• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozdwojenie jaźni. Recenzja "Przedwiośnia" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
15 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
W spektaklu "Przedwiośnie" Teatru Wybrzeże bardzo ciekawie wygląda scenografia Anny Met, w której przyciąga uwagę gigantyczna, "odwrócona" makieta sielskiego, wiejskiego krajobrazu (na zdjęciu Szymon Gajowiec grany przez Grzegorza Gzyla i jego Cień - Jakub Mróz). W spektaklu "Przedwiośnie" Teatru Wybrzeże bardzo ciekawie wygląda scenografia Anny Met, w której przyciąga uwagę gigantyczna, "odwrócona" makieta sielskiego, wiejskiego krajobrazu (na zdjęciu Szymon Gajowiec grany przez Grzegorza Gzyla i jego Cień - Jakub Mróz).

"Przedwiośnie" Teatru Wybrzeże to właściwie dwa spektakle: pierwszy akt jest sprawną inscenizacją powieści Stefana Żeromskiego, drugi zaś okazuje się parateatralną wariacją na temat rewolucji i neoliberalizmu, połączonych z diagnozą sytuacji ekonomicznej naszego kraju. Niestety, właśnie ten drugi, dopisany w całości do "Przedwiośnia" akt, okazał się płaskim, wypranym z finezji i teatralności reportażem, sprowadzonym do poziomu sondy ulicznej na zadany temat i kilku obszernych cytatów.



Pomysł na "Przedwiośnie" intryguje od pierwszej chwili. Wchodząc na widownię dostrzeżemy gigantyczną makietę pól, traw i dachu wiejskiej chaty, podwieszoną "do góry nogami" nad sceną i widzianą przez widzów z perspektywy nisko lecącego samolotu. Po chwili wyłoni się z niej zupełnie nagi Cezary Baryka, który "opuści" makietę i spokojnie "wyląduje" na scenie. To najciekawsza, choć nie jedyna scenograficzna niespodzianka przygotowana przez Annę Met (autorkę scenografii i kostiumów). Drugim, niezwykle praktycznym pomysłem, jest rozwieszenie dookoła sceny, wzdłuż ścian, półprzezroczystych folii malarskich, nawiązujących do słynnych szklanych domów i stwarzających iluzję pofałdowanych domowych firan, zasłaniających postaci skrywające się za nimi i pokazujące je jednocześnie (np. podczas scen miłosnych Cezarego Baryki i Laury), umożliwiając także aktorom łatwe wyjście z pola gry.

Z trudnym zadaniem zbudowania postaci Cezarego Baryki lawirującego pomiędzy innymi bohaterami w szeregu epizodów dobrze radzi sobie Piotr Biedroń (na zdjęciu podczas miłosnej schadzki z Laurą - Katarzyną Kaźmierczak). Z trudnym zadaniem zbudowania postaci Cezarego Baryki lawirującego pomiędzy innymi bohaterami w szeregu epizodów dobrze radzi sobie Piotr Biedroń (na zdjęciu podczas miłosnej schadzki z Laurą - Katarzyną Kaźmierczak).
Reżyserka spektaklu, Natalia Korczakowska, przez cały pierwszy akt prowadzi aktorów konsekwentnie zgodnie z duchem powieści Stefana Żeromskiego. Zgrabną adaptację wstępu oraz pierwszej i drugiej części powieści przygotowała we współpracy z dramaturgiem Wojciechem Zrałkiem-Kossakowskim (od lat pracującym z powodzeniem ze Zbigniewem Brzozą nad spektaklami paradokumentalnymi, m.in. przy "Sprawie operacyjnego rozpoznania" Teatru Wybrzeże). Barykę poznajemy więc jeszcze w Baku, gdzie jest on świadkiem krwawej rzezi Ormian w czasie rewolucji, w trakcie której ginie również jego matka. Przypadkowo odnajduje swojego ojca podczas grzebania ofiar. Seweryn Baryka namawia go na podróż do Polski, kraju przodków, mamiąc syna mitem szklanych domów, opowiadając o wielkiej hucie szkła, będącej w posiadaniu zaprzyjaźnionego z matką Szymona Gajowca. Nie jest to jednak klasycznie prowadzona opowieść. Skrótowo i umownie (podobnie jak czasy rewolucji) potraktowano np. okres wojny polsko-bolszewickiej i już w chwilę po śmierci ojca Cezary Baryka (interesujący w tej roli Piotr Biedroń) ląduje w majątku Hipolita Wielosławskiego (Piotr Witkowski) w Nawłoci. Dopiero tutaj, w otoczeniu młodych i zaciekawionych nim kobiet, czuje się jak ryba w wodzie.

