Marek Weiss dokonał tego, przed czym wielokrotnie się wzbraniał - skrócił operę, usuwając powtórzenia muzyki i skracając niektóre recytatywy. Jednak forma spektaklu pozostaje klasyczna, bez niepotrzebnych odniesień do współczesności. Nawet wyuzdane zabawy erotyczne przedstawione są umownie, z humorem, wręcz elegancko. Taka też jest cała inscenizacja - elegancka, skrojona na miarę, miejscami jednak zbyt stateczna i pozbawiona tempa. Wynagradza te mankamenty świetnie wykonana muzyka i śpiew.

W "Così fan tutte" bankructwo idei małżeństwa i wartości z nim związanych - wierności, uczciwości i szczerości - wzięte jest we wcale nie ironiczny, a pełen goryczy nawias. A czy "takie są wszystkie" warto przekonać się samemu.

Spektakl

7.4
25 ocen

Così fan tutte

opera / operetka

Miejsca

Spektakle

Opinie (62)

  • plakat

    Proszę, czy ktoś może wyjaśnić mi jak na Boga można promować spektakl tak szpetnym plakatem?

    • 23 1

  • znalezione w sieci a na temat (4)

    a tak w kontekście waszego hejtu pisze Marek Weiss - znalezione na stronie opery - na jego blogu

