• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport
Aktualnie brak w repertuarze trójmiejskich teatrów

Płatonow (29 opinii)

spektakl dramatyczny
kasy:
58 301-13-28, 551-50-40
wystawia:
Malarnia
czas trwania:
2 godz. 10 min. (1 przerwa)
data premiery:
26 października 2013
8.1
69 ocen
Płatonow
Anton Czechow

Tłumaczenie: Agnieszka Lubomira Piotrowska

Na deski Teatru Wybrzeże powraca dramaturgia Antona Czechowa - wspaniałego, obdarzonego błyskotliwym poczuciem humoru, wnikliwego zmysłem obserwacji rosyjskiego dramatopisarza i lekarza. PŁATONOW to jego debiutancka sztuka, którą napisał mając zaledwie 21 lat. Ale ukazuje już ona w pełnej rozciągłości geniusz, zmysł obserwacji i wytrawne pióro autora. Mówi się wręcz, że zawierają się w niej zawiązki wszystkich jego późniejszych dzieł. PŁATONOW - opisujący spotkanie długo niewidzących się przyjaciół i późniejsze konsekwencje tegoż spotkania - to galeria pełnokrwistych, skomplikowanych wewnętrznie postaci. Mimo że sztuka powstała przed 130 laty, obraz namiętności, desperackiego poszukiwania kogoś, albo przynajmniej jakiejś namiastki w czasie kryzysu, jest boleśnie aktualny, niezwykle bliski naszym czasom.

Spektakl będzie grany w nowym, komunikatywnym i żywym - a także poszerzonym o niepublikowane u nas wcześniej fragmenty - tłumaczeniu Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej.

Reżyseria:
Grzegorz Wiśniewski
Opracowanie tekstu: Jakub Roszkowski
Scenografia: Barbara Hanicka
Opracowanie muzyczne: Rafał Kowalczyk
Inspicjent, sufler: Joanna Januszewska
Reżyseria świateł: Marek Kozakiewicz
Asystent reżysera: Katarzyna Dałek

W spektaklu występują:
Magdalena Boć, Monika Chomicka-Szymaniak, Katarzyna Dałek, Katarzyna Z. Michalska, Piotr Biedroń, Piotr Chys, Robert Ninkiewicz i Michał Jaros.

-----

Grzegorz Wiśniewski (ur. 1968) - jeden z ciekawszych polskich reżyserów średniego pokolenia. Absolwent Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie (1996). Zadebiutował w 1997 roku w Krakowskim Teatrze Scena STU BABIŃCEM Czechowa, potem wyreżyserował tam jeszcze PREZYDENTKI Schwaba (1999). Reżyserował w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego (ZDARZENIA NA BRYGU BANBURY Gombrowicza, 1999; PŁATONOW Czechowa, 2000), w teatrach wrocławskich: Współczesnym (RZEŹNIA Mrożka, 2000) i Polskim (JAN GABRIEL BORKMAN Ibsena, 2005), w warszawskim Powszechnym (PREZYDENTKI Schwaba, 2001; KSZTAŁT RZECZY LaBute'a, 2002; BIAŁE MAŁŻEŃSTWO Różewicza, 2003; LETNICY Gorkiego, 2004) i Studio (JÓZEF I MARIA Turriniego, 2011), w Teatrze im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy (PLASTELINA Sigariewa, 2005), w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu (MEWA Czechowa, 2007), w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi (BRZYDAL von Mayenburga, 2007 - polska prapremiera; ZAGŁADA LUDU ALBO MOJA WĄTROBA JEST BEZ SENSU Schwaba, 2008; PRZED ODEJŚCIEM W STAN SPOCZYNKU Bernharda, 2010; KRÓL RYSZARD III Shakespeare'a, 2012), w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu (MARIA STUART Schillera, 2008; ŚNIEG Witkacego, 2010). Od 2001 roku jest etatowym reżyserem Teatru Wybrzeże w Gdańsku, gdzie zrealizwał JANA GABRIELA BORKMANA Ibsena (2001), MEWĘ Czechowa (2002), MATKĘ Witkacego (2003), PRZED ODEJŚCIEM W STAN SPOCZYNKU Bernharda (2004), KSIĘŻNĄ D'AMALFI Webstera (2006), SŁODKIEGO PTAKA MŁODOŚCI Williamsa (2008), ZMIERZCH BOGÓW Viscontiego (2009) oraz PERSONĘ Bergmana (2010). Jest laureatem wielu prestiżowych nagród teatralnych, m.in. Nagrody im. Konrada Swinarskiego za reżyserię ZMIERZCHU BOGÓW (2010) oraz Złotego Yoricka w konkursie na najlepszą polską inscenizację dzieł Willama Shakespeare'a za reżyserię RYSZARDA III.