Korczakowska dba o szczegóły i dobrze rozumie się z aktorami, którzy budują gęste, dobrze zagrane epizody. Piotr Witkowski jako rewolucyjny nadzorca jednym przeciągłym gwizdnięciem, zajadając przy tym kebaba, buduje całą scenę "sprzątania" zwłok. Maciej Konopiński jako bezczelny dworcowy urzędnik przetrzymujący bagaż Seweryna Baryki (Cezary Rybiński), również jest bohaterem udanego epizodu, zakończonego zamknięciem się urzędnika w torbie. Groteskowi, weseli Marynarze posłużą m.in. za bezwzględne siły rewolucji. Karolina Szarłatowiczówna (Dorota Androsz), ubrana bardzo wyzywająco i seksownie, porusza się "krokiem" konia (Hipolit nazywa ją swoją klaczą, jednak ta również wybiera Cezarego), popisuje się też przejmującym fragmentem tanecznym, gdy wykonuje taniec zemsty do muzyki Wandy Okszyńskiej (Justyna Bartoszewicz), grającej na fortepianie pozbawionym nóg, pociągając za struny od klawiszy i korzystając z mikrofonów oraz syntezatora. Ksiądz Anastazy (Jacek Labijak) chętnie zagląda do piersiówki, z którą w ogóle się nie rozstaje, swoje pięć minut ma też matka Cezarego (Małgorzata Brajner), matka Hipolita (Anna Kociarz), Laura (Katarzyna Kaźmierczak), Gajowiec (Grzegorz Gzyl) zmagający się ze swoim Cieniem (Jakub Mróz) oraz reprezentant inwalidów i kombatantów wojennych na balu charytatywnym - Storzan (Andrzej Nowiński).

Silnym punktem przedstawienia podzielonego na dwa bardzo zróżnicowane pod względem formy i treści akty są aktorzy Teatru Wybrzeże, którzy nie mają tu miejsca na tworzenie prawdziwych kreacji, ale bardzo dobrze wypełniają powierzone im zadania. Silnym punktem przedstawienia podzielonego na dwa bardzo zróżnicowane pod względem formy i treści akty są aktorzy Teatru Wybrzeże, którzy nie mają tu miejsca na tworzenie prawdziwych kreacji, ale bardzo dobrze wypełniają powierzone im zadania.
Całą akcję przedstawienia, za pomocą drętwego narratora objaśniającego niektóre kwestie z offu, reżyserka wpisuje nie tylko w międzywojenne realia książki Żeromskiego, ale też w rok 1944 czy 1989. Pierwszy akt kończy się, gdy docieramy do czasów współczesnych. Drugi akt w niczym tego pierwszego nie przypomina. Zaczyna go przemówienie popularnego we Francji Stéphane'a Hessela - to streszczenie problematyki jego książki "Czas oburzenia!". Za jego plecami ubrani jak w poprzednim akcie aktorzy (z wyjątkiem Piotra Witkowskiego, który w stroju do biegania i z bidonem w ręce uprawia jogging) energicznie maszerują z jednego końca sceny na drugi, imitując przechodniów. Dziennikarz-Baryka zachęca ich do wzięcia udziału w sondzie ulicznej i powiedzenia, co im leży na sercu. Poznajemy w ten sposób całą litanię skarg i zażaleń na brak perspektyw dla młodych, na kredytowe niewolnictwo, na brak pracy, problemy z wizami, bezrobocie, niskie płace, umowy śmieciowe, bezpłciowych polityków, którzy nic nie zmieniają. Do rewolucji i zrzucenia pracowniczo-korporacyjnych kajdan nawołuje Lulek (Jakub Mróz) - u Żeromskiego zatwardziały ideowy bolszewik i komunista, tu bezrobotny, były pracownik korporacji, który przeistoczył się w bezwzględnego narodowca.

