• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Radosław Paczocha: teatr musi być "tu i teraz", a nie "tam i wtedy"

Łukasz Rudziński
6 kwietnia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Próbujemy celebrować ten jubileusz na słodko-gorzko. Dużo jest tu tematów niewygodnych, również dla nas samych. Staramy się nie wznosić sobie Wieży Babel - mówi Radosław Paczocha o "Urodzinach czyli ceremoniach żałobnych w czas radosnego święta". Próbujemy celebrować ten jubileusz na słodko-gorzko. Dużo jest tu tematów niewygodnych, również dla nas samych. Staramy się nie wznosić sobie Wieży Babel - mówi Radosław Paczocha o "Urodzinach czyli ceremoniach żałobnych w czas radosnego święta".

Już w piątek 7 kwietnia premierę ma pierwsza w tym roku nowa produkcja Teatru Wybrzeże. o tekście "Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta" rozmawiamy z Radosławem Paczochą, autorem sztuki napisanej na zamówienie Teatru Wybrzeże i dramaturga spektaklu wyreżyserowanego przez Adama Orzechowskiego.



Łukasz Rudziński: Pomysł, by napisać sztukę o teatrze i wystawić ją w tym teatrze wydaje się przede wszystkim trudny i ryzykowny. Od czego się zaczęło?

Radosław Paczocha: Pomysł nie zrodził się w mojej głowie, tylko w rozmowach dyrektora Adama Orzechowskiego z Cezarym Niedziółką. I rzeczywiście, odebrałem go jako trudny. Z mojego punktu widzenia najtrudniejszym etapem było przejście od nadmiaru informacji o teatrze do formy teatralnej. Pamiętajmy, że Teatrów Wybrzeże jest bardzo wiele - inaczej wygląda on w oczach krytyka czy widzów, inaczej w oczach artystów. Można sobie zadać pytanie "gdzie jest ten teatr?". Ja oczywiście też pracuję w teatrze i wiem, czego mogę się po nim spodziewać, ale jest też coś takiego jak genius loci. Jak na dane miejsce wpływa historia, przez co może się ono stać wyjątkowe i ważne. Decydujący w moim myśleniu o tym przedsięwzięciu był moment, w którym uzmysłowiłem sobie ważne węzły dramaturgiczne pomiędzy tym akurat teatrem a otaczającą go rzeczywistością społeczną i polityczną.

Takie spektakle łatwo się zamieniają w pomniki "ku czci".

Wspólnie z Adamem uznaliśmy, że najważniejsze jest przyglądanie się zmianom, które się dzieją na naszych oczach. A wszystko to dostrzegamy "przez teatralne okna", patrzymy jak teatr na otaczający go świat reagował.
Gdybyśmy rzeczywiście mieli taki zamiar i stworzyli akademię ku czci, to musielibyśmy skupić się głównie na kronice. Splot pomiędzy teatrem, polityką, władzą i rzeczywistością społeczną na przestrzeni 70 lat to jest także w moim pojęciu historia polskiego teatru. Mamy tutaj socrealizm, mamy cenzurę, mamy rok 1968, mamy bardzo gorące (szczególnie w Gdańsku) lata 70. i 80. Wspólnie z Adamem uznaliśmy, że najważniejsze jest przyglądanie się zmianom, które się dzieją na naszych oczach. A wszystko to dostrzegamy "przez teatralne okna", patrzymy, jak teatr na otaczający go świat reagował. Kiedy - mówiąc słowami Zygmunta Hübnera - "teatr się wtrącał", a kiedy przyjmował postawę eskapistyczną.

Był taki moment w historii Teatru?

