• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Porzuceni na wyspie - o "Wyspie Marivaux" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
22 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

"Wyspa Marivaux" w reż. Iwo Vedrala to kolejna próba tego reżysera zaglądania w głąb ludzkiej duszy. Zobacz fragmenty spektaklu.


Jak wygląda świat po rewolucji obyczajowej, moralnej i każdej innej - kiedy wszystko wolno a wszelkie normy czy powinności ustalić można na nowo? Ten punkt wyjścia wydaje się bardzo atrakcyjny do pokazania w teatrze, jednak w spektaklu Teatru Wybrzeże zostaje sprowadzony do kilku banalnych wniosków.



Spektakl jest konsekwentnie dramaturgicznie budowany przez dwie pierwsze części. Trzecia - "Triumf miłości" (na zdjęciu) - oznacza rozpad i chaos także na poziomie dramaturgii. Spektakl jest konsekwentnie dramaturgicznie budowany przez dwie pierwsze części. Trzecia - "Triumf miłości" (na zdjęciu) - oznacza rozpad i chaos także na poziomie dramaturgii.
Rolami Kleantis (na zdjęciu) i Leontyny Katarzyna Figura wraca do Teatru Wybrzeże (w 2002 roku gościnnie zagrała Hankę w "Hannemannie" Chwina w reż. Izabelli Cywińskiej). Rolami Kleantis (na zdjęciu) i Leontyny Katarzyna Figura wraca do Teatru Wybrzeże (w 2002 roku gościnnie zagrała Hankę w "Hannemannie" Chwina w reż. Izabelli Cywińskiej).
Najbardziej intrygujące postaci - Karize i Fociona - przypadły w udziale Dorocie Androsz (na zdjęciu). To stwórca w ludzkiej skórze oraz obiekt pożądania i władzy, której pragną pozostali bohaterowie. Najbardziej intrygujące postaci - Karize i Fociona - przypadły w udziale Dorocie Androsz (na zdjęciu). To stwórca w ludzkiej skórze oraz obiekt pożądania i władzy, której pragną pozostali bohaterowie.
"Wyspa Marivaux" to kompilacja trzech sztuk żyjącego na przełomie XVII i XVIII wieku Pierre'a de Marivaux. Ten mało w Polsce znany komediopisarz francuski (pisał sztuki m.in. dla słynnej Comédie-Française) kojarzony jest głównie jako autor "Igraszek trafu i miłości". W gdańskim spektaklu poznajemy we fragmentach trzy jego sztuki, stanowiące trzy dość wyraźnie oddzielone części przedstawienia - "Wyspę niewolników", "Spór" oraz "Triumf miłości" ("Triumf miłości" swoją polską prapremierę miał w Teatrze Wybrzeże w realizacji Stanisława Hebanowskiego, 1979).

Reżyser Iwo Vedral wykorzystuje motyw wyspy (miejsca akcji "Wyspy niewolników") jako miejsca izolacji i odosobnienia, gdzie wszelkie zastane normy i zachowania nie mają racji bytu. To przestrzeń laboratoryjna - miejsce przyglądania się bohaterom w oderwaniu od ich naturalnego środowiska. Czyni z niej nie tylko umowną przestrzeń spektaklu, ale też traktując jako metaforyczną przestrzeń poszukiwań autora, dodając jego nazwisko do tytułu spektaklu. Jest to o tyle ciekawe, że Marivaux pisał te teksty jako komedie, a nie przestrzeń drążenia zakamarków ludzkiej duszy. Co oferuje nam reżyser łącząc trzy sztuki Marivaux?

Przede wszystkim sytuacje przekreślające zastany ład i porządek. W "Wyspie niewolników" wskutek reguł panujących na wyspie, na którą trafiają rozbitkowie w pierwszej scenie spektaklu, to służący mają władzę nad panami. "EJ" (zwany w tekście Arlekinem) przejmuje władzę nad swoim panem Ifikratesem, czego symbolem jest kij golfowy, którym "tresuje" swojego dotychczasowego pana. Kleantis - prosta, prymitywna niewolnica "panuje" nad wyniosłą Frozyną. Tekst sugerujący tradycyjny i co najmniej od wieku niepraktykowany układ: pan i jego niewolnik, nie jest tu wielką przeszkodą, bo uwaga widza koncentruje się na psychologicznych konsekwencjach tej zamiany. Dotychczasowy sługa jest bardziej bezwzględny i okrutny wobec pana, pogarda niewolnicy znacznie wykracza poza ostentacyjnie okazywane poczucie wyższości jej wcześniejszej pani.