Tak jest w przypadku zakochanych w Baryce Karolinie Szarłatowiczównie (Dorota Androsz, po lewej) i Wandzie Okszyńskiej (Justyna Bartoszewicz, po prawej). Pierwsza zaskakuje sugestywnym tańcem zemsty, druga grą na instrumencie i śpiewem.  Tak jest w przypadku zakochanych w Baryce Karolinie Szarłatowiczównie (Dorota Androsz, po lewej) i Wandzie Okszyńskiej (Justyna Bartoszewicz, po prawej). Pierwsza zaskakuje sugestywnym tańcem zemsty, druga grą na instrumencie i śpiewem.
Retoryka buntu, który ma wezbrać i, jak sądzę, wywołać żywiołową reakcję także na widowni, ma swoje ofiary. Największą z nich jest sam spektakl, który zamienia się w tanie, gazetowo-sloganowe dziennikarstwo i oklepane frazesy buntowników, z powtarzanym refrenicznie cytatem z wypowiedzi prof. Marcina Króla: "85 osób jest bogatszych niż połowa ludzkości - 85 osób posiada więcej niż 3,5 mld ludzi!". W ten sposób przez niemal godzinę II aktu Korczakowska wypowiadając się przecież w słusznej sprawie i w imieniu ludzi pokrzywdzonych, wyzyskiwanych, wysysanych przez polityczne czy ekonomiczne elity, skutecznie uśmierca swój spektakl. Dopiero pod koniec tej przydługiej, teatralnie zupełnie nieudanej sceny, reżyserka stara się wpisać wystąpienie w demonstracje, w jakich bierze udział Baryka w ostatniej części "Przedwiośnia". Zamiast końca jest jeszcze do wysłuchania szczera rozmowa Baryki z Gajowcem na temat współczesnej gospodarki, kryzysu, polityki neoliberalnej i tego, że współczesny świat zmierza ku katastrofie (cytowane są tu obszerne fragmenty rozmowy, którą na łamach "Gazety Wyborczej" prowadził Grzegorz Sroczyński z profesorem Marcinem Królem pt. "Byliśmy głupi" na temat polskiej gospodarki neoliberalnej).

Ponadczasowość i uniwersalizm powieści Żeromskiego rozpiętej tutaj na niemal całe ostatnie stulecie, sprawdza się jako tako. Bo rewolucja, jak słusznie zauważa Korczakowska, dokonuje się w różnym wymiarze i nie musi oznaczać rzezi czy przewrotu politycznego. Może to być np. uzależnienie finansowe jednostek wobec państwa, czy państwa wobec wielkich ponadnarodowych koncernów. Jednak dla "Przedwiośnia" ta problematyka jest sztuczna, przyszyta na siłę, wyrażona ordynarnie prostacko i zupełnie bez wyczucia. I choć aktorzy z pełnym poświęceniem a zarazem bardzo sprawnie radzą sobie z kolejnymi zadaniami (nawet jeśli reżyserka niepotrzebnie ich w pewnym momencie wszystkich rozbiera i ustawia za półprzezroczystymi foliami) to spektakl składa się z dwóch bardzo słabo przystających do siebie elementów. Inscenizacja "Przedwiośnia" i wariacje na temat współczesnej polityki i gospodarki neoliberalnej w Polsce to dwa odrębne światy i tematy na dwa różne przedstawienia. Połączenie ich w "Przedwiośniu" Teatru Wybrzeże odbywa się z wyraźną szkodą dla obydwu.

