• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przebudzenie wiosny - musical w wersji sauté

Łukasz Rudziński
23 września 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Długo szukano formuły Nowej Sceny Teatru Muzycznego. Miało być lekko i rozrywkowo, jednak rozbudowa teatru i zamknięcie pozostałych scen wymusiły dalsze poszukiwania. Obecność musicalowego "Przebudzenia wiosny" w repertuarze może okazać się strzałem w dziesiątkę.



W musicalu o młodych ludziach, nie mogło zabraknąć wspólnego przekraczanie granic i pierwszych doświadczeń erotycznych. Zarówno Krzysztof Wojciechowski jako Melchior, jak i Dorota Białkowska, grająca Wendlę, radzą sobie na scenie bardzo dobrze. W musicalu o młodych ludziach, nie mogło zabraknąć wspólnego przekraczanie granic i pierwszych doświadczeń erotycznych. Zarówno Krzysztof Wojciechowski jako Melchior, jak i Dorota Białkowska, grająca Wendlę, radzą sobie na scenie bardzo dobrze.
"Przebudzenie wiosny" to asceza barw i "zgaszona" aktorska ekspresja. Jako surowy belfer świetnie prezentuje się Rafał Ostrowski (po lewej). "Przebudzenie wiosny" to asceza barw i "zgaszona" aktorska ekspresja. Jako surowy belfer świetnie prezentuje się Rafał Ostrowski (po lewej).
Akcja spektaklu rozgrywa się przeszło 100 lat temu, dlatego bohaterowie wyglądają trochę jak w popularnym serialu "Doktor Quinn". Akcja spektaklu rozgrywa się przeszło 100 lat temu, dlatego bohaterowie wyglądają trochę jak w popularnym serialu "Doktor Quinn".
Muzyczny obecnie to trochę "teatr na czas przeprowadzki". Z konieczności całe teatralne życie przeniosło się na Nową Scenę. Są tu spektakle "przygarnięte" po zamknięciu Sceny Kameralnej. Oczywiście największych produkcji, z perełkami pokroju "Lalki" czy "Shreka", pokazać w tak niewielkiej przestrzeni się nie da (choć dyrektor Muzycznego Maciej Korwin zapewnia, że po usunięciu widowni dałoby się rozegrać tutaj nawet mecz piłki nożnej).

Po kilku różnej jakości próbach pozyskania trójmiejskiej publiczności, wrzesień w wykonaniu Muzycznego zaskakuje bardzo pozytywne. Po skierowanej do małych widzów "Pchle Szachrajce" druga i ostatnia premiera w tym sezonie (nie licząc Koncertu Sylwestrowego) cieszyć się powinna nie mniejszym powodzeniem. Dlaczego? Bo każdy z nas był lub jest młody, a dojrzewanie, pierwsze miłości, odkrywanie własnej i cudzej seksualności, zawarte w dramacie Franka Wedekinda, dotyczą każdego.

Reżyser Krzysztof Gordon (pedagog Studium Wokalno-Aktorskiego im. Baduszkowej w Gdyni i aktor Teatru Wybrzeże w Gdańsku) akcję dramatu napisanego po koniec XIX wieku utrzymuje w realiach epoki. Chłopcy paradują w eleganckich strojach żaków (podczas, bardzo efektownej zresztą, sceny nauki łaciny piszą kredą po tabliczkach), dziewczyny w pastelowych, prostych sukienkach. Scena, poza jednym epizodem, gdy pojawia się na niej fortepian, pozostaje praktycznie pusta. W bardzo pomysłowej scenografii Renaty Godlewskiej niepodzielnie króluje asceza i wszechobecna czerń. Aktorzy grają w niewielkiej przestrzeni, ograniczonej z trzech stron kulisami a czwartej widownią, tuż przed widzami. Fragmenty sceny, gdzie toczy się akcja, oświetlone są "surowymi" snopami światła. Potem następuje wyciemnienie i kolejna scena.

W takim klasycznym anturażu reżyser ustawia gromadkę młodych ludzi. Wspólne sielskie zabawy szybko zastąpią poważne problemy. Pojawi się pierwszy seks, niechciana ciąża, bunt, ucieczka z domu, przemoc w rodzinie, samobójstwo. Wszystko to podane w dobrym, musicalowym rytmie. Dobrze czują się w czarno-białej konwencji aktorzy, dostosowując się oo niej poziomem i temperamentem gry.