W "Sporze" nawiązującym do biblijnej "Księgi Rodzaju" i będącym przekorną polemiką z mitu o Narcyzie pierwsza "Ewa" (Egle) napotyka swojego "Adama" (Azora), którego zadaniem jest kochać ją i wielbić. W rolę demiurga (siedzącego na podwyższeniu przypominającym krzesło sędziego w tenisie ziemnym) wchodzi wyglądająca jak gwiazda muzyki pop Murzynka Karize, roztaczając opiekę nad bohaterami. Szybko jednak pierwsza kobieta spotyka inną "pierwszą kobietę" (Adinę), tak samo jak ona nawykłą do zachwytu. Ich konflikt stanowi oś tytułowego sporu.

Najbardziej serio jest gorzki, pełen bólu, wzięty w ironiczny nawias "Triumf miłości". O ile w poprzednich częściach reżyser zachował ujawniający się w różnych momentach potencjał komediowy sztuk Marivaux, o tyle tę część pozbawił cienia nadziei czy humoru. Rozbitkowie okazują się życiowymi wykolejeńcami, zakochanymi w Focionie, przypominającym Brechtowskiego Baala, który uwodzi i porzuca. Ich wyspa przypomina dyskotekę o 3 nad ranem, gdy impreza się kończy, wszelkie używki przestają działać i czas wracać do rzeczywistości. Jednak nie bardzo jest gdzie.

O ile w dwóch pierwszych częściach Vedral zachowuje gęstość dramaturgiczną i ciągłość logiczną, o tyle w trzeciej części gubi jedno i drugie. Los bohaterów przestaje interesować, ich historia staje się nieistotna. Oni w "Triumfie miłości" większość czasu trwają bez ruchu i mówią do siebie. Jedyne ożywienie wprowadza tercet Hermidas (Anna Kociarz) oraz przypominający Zające z "Alicji w Krainie Czarów" w wersji zdecydowanie dla dorosłych - Dimas (Piotr Witkowski) i Arlekin (Marek Tynda). Również aktorsko trzecia część wypada zdecydowanie najsłabiej.

W ciekawej, połyskującej kiczem (z ułożonym w tle śmietnikiem gadżetów letniego plażowania) scenografii Marcina Chlandy żaden z aktorów nie osiąga wyżyn swojego warsztatu. Ciekawe wejście w spektakl ma wracająca po 12 latach do Wybrzeża Katarzyna Figura, która rolę Kleantis traktuje jako okazję do autoprezentacji - monolog wyzwolonej niewolnicy przekonuje, że w zespole Wybrzeża pojawiła się w dobrej formie artystycznej (jednak jako Leontyna w "Triumfie miłości" Figura jest niemal niewidoczna).

Pozytywne wrażenie wywołuje debiutant Jakub Mróz, kiedy trzeba jest androgeniczny (jako Trywelin w "Wyspie niewolników"), kiedy indziej naiwny ("pierwszy mężczyzna" Azor). Swoich bohaterów ("Ej" w pierwszej części i Hermokratesa w trzeciej) broni Krzysztof Matuszewski - choć obaj są przedstawicielami często przez niego grywanych zimnych drani. Zabawna jest Egle Agaty Bykowskiej, choć zbudowana jest na jednym pomyśle (słodkiej naiwności małego dziecka), który zbyt szybko się wyczerpuje. W konfrontacji z Bykowską słabiej wypada inna debiutantka - Monika Janeczek, alter ego Egle, której w debiucie brakuje przede wszystkim zadziorności. Piotr Witkowski zapamiętany zostanie przede wszystkim jako zmanierowany, naćpany Dimas, a Marek Tynda z roli pana-sługi Ifikratesa.

Jeśli "Wyspę Marivaux" przyrównać do eksperymentu, to jego wyniki nie są zadowalające. Można zrozumieć operację wszczepienia trzech sztuk Marivaux w tkankę jednej z nich, jednak wnioski, do jakich można dojść na podstawie tego zabiegu niczego nie wnoszą. To, że świat jest zły i splugawiony, potrzeba odwetu przesłania zdrowy rozsądek, życie składa się z wyborów, które nie zawsze dają nam satysfakcję, a gdy posunie się za daleko, to nie ma powrotu do tego, co było wcześniej, wiedzieliśmy doskonale przed "Wyspą Marivaux". Spektakl ma rację bytu jako zimna, intelektualna próba drążenia ludzkiej duszy. Język spektaklu zaproponowany przez Vedrala z pewnością nie trafi do każdego.

