• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Premiera powieści "Westerplatte" Jacka Komudy

Michał Stąporek
4 września 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Major Henryk Sucharski tuż po złożeniu kapitulacji Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Zdjęcie wykonane 7 września 1939 r. Major Henryk Sucharski tuż po złożeniu kapitulacji Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Zdjęcie wykonane 7 września 1939 r.

"Westerplatte" Jacka Komudy to powieść, którą czyta się z zapartym tchem, mimo że od pierwszych stron zna się jej zakończenie. Ponieważ jednak dyskusja o tym, jak naprawdę przebiegała obrona półwyspu jest wciąż żywa, ta historia będzie miała tylu zwolenników, co przeciwników. Choć to przecież fabularna powieść, a nie opracowanie historyczne.



Jacek Komuda, pisarz i historyk, który sławę i uwielbienie czytelników (pół miliona sprzedanych egzemplarzy wszystkich książek) zyskał przede wszystkim dzięki snuciu opowieści o losach Polski i Europy w XVII w., tym razem wziął na warsztat historię bardziej współczesną, bo dotyczącą obrony Westerplatte we wrześniu 1939 r. Nie jest to pierwszy taki przypadek w jego literackim dorobku. Trzy lata temu opublikował "Hubala", czyli historię majora Henryka Dobrzańskiego, który odmówił złożenia broni po przegranej wojnie obronnej w 1939 r. i wraz ze swoim oddziałem kontynuował walkę aż do swojej śmierci w kwietniu 1940 r.

Major majorowi nierówny



Także i tym razem jednym z głównych bohaterów powieści Komudy jest major - komendant Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte Henryk Sucharski. W tym wypadku już od pierwszych kart niemal 500-stronicowej powieści autor nie ukrywa, jaki ma stosunek do swojego protagonisty. Jak przystało na miłośnika i popularyzatora tradycji sarmackich, Komuda smaga go zarzutami, niby szlachecką szablą. Nie bawiąc się w niuansowanie postaci, co do której zawodowi historycy wciąż się spierają, czyni z niego kolejno: bawidamka, złodzieja, morfinistę, zdrajcę i tchórza.

Fotomapa Westerplatte z 1939 r. Na odbitce czerwonym kolorem zaznaczono m.in. wartownie, Nowe Koszary, Elektrownię oraz strzelnicę. Ze zbiorów Niemieckiego Archiwum Federalnego (Bundesarchiv)
Fotomapa Westerplatte z 1939 r. Na odbitce czerwonym kolorem zaznaczono m.in. wartownie, Nowe Koszary, Elektrownię oraz strzelnicę. Ze zbiorów Niemieckiego Archiwum Federalnego (Bundesarchiv)
Jako autor popularnej powieści historycznej, jaką jest "Westerplatte", ma oczywiście do tego prawo. Więcej nawet: dodanie szczegółów z życia osobistego Sucharskiego może służyć stworzeniu ciekawej i odbrązowionej postaci. Wydaje się jednak, że nagromadzenie wyłącznie negatywnych cech u jednego z głównych bohaterów powieści, a przedstawienie jego oponentów - przede wszystkim kapitana Franciszka Dąbrowskiego - wyłącznie w pozytywnym świetle, niekoniecznie służy budowie wiarygodnego napięcia między bohaterami powieści.

Kto tu jest wrogiem?



A na tym napięciu od początku do końca zbudowana jest oś fabularna "Westerplatte". Bo choć rzecz dotyczy bohaterskiej obrony Westerplatte przed szturmującymi przez siedem dni półwysep Niemcami, to znacznie ciekawsze jest to, co rozgrywa się pomiędzy samymi Polakami. Zamknięci w potrzasku, na przemian budowani skutecznym odpieraniem kolejnych szturmów, tracący nadzieję po kolejnych doniesieniach o polskich porażkach na innych frontach, wzmacniani doniesieniami o interwencji aliantów i wreszcie mierzący się z rzeczywistością, w której nie ma jak nieść ulgi rannym kolegom, prezentują całą galerię ludzkich postaw. Różnych i sprzecznych.