Dojrzewanie to:

Najjaśniejszym punktem jest wyrazista Wendla Doroty Białkowskiej (aktorka od "Grease", gdzie też gra jedną z czołowych ról, zrobiła ogromny postęp - dziś zarówno wokalnie, jak i aktorsko wyróżnia się na tle zespołu Muzycznego). Wreszcie dużą samodzielną rolę dostał Krzysztof Wojciechowski, kreujący centralną postać spektaklu - chmurnego myśliciela i indywidualistę Melchiora Gabora (m.in. bardzo dobry song nad grobem przyjaciela). Nieco w cieniu tej dwójki pozostaje ważna, choć nawet jak na Marka Kaliszuka bardzo zmanierowana postać neurastenicznego, ale sympatycznego nieudacznika Moritza Stiefela. Kaliszuk gra bardzo nierówno - świetne, zwłaszcza aktorsko zagrania, przeplata komediowymi zagrywkami rodem z taniego serialu.

Aktorsko najciekawiej w prawdziwej żonglerce wieloma postaciami ojców, opiekunów, nauczycieli czy lekarzy wypada Rafał Ostrowski - precyzyjny, konsekwentnie ubrany w swoją rolę (szczególnie dobitny w roli nauczyciela). Większość młodzieżowych postaci drugoplanowych zapamiętać można głównie z piosenek i tańca (choreografię Joanny Semeńczuk tym razem wykonują tylko aktorzy Muzycznego, bez wsparcia baletu). Niewielka rola Ilse (Renia Gosławska) to przede wszystkim jej pełen wyrazu i emocji muzyczny dwugłos z Moritzem Stieflem w "Don't Do Sadness/Blue Wind". A dość papierowa postać Hanschena w wykonaniu Pawła Czajki ma swoje pięć minut podczas świetnego "The Word of Your Body" (swoją drogą to świetny pomysł hollywoodzkich twórców musicalu, by ten sam song posłużył Wendli i Melchiorowi, a potem chłopcom Hanschenowi i Ernstowi w odkrywaniu swojej seksualności). Na wyróżnienie zasługuje też pełen młodzieńczego buntu "Totally Fucked" (przetłumaczone przez Michała Wojnarowskiego jako "Przejebane").

Zgrabnie prowadzone wątki dramaturgiczne i konsekwentnie utrzymane tempo spektaklu pozwalają bez przeszkód przyglądać się młodym bohaterom, którzy przy dźwiękach gitar i rockowych brzmieniach (umieszczonej poza widokiem widzów, ale grającej na żywo orkiestry Muzycznego pod kierunkiem Dariusza Różankiewicza) rysują proste zdarzenia i uniwersalne historie oparte na problemach każdego młodego człowieka. Przeszło dwugodzinny musical w wersji sauté sprawdza się bardzo dobrze. Podczas finałowego "The Song of Purple Summer" zerwana zostaje wizualna i emocjonalna asceza przestawienia. A tematyka spektaklu pozostaje istotna na długo po wyjściu z teatru.

Spektakl

7.6
32 oceny

Przebudzenie wiosny

musical

Miejsca

Opinie (32) 10 zablokowanych

  • Bardzo dobra sztuka!

    Warto się wybrać, może nawet z dorastającym dzieckiem? Niehc będzie to początek do rozmowy i dorosłym życiu.

    Brawo dla Muzycznego! W końcu trafiliście w dobry tytuł, prawie-dobrą obsade(Brawa dla P. Wojciechowskiego!, Panią Bialkowską nie bardzo lubię na scenie- tu nie przeszkadzała, więc również brawa dla niej) , nic dodać- nic ująć! Brak scenografii na którą tak wiele narzeka- jest idealną scenografią. Dodatkowe elementy tylko by zaburzyły obraz.

    • 4 0

  • ile trwa spektakl? I czy jest przerwa?:)

    • 2 0

  • Boże a Wy wiely znawcy musicalu, śpiewu i aktorstwa znowu to samo: zawiść/nienawiść, i ta tandetna krytyka! (2)

    Po raz kolejny czytam te wasze (z małymi wyjątkami) nasączone jadem i zawiścią komentarze i słabo się robi... dlaczego tu zawsze wszyscy narzekają, krytykują i (przepraszam za stwierdzenie) s****ą we własne gniazdo?! Kim jesteście, jakie macie doświadczenie lub interes, żeby ciągle się wyżywać na teatrze i jego aktorach? Jeżdzę czasem po różnych teatrach, bywałam na Festiwalach teatrów muzycznych i czarno na białym widać talent i wdzieki artystów z Muzycznego! Mało tego czytam też recenzje iopinie widzów i tylko tu w Gdyni ZAWSZE wielcy bywalcy Baduszkowej wylewają tu swoje niezadowolenie, mimo że mieszkancy innych regionów mają trochę słabszych musicalowych artystów, bo nie po gdyńskiej szkole. A mimo to potrafią docenić ich talenty, role itd.