Spektakl

4.8
43 oceny

Przedwiośnie

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (75) 1 zablokowana

  • Refleksje po spektaklu (9)

    Być może dlatego, że autorzy przedstawienia liczą na szkolne wycieczki, które postanowią zobaczyć spektakl zamiast czytać powieść, wprowadzono narratora, by pomógł młodym ludziom uporządkować strukturę inscenizacji. Moim zdaniem wprowadza on jednak pedagogiczny smrodek, niczego przy tym nie systematyzując.

    Nie wiem czy pani reżyser spotkała się kiedyś z zarzutami, że w polskich spektaklach jest zbyt wiele niczym nieuzasadnionej golizny. Jeśli tak, to postanowiła pokazać, że jej takie dyrdymały nie obchodzą i nikt nie odbierze jej prawa do rozbierania aktorów co 5 minut, nawet jeśli nie ma to żadnego uzasadnienia.

    Na upartego jedynie przyjście na świat/spuszczenie się na scenę nagiego Baryki można wytłumaczyć narodzinami nowego, nieukształtowanego jeszcze człowieka który będzie się zmieniał, kształtował i dojrzewa. Ale pozostałe sceny?

    Rozumiem, że na tej samej zasadzie potraktowała uwagi Joanny Szczepkowskiej na temat "homo frakcji" w polskim teatrze. By pokazać jak bardzo jej ta dyskusja nie dotyczy, kazała dwóm przystojniakom paradować pół nagim przez prawie dwie godziny, a to  z pejczykiem w reku, a to w futerku na ramionach. Pani reżyser, od spełniania fantazji jest sypialnia, a nie scena teatralna!

    Mimo że spektakl powstał dzięki dotacji MKiDN, to widać ze zabrakło pieniędzy na wszystko. Naprawdę nie można było inaczej oddać idei szklanych domów niż poprzez rozwieszenie folii malarskiej z Nomi za 6 zł paczka?

    Męczyłem się bardzo na tym spektaklu i nie sprawił mi on żadnej radości. Mam nadzieje, ze inni bawili się lepiej. Czekam na opinie Krytola, który lubi tu czasem pisywać. Jest mądrzejszy ode mnie, więc może otworzy mi oczy na coś, czego nie dostrzegłem

    • 71 13

    • Co się dziwisz? (2)

      Gdańskie teatry w porównaniu z resztą polskich miast to jest dno dna od dobrych 10 lat... Beznadziejne spektakle, pełne podtekstów homoseksualnych i lewicowych, wspomniana przez ciebie taniocha (scenografia kupiona w biedronce na przecenie), nuda i w dodatku dyrektor, który albo jest wiecznym prawiczkiem albo ma problemy psychiczne, sądząc po repertuarze tego teatrzyku... Szkoda Mi tylko bardzo dobrych aktorów, którzy marnują tam swój talent i biorą w tym szambie udział...

      Albo teatr miniatura ze swoimi śmiechu wartymi spektaklami dla dzieci albo mało wymagających półmózgów. Dziwię się, że jeszcze jej nie zamknęli,

      Chcesz zobaczyć prawdziwy, dobry teatr? Wybitny spektakl? Jedź do Warszawy, Poznania, Białegostoku, Krakowa, Wrocławia czy nawet Gdyni (Teatr Miejski albo nowa Mała Scena Teatru Muzycznego)... Tam zobaczysz poziom i ogrom włożonej w to pracy,

      • 13 18

      • No i wyszedł Warszawiak...

        Jak zawsze..."a u nas w Warszawie"...

        • 5 19

      • Dokładnie mam takie same odczucia co przedmówcy. W znacznej większości przedstawień aktorzy biegają nago, do końca nie wiem w jakim celu? Przedwiośnie spokojnie można skrócić do 2 h, do tego biedna scenografia i momentami straszny hałas. Dlaczego tak mało jest spektakli komediowych? Z Gdańskiej sceny bije smutek.

        • 1 0

    • (1)

      spoglądając na folię malarską z Nomi -
      - za 6 zł paczka

      męczyłem się...

      • 1 2

      • Czy byś męczył się, gdyby folia była droższa, i z plakietką znanego kreatora mody?

        • 3 3

    • Wybieram się z maluchami (3)

      Ja mam pytanie, bo chcę się wybrać z moimi maluchami na tą sztuke. Czy dla przedszkolaków scena spuszczenia się na scenę nagiego Baryki nie będzie zbyt mocna? Ile to trwa? Bo może będę musiała na ten czas zasłonić moim pociechom oczy.

      • 1 11

      • Maluchy w teatrze. (2)

        Martwisz się, że dzieci zobaczą gołego faceta? A znasz Ty "Przedwiośnie"? Nie niepokoi Cię, że w tekście i spektaklu jest mowa o rzezi?! Koszmar rewolucji jest w sam raz dla Twoich dzieci? A gorące romanse o erotycznym podtekście wg Ciebie stosowne są dla przedszkolaków? Na litość Boską, zostaw im jeszcze parę lat beztroskiego dzieciństwa!!!

        • 7 0

        • I znowu te uwspółcześniania. U Hanuszkiewicza Hondy w Balladynie, teraz Maluchy w Przedwiośniu. Mam tego dość! GDAŃSK ŻĄDA DRUGIEGO MEININGEN!!!

          • 2 0

        • Ale przedwiośnie to nie bajka, żeby z maluchami chodzić

          Puknij się w głowę

          • 4 0

  • (1)

    Barykę poznajemy więc jeszcze w Baku, gdzie jest on świadkiem krwawej rzezi Ormian w czasie rewolucji, w trakcie której ginie również jego matka.

    Który bryk czytał Pan recenzent. Matka Baryki zmarła chyba w inny sposób. A, że miała być pochowana z kontrrewolucjonistami to już zupełnie coś innego. Odsyłam do oryginału.

    • 18 12

    • Przecież to nie jest recenzja powieści, tylko spektaklu, wiec po odsylasz do oryginału? Nigdzie nie jest też napisane, ze została zabita przez rewolucjonistow, tylko ze zmarła podczas rewolucji

      • 15 1

  • Kolejny denny spektakl (1)

    Od paru lat jestem rozczarowana poziomem spektakli prezentowanych w teatrze Wybrzeże. Poza kilkoma wyjątkami są one po prostu żenujące. Nadmiar golizny ma zrekompensować brak pomysłu reżyserów, a ubożuchna scenografia, kostiumy i rekwizyty mają chyba symbolizować stan polskiej kultury. Ten spektakl, niestety, jest beznadziejny i po prostu nudny.

    • 60 7

    • ubożuchna

      po prostu nudny

      nadmiar golizny

      brak...

      • 0 4

  • Łaskawa recenzja

    To bardzo łaskawa recenzja dla tego gniota. Drugi akt i obrzydliwa demagogia to cos co nigdy nie powinno dostać dużej sceny takiego teatru. To nie miejsce na tak jednoznaczne polityczne manifesty.

    • 47 9

  • Gniot nad gnioty - Przedwiośnie? (7)

    To skandal, przdstawienie, które nas obraża, jak można coś takiego zrobić? Dla kogo jest to przedstawienie, zabrałam ze sobą 20 latków, którzy wyszli zniesmaczeni. Panie dyrektorze, albo Pan zmieni repertuar, albo Pana trzeba zmienić...

    • 45 10

    • (5)

      może zjedli coś zepsutego? robaczywy grzyb? starą zupę? spleśniały sandwicz?

      nie wiem, co Ci poradzić, Barbaro... Zabrać 19 latków???? yhy? hmm...

      • 8 13

      • (4)

        "Zniesmaczenie" jako termin nie obejmuje odczuć i dolegliwości gastrycznych! Jest określeniem bardzo kiepskich doznań estetycznych! Ot, prymitywizm językowy przełożył się na marny dowcip.