    Trzynastka
    4 Marzec 2014


    Trzynastą premierę w Operze Bałtyckiej mam już za sobą i mogę wreszcie spokojnie parę słów jej poświęcić. Jestem bardzo szczęśliwy, że wśród tylu trudności i przeciwieństw udało się zrealizować Cosi Fan Tutte na tak wysokim poziomie artystycznym. Znakomity Friedrich Haider poprowadził naszą orkiestrę na światowym poziomie. Soliści dobrani z najwyższą starannością dali popis wirtuozerii, która w dziełach Mozarta jest niezbędnym warunkiem wykonywania jego dzieł. Chór w swoim skromnym zadaniu po raz kolejny udowodnił, że składa się z utalentowanych indywidualności, a dwie panie akompaniujące w recytatywach dorównują swoim poziomem scenie wiedeńskiej, jak to autorytatywnie stwierdził maestro Haider. Przy okazji, recenzentowi, który nie widzi powodów usytuowania obu pań przy scenie, podpowiadam, że akompaniowanie w recytatywach wymaga kontaktu ze śpiewakami. Trzeba mieć na nich oko, bo często akordy są związane z konkretną akcją. Tak się zresztą u nas dzieje przy każdej operze Mozarta od siedmiu już lat.
    Skoro mowa o recenzjach, to w tym sezonie mamy niezwykłą zgodność krytyków w pochwałach naszych wysiłków. Po Królu Ubu jednogłośnie okrzykniętym jako sukces Opery Bałtyckiej, Cosi Fan Tutte zbiera u wszystkich wysokie oceny, z których jesteśmy bardzo dumni, bo przecież ta premiera powstała tylko dzięki wielkiej determinacji kilku osób w obliczu braku środków na nowe realizacje. Koprodukcja z Warszawską Operą Kameralną dała obydwu teatrom szansę wystawienia nowej inscenizacji wspólnie takim nakładem środków, jakie są niezbędne, ale jednak dzielone po połowie nie rujnują naszych skromnych budżetów aż tak drastycznie, jakby to miało miejsce w wypadku samodzielnych produkcji. Składam więc w tym miejscu serdeczne podziękowania dyrektorowi WOK Jerzemu Lachowi za partnerstwo i lojalność w skomplikowanych rokowaniach. Szczególne podziękowania należą się z tej okazji mojej cudownej scenografce Hani Szymczak, która zaprojektowała dekoracje tak, by mogły funkcjonować na dwóch scenach różniących się nie tylko wielkością, ale i wyposażeniem w techniczne urządzenia, a przede wszystkim możliwościami świateł. I w Warszawie i w Gdańsku wyglądało to przepięknie, chociaż nie identycznie.
    Niesłusznie więc pewien internauta wybrzydza pogardliwie, że serwujemy odgrzewane kotlety. Powszechna na świecie praktyka koprodukcji operowych myli mu się z tandetną garkuchnią. No cóż, na darkroom internetu nie ma mocnych. Pisałem już o tym i wypowiadałem się wielokrotnie nie ukrywając swojej pogardy do anonimowych opluwaczy, którzy korzystają ze wspaniałej wolności wypowiedzi w sposób nikczemny. Bo co innego jest wyrazić swoją drastyczna nawet opinię i podpisać się pod nią wiedząc, że w dzisiejszych czasach i w tej czesci świata nie idzie się za poglądy do więzienia, a co innego, gdy nikt nie widzi i za rękę nie złapie, podlecieć w ciemnościach, opluć, nawyzywać i w nogi. Każde oszczerstwo, każda obelga jest wtedy dozwolona i można znienawidzoną osobę utytłać w błocie, bo przecież zawsze coś do niej przylgnie, choćby się nie wiem jak tłumaczyła. Nienawidzących Weissa i jego żony jest w Trójmieście wystarczająca ilość osób, by przy każdej okazji na forum można było dokopać. Nie ma znaczenia, że taką okazją jest kolejny sukces Opery Bałtyckiej. Im więcej sukcesów, tym większa nienawiść w tej grupie. Zwłaszcza ci, którym nie daję tu pracować, albo ich z tej pracy wyrzuciłem. Rozumiem ich żal i wybaczam plucie, ale zdumiewa mnie, że wyzywają mnie od zboczeńców wyuzdanych seksualnie akurat po premierze, gdzie występuję zdecydowanie po stronie cnoty i wierności. A już na temat Izadory, która coraz powszechniej traktowana jest w Trójmieście jako chluba tego regionu i artystka rozsławiająca imię Opery Bałtyckiej i jej Teatru Tańca daleko poza granicami naszego kraju, ordynarne wpisy muszą być dziełem wyjątkowego drania, z którym chętnie bym się spotkał, gdyby tylko starczyło mu odwagi. Zdumiewające w tym wszystkim jest to, że w lansowaniu napastliwych wpisów wciąż tej samej garstki osób przoduje Portal Trójmiasta, który, o ironio, jest naszym patronem medialnym. Patrzę na leżącą przede mną poważną umowę pomiędzy naszym teatrem a portalem i myślę sobie, że w jego redakcji chyba nikt jej nie czytał.
    Zaszufladkowany do Opera bałtycka | Brak komentarzy »

    • 4 8

    • Putin ?

      Widzi, co chce zobaczyć .....

      • 6 1

    • A w tej "poważnej umowie " są ustalenie że umieszczane mają być tylko pochwały i czołobitne peany ? Nie pogrążaj się mały człowieczku . To nie Korea Północna , czy Rosja.....

      • 7 3

    • Pan Weiss wielokrotnie już "emanował pogardą" w stosunku do krytyków

      Otóż wszystkie realizowane przez Marka Weissa w Operze Bałtyckiej opery Mozarta to reżyserskie knoty począwszy od "Don Giovanniego" gdzie laptop stryczek i prosektorium tworzyły "interpretacyjną pianę" . Nikt na premierze nie klaskał po słynnym duecie miłosnym , gdyż wykonawcy znajdowali się w pozycji "na koguta" i w tej sytuacji muzyka schodziła na plan dalszy .
      Wielokrotnie Marek Weiss " emanował pogardą" ale wybaczy Pan, Mozart nie jest niczemu winien.
      Przeciętny meloman ma dość chamstwa w otaczającej go rzeczywistości i udaje się do opery by pooddychać muzyką ,zachwycić się sztuką a nie ponownie spotkać się z chamstwem.