Lata 70. i 80., podczas dyrekcji Okopińskiego czy Hebanowskiego. Mieliśmy ugruntowany teatr literacki, podążający za klasyką lub odrabiający lekcję modernizmu (kompleks braku modernizmu jest w Polsce do dziś odczuwany). Jednocześnie na Wybrzeżu zaczęto strzelać do robotników, nabrzmiewająca rewolta społeczna zaczęła nabierać coraz bardziej krwawego oblicza. Równocześnie Hebanowski twierdził, że artysta jest jak Kolumb - jedzie do Indii, a odkrywa Amerykę. Jeśli od razu chce dopłynąć do Ameryki to znaczy, że idzie na skróty. Maciej Nowak powiedziałby pewnie coś odwrotnego - trzeba reagować od razu... Pytanie, czy taka reakcja była możliwa w gorących i groźnych latach 70. Dlatego przyglądam się tej tkance zdarzeń (historycznych i teatralnych) próbując zrozumieć, kiedy teatr był bliski eskapizmu, a kiedy wewnętrzny eskapizm ludzi sztuki był uzasadniony.

Radosław Paczocha od kilku lat współpracuje z Adamem Orzechowskim. Od początku sezonu 2016/2017 jest dramaturgiem Teatru Wybrzeże. Radosław Paczocha od kilku lat współpracuje z Adamem Orzechowskim. Od początku sezonu 2016/2017 jest dramaturgiem Teatru Wybrzeże.
W tekście znajdują się w postaci zapisane w historii teatru - zespół Iwo Galla czy Zbyszek Cybulski, Bronisław Kobiela, Kalina Jędrusik. Jednym z porządków, jaki pan proponuje, jest chronologia kolejnych dyrekcji teatru.

Opieram się na historii Teatru Wybrzeże, ale też na historii Polski. Jak mówimy na przykład o zdjęciu "Szewców" z afisza, to musimy mieć na uwadze, że niedługo wcześniej do władzy doszedł antyinteligencki Gomułka, że tydzień wcześniej zamknięto w Warszawie tygodnik "Po prostu". Odwołanie "Szewców" to była część większej całości. Nota bene Gomułka opóźnił odbudowę Teatru Wybrzeże. Jerzy Goliński o tym opowiadał. Gomułka przyjechał na Wybrzeże i widząc prace na Targu Węglowym zapytał "Co tu budujecie?". "Teatr" - usłyszał w odpowiedzi, na co odparł "Znowu jakiś teatr". I towarzysze zrozumieli, że to się centrali nie podoba. Podobno z powodu tego jednego zdania przywódcy narodu, odbudowa teatru opóźniła się o przynajmniej dwa lata. Dlatego też trudno opowiadać wyłącznie o teatrze, żeby w każdym momencie być w pełni komunikatywnym.

Na ile prezentowane fakty będą miały walor edukacyjny? Chcecie "przeprowadzić" lekcję historii teatru?

Natura spektakli jest taka, że rymują się z czasami i ludźmi, których dotyczą. Pochylam się nad Teatrem Wybrzeże i widzę, że tych teatrów było mnóstwo. Był teatr Galla, był teatr Hebanowskiego, Okopińskiego czy Hübnera.
Myślę, że Adam Orzechowski po naszej współpracy przy "Broniewskim" czy ostatnio przy "Tangu Łódź" wiedział, że możemy sprostać temu zadaniu również od strony informacyjnej czy historycznej. Ale ja będę bronił się przed określeniem "lekcja historii", bo to od razu szufladkuje spektakl w wymiarze edukacyjnym, a w naszym przedsięwzięciu jest i bunt, i gniew, i ryzyko artystyczne. Poza tym przyglądanie się pewnym problemom w wymiarze historycznym jest o tyle ciekawe, że odwołując się do wydarzenia historycznego, dystansujemy się, a przez to tym skuteczniej śledzimy mechanizmy, które odnoszą się do nas - tu i teraz. Nie bawimy się w aktualną politykę, tylko przyglądamy się mechanizmom cenzury, czy nieuprawnionej ingerencji w sztukę, bądź też zwykłej arogancji władzy. Wtedy nie jest to wyłącznie lekcja historii, ale również lekcja niezwykle współczesna.

W tytule przywołana jest żałoba. Dlaczego?