Spektakl

6.6
22 oceny

Wyspa Marivaux

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (21) 1 zablokowana

  • (4)

    Ciekawe, jak bardzo można różnić się w odbiorze... Ja myślę o tym spektaklu dokładnie odwrotnie - pierwsza część najsłabsza, za sprawą skrótów i przesunięć interpretacyjnych niekomunikatywna na poziomie fabularnym; ale im dalej tym lepiej, aż do najciekawszej, także aktorsko, części trzeciej. Trudno też mi zgodzić się z tym, że Katarzyna Figura jest w dobrej formie artystycznej. W ciekawej roli widziałam ją może dwa razy, w spektaklach Teatru Dramatycznego w Warszawie - "Alina na Zachód' w reż. Miśkiewicza i "Persona" Lupy. Ale to było dawno temu. Teraz dyskwalifikuje ją zdarty, matowy głos, który przestał być instrumentem, zdolnym wygrać różne tony i emocje. To za jej sprawą pierwsza część była niezrozumiała - mówiła swój długi tekst bez stawiania logicznych akcentów, z nadgrywaną sztucznie ekspresją, w ogóle nie dało się uchwycić sensów. Ale spektakl jako całość ciekawy, choć - obawiam się - raczej dla najbardziej wytrwałych widzów. Androsz, Kociarz, Tynda, Witkowski - świetni. Jestem na tak!

    • 26 12

    • dopisek

      Jeszcze jedna uwaga: rola Egle Bykowskiej zbudowana na "słodkiej naiwności małego dziecka"? Raczej na okrucieństwie wypływającym z egoizmu - typowym dla kogoś, kto nie przeszedł jeszcze etapu socjalizacji...

      • 6 5

    • do Joanny (2)

      nie mówi się: jestem na tak, jestem na nie
      to błędy językowe
      mówimy: jestem za, jestem przeciw

      • 10 9

      • język żywy (1)

        Powiedzenie Jestem na tak weszło do polszczyzny pod koniec 2008 roku (i później błyskawicznie się upowszechniło), kiedy to na ekranach naszych kin pojawiła się amerykańska komedia Yes Man. Dystrybutor Warner Bros. Entertainment Polska miał spory kłopot, jak przetłumaczyć ów krótki tytuł (Człowiek tak nie miało sensu), i nie chcąc wprowadzać frazy Człowiek, który ciągle mówi tak (film opowiadał historię człowieka, który przez okrągły rok postanowił na wszystko odpowiadać Tak), wymyślił osobliwy tytuł Jestem na tak.
        Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z kontaminacją aż trzech zwrotów: być za (być przeciw), zgadzać się na coś (nie zgadzać się na nic), mówić tak (mówić nie). Syntagma być tak nie wchodziła w grę (była równie niedobra jak Człowiek tak), stąd przyimek na włożony między człony być i tak. Mówienie Jestem na tak, Jestem na nie rzeczywiście może razić (i widać, już razi) prawdziwych miłośników polszczyzny, przyzwyczajonych do tradycyjnych zwrotów Jestem za, Jestem przeciw. Tyle tylko, że Jestem na tak (Jestem na nie) zadomowiło się już w języku lwiej części rodaków do tego stopnia, iż nie ma raczej szans na to, by z niego znikło
        Maciej Malinowski, mistrz ortografii polskiej, Uniwersytet Pedagogiczny, Kraków

        • 5 1

        • Ales sie nawymadrzal,

          I co z tego wynika? Narodzila sie nowa tradycja bo zwrot pojawil sie jako tlumaczenie tytulu zagranicznego filmu z 2008 roku? Jest wiele innych jeszcze popularniejszych wyrazen, ktore "zadomowily" sie juz nawet na polityczno-biznesowo-medialnych celebryckich "salonach" jak chocby wszechobecne zaje...cie, co nie znaczy,ze osoby dbajace o piekno jezyka powinni tego typu chwastow uzywac i aprobowac.

          • 1 0

  • (1)

    Az dziw ze znowu nie wyskoczyliscie z figura w tytule. Tak malo miejsca poswieciliscie takiej wielkiej gwieździe? Inni aktorzy wracaja do miasta z spektaklami i nie robi sie z tego afery. Figura zagrala cos 12 lat temu i walkujecie temat jakby byl tego wart. Aktorka zadna. Wiecznie wzdychajaca, jeczaca jakby non stop byla napalona. Nie lubie jej. Nie szanuje jako aktorki.

    • 17 32

    • Niech pomyślę....

      Ponieważ nie piszą za dużo o Figurze, a jedynie to, że "zagrała swoje" to masz pretensje, że piszą za dużo o Figurze, a nie powinni, bo jej kreacja to nic wyjątkowego? Pokrętna logika - niech będzie wolno mi zauważyć ;)

      • 17 2

  • (7)

    Byłem widziałem, odbiór dziwny, najbardziej podobała mi się druga część i trzecia. Pierwsza to jakaś masakra, nie wiadomo co autor miał na myśli. Figura jako aktorka, dziwna. Myślałem że jest lepsza w teatrze, ale niestety nie była w formie. Sztuka trudna, ale dająca do myślenia, dzisiejsza widownia chyba zawiedziona (średnia wieku +60) krótkie oklaski i tylko jedno ponowione wyjście, niektórym się nawet klaskać nie chciało, chyba przyszli dla nazwiska a nie do teatru :)

    • 9 4

    • (2)

      "Odbiór dziwny"? Nie rozumiem...