      • 10 1

    • myślę ,że pam Weiss już dawno stracił poczucie rzeczywistości

      j/w

      • 7 2

  • Così fan tutte czyli "wszyscy kpią z Mozarta" (1)

    W przeciwieństwie do form tetaralnych przestawienia operowe trzymają twórców z dość scisłych ryzach ale operę też można przecież różnie opracować. Niejako wbrew oczekiwaniom dość szerokiego grona miłośników klasyki znów pojawił się spektakl łamiący kanony. O ile muzycy i śpiewacy robią swoje to treść wyjęto niejako z kontekstu przenosząc ją na przełom XIX i XX wieku a może początek XX wieku - tak by wynikało przynajmniej ze strojów, które nawiazują do mody chyba lat 20-tych lub 30-tych ubiegłego wieku. Natomiast za centralny element scenografii posłużyły ... ciała ludzkie. Najpierw na stole (niczym pokarm na ołtarzu) spoczywa wśród owoców ciało kobiety, potem w podobny sposób eksponowany jest mężczyzna. Ciała ułożone tak wśród owoców raczej jednak przypominają obłożone kwiatami pogrzebowymi ciała nieboszczyków (wystawiane na widok publiczny przed pogrzebem). Na plakacie natomiast widzimy trzech nagich mężczyzn (o sylwetkach raczej nie przypominających chippendales'ów) przed torsem kobiecym (niczym trzy męskie szowinistyczne świnie przed korytem). Ale to jeszcze nie koniec. Widz może nabyć wątpliwej wartości program spektaklu, w którym to sam reżyser (i "ojciec dyrektor") Marek Wiess objawia swoje poglądy na kwestie damsko-męskie używając takm słów na litery: k, p i d - których nie mogę tu jednak użyć bo filtr nadużyć nie pozwoli mi na opublikowanie postu. Wypowiadający się wyraźnie przy tym chce pokazać, że nie jest żadnym tam moherem - wykazuje otwartość na feminizm, tolerancję dla homoseksualistów i sceptycym wobec społecznych nauk Kościoła. Wszystko to w rozmowie z kobietą, specjalistką od nauk o ziemi (oceanografia fizyczna) - co być może ma wspierać naukowym autorytetem wypowiedzi Wiessa utrzymane w wyraźnym tonie naukowej socjobiologii. Nie wiem dlaczego akurat jest to rozmowa z oceanografką - może to tak jak rozmawiać z Matką Ziemią (przypomina się hipoteza Gaji). Jednak wcale się nie dziwie, że akurat nie jest to rozmowa z biolożką czy jakąś przedstawicielką humanoetologii bo te z pewnością od razu by go skarciły a na pewno nie podpisały by się pod jego powierzchowną wiedzą w tej tematyce, momentami sprowadzoną do stereotypów i poglądów popularnych chyba na początku XX wieku. Tak to właśnie jest jak człowiek będący z wykształcenia polonistą a z zawodu artystą próbuje się wypowiadać na tematy, na których się nie zna. Momentami włos się na głowie jeży. Podobnie bywa bo zajrzeniu na blog prowadzony przez tego samego autora. Nie wiem zresztą po co ktoś kto i tak może do woli wypowiadać się wielopłaszczyznowo, wieloznacznie może intuicyjnie na scenie wylewa z siebie jeszcze dodatkowo zupełnie nikomu niepotrzebne teksty.