    Gdzie jakiś patriotyzm lokalny??? Kolejne pytanie: jeśli poziom tego Teatru jest tak słaby, to po co tracicie pieniądze i sie samobiczujecie wizytami w nim???

    Wracając do samej premiery. Rzeczywiście przedstawienie pozostawia trochę do życzenia. Niestety mam wrażenie, że ubogość scenograficzna to brak funduszy. Nie wiem, czy słyszeliście Szanowni krytycy o kryzysie, który jest wszędzie, a kultura dostaje po nosie jako pierwsza...

    Nie podobało mi się również żartobliwe i jakieś drwiące podejście do wątku homoseksualnego. Mam nadzueję, że to nieudolność aktorska P.Wisłockiego i brak doświadczenia P. Czajka, niż celowy zabieg reżysera. Te sceny były groteskowo-śmieszne. I z tym ujęciem się nie zgadzam. Nie jest to najlepsze przedstawienie Muzycznego, zasługuje wg mnie na uwagę. Problemy w nim poruszane są ogromnie ważne i uniwersane. Mnie ujął Marek Kaliszuk(obrzucany tu z rozmachem krytyką i zarzutami). Nikt w tym przedstawieniu z wyjątkiem niego nie wzbudził mojego uśmiechu, a za chwilę wzruszenia. Pięknie zagrana scena samobójstwa i świetnie nasycona strachem, lękiem, agresją piosenka, wraz z P. Gosławską. Brzmiał inaczej, chrypliwie, rockowo,bo ten musical i ta rola jest tak napisana. Tak przynajmniej mnie się wydaje.Za to pięknie brzmiał po koniec spektaklu w tercecie jako duch. Zresztą P.Białkowska i P.Wojciechowski również. Co do Pani Białkowskiej uważam, że wdzięk i piękny głos czasem dominowały nad brakiem wyrazu. Nie zawsze mogłam odczytać sens i emocje z ładnie wyśpiewanych dzwięków. P.Wojciechowski dobry wokalnie, choć jak na mój gust zbyt dojrzały głos z pewą manierą cedzenia słow. Duże zaangażowanie, ale nie do końca wierzyłam w jego słowa.

    Kończąc mimo,że nikt nie jest idealny, to wiem że sama lepiej bym tego nie zrobiła. I nie wielu jest ludzi w poskich teatrach, którzy by połaczyli te umiejętności na takim poziomie jak Ci z Baduszkowej.

    Jeszcze raz apeluje: Ptoszę Państwa trochę pokory w tych opiniach.



    P.S Do autora "recenzji": Stwierdzenie, że P.Kaliszuk gra jak w tanim serialu jest naprawdę śmieszne. Mógłny Pan się bardziej wysilić i użyć jakiegoś poważniejszego argumentu. Aż się boję, co by Pan napisał, gdyby tego aktora nie znał Pan również z serialu . Taniego oczywiście ;)

    Pozdrawiam

    • 13 7

    • hmmm

      Jakie gniazdo tacy krytycy.

      • 1 0

    • w końcu ktoś z sensem pisze!

      • 2 3

  • Szkoda (5)

    Szkoda mi aktorów biorących udział w tym przedstawieniu.
    Reżyseria może i była by spoko ale na egzamin w szkole aktorskiej a nie na spektakl w teatrze. Założeniem egzaminu (tak mi się wydaje) jest pokazanie studenta nagiego obdartego ze wszelkich "pomocy"( dekoracja, światła...) uwydatniając jego wady i postępy które zrobił w porównaniu do lat poprzednich... Nie chodzi mi o to że spektakl powinien mieć nie wiadomo jaki dekoracje, ale można było się chociaż odrobinę pobawić światłem. A tak mamy spektakl łudząco przypominający ten wyreżyserowany na zachodzie. Bez własnego pomysłu i bez konsekwencji. Scena wzajemnej miłości dwóch chłopców (może nie tyle miłości co eksperymentu, nieważne) oczywiście zrobiona na parodię, i tak pochylając się nad poważnymi problemami okresu dojrzewania śmiejemy się z homoseksualistów. Dla czego nie potraktowano tego serio. Antypatia reżysera?. O nagłośnieniu już w ogóle nie ma co pisać, żenada.
    Wielkie brawa dla aktorów biorących udział w przedstawieniu.
    Dzielnie radzą sobie w tak koszmarnych warunkach i im należą się największe laury.

