Niezbyt często, przeważnie raz do roku, w Miejskim Teatrze Miniatura powstają spektakle skierowane do młodzieży i dorosłych. Tak też jest z "Nie wierzę w śmierć" Wacława Oszajcy stworzonej na podstawie legendy o powstaniu rzeźby konającego Chrystusa na krucyfiksie z Grupy Ukrzyżowania w bazylice Mariackiej. Urzekają efektowne drewniane figury w surowej, oszczędnej teatralnej miniaturze.
Legenda o niezwykłej ekspresji Chrystusa Ukrzyżowanego na krzyżu, jednego z elementów pochodzącej z XV wieku Grupy Ukrzyżowania w bazylice Mariackiej, nie jest szerzej znana. Pewien porzucony przez żonę rzeźbiarz traci wenę. Jego córka zakochuje się w przyjezdnym młodzieńcu. Rzeźbiarz zaprasza go do pracowni, by pozował jako Chrystus. Pod wpływem zwierzeń chłopaka rzeźbiarz orientuje się, kim naprawdę jest przybysz i postanawia ukrzyżować go, by wydobyć realizm cierpienia konającego, którego owocem miała być rzekomo niezwykłe realistyczna fizjonomia Jezusa z Grupy Ukrzyżowania. Oczywiście ta opowieść nie może mieć szczęśliwego zakończenia.
Ojciec Wacław Oszajca, autor tekstu, na podstawie którego powstało przedstawienie, nadał opowieści dodatkowy szlif, rozpisując ją na nowo i nieco łagodząc jej wydźwięk. Zmodyfikowana historia różni się w pewnych kwestiach od oryginału, prowokując pytania natury teologicznej i filozoficznej. Jak daleko można się posunąć w poszukiwaniu ideału? Czy wiara może usprawiedliwiać zbrodnię? Czy wobec bestialskiego zabójstwa możliwe jest przebaczenie?
Reżyser umiejętnie balansuje pomiędzy sacrum a profanum - otwieranie okienek, w których zobaczyć można drewniane lalki, przywodzi na myśl choćby skojarzenia z ołtarzem szafkowym. Sama ściana scenografii funkcjonuje na zasadach osobliwego ołtarza. Całość zamyka kodą postać granej w planie żywym matki Erazma, tragicznie zmarłego chłopca. Jej zadaniem jest objaśnienie prawideł rządzących światem postaci, w tym kluczowego, tytułowego sformułowania "nie wierzę w śmierć".
Reżyser całą historię rozgrywa w półmroku, nie oszczędzając widzom dramatycznych momentów akcji, podkreślonych grą świateł. W prostocie zarówno lalek, jak i konstrukcji samego spektaklu tkwi klucz do powodzenia spektaklu. Nie ma tu większych niespodzianek, poza drobnymi elementami humorystycznymi. Sytuację na scenie dobrze dopasowaną do zdarzeń muzyką uzupełnił Miłosz Sienkiewicz. Dlatego "Nie wierzę w śmierć" to zgrabna, spójna opowieść, gloryfikująca takie wartości jak miłość, przebaczenie czy pojednanie.