    Tym niemniej opera Mozarta okazała się tu dla reżysera sposobnością do zrobienia sobie swego rodzaju performansu i czynienia dygresji na tematy męskiej dominacji. Przy tym zarzucono zupełnie opracowanie formy dzieła tak by nadać mu swoisty, klasyczny charakter. Tak więc Cosi Fan Tutti miała by tu być kolejnym przyczynkiem do szerszej debaty - podobnie jak to się stało z Czarownicami z Salem wystawionymi Teatrze Wybrzeże w zeszłym roku. Tam i tu pojawia się (przynajmniej jakby wynikało to z interpretacji reżyserskiej) wątek feministyczny. W Czarownicach z Salem były młode kobiety, które emancypując się burzyły porządek społeczny a tu mamy kobiety, które są takie jak inne i czynią tak jak wszystkie inne - czyli są niewierne. Tyle że na tym się podobieństwo (pozorne zresztą) kończy bo w Czarownicach z Salem to był tylko wstęp do pokazania znacznie szerszego problemu luk, pustek, niedoskonałości i "niedoróbek" ludzkiej psychiki, które w umyśle człowieka są niczym pojawiające się tam ni stąd ni zowąd przerwy techniczne (szwy) podczas spetaklu. Wiess chyba widząc sukces teatralny spektalu Wybrzeża probuje tu na siłę interpretować dzieło Mozarta w podobnym kierunku (choć ogranicza się jedynie do spraw płciowości). Odchodząc do klasycznej formy i historycznego osadzenia opery gubi jednak zupełnie jego faktyczne, ówczesne przesłanie i gubi też jego najbardziej cenną "mozartowską" esencję. Bo spektakl Cosi Fan Tutte z pewnością nie był żadnym feministycznym manifestem - bardziej zapewne przypomina on utrzymane w wesołym i dość lekkim tonie Poskromnienie Złośnicy Szekspira. Wszak tu też kobiety ostatecznie są właśnie poskramniane i wszystko wraca na koniec do "starego" porządku społecznego podobnie jak w "dobrym" klasycznym melodramacie (czy jakimś tam romansidle). Bohaterki wystawione na próbę zdradzają mężczyzn (a raczej jedynie okazują swoją poliamoryczną naturę) za co czeka je "zasłużona kara" (bo stają się pohańbione). Jednak jak w dobrej bajce emocje ulegają rozładowaniu i wszystko kończy się dobrze. Zamiast wywrotnej Wiessowskiej interpretacji na pewno znacznie wartościowsze było by klasyczne rozpracowanie, zrozumienie historycznego tła obyczajowości, warunków historycznych w jakich to pokryte patyną dzieło powstało - i z tego zrobienie wizualnego, scenicznego opakowania dla mozartowskiej muzyki (i śpiewu). Wszak w swoich czasach opera ta była na tyle "odjechana", że uchodziła za nieprzyzwoitą i odmawiano jej wystawiania. Wiess zrobił sobie jednak z tej dość nietypowej obyczajowo opery dość przewrotny performens i miłośnicy klasycznej opery tego mu już chyba (nie po raz pierwszy zresztą) nie wybaczą.

    Bywalcy Mozartiany pamiętają zapewne, że Cosi Fan Tutti była w Trójmieście "wystawiona" w 2011 roku właśnie na Mozartianie w Parku Oliwskim. Powstała tam wówczas wersja uwspółcześniona i nie zrobiła ona złego wrażenia ale to wszystko było w warunkach polowych, off-owo więc i miara była inna. Tu w hojnie wspieranym przybytku kultury raczej oczekuje się wszystkiego na najwyższym poziomie. Mozart jak zawsze okazał się wiecznie żywy ale wywrotowa forma w jaki go podał Weiss, myślę że wielu osobom nie przypadła do gustu.

    • 15 3

    • Zyjemy w wolnym kraju i ma Pan prawo miec wlasne zdanie. Rowniez takie prawo ma dyr. Weiss, tym bardziej jako artysta jest do tego wrecz zobowiazany. Nie rozumiem, dlaczego skupil sie pan na tym co w odbiorze bylo niesatysfakcjinujace. Czemu nie skupil sie pan na przepieknej warstwie muzycznej. Dawno nie slyszalam tak pieknie dopracowanej kolorystycznie orkiestry Opery Baltyckiej. Dialog orkiestry z solistami, przepiekne duety i sceny zbiorowe byly dopracowane z wielkim pietyzmem i smakiem. Opera to nie tylko teatr. Na szczescie nie musi pan utozsamiac sie z interpretacja pana Weissa, bo i tak odbior zawsze jest subiektywny. Jesli przyszedl pan tylko po to, zeby sie denerwowac, to moze lepiej ten czas spedzic z dobra ksiazka. I prosze nie mowic, ze pan placi i wymaga. Tyle lat wiadomo czego mozna sie spodziewac po gdanskiej operze, wiec wieczne zdziwienie jest zdumiewajace. Wyszlam po wczoraszym spektaklu zachwycona i z wlasna wizja i interpretacja Cosi fan tutte.

