Leica, Zorka, Nikon, Canon. A co z Filmą, Druhem, Ostrowidem, Bolesiem czy Widokiem? To też są aparaty fotograficzne, a do tego polskie. Bo trzeba wiedzieć, że Polska miała i ma dokonania w dziedzinie konstrukcji aparatów fotograficznych. Kiedyś udowadniał to Paweł Sobkowski, dziś - Marek Mazur, który właśnie zakończył pracę nad aparatem w całości wykonanym z drewna. W gdańskiej galerii Retro Kamera otwarto wystawę dokumentującą dokonania polskich konstruktorów.
Paweł Sobkowski był fryzjerem, kupcem, aż w końcu został producentem aparatów fotograficznych. - Dziadka znam tylko z opowieści mamy. Urodziłam się już po jego śmierci. Wiedziałam, że robił aparaty, ale przez wiele lat nie miałam świadomości, że jest wielu ludzi, którzy tak to cenią - powiedziała Anna Bednarek, wnuczka Sobkowskiego, która na wystawie zaprezentowała prawdopodobnie jedyny zachowany aparat Widok. - Niestety, przygoda mojego dziadka z aparatami fotograficznymi zakończyła się wraz z rozpoczęciem wojny. Potem nastały nowe czasy. Z opowiadań mamy wiem, że ta starta była dla niego bardzo bolesna. Zakład był marzeniem życia, inwestycją, czymś co miało szansę się udać. Nie zostało nic.
- Analogowy czy cyfrowy? Jaki aparat wolisz?
-
zdecydowanie analogowy. Nie ma jak zdjęcie z negatywu
17% -
wybieram cyfrowy. To o wiele wygodniejsze
76% -
w ogóle nie lubię robić zdjęć
7%
- łącznie głosów: 716
Wystawa w Retro Kamerze to wydarzenie, które nie powinno umknąć miłośnikom fotografii, ale przede wszystkim tym, których oprócz samego obrazu fascynuje narzędzie do jego wykonania, czyli aparat fotograficzny. Kiedyś zachwycał misterną konstrukcją, dziś stał się... dodatkiem do telefonu komórkowego. Choć - jak udowadnia Marek Mazur - aparat fotograficzny w przedmiocie o, wydawałoby się, zupełnie innym przeznaczeniu może dodać mu niezwykłości. Gdański konstruktor słynie bowiem z budowania miniaturowych aparatów w broszkach, piórach, nożu czy spinkach do koszuli. A nawet w pierścionku. Od tego zresztą się zaczęło, a właściwie od pewnego... zakładu.
- Założyłem się, że coś takiego skonstruuję. Udało się, stało się pasją i zmieniło moje życie - mówi Marek Mazur. - Od wielu lat zajmuję się czymś, co jest trudne do jednoznacznego określenia - wynika to z faktu niecodziennego połączenia rzeźby, metaloplastyki z mechaniką precyzyjną i optyką. Efektem tej kompilacji są miniaturowe aparaty fotograficzne.
Najnowszym dziełem pana Marka jest drewniany aparat, którego premiera odbyła się właśnie z okazji otwarcia wystawy. Cały drewniany, od śrubki po sprężynkę. Tylna ścianka aparatu wykonana jest z drewna, które było częścią jachtu Generał Zaruski. Marek Mazur dostał ten kawałek dębowej deski od remontujących jednostkę. Na wodzie już by się nie przydała, a tak pan Marek tchnął w nią "nowe życie". Nie sam, a z pomocą swojego syna, Michała Mazura, który wyrzeźbił w tym kawałku płynącego Zaruskiego, a płaskorzeźba ta stała się częścią aparatu. Obiektyw do tego drewnianego cuda też jest niezwykły, bo również z drewna, z soczewką wykonaną z bursztynu, czyli kopalnej żywicy drzew.
Co jeszcze można zobaczyć na wystawie? Aparaty przedwojenne, m.in. aparat Ostrowid i powojenne, czyli np. kolekcję kolorowych Alf. Prezentowane zbiory pochodzą z kolekcji Marka Mazura, Grzegorza Mehringa, trójmiejskiego fotografa i kolekcjonera oraz Marcina Łabędzkiego, również fotografa i kolekcjonera. Wystawa jest do obejrzenia w galerii Retro Kamera przy ul. Chlebnickiej 43/44
