- 1 Szukają małego aktora do kultowej roli (10 opinii)
- 2 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (12 opinii)
- 3 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 4 Ogromne zainteresowanie wernisażem (15 opinii)
- 5 Rozdano ważne nagrody w Gdańsku (12 opinii)
- 6 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
Przyjaźń poza grób. Recenzja "Umrzeć ze śmiechu"
Krzysztof Babicki repertuar komediowy raczej powierza innym reżyserom, niż mierzy się z nim osobiście. Jednak tym razem dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni sięgnął po ciekawy tekst komediowy, z ważnym przesłaniem, by nie odkładać wszystkiego na później. "Umrzeć ze śmiechu" jest jednak spektaklem nierównym, w którym obok znakomitych fragmentów pojawiają się momenty wyraźnie słabsze.
Dla jednych to będą podróże do egzotycznych krajów, dla innych nauka języka obcego, a jeszcze inni zapragną przeczytać wszystkie książki, jakie mają w domu, lub odważyć się na jakiś sportowy wyczyn. Dla Marry celem do zrealizowania "za chwilę" było... zacząć żyć pełną piersią, wyjść poza wąski krąg małych rytuałów i drobnych przyjemności, jak cotygodniowe spotkania z trójką przyjaciółek przy brydżu. Marzyła, aby zachłysnąć się życiem i rozsmakować w nim, spędzać czas na czymś szalonym, najlepiej w towarzystwie Connie, Leny i Millie, z którymi przyjaźniła się od niepamiętnych czasów.
Repertuar Teatru Miejskiego
Tyle że Marry nie zdążyła tego uczynić. Choroba brutalnie przekreśliła te plany. Ale czy na pewno ostatecznie i definitywnie? Jej przyjaciółki w żałobnych strojach spotykają się jak zawsze, chociaż tej czwartej (nie tylko do brydża) bardzo im brakuje. Wspominają ją, o co nie będzie trudno, bo Millie "zgarnie" przyjaciółkę po drodze, a raczej to, co po niej pozostało... To oczywiście zapoczątkuje szereg zwariowanych zdarzeń, często inspirowanych przez samą szacowną nieboszczkę. Z kolei córka Connie, Rachel, przeżywa pierwsze rozczarowania w relacjach damsko-męskich. Nikt nie spodziewa się powodu, dla którego tak dobrze zapowiadający się chłopak ją wystawił.
Sztuka Paula Elliotta jest ciepłą komedią, oswajającą trudny temat śmierci kogoś bliskiego. Poprzez szereg nieoczekiwanych zwrotów akcji podążamy za kilkoma bohaterkami, śmiejemy się z atrakcji, jakie przyjaciółkom zapewniła Marry oraz porażająco naiwna, dobroduszna Millie. Krzysztof Babicki całą intrygę zamyka w 70 minutach, dzięki czemu nie ma niepotrzebnych dłużyzn, nawet jeśli niektóre sekwencje (jak scena tańca) są przesadnie rozbudowane.
To spektakl, w którym dużą przestrzeń mają aktorzy, szczególnie trzy doświadczone aktorki w roli przyjaciółek Marry - Beata Buczek-Żarnecka (Connie), Elżbieta Mrozińska (Lena) i Monika Babicka (Millie). Nieoczekiwanie to właśnie ta trzecia tworzy postać najbardziej wyrazistą, bo jej Millie zdaje się być nieskażona głębszym namysłem. Bohaterka Babickiej jest mocno oderwana od rzeczywistości i skutecznie kumuluje największy potencjał komediowy. To znakomicie dopracowana rola zarówno w ruchu, jak i w mimice.
Udanie partneruje jej Elżbieta Mrozińska, która już na wstępie kreśli swoją bohaterkę grubą kreską, ale potrafi przełamać i doprecyzować ten obraz, mocno ocieplając wizerunek starszej pani niestroniącej od alkoholu. Kolejny raz matkę i zarazem dystyngowaną panią domu gra Beata Buczek-Żarnecka. Jej Connie najlepiej (i najzabawniej) wypada podczas nieoczekiwanego tanecznego show, chociaż dobrze byłoby dla tej znakomitej aktorki, gdyby wyszła poza emploi nieszczęśliwej matrony.
Na tle koleżanek nieprzekonująco, niestety, wypada Martyna Matoliniec w roli Rachel. Wydaje się, że nie znalazła ona pomysłu na tę rolę, a jej wejścia na scenę zazwyczaj wyhamowują komediowy impet sztuki. Tanecznie największe wrażenie robi Krzysztof Berendt, który dostał tym razem rolę nietypową i poradził z nią sobie całkiem dobrze.
Warto docenić ruch sceniczny Katarzyny Migały, który jest ważnym komponentem komedii Miejskiego. Adekwatne do ról kostiumy przygotowała Joanna Łagowska-Braun, zaś skromny salon w posiadłości Connie i Rachel kilkoma rekwizytami (przede wszystkim ozdobnym lustrem na komodzie) nakreślił Marek Braun.