Barbara Hanicka (ur. 1952) - wybitna polska scenografka. Absolwentka Wydziału Wystawiennictwa i Studium Scenografii krakowskiej ASP pod kierunkiem Lidii i Jerzego Skarżyńskich (1980). Pracę rozpoczęła w Nowym Jorku, jako asystentka Davida Mitchella i współpracowniczka Gordona Edelsteina w St. Marks Theater. Jest autorką około osiemdziesięciu projektów scenograficznych dla wielu teatrów. Współpracowała m.in. z Eugeniuszem Korinem (KROKODYL wg Dostojewskiego, 1983), Zygmuntem Hübnerem (Z ŻYCIA GLIST Enquista, 1984, MEDEA Eurypidesa 1988), Tadeuszem Łomnickim (AFFABULAZIONE Pasoliniego, 1984), Mikołajem Grabowskim (KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF? Albee'ego, 1988; OPERA MLECZANA Mleczki i Radwana, 2003), Zbigniewem Brzozą (BURZA Shakespeare'a, 1999), Grzegorzem Jarzyną (BZIK TROPIKALNY Witkiewicza, 1997; IWONA, KSIĘŻNICZKA BURGUNDA Gombrowicza, 1997; NIEZIDENTYFIKOWANE SZCZĄTKI LUDZKIE Frasera, 1998), Agnieszką Lipiec-Wróblewską (TAMA McPhersona, 2000), Pawłem Miśkiewiczem (PRZYPADEK KLARY Loher, 2001; PŁATONOW Czechowa, 2002; NIEWINA Loher, 2004, AUTO DA FÉ Canettiego, 2005; w 2006 roku - ALINA NA ZACHÓD Dobbrowa, SEN O JESIENI Fossego, PRZEDTEM/POTEM Schimmelpfenniga; PEER GYNT. SZKICE Z DRAMATU HENRYKA IBSENA, 2007; ALICJA wg Carolla, 2008), Grzegorzem Wiśniewskim (PREZYDENTKI Schwaba, 2001; KSZTAŁT RZECZY LaBute'a, 2002; MATKA Witkiewicza, 2003, ZMIERZCH BOGÓW Viscontiego, 2009). Projekt kostiumów do PUŁAPKI Różewicza (1984) był początkiem jej wieloletniej współpracy z Jerzym Grzegorzewskim. W Teatrze Studio w Warszawie oraz w Starym Teatrze w Krakowie zrealizowali m.in. POWOLNE CIEMNIENIE MALOWIDEŁ wg Lowry'ego (1985), OPERĘ ZA TRZY GROSZE Brechta (1986), TAK ZWANĄ LUDZKOŚĆ W OBŁĘDZIE wg Witkacego (1987, 1992), USTA MILCZĄ, DUSZA ŚPIEWA wg operetek Kálmana i Lehára (1988), DZIESIĘĆ PORTRETÓW Z CZAJKĄ W TLE wg Czechowa (1987, 1992), LA BOHÈME wg Wyspiańskiego (1995), DZIADY - DWANAŚCIE IMPROWIZACJI wg Mickiewicza (1995), DON JUANA Molière'a (1996). Od 1998 roku jest scenografem Teatru Narodowego. Barbara Hanicka jest laureatką wielu prestiżowych nagród artystycznych, m.in. Nagrody na V Ogólnopolskim Konkursie na Teatralną Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury za scenografię do ZMIERZCHU BOGÓW (2010),