Z bardzo prostego powodu: teatr jest najbardziej ulotną ze sztuk. Teatr jest tylko "tu i teraz". Po spektaklu zostają zdjęcia, ewentualnie nagranie, opisy. Nawet w przypadku spektakli, nad którymi sam pracowałem jakiś czas temu, zdarzyło mi się po latach zauważyć, że one były "tam i wtedy" potrzebne i wartościowe, a dzisiaj już niekoniecznie. Natura spektakli jest taka, że rymują się z czasami i ludźmi, których dotyczą. Pochylam się nad Teatrem Wybrzeże i widzę, że tych teatrów było mnóstwo. Był teatr Galla, był teatr Hebanowskiego, Okopińskiego czy Hübnera. W tym teatrze przez 70 lat pojawiło się bardzo wielu ludzi. Tych ludzi i teatrów już nie ma. Teatr Wybrzeże trwa, jest, cieszymy się z tego faktu, ale po drodze umarło ileś tam teatrów. Z drugiej strony dzisiejszy teatr jest bardziej współczesny niż Teatr Wybrzeże, który miał na przykład trzy lata. Tamten był młodszy, a ten jest bardziej współczesny. To też pewien paradoks. Sztuka teatralna jest bardzo śmiercionośna. Z drugiej strony, nie przesadzajmy, nie będzie w "Urodzinach..." przesadnego żałobnego łkania. Ale warto sobie przy tej okazji z ulotności teatru zdać sobie sprawę.

Skoro mówimy o przemijaniu, pomówmy też o celebracji, skoro jest to "radosne święto", jak również zauważacie w tytule spektaklu.

Staramy się opowiedzieć o napięciu pomiędzy młodymi a starszymi artystami, o pracy, czasem pełnej ofiar, aktora z reżyserem.
Próbujemy celebrować ten jubileusz na słodko-gorzko. Dużo jest tu tematów niewygodnych, również dla nas samych. Staramy się nie wznosić sobie Wieży Babel, nie robimy tego z próżności. Trochę tej celebracji oczywiście jest, ale jest ona okraszona gorzką prawdą. Poza tym ta celebra jest związana także z historią Gdańska. Pamiętajmy, że z 70 lat działalności teatru, przez czterdzieści kilka działał on w systemie komunistycznym. To coś, czego zachodnie teatry nie przechodziły. I w tym zakresie jest to niewątpliwie lekcja historii, szczególnie dla tych, którzy pamiętają tylko demokrację i kapitalizm.

Jak przedstawicie Teatr Wybrzeże? Dla osób, które nie mają większej wiedzy na temat teatru przygotowaliście anegdoty z życia teatru czy też skupicie się na historii Gdańska i transformacji całego kraju?

Chcemy, by każdy widz mógł obcować z naszym spektaklem, nie tylko ten wyrobiony teatrologicznie. Dlatego przesyłamy komunikaty na różnych piętrach. Owszem, pokazujemy trochę teatralnej kuchni, ale staramy się nie spłaszczać tego obrazu. Staramy się opowiedzieć o napięciu pomiędzy młodymi a starszymi artystami, o pracy, czasem pełnej ofiar, aktora z reżyserem. Nie fundujemy odsłaniania kulis jak w farsie "Czego nie widać". Staramy się opowiadać poprzez teatr, a jednocześnie mieć na uwadze emocje społeczne, które w danym czasie były. Cały czas mamy też na uwadze, że teatr jest "tu i teraz". Tylko że to "tu i teraz" za chwilę zrobi się "tam i wtedy". I to już nie będzie "nasz" teatr.

Spektakl

8.0
21 ocen

Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (1)

  • teatr musi być "tu i teraz", a nie "tam i wtedy"

    A co jeśli się okaże że wtedy teatr był tu i teraz a teraz jest tam ?

    • 5 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Rzeźba mężczyzny z koszem pełnym ryb na głowie (można je – w wersji z brązu lub terakotowej – znaleźć w kilku sopockich lokalizacjach) to:

 

Najczęściej czytane