Relacja z Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej
"Umrzeć ze śmiechu" raczej nie grozi nam tytułową przypadłością. W spektaklu Krzysztofa Babickiego faktycznie są momenty bardzo zabawne i po prostu dobrze zagrane, w których komizm sytuacyjny nakręca mechanizm komediowy. Jednak spektakl jest nierówny i chwilami przedstawieniu brakuje tempa, a aktorkom pomysłu, jak sytuację sceniczną ożywić. Na szczęście tekst sztuki jest tak pomyślany, że kolejny zwrot akcji szybko poniósł komedię dalej. To kolejna lekka, bezpieczna propozycja repertuarowa Teatru Miejskiego, która na brak zainteresowania publiczności z pewnością narzekać nie będzie.
Spektakl
Umrzeć ze śmiechu
Miejsca
Spektakle
Opinie (10) 2 zablokowane
-
2022-10-16 16:10
Opinia wyróżniona
Przyjemny spektakl
Moze bez fajerwerków i wielkiego zachwytu - ale przyjemna godzina w teatrze! Mila komedia na rozpoczęcie babskiego wieczoru, zwłaszcza dla Pań w wieku późno balzakowskim ;-)
- 14 4
-
2022-10-16 18:10
Opinia wyróżniona
No i fajnie, tyle że biletów dawno już nie ma.
Ludzie są spragnieni komedii, farsy itp w tych ciężkich dla portfela i głowy czasach.
Teatry, do roboty :)- 17 2
Wszystkie opinie
-
2022-10-16 11:31
(2)
"Niełatwo pogodzić się ze śmiercią bliskich. Trzy przyjaciółki coś o tym wiedzą. Zwłaszcza jedna z nich, Millie (świetna Monika Babicka, w środku), która nie pozwoli, by wieczór odbył się bez JEGO partnerki do brydża."
Chyba JEJ?- 4 2
-
2022-10-16 11:34
chyba jednak jego (1)
- 2 2
-
2022-10-16 12:23
"Marry celem do zrealizowania "za chwilę" było... zacząć żyć pełną piersią, wyjść poza wąski krąg małych rytuałów i drobnych przyjemności, jak cotygodniowe spotkania z trójką przyjaciółek przy brydżu. Marzyła aby zachłysnąć się życiem i rozsmakować w nim, spędzać czas na czymś szalonym, najlepiej w towarzystwie Connie, Leny i Millie, z którymi przyjaźniła się od niepamiętnych..."
- 0 2
-
2022-10-16 16:10
Opinia wyróżniona
Przyjemny spektakl
Moze bez fajerwerków i wielkiego zachwytu - ale przyjemna godzina w teatrze! Mila komedia na rozpoczęcie babskiego wieczoru, zwłaszcza dla Pań w wieku późno balzakowskim ;-)
- 14 4
-
2022-10-16 18:10
Opinia wyróżniona
No i fajnie, tyle że biletów dawno już nie ma.
Ludzie są spragnieni komedii, farsy itp w tych ciężkich dla portfela i głowy czasach.
Teatry, do roboty :)- 17 2
-
2022-10-16 22:09
Mnie się zdaje, że pochwalić by trzeba Krystynę (1)
Mrozińską, której wigor nadawał tempa farsie Elliotta. Sztuki smacznej dla szerokiej publiczności, co rusz żywo reagującej salwami śmiechu.
- 7 2
-
2022-10-17 21:53
Elżbietę
Ale to prawda, zagrała w typowy dla siebie, wyrazisty sposób.
- 1 0
-
2022-10-21 21:23
Stanowczo nie warto (1)
Bezpowrotnie stracony czas "spektaklu". Trywialny i przewidywalny scenariusz, słaba gra aktorska, komizm na poziomie zerowym. Pierwsza "sztuka", na której nie byłem w stanie wyrazić uznania twórcom poprzez oklaski. Reakcja publiczności zadziwiająca: owacje na stojąco (dobry materiał do badań socjologicznych). Dla mnie widomy znak upadku gustów i zły prognostyk poziomu teatru na przyszłość. Dopóki widzowie nie nauczą się wybuczeć i wygwizdywać takich chał, dopóty teatry będą nam je serwować.
- 3 15
-
2022-10-24 14:53
Proszę nie mylić "upadku gustów" z odmiennością gustów. Mogło się Panu nie podobać, ma Pan prawo do swojej opinii, ale nie do obrażania pozostałych widzów (w tym mnie).
- 4 1
-
2024-03-09 16:01
teatr
Sympatyczna komedia, dobrze grana przez trzy aktorki - przyjaciółki zmarłej. Rozbija rytm spektaklu wpadająca i rzucająca się po scenie córka Connie (świetna rola Beaty Buczek -Żarneckiej). Gdyby aktorka grająca jej córkę mniej się darła i mniej miotała po scenie, sztuka byłaby bardziej zwarta.
Na powitanie widzów lektor oznajmia, że wita ich w teatrze imieniem ....???, a aktor mówi, że "ubiera sukienkę", ale nie
mówi w co ją ubiera niczym choinkę na święta.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.