Jakub Roszkowski (ur. 1984) - dramaturg, dramatopisarz, reżyser. Absolwent Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie, stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, finalista Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za tekst MORZE OTWARTE; od 2007 roku dramaturg Teatru Wybrzeże, gdzie współrealizował m.in.: SŁODKIEGO PTAKA MŁODOŚCI Tennessee Williamsa i ZMIERZCH BOGÓW Luchino Viscontiego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, BLASZANY BĘBENEK wg Güntera Grassa, KAMIEŃ Mariusa von Mayenburga, NIE-BOSKĄ KOMEDIĘ Zygmunta Krasińskiego oraz CZAROWNICE Z SALEM Arthura Millera w reżyserii Adama Nalepy. Pracuje również jako dramaturg przy realizacjach w innych teatrach Polski. Reżyser spektaklu STALKER oraz spektaklu WIELKA IMPROWIZACJA.

Recenzja Trojmiasto.pl

Opinie (29) 5 zablokowanych

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    Interesuje mnie Czechow w dość klasycznej formie (opinia sprzed 10 lat)

    Bez laptopów , Gazpromu itp...... Wystarczy Antoni Czechow ,dobra obsada i czerwona kanapa. Czyżby Teatr Wybrzeże powracał z dalekiej podróży do teatru ?

    • 63 4

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    bravo (3) (opinia sprzed 10 lat)

    Wisniewski znow pokazal klase! Magda Boc - jedna z najlepszych rol! wspaniale! :) bravo aktorzy! bravo rezyser!

    • 31 13

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      a co to jest bravo ? Polska język trudny. A może chciałeś napisać Johny Bravo he ? (opinia sprzed 10 lat)

      • 10 1

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      (1) (opinia sprzed 10 lat)

      Rozebrała się? ;)

      • 2 0

      • Opinia do artykułu

        Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

        (opinia sprzed 10 lat)

        Rozebrala. Pokazala futerko..w sumie nie wiem czemu, scena w d... wzieta. Lezy rzkraczona przed jarosem i jagle kiecka w gore, klejnoty na wierzchu. Ogolnie irytujaca babka. Wiecznie gra tak samo. Te same gesty, miny, ton glosu.

        • 5 0

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    podofil (1) (opinia sprzed 10 lat)

    stópki mmm :)

    • 21 9

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    A na cholerę saksofon , powinna być bałałajka wedle oryginału... (opinia sprzed 10 lat)

    Wiem , wiem.....Zaraz mi jakiś "znawca " wytłumaczy ze: metafora do naszych czasów ,uwspółcześnienie , drugie dno ,dziesiąte dno itp.To oczywiście detal , ale niektórzy załapią o co mi chodzi....

    • 12 9

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    Tez bym popiescil stopki tej pani (1) (opinia sprzed 10 lat)

    Sliczne stopki w nyloniku...mniam.

    • 22 13

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      pravda! (opinia sprzed 10 lat)

      faktycznie apetyczne

      • 8 7

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    do pieca! (2) (opinia sprzed 10 lat)

    fetyszyści do pieca!

    • 4 15

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      Idź leżeć krzyżem gdzie indziej, (opinia sprzed 10 lat)

      marudny cieniasie.

      • 11 3

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      prośba (opinia sprzed 7 lat)

      a mogę zabrać ze sobą stopki tej pani?

      • 0 0

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    (1) (opinia sprzed 10 lat)

    warto na to iść? nie cierpię, gdy cały czas się w teatrze wydzierają i ogólnie chodzi o jakąś dziwną obrazoburczość? Chciałabym po prostu obejrzec dobrzez agrane przedstawienie. Prosze o rady.

    • 9 4

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      (opinia sprzed 10 lat)

      Przyłączam się do powyższego pytania.. Warto iść na ten spektakl?

      • 3 0

  • Hiperman Płatonow i jego wszystkie dziewczyny (opinia sprzed 10 lat)

    Zdaje się, że widzowie mocno byli spragnieni tego by w szacownym Wybrzeżu w końcu pojawił się teatr klasyczny z prawdziwego zdarzenia. Długo jakoś czekać było trzeba - być może to czekanie to cena jaką trzeba było zapłacić za wszelkie "ryzyka artystyczne" czy starania o to by trafić do widza o zróżnicowanych "kompetencjach kulturalnych". Gdy jednak już pojawił się kawałek nieco uwspółcześnionego dramatