- 1 Wraca jeden z najciekawszych festiwali (8 opinii)
- 2 Teatr Szekspirowski szuka wolontariuszy (9 opinii)
- 3 Uznany za winnego, ale w fundacji zostaje (66 opinii)
- 4 Narracje 2024: konkurs na kuratora festiwalu
- 5 Brawurowy musical cyrkowy z przesłaniem (10 opinii)
- 6 Tak się w Gdańsku nie gra, a można (38 opinii)
Rodzicu, gdzie jesteś? Otwórz oczy, ten spektakl jest o tobie
Siedem scen, siedem monologów, siedem bohaterek, siedem 13-latek, siedem uczennic, siedem płodów, siedem aborcji i siedem historii, choć jakby jedna... Liczba siedem w kulturze uważana jest za mistyczną, boską, o bogatej symbolice. Jest coś wymownego w tej historii i tych dziewczynach, a jednocześnie coś piekielnie tragicznego. Spektakl pt. "Tak jak wszystkie śmiałe dziewczyny" zrealizowany przez Fundację Piotra Jankowskiego miał w niedzielę swoją prapremierę polską w Klubo-Galerii Bunkier. To przedstawienie po prostu trzeba zobaczyć. Bilety w cenie 30 zł do kupienia przy wejściu do klubu.
Sprawdź, kiedy spektakl jest grany
Od czytania performatywnego do premiery
Wszystko - podobnie jak w przypadku poprzedniej premiery tego zespołu, czyli spektaklu "Experyment" - zaczęło się od czytania performatywnego tekstu, które odbyło się w grudniu ubiegłego roku, w reżyserii Piotra Jankowskiego, w tym samym miejscu i w tym samym składzie. Czytanie później jeszcze raz powtórzono w marcu w Art Inkubatorze w Sopocie. Już wtedy reżyser deklarował, że jeśli tylko znajdzie wsparcie finansowe, to na pewno stworzy spektakl, bo dramat jest świetny i poruszający. I rzeczywiście tak się stało.
Sztuka młodej (ur. w 1988 r.) bośniackiej dramatopisarki Taniji Śljivar, na polski przełożona przez Gabrielę Abrasowicz, powstała w 2016 r. w oparciu o autentyczne wydarzenia z Bośni i Hercegowiny, gdzie ze szkolnej wycieczki siedem uczennic w wieku 13 lat wróciło w ciąży i zostały zmuszone do aborcji. Autorka nadała sztuce podtytuł "Tekst dramatyczny o pewnej próbie zaznania swobody w małym mieście". Dramat został zrealizowany na scenie prapremierowo w Deutsches Theater w Berlinie w 2018 r. Teraz możemy go oglądać w Polsce. Premierę tę zapowiadaliśmy wcześniej w naszym cyklu Planuj Tydzień.
Zaangażowany teatr zaangażowanych twórców
Za całym przedsięwzięciem stoi Piotr Jankowski, bez którego charyzmy, uporu i wytrwałości nie byłoby tego projektu. To aktor teatralny, filmowy oraz reżyser, znany z wielu niezapomnianych ról, które zagrał w Teatrze Wybrzeże, a także z ról serialowych i filmowych. Był też wykładowcą na Akademii Muzycznej w Gdańsku. Obecnie nie jest związany z żadnym teatrem, ale współpracuje z Gdyńskim Centrum Kultury, gdzie występuje w kilku przedstawieniach.

Jankowski od lat realizuje projekty, które podejmują palące i drażliwe tematy, ważne społecznie, wpisując się w nurt teatru zaangażowanego. Nie jest to obecnie najbardziej popularny trend na trójmiejskich scenach, co sprawia, że propozycje tego twórcy są ciekawe, autentyczne, nietuzinkowe i świeże. Wczorajsza premiera również do nich należy. Dzieje się tak zapewne z kilku powodów, o których za chwilę powiem.
