• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ruchome obrazy - o premierze Sopockiego Teatru Tańca

Łukasz Rudziński
16 listopada 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Świat Kafki i świat Toulouse-Lutreca w spektaklu "Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy" co jakiś czas przenikają się wzajemnie, a bohaterowie obu części spotykają się. Świat Kafki i świat Toulouse-Lutreca w spektaklu "Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy" co jakiś czas przenikają się wzajemnie, a bohaterowie obu części spotykają się.

Sopocki Teatr Tańca często prowadzi dialog ze sztuką wielkich mistrzów. Zestawienie choreografii, tańca i ruchu STT z twórczością Franza Kafki i - przede wszystkim - Henriego Toulouse-Lautreca pozostawia jednak niedosyt.



Spektakl "Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy" składa się z pozornie odległych od siebie dwóch części, które jednak na wielu poziomach okazują się do siebie podobne. W obu częściach spektaklu w centrum znajduje się osoba bohatera - w przypadku pierwszej części jest to bohater Kafkowski - wyobcowany nieśmiały samotnik, nieprzystosowany do otaczających go realiów, zaś w przypadku części powstałej z inspiracji malarstwem Toulouse-Lautreca jest to zagadkowy artysta-malarz, uważny obserwator a zarazem karykaturalnie wesoły wielbiciel życia i kobiet.

W obu przypadkach spektakl stanowi raczej wariacje na temat twórczości artystów niż przeniesienie dzieł Kafki i Toulouse-Lautreca na język tańca. Z tym, że ciasny, klaustrofobiczny świat bohaterów Franza Kafki skupiony został w introwertycznej postaci przypominającej Józefa K. z "Procesu" w wykonaniu Jacka Krawczyka. Jego bohater naznaczony jest traumą - to człowiek zakompleksiony, podporządkowany innym, skłonny do poddania się opresji, bierny (przejmująco wygląda układanie ciała tancerza przez "żandarmów" odprowadzających Józefa K. - Magdę Wójcik (najciekawsza tanecznie w tym akcie) i Barbarę Pędzich oraz Joannę Czajkowską). Bohater Krawczyka stopniowo, jak Józef K., poddaje się działaniu tajemniczych postaci, aż do całkowitej rezygnacji z indywidualności (tanecznej i ruchowej).

Nastrój bardzo dobrej muzyki stworzonej przez Mariusza Noskowiaka podkreślony jest przez ostre, szybkie, kanciaste ruchy tancerzy. Trójka Krawczyk, Pędzich i Wójcik ma własną dynamiczną, niespokojną choreografię. W opozycji do nich jest poruszająca się początkowo bardzo powoli Joanna Czajkowska, której bohaterka, niczym fatum, zbliża się do Krawczyka. To ona w stosownym momencie uformuje go po swojemu. Na karb premiery zrzucić można niedoskonałości techniczne spektaklu, zwłaszcza nierówny taniec w sekwencjach zbiorowych i spóźnionego w stosunku do tancerek Jacka Krawczyka.

O ile pierwszy akt przedstawienia okazał się czytelny, a jego inspiracje łatwe do uchwycenia, o tyle część druga stanowi jego subtelne przeciwieństwo. To swobodna interpretacja biografii i twórczości Henriego Toulouse-Lautreca, słynnego francuskiego malarza postimpresjonisty z II połowy XIX wieku. W postać malarza wciela się Joanna Czajkowska. Z przyklejonym czarnym wąsikiem pod nosem raczej obserwuje żywe obrazy, zbudowane za pomocą skojarzeń oraz mniej lub bardziej zawoalowanych nawiązań do twórczości malarza. Trzy muzy (Dorota Zielińska, Joanna Nadrowska i Magda Wójcik) przypominają rozerotyzowane tancerki z jego obrazów czy prostytutki, od których malarz bynajmniej nie stronił. Cały drugi akt spektaklu przesycony jest słodkim, lepkim klimatem najsłynniejszego klubu nocnego w Paryżu - Moulin Rouge - jednego z obsesyjnych tematów malarstwa Toulouse-Lutreca.

Nie brakuje też kankana (wynalezionego, przez znajomą malarza i bohaterkę jego obrazów - Louise Weber), ale - jak wszystko w świecie Toulouse-Lutreca na scenie Teatru na Plaży - prezentowanego w jakiejś szalonej, karnawałowej, zdekompletowanej formie. Cały drugi akt spektaklu jest bardzo nierówny. Muzycznie i tanecznie nawiązuje on do części pierwszej, z kilkoma nagłymi zmianami tempa i nastroju (np. gdy Joanna Czajkowska zaczyna mówić do widowni). Zmian tonacji z serio w buffo i groteski jest tu trochę za wiele. Odbija się to na dramaturgii przedstawienia.

"Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy" przygotowany koncepcyjnie, reżysersko i choreograficznie przez duet założycielski Sopockiego Teatru Tańca: Joannę Czajkowską i Jacka Krawczyka, jest propozycją nie tak plastyczną jak "Dali" i nie tak dobrze zatańczoną jak choćby "Traktat o Estetyce. Technika defektów i skaz". Nieco gorzej niż zwykle w produkcjach STT wypada choreografia, niezmiennie ambitny jest temat, prezentowany w nieoczywistej, ciekawej formie. To spektakl wart obejrzenia, szczególnie przez wielbicieli obu artystycznych bohaterów spektaklu.

Spektakl

9.2
123 oceny

Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy

teatr tańca

Miejsca

Opinie (9)

  • "Nie brakuje też kankana (wynalezionego, przez znajomą malarza i bohaterkę jego obrazów - Louise Weber)"
    I to nie jest prawdą, kankan ewoluował z tańca nazywanego Kadrylem a dokładniej z jednej jego ostatnich figur nazywanym galopem w latach trzydziestych XIX wieku. W czasach Touluse - Lautrec'a ten taniec był już znany i rozpowszechniła go owa przyjaciółka, a nie nie była jego twórczynią.

    Polski odnośnik wikipedii jest po prostu błędny.

    • 11 1

  • (1)

    A dla mnie była to prawdziwa uczta! uważam, że świetnym zabiegiem było połączenie obu części w jeden spektakl - pierwsza część bardzo w stylistyce Krawczyka, druga - Czajkowskiej. I choć widać bardzo wyraźnie różnice w podejściu do materii ruchwej tej dwójki, to puste ciało pokazało, że po raz kolejny ich twórczość zazębia się i świetnie ze sobą konweniuje! jestem widzem przede wszystkim głodnym tańca, ruchu, dlatego czuję się dziś syta! dzięki!

    • 91 4

    • No...
      Też dobrze znalazłem przedstawienie.

      • 3 0

  • czepianie się? Proszę bardzo (1)

    Akurat brak synchronu nie jest jakimś wielkim problemem. Nie czepiałbym się tego, to kwestia prób, znalezienia wspólnego tempa i dopracowania. w zasadzie to recenzenci wszelkiej maści powinni mieć moralny zakaz pisania recenzji z premier. Szkoda, że w tym galopującym i nastawionym na szybki sukces świecie ginie to co w sztuce jest najważniejsze - proces twórczy, który w przypadku teatrów offowych (powiedzmy niezależnych) trwa cały czas. Nie wiem czy koledzy recenzenci mają świadomość presji, jaka towarzyszy premierze. Wiem trzeba dać czytelnikom jak najszybciej informację czy to dobre czy słabe. Ale tak naprawdę można to zrobić inaczej - napisać relację z premiery a potem porównanie z dziesiątego przedstawienia. Wiem - to nierealne. Ale chyba słuszne. A co do spektaklu, jego całości nie będę się czepiał. Nie powaliło mnie, nie wzruszyło i nie wzbudziło we mnie nawet chwilowego rozedrgania czy rozdrażnienia. Ale jest duża energia w tym teatrze, grupa zdolnych ludzi, oddanych sztuce i życzę im jak najlepiej.

    • 3 0

    • szkoda

      mnie tez nie poruszył w żaden sposób ten spektakl. A jeśli nie porusza to mimo życzeń wszystkiego dobrego grupie, szukam czegoś innego.

      • 0 36

  • nuda (3)

    Chyba teatr tańca ma się ku upadkowi. Nuda i brak profesjonalizmu.
    Krawczyk i Czajkowska powinni już przestać tańczyć razem. Ciągle to samo. Tylko tytuły i tematy się zmieniają. Starzejecie się. Czas na zmiany!

    • 3 96

    • (1)

      Oprócz rodziny,przyjaciół,znajomych,znajomych znajomych i redaktorów nie wiem kto tam jeszcze przychodzi ...

      • 1 69

      • czyli ktoś jednak przychodzi

        więc to głupi komentarz. Brak jest reżysera. ot co

        • 1 5

    • mam podobne odczucia

      taniec OK, ale mam wrażenie jakbym patrzyła na podobne spektakle, podobne tematy, podobnie zrealizowane

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Z okazji obchodów 25. rocznicy powstania Solidarności na terenie Stoczni Gdańskiej odbył się koncert:

 

Najczęściej czytane