- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (15 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (19 opinii)
- 6 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
Queen na chór, orkiestrę i owację na stojąco
Wypełniona po brzegi Filharmonia Bałtycka zgotowała zespołowi Alla Vienna i śpiewakom z Vivid Singers owacje na stojąco. Nic dziwnego - program "Queen Symfonicznie" obfitował w przeboje śpiewane niegdyś przez genialnego Freddiego Mercurego. Autorskie opracowania Jana Niedźwieckiego były bliskie oryginałowi i mogły się podobać. Trochę na wyrost jednak użyto w programie słowa "symfonicznie", bo partie instrumentalne grała ledwie siódemka muzyków.
Wierne oryginałowi świetnie oddają fantastyczne harmonie, jakie serwowali Freddie i spółka. Dość zaskakujący jednak był fakt, że połowa linii wokalnych odgrywana była przez... skrzypaczkę (na co dzień żonę Niedźwieckiego), przez co utwory traciły swój piosenkowy charakter. Chór przeważnie wchodził w refrenach, co momentami brzmiało dość kuriozalnie.
Pierwsza połowa koncertu poświęcona była mniej znanym utworom grupy, takim jak "Good Company" czy "Barcelona" z solowej płyty Mercurego. Po przerwie muzycy zrzucili filharmonijne odzienie na rzecz dżinsów i t-shirtów, Niedźwiecki odłożył kontrabas i chwycił za gitarę basową, a zespół ruszył na podbój tych największych szlagierów: "We Will Rock You", "We Are The Champions" czy "Bohemian Rhapsody". Ten ostatni utwór anonsowany był jako wisienka na torcie i jedna z niewielu na świecie prób odegrania tego trudnego utworu w całości - z wszystkimi zmianami metra, tempa i tonacji. I trzeba przyznać, że zespół podołał zadaniu - gdyby jeszcze lepiej radzili sobie z wymową angielskiego tekstu, mogliby śmiało śpiewać to w Londynie, gdzie Freddie mieszkał za życia.
Pod koniec koncertu na scenie pojawił się wokalista Mariusz Ostrowski z arcytrudnym zadaniem zastąpienia Freddiego Mercurego. Odziany w białe dżinsy i żółtą marynarkę, z charakterystycznym wąsem wzbudził od razu sympatię wśród widzów. Ostrowski śpiewał całkiem przyzwoicie, ale mam wrażenie, że nawet nie próbował dorównać wielkiemu oryginałowi. Może to i dobrze, bo Freddiego podrobić się nie da. Ostrowski zmierzył się z rolą po swojemu i wypadł na tyle naturalnie, że podbił serca publiczności.
Na koniec zaś za gitarę elektryczną chwycił jeden z tenorów - Piotr Wieczorek i tu, czapki z głów, bo brzmieniem i umiejętnościami wszechstronny muzyk dorównywał wielkiemu Brianowi Mayowi. Warto podkreślić, że do zagrania partii gitarowych w piosenkach Queen nie wystarczy świetna technika. Tylko gitarzyści wiedzą, jak wiele czasu trzeba poświęcić, by gitara zabrzmiała tak, jak powinna.
Alla Vienna i Vivid Singers rozkręcali się powoli, na starcie brzmieli dość niepewnie, a wrażenie to podkreślały ciche i jakby wstydliwe zapowiedzi niepozornego basisty Jana Niedźwieckiego. Pod koniec koncertu - na scenie z Ostrowskim i Wieczorkiem zespół wreszcie rozwinął skrzydła i grał mocno, rockowo, tak jak mógł właśnie grać oryginał. I to się ludziom najbardziej podobało, to najgoręcej oklaskiwali, gwiżdżąc przy tym wesoło. Jak się okazało, muzycy bardzo świadomie układali program, tak by zacząć od utworów mniej znanych i kameralnie zagranych, kończąc na rockowych hitach, zagranych mocno i z czadem. Publiczność oklaskiwała zespół na stojąco, a lider nie omieszkał napomknąć, że już planują kolejną wizytę w Gdańsku, w listopadzie 2015 roku (Uwaga - z nieoficjalnych jeszcze informacji wynika, że lider się pomylił, a zespół wystąpi jednak w grudniu 2015).
Wydarzenia
Opinie (31) 7 zablokowanych
-
2014-12-15 13:16
Uwaga do dyskografii (3)
W treści podano, a może zasugerowano, że utwory wykonane na początku koncertu pochodzą z solowych płyt Fredeiego Mercurego. Utwór "Good Company" pochodzi z płyty zespołu Queen "A Night at the Opera" wydanej w 1975 r. Utwór "Barcellona" pochodzi faktycznie z płyty solowej Mercurego wydanej w 1988 r. (chociaż ten utwór został wykonany razem ze śpiewaczką Montserrat Caballe).
- 2 8
-
2014-12-15 13:58
(2)
Niestety ale album pt. "Barcelona" jest po pierwsze z 1987 roku, a nie 1988, a po drugie nie jest wydawnictwem solowym, a wspólną płytą Freddiego i Montseratt Caballe.
- 7 1
-
2014-12-15 14:59
(1)
Po pierwsze: większość utworów z płyty nagrana została w 1987 roku, ale płyta została wydana w 1988 r.
Po drugie: tak właśnie napisałem, chociaż płytę firmuje Freddie.- 0 7
-
2014-12-16 07:15
Zabrakło wiedzy, pozostało minusowanie.
- 0 5
-
2014-12-16 17:32
Dla mnie - super! Świetnie się bawiłam i pewnie pójdę za rok! Brawo i dziękuję :)
- 5 8
-
2014-12-16 21:34
robienie kasy na nie swojej tworczosci
to zalosne ze robia kase na legendzie,jest to po prostu smieszne,odtworstwo i nic wiecej
- 9 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.