Siła minimalizmu, bieli i słowa
Poza charyzmatyczną osobą reżysera działają tu jeszcze dwie istotne siły, a mianowicie: młody, zdolny, pełen świeżości i energii zespół aktorski - w tym przypadku złożony ze studentek, absolwentek i absolwenta Wydziału Wokalno-Aktorskiego gdańskiej Akademii Muzycznej w składzie: Julita Bożewicz, Sandra Bożewicz, Aleksandra Dziewit, Anita Kostyńska, Anna Piotrowska, Julia Ostaszewska, Ewelina Stańczyk, Jan Popis, a także trafny wybór tekstu, który prowokuje i zadaje trudne pytania.
Spektakl rozgrywa się w minimalistycznej przestrzeni i zrealizowany jest minimalistycznymi środkami. Na scenie nie ma nic poza podestem, na który aktorki wchodzą, na nim tańczą, siedzą i w zasadzie z niego nie schodzą przez cały czas trwania przestawienia (ok. 1,5 godziny). Nad nimi wisi ekran, na którym wyświetlane są jeszcze dodatkowe kwestie drugoplanowych postaci (w rolach lekarek, aptekarki i matek przekonująca Marta Kalmus-Jankowska, a także sam reżyser w rolach kilku mężczyzn i Jan Popis, który później materializuje się na scenie w roli chłopaka jednej z dziewczyn).
Wyświetlane są również projekcje wideo, za które odpowiada Filip Musiatowicz, stanowią one swoisty komentarz do akcji scenicznej (m.in do tematu bulimii, ciała czy jedzenia). Jednak na szczęście nie dominują one spektaklu, co jest bardzo ważne. Bo siła tego przedstawienia tkwi w słowie. To ono ogrywa tu główną rolę, a opowiadana historia - choć niechronologicznie - zdaje się płynąć swoim nurtem. Słowa są rytmiczne, rwane, dużo tu mocnych uderzeń, powtórzeń i języka współczesnego (w tym wulgaryzmów), ale też balansowanie między ciszą a krzykiem, który jest niewykrzyczany - aktorki w kilku scenach zamierają w pozach jak posągi.
Jedynym mocnym akcentem w tej przestrzeni jest biel kostiumów, w jakie ubrano wszystkich występujących i w nagraniach, i na scenie. Ponieważ produkcja nie ma osoby odpowiedzialnej za kwestie wizualne (scenografia i kostiumy), to podejrzewam, że była to praca zespołowa. Jednak trzeba przyznać, że kostiumy zostały przemyślane i przygotowane bardzo starannie. Choć wszystkie dziewczyny są ubrane na biało, to jednak każda bohaterka ma inny strój: sweterek, bluzka, bluza, czapka, spodnie, trampki, skarpety, sukienka itp. Ta biel kojarzy się z jednej strony oczywiście z niewinnością, a z drugiej przywodzi na myśl więzienie lub szpital, co ma związek też z zabiegiem, o którym mówi się w spektaklu.
Trudne życie nastolatków
To wszystko dodatkowo wzmacnia treść dramatu: bohaterki są przyjaciółkami, są w jednej paczce, a jednak każda z nich jest inna, nawet pomimo podobnych imion, jakie noszą: Ana, Ona, Una, Ena, Ina, Lea, Mia. I choć razem przypominają w niektórych scenach antyczny chór grecki, to każda z nich tworzy indywidualność. Przekonujemy się o tym z czasem, gdy każda z nich zabiera głos i zdradza co nieco ze swojego codziennego życia.
A nie jest to łatwe życie, choć dużo w nim tak naprawdę zgrywu, funu i zabawy - są w końcu dziećmi . Bohaterki dramatu są praktycznie nierozłączne, są aktywne w sieci, spędzają czas na zakupach w centrum handlowym, na facebookowej grupie "bulimiczki" czy na poszukiwaniu odpowiedniego hasztagu albo paląc papierosy na ławce w parku. A ich wiedza o życiu bazuje na strzępach informacji z internetu. Ich świat jest połączeniem wyobrażeń o życiu i świecie, starych przesądów i nowoczesności, która uderzyła w ich małą miejscowość jak fala tsunami.