        • 4 1

        • (3)

          Łał! Super okreslenie! Nie wiedziałam. Ale jednego nie rozumiem. Skoro doznania są kiepskie - no to jakim sposobem zostali zniesmaczeni? Więc może jednak gastro? *hurra! wygrałam?.... hmm)

          • 1 2

          • Barbaro, (2)

            widzę, że odtrąbiłaś zwycięstwo. Przedwcześnie. "Smak" nie dotyczy wyłącznie doznań gastronomicznych - wystarczy zajrzeć do słownika języka polskiego - polecam internetowy PWN. Zniesmaczenie wręcz nie łączy się z jedzeniem, choć niesmak można mieć i po przepiciu i po awanturze z koleżanką.

            • 2 0

            • (1)

              Nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi, anno. Hihihi

              • 1 1

              • Zawsze uważałam, że trzeba pisać tak, żeby inni rozumieli, co się miało na myśli.

                • 3 3

    • artistas żyją w innym świecie niż my. nie warto obecnie uczestniczyć w kulturze

      bo artistas skupiają sie na sobie. na życiu tak odrealnionym, że równie dobrze mogliby wystawiać swoje dzieła na marsie.

      • 3 1

  • (3)

    Straszne są te kostiumy, niestety to nie pólka Downton Abbey. A szkoda.

    • 10 8

    • to nie półka

      a szkoda

      straszne są...

      • 2 2

    • (1)

      No szkoda. Ja żałuje, że nie wystąpił ten amerykański aktor, no wiecie ten, który grał w tym filmie, że na początku kogoś zabili, a potem uciekli. Nie pamiętam jak miał na imię, ale wiadomo o kogo chodzi.

      • 2 2

      • Olivier Hardy.

        • 0 0

  • (1)

    Bardzo ciekawie wygląda scenografia...

    Pociągając za struny od klawiszy porusza się "krokiem" konia.

    Drugi akt w niczym tego pierwszego nie przypomina.

    Imitując przechodniów w pewnym momencie wszystkich rozbiera - niepotrzebnie...

    Z bidonem w ręce - uprawia jogging...

    Bardzo ciekawie wygląda scenografia...

    Reprezentant inwalidów.

    wariacje na temat gospodarki - neoliberalnej... Bezpłciowych polityków, którzy nic nie zmieniają...

    Bardzo ciekawie wygląda scenografia...

    Ponadczasowość i uniwersalizm powieści rozpiętej tutaj na niemal całe ostatnie stulecie - sprawdza się jako tako.

    Bardzo ciekawie wygląda scenografia...

    Z wyraźną szkodą dla obydwu, przyszyta na siłę...

    • 7 15

    • o co ci chodzi?

      • 15 1

  • Nie ma polskiej sztuki bez gołej d*py!

    • 27 6

  • Dno (3)

    Nawet szkoda słów, żeby to badziewie komentować. Golizna zupełnie bez sensu, żadnej spójności fabuły, ogólny chaos. Gdyby nie narrator to połowa sali siedziałaby jak na tureckim kazaniu. Opinia jw. zbyt łaskawa, chyba że jest sponsorowana. Na końcu pojedyncze brawa-to o czymś świadczy. Stracone 2 godz.

    • 36 7

    • chyba 3 godziny (1)

      Dwie godziny trwał pierwszy akt, po którym ja wyszedłem. Z tego co wiem, to drugi akt trwał jeszcze godzine

      • 14 1

      • nalezy jeszcze wysondowac ile trwał antrakt - aby zyskac pełnie rozeznania

        • 3 1

    • zbyt łaskawa

      zawiedzony

      zbyt łaskawa

      zawiedzony...

      pojedyncze brawa

      • 4 9

  • Dyndający penis Baryki (3)

    ...to chyba idealne podsumowanie tego beznadziejnego spektaklu.

    • 30 5

    • I tak właśnie powinno być - w myśl Paradoksu o aktorze - Baryce dynda, a widzom nabrzmiewa...

      • 11 1

    • a fajny chociaż był, to znaczy dorodny?

      Jeżeli tak, to z miłą chęcią się wybiorę...

      • 4 2

    • nie taniej było puścić pornola z netu?

      • 2 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Największe zbiory muzealne w dziedzinie archeologii morskiej posiada:

 

Najczęściej czytane