Nagrodą główną dla spektaklu "Żyd" w reż. Roberta Talarczyka Teatru Polskiego z Bielska-Białej zakończył się III Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@port.
Nagrodzony spektakl wywołał burzę już w momencie swojego powstania. Historia grupki nauczycieli przygotowujących się do przyjazdu byłego mieszkańca miasteczka, tytułowego Żyda, wywołała protest zarówno bielsko-białego środowiska pedagogów, jak i sporego grona widzów.
Nie mniejsze kontrowersje wywołał nagradzający "Żyda" werdykt festiwalowego jury. I nie trudno zrozumieć dlaczego. Na tle innych konkursowych realizacji, spektakl Roberta Talarczyka wypadł bowiem zaledwie poprawnie. Nie obronił obecnej w tekście dyskusji. Przewidywalny od początku do końca, ubrany w tradycyjną, wręcz konwencjonalną formułę, nie wzbudził większych emocji.
Na jego tle zdecydowanie bardziej interesująco wypadła nie mniej głośna realizacja Pawła Demirskiego oraz Moniki Strzępki, "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha. Reklamowane jako polityczna bulwarówka przedstawienie okazało się dowcipną, niezwykle błyskotliwą próbą diagnozy polskości. W oparciu o język klisz, stereotypów i popkulturowych kalek, balansując na granicy obciachu, realizatorzy stworzyli makabryczną przestrzeń narodowego czyśćca. Katalogując polskie grzechy, Demirskiemu i Strzępce udała się przy tym rzecz najważniejsza, a mianowicie wyrwanie społeczno-narodowego dyskursu ze szponów patosu, wciąż pokutującej tradycji teatru aluzji politycznej oraz zmumifikowanego sztafażu propagowanego przez władzę. I choćby za to wałbrzyskiemu spektaklowi należało się przynajmniej wyróżnienie.
Dużym rozczarowaniem okazał się pokaz ubiegłorocznego laureata festiwalu, Teatru Wierszalin z Supraśla, oraz najnowsza premiera Teatru Miejskiego, "Miasto utrapienia" w reż. Tomasza Mana. Absolutny formalizm, jedynie tak określić można najnowsze przedsięwzięcie powadzonej przez Piotra Tomaszuka grupy. O premierowej realizacji Teatru Miejskiego z kolei można powiedzieć tylko tyle, że swoją nad wyraz oszczędną formą spektakl wpisał się co najwyżej w konwencję sztuki czytanej.
Pozostałe spektakle, w mniej lub bardziej udany sposób, podjęły tematy narodowych, rodzinnych lub całkiem prywatnych rozliczeń. Stworzyły interesującą mozaikę tego, co bez nadużyć możemy nazwać współczesnością. I za co, jak słusznie zauważył przewodniczący jury konkursu, Tadeusz Nyczek, brawa należą się przede wszystkim organizatorom festiwalu.