W tym wszystkim uderzające jest jednak coś innego. A mianowicie totalny brak dorosłych w życiu tych nastolatek. Nie tylko uważnych, pomocnych i bliskich dorosłych, a dorosłych w ogóle. Gdzie byli nauczyciele tej wycieczki i jak to się w ogóle stało, że siedem dziewczynek uprawiało seks podczas wyjazdu? Gdzie byli rodzice tych dziewczynek, aby je przygotować do takiej sytuacji? Gdzie w końcu była społeczność (lekarze, prawnicy, decydenci), aby dać im głos, którego nie otrzymały? Dlaczego nikt ich nie wysłuchał i nie dał im wyboru? Dlaczego nie wszczęto śledztwa, aby znaleźć winnych tej sytuacji?
W świecie bez dorosłych
W efekcie wina i odpowiedzialność całego zajścia spada na nie, na te 13-letnie dziewczynki, które nie tylko nie są gotowe na seks i ciąże, ale i na taką odpowiedzialność. Jest to przerażające. Można by powiedzieć, co nas obchodzi jakaś Bośnia i Hercegowina, a jednak mam wrażenie, że dramat Taniji Śljivar jest niezwykle aktualny tu i teraz, zwłaszcza że dotyka tak palącej kwestii, jaką jest edukacja seksualna wśród dzieci i młodzieży, która w Polsce praktycznie nie istnieje.
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Obecnie w naszym kraju co piąty uczeń myśli o samobójstwie albo nie ma chęci do życia, co trzeci ma objawy depresji, a prawie 9 proc. z nich podjęło w ostatnim czasie próbę samobójczą. Takie wstrząsające wyniki o stanie zdrowia młodzieży ogłosiła niedawno w swoim raporcie Fundacja Unaweza Martyny Wojciechowskiej. Młodzi ludzie są przytłoczeni stresem, nadmiarem nauki i oczekiwań dorosłych, którzy często są obojętni na ich problemy albo nadmiernie kontrolujący. Dlatego tak, to jest o nas, o naszych nastolatkach i o nas - ich rodzicach i nieobecnych dorosłych wokół.
Może być to szokujące dla niektórych, bezkompromisowe i kontrowersyjne, ale nie odwracajmy głowy. To na nas, dorosłych, leży odpowiedzialność za młodych, za ich edukację (również tę seksualną), rozwój i zdrowie. Ten spektakl to ważny głos w sprawie - poruszający, mocny, ale i bardzo potrzebny. Trzeba go po prostu zobaczyć. Dodać tu warto jeszcze, że nie ma w nim żadnych brutalnych scen.
Jedynym zarzutem, jaki mam do realizatorów, jest to, że "Tak jak wszystkie śmiałe dziewczyny" nie są grane na scenie z prawdziwego zdarzenia (choć wiem, że grają tu, gdzie znaleźli możliwość). Ten spektakl powinien być prezentowany na scenie teatralnej. Niestety warunki w Bunkrze są takie, że z tylnych rzędów nie widać aktorów, co jest po prostu niedopuszczalne. Bardzo bym chciała, żeby któryś z trójmiejskich teatrów otworzył się na taką sztukę i zaprosił wykonawców do siebie.
Kolejne spektakle: poniedziałek-wtorek, 8-9 maja, godz. 19, niedziela-poniedziałek, 14-15 maja, godz. 19, Bilety: 30 zł.
Spektakl
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2023-05-08 19:11
(6)
Niestety takie czasy że trzeba zasuwac na 2 etaty mąż i żona,to już nie czasy że facet szedł do pracy inwracal po 8 godz do dzieci a żona siedziała w domu.Stąd brak czasu na kontakt z dziećmi.
- 12 17
-
2023-05-09 06:54
Za dużo konsumujesz
- 6 1
-
2023-05-09 08:46
(1)
rozwiązanie jest proste - poświęć dziecku połowę czasu jaką poświecasz gapiąc się w telefonik - i już jest sukces - ale nie tak łatwo wygrać z nałogiem i wielu rodziców nie potrafi to zrobić - a później zostanie straośc ...z telefonikiem , jak nauczysz tak będziesz miał i nie dziw się później - smartfony to najgorszy nalk,óg naszych czasów - gorsze od heroiny
- 12 0
-
2023-05-11 18:51
Brawo Wy.