Budynek Nowych Koszar po zakończonych walkach na półwyspie. Ze zbiorów Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku
Budynek Nowych Koszar po zakończonych walkach na półwyspie. Ze zbiorów Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku
Jest więc słaby Sucharski, który myśli tylko o tym, jak najszybciej poddać się Niemcom, ale zgodnie z wolą autora bynajmniej nie dlatego, by wykonać rozkaz czy ocalić swoich podwładnych przed śmiercią, lecz z najniższych, osobistych pobudek. Jest więc silny Dąbrowski, który uważa, że bronić się trzeba tak długo jak się da, bo tego wymaga honor polskiego oficera i żołnierza. Są zwykli żołnierze i cywile, którymi targa zrozumiały strach i którzy mają wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć. I jak w dobrym scenariuszu: u jednych wygrywa chęć przeżycia, u innych lojalność wobec ojczyzny.

Nie ma wątpliwości, że tak właśnie było na Westerplatte, bo tak jest na wszystkich frontach świata.

Między historią i fikcją



Jak na pisarza z wykształceniem historycznym przystało, Jacek Komuda imponuje łatwością w posługiwaniu się detalami i technikaliami z epoki, ze swadą operuje szczegółami dotyczącymi wykorzystywanej podczas obrony półwyspu broni, systemu polskich umocnień, służbowych zależności wśród niemieckich dowódców. To niezbędne didaskalia, bez których nie zyskałby uznania u tych czytelników, dla których każdy błąd dotyczący choćby kalibru używanej broni czy koloru odznaki na niemieckim mundurze byłby dyskwalifikujący.

Niemiecki marynarz przy jednej z podstaw fortecznych dla (na zdjęciu zdemontowanego) ciężkiego karabinu maszynowego, prawdopodobnie w kabinie bojowej Wartowni nr 1. Ze zbiorów Muzeum II Wojny Światowej
Niemiecki marynarz przy jednej z podstaw fortecznych dla (na zdjęciu zdemontowanego) ciężkiego karabinu maszynowego, prawdopodobnie w kabinie bojowej Wartowni nr 1. Ze zbiorów Muzeum II Wojny Światowej
Jednak część zabiegów fabularnych, do których - podkreślę jeszcze raz - autor powieści ma zawsze prawo, sprawi, że niektórzy czytelnicy będą wobec niego krytyczni, a niewykluczone nawet, że rzucą książką w trakcie lektury (choć ja sam do tego nie namawiam).

Tak będzie z pewnością w trakcie lektury rozdziału pt. "Biała flaga". Na kilkudziesięciu stronach autor opisuje w nim wydarzenia z 2 września, kiedy po lotniczym ataku na Westerplatte i zniszczeniu Wartowni nr 5, los dalszej obrony wisiał na włosku. Mjr Sucharski uważał, że dalsza walka nie ma sensu, kpt. Dąbrowski wprost przeciwnie.

W okolicznościach, o których zawodowi historycy wciąż dyskutują, Sucharski został odsunięty od dowodzenia i zastąpił go właśnie kpt. Dąbrowski. Przez lata na ten temat milczano, dziś tego faktu nikt już nie neguje.

Inaczej jest z wywieszeniem tego dnia białej flagi nad składnicą: była czy jej nie było? Nie mnie to rozstrzygać, skoro zawodowi historycy mają w tej sprawie szereg wątpliwości. Jacek Komuda ich nie ma.

Ale ten rozdział czyta się świetnie. Zresztą tak jak i pozostałe.

"Westerplatte"
Jacek Komuda
Fabryka Słów
498 s.
Premiera 4 września 2019 r.
cena okładkowa: 44,90
dostępna w wielu księgarniach internetowych, m.in. na Swiatksiązki.pl

Opinie (75) 6 zablokowanych

  • Okładka jest odzwierciedleniem wiedzy autora. Co wspólnego z Westerplatte ma hełm wz.31 dla Straży Granicznej?

    • 0 0

  • a kto mu pozwolil ten pysk wycierac Westerplatte ?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Autorką cyklu o "Kici Koci" jest?

 

Najczęściej czytane