      • 5 1

  • Udane !

    Byłam wczoraj na spektaklu "Cosi fan tutte" , który mnie pozytywnie zaskoczył. Nie przepadam za gdańskimi inscenizacjami Pana Weissa, a zwłaszcza tymi z baletowymi scenkami w choreografii Żony. Jednak tym razem spektakl był bardzo sprawnie zrealizowany- bez niepotrzebnych udziwnień, wulgarności, agresji, bardzo dobrze zagrany ( wokalnie, muzycznie, aktorsko), z czytelną i estetyczną dekoracją. Duże brawa!

    • 11 12

  • Szanowna Redakcjo

    cyt." Patrzę na leżącą przede mną poważną umowę pomiędzy naszym teatrem a portalem i myślę sobie, że w jego redakcji chyba nikt jej nie czytał".

    Czyżby Pan dyrektor chciał aby redakcja cenzurowała komentarze trójmiejskich melomanów? Chyba zapatrzył się ostatnio na Putina.....

    • 18 2

  • Całe szczęście, że Bydgoszcz jest niedaleko

    W Operze Nova grają dla ludzi a nie dla małżeństwa W.

    • 13 7

  • MAESTRO (1)

    Czy nastepne przedstawienia,o ile takie sa w planie Opery Baltyckiej rowniez poprowadzi Friedrich Haider,a moze pod ta batuta mozliwe bylo wysluchanie tylko i wylacznie premierowego wykonania Cosi fan tutte ?Ciekawosc nasza zrodzila sie dlatego,gdyz nie wiemy czy warto sie wybrac .Z pewnoscia jest to istotne dla jakosci wykonania od strony muzycznej zgodnie z powiedzeniem-jaki dyrygent-taka orkiestra..

    • 8 1

    • chyba nie, zrobili szopke, ze sprowadzili jakas gwiazde do przygotowania premiery, a teraz coz... bylam wczoraj na spektaklu i nie wiadomo czy sie smiac czy zaplakac na tym, co sie dzialo. widac oszczedzac trzeba na wszystkim, szkoda, ze wraz z oszczedzaniem na dyrygencie kolejnych przedstawien, odbija sie to na jakosci... (i tak juz watpliwej...)

      • 8 5

  • (1)

    mam coś dziwne wrażenie, że niektóre komentarze (właśnie te piejące peany na cześć kolejnego "wielkiego sukcesu OB"...), co (delikatnie mówiąc) "ustawiane", czyżby administracji płaciło się również za wrzucanie pochlebnych opinii do internetu?

    • 14 5

    • PLACA

      dodatkowej oplaty to z pewnoscia administracja OB nie otrzymuje,chyba ze 13-ki,nagrody...a nieposluszni-nieusluzni to coz-moga nie pracowac!Ktos przeciez musi posprzatac ulice i in.wiec z dwojga zlego lepszy jest teatro-opera?

      • 1 1

  • Czyżby ????

    A mnie się zdaje, że grupa tych płodzących te "niepochlebne" ;-) opinie też znowu nie jest tak wielka. ;-) Może trzeba by zwerbować kogoś jeszcze, bo im z nadmiaru pracy stylistyka siada :-))))

    • 2 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile metrów pod ziemią znajduje się wystawa główna w Muzeum II Wojny Światowej?

 

Najczęściej czytane