- 0 0
-
2023-05-09 20:12
"Trzeba"?
Nie zawsze "trzeba". W mojej rodzinie wszyscy haruja zeby wieksze mieszkanie splacac albo dom na trzy kredyty budowac bo "przeciez kazde dziecko musi miec swoj pokoj". Mieszkam za granica, w pieknym pelnym zieleni, parkow i placow zabaw miasteczku i na palcach moge policzyc rodzicow z dziecmi na spacerach, po poludniu czy w weekend. Za to wszyscy
Nie zawsze "trzeba". W mojej rodzinie wszyscy haruja zeby wieksze mieszkanie splacac albo dom na trzy kredyty budowac bo "przeciez kazde dziecko musi miec swoj pokoj". Mieszkam za granica, w pieknym pelnym zieleni, parkow i placow zabaw miasteczku i na palcach moge policzyc rodzicow z dziecmi na spacerach, po poludniu czy w weekend. Za to wszyscy mieszkaja w 300 metrowych domach, dzieci oddaja do zlobkow w wieku 3 mies, z wyboru, bo chca splacac ogromne domy za 2+ milliona $$, domy w ktorych prawie nie mieszkaja bo siedza cale dnie w pracy a dzieciaki wychowuja obcy ludzie i internet. Gdzie tu logika?Potem wielkie oczy bo nastoletnia corka pokazuje matce srodkowy palec albo laduje zacpana na oiomie albo w psychiatryku (mam takie osoby w rodzinie w PL). Jak te dzieci maja byc normalne??
- 2 0
-
2023-05-09 00:24
To nieprawda, po prostu ludzie dorośli nie odróżniają potrzeb od zachcianek i są zapętleni w kredytach, nieobecni w domu pod (1)
Wolą kupować dzieciom smartfony, tablety, quady niż być realnie obecnymi w ich życiu. My wychowaliśmy się we trójkę w jednym pokoju i wyszliśmy na ludzi, bez depresji, bez kompleksów. Mama jeździła z nami (autobusami) na działkę, pomagaliśmy pielić, zbierać, robić weki, tata zabierał nas na grzyby ( PKSem o świcie), zimą na sanki czy lepić bałwana,
Wolą kupować dzieciom smartfony, tablety, quady niż być realnie obecnymi w ich życiu. My wychowaliśmy się we trójkę w jednym pokoju i wyszliśmy na ludzi, bez depresji, bez kompleksów. Mama jeździła z nami (autobusami) na działkę, pomagaliśmy pielić, zbierać, robić weki, tata zabierał nas na grzyby ( PKSem o świcie), zimą na sanki czy lepić bałwana, na lodowisko- także po pracy w dni powszednie, wspólnie chodziliśmy do biblioteki (od małego), a przy tym wszystkim- rodzice z nami rozmawiali. Miałem 12 lat, gdy nauczyłem się gotować ziemniaki, które wcześniej musiałem obrać. Kocham rodzeństwo i jesteśmy dla siebie wsparciem. Nie mamy nawyku oglądania tv, rodzice nam wyznaczali czas kiedy i co możemy oglądać. Komputer u mnie w domu stoi w dużym pokoju-dzieci nie siedzą przy nim do nocy, pierwszy telefon otrzymały w wieku 13 lat. Mamy małe mieszkanie, stare auto, nie mamy kredytów, z całych sił staramy się być obecni w życiu naszych dzieci.
- 30 3
-
2023-05-09 07:45
Zaraz, podajesz jako zaletę robienie z dzieci upośledzonych technologicznie staruszków, którzy nie poradzą sobie we współczesnym świecie?
- 1 21
-
2023-05-11 18:43
Moi rodzice takich problemów ze mną nie mieli
dorastałem na przełomie lat 80/90, klucz na szyi, rodzice tez ciezko jak dzis pracowali w domu ich nie było, rozrabiało sie, ale człowiek miał jakies granice. A co jest dzisiaj? Nie wiem. Może sie już starzeje.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.