      • 1 2

      • (1)

        Dziwne przeskakiwanie z typu przekazu na typ przekazu, ogólnie po nocy mogę stwierdzić że fajna sztuka. Ale wymaga czasu na poukładanie sobie spektaklu.

        • 2 0

        • to nie spiesz sie z recenzowaniem przedstawienia...

          jesli potrzebujesz nocy w celu jego przetrawienia :-)

          • 0 1

    • Srednia 60 plus .....no i ? (3)

      Chyba nie bylismy na tym samym spektaklu bo ja widzialam mlodych ludzi

      • 3 0

      • Humanista ? (2)

        młodzi + bardzo starzy dają średnią :)

        • 1 1

        • ty tez bedziesz stary (1)

          Jeśli dozyjesz

          • 1 0

          • Być może, ale Tobie już słoma z butów nie wyjdzie.

            • 2 0

  • Szczerość

    Brak aplazow i rzęsistych braw to być może brak zrozumienia sztuki przez większość z obecnych do których sam siebie zaliczam . Nie była to napewno zła gra aktorów w tym pani K Figury. Wizja reżysera zniechęciła do poprawnego odczytania najtrudniejszej pierwszej części sztuki.., co skutkowało ,wypadnięciem części widowni "za burtę " a akcja ratownicza podjęta w drugiej części nie przyniosła oczekiwanego efektu .Niestety sam znalazłem się za burtą o czym szczerze napisałem przyznając się do jej niezrozumienia.

    • 18 0

  • Sztuka dla sztuki

    Odnoszę wrażenie, że sztuka po pierwsze nie jest dla każdego i została wystawiona dla samego jej wystawienia... Po drugie aktorzy grają poprawnie, jednak trzeba zastanowić się co grają... I tu zaczyna się problem. Tak na zdrowy rozum tą sztukę powinno oglądać się (ofc dla lepszego odbioru) przynajmniej po minimalnej dawce alkoholu lub ... Pomysł z lustrami perfekcyjny, jednak wykorzystałbym lustra z gabinetu śmiechu i dał możliwość obejrzenia sztuki widzom , ale tylko poprzez patrzenie na grę aktorską w lustrzanym odbiciu... Sztuka wzbudziła we mnie niepokój. Chyba taki był jej cel. Martwię się o kondycję Teatru Wybrzeże...

    P.S. Pozdrawiam Panią Katarzynę Figurę, wspaniały występ po latach! Czekam na Pani rolę dramatyczną, najlepiej komediową. Do Pana Dyrektora Teatru - czy nie ma już sztuk godnych wystawienia? Jeżeli nie ma, to czas wrócić do klasyki zrozumiałej dla wszystkich!

    • 13 2

  • nie chodzę do tego przybytku bo od wielu lat opanowany jest przez gender

    • 4 10

  • sam zwiastun nie zacheca do pojscia do teatru, niestety

    • 4 1

  • Wspaniała sztuka!

    Brawa ! Wspaniała gra p. Kasi oraz p. Krzysztofa i p. Mróz - ta trójka wiodła prym na scenie z ogromną charyzmą. Sztuka w stylu Witkacego, Gombrowicza, w stylu, który uwielbiam. Chaotyczny przekaz ludzkich, codziennych uczuć. Dziękuję Teatrowi. Szkoda, że tak mało jest spektaklów takiego typu właśnie. Wg mnie najlepsza jest pierwsza część. Ogólnie bardzo pozytywne wrażenie. Na długo zapada w pamięci i własnych przemyśleniach - chyba o to twórcom chodziło.

    • 1 4

  • Tylko dla Kasi...

    Co za koszmar, czekałam na występ Katarzyny Figury, bilety kupione ponad miesiąc wcześniej i OGROMNE rozczarowanie. Nazwałabym tą sztukę "nikt nic nie wie". Coś się dzieje na tej scenie ale do końca nie wiadomo co.Gra aktorów bardzo dobra, ale treść tego spektaklu dla osób będących na tzw.haju lub po kilku głębszych. Jakoś dotrwałam do końca, ale klaskać mi się nie chciało....

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Na budynku Centrali Grupy ERGO Hestia umieszczono rzeźbę lecących ptaków. Jej autorem jest wybitny współczesny polski rzeźbiarz, wykładowca akademicki. Kto?

 

Najczęściej czytane