    • 9 4

    • masz żanująco małomiasteczkowe gusta (4)

      żeby było fajnie musi być z kolorową scenografią i pięknymi światłami? Bzdura. Właśnie tak, gdy najwięcej zależy od aktorów, jest fajnie, bo to sprawdzian ich umiejętności i chociaż nie wszystko było super (Czajka, Kowalski, Bacajewski, Król i przede wszystkim Kaliszuk do poprawki), to naprawdę udany spektakl.

      • 2 5

      • ;) (3)

        Być może po prostu widziałem więcej od ciebie (w Polsce i nie tylko)...
        Nie ma być fajnie. Porównaj sobie bal w operze. Nie jest wcale kolorowo, ale jest ciekawie i interesująco. Zresztą nie ma co porównywać tych dwóch reżyserów (Zupełnie nie ta liga.). Jak reżyser dobry to i aktora poprawiać nie trzeba ;)

        Wcale nie powiedziałem że spektakl nie był udany... mógł być dużo lepszy.

        Może i mam małomiasteczkowy gust (o tym się nie dyskutuje), ale mam też kulturę osobistą i nie będę Cię obrażał.
        Pojeździj trochę po świecie, pooglądaj, a potem baw się w krytyka.

        • 9 1

        • o-o

          Zaskakująco wyważony post. Czyżby "widz" był spoza Trójmiasta? W końcu jakaś merytoryczna polemika. Dzięki! i gratulacje!

          • 1 0

        • (1)

          ja uważam zupelnie odwrotnie. jest prosto interesująco i zrozumiale a nie jak w przypadku balu który przez 90% osób jest niezrozumiały a co za tym idzie nie do zniesienia

          • 5 3

          • rany

            Bo teatr ma oprócz zabawy zmuszać widza do myślenia. Nie zrozumiałeś balu trudno, idź jeszcze raz, albo może najpierw przeczytaj. Temat nie jest w cale łatwy tak samo jak spektakl. A jeśli się poddałeś nie martw się TMG ma dla ciebie inne propozycję: "Pchłę Szachrajkę" czy "Foczkę Akrobatkę" Zawsze też możesz wybrać się na Teatr Buffo i dać się ogłupiać "wybitnym" amatorom. Jest szansa że zrozumiesz wszystko.

            • 2 3

  • Brawa

    Wielkie brawa dla wszechstronnie utalentowanych aktorów. Wspaniała lekkość gry Doroty Białkowskiej , niezwykle ekspresyjna rola charyzmatycznego Krzysztofa Wojciechowskiego ,profesjonalny Rafał Ostrowski ,Agnieszka Król - bardzo prawdziwa i wszyscy pozostali , sprawili ,że spektakl wraz z jego klimatem pozostanie długo w mojej pamięci. Dziękuję

    • 4 1

  • Mówiłem już;postawić im namiot cyrkowy!

    • 0 6

  • byłam widziałam wyszłam zaskoczona! słabiutki spektakl .Na nowej sali nie da się oglądać przedstawienia ,strasznie nie wygodnie ,i akustyka jest słaba. Pan Kaliszuk opuścił się ,słabiutki głosik i ruch sceniczny,pozostała grupa tak sobie ,oni powinni się obudzić a nie Wiosna .jednym słowem zaczekam na dużą scene,tylko nie na 'WESELE' na to nie idę . Pozdrawiam S. PYCIA

    • 5 5

  • brak słów po prostu słaba żenada

    • 2 5

  • zdjęcie

    Panie Łukaszu!
    Niech Pan zmieni zdjęcie, bo normalnie aż dusi...
    A co do premiery. to walta się . Spektakl mnie się podobał, nawet bardzo i tyle

    • 5 1

  • TO TEATR MUZYCZNY! nie teatr dramatyczny

    Błagam - tu jest mowa o musicalu! Gdzie ocena umiejętności wokalnych? Warstwy muzycznej! Panie Rudziński! - to nie teatr dramatyczny! A niestety "Przebudzenie wiosny" wypada bardzo słabo - aktorzy nie radzą sobie w wielu momentach, szczególnie Kaliszuk w drugim akcie. Na brawa zasługuje jedynie chór, który został przez Panią Szydłowską znakomicie przygotowany.

    • 8 7

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszą polską nazwą Muzeum Narodowego w Gdańsku było:

 

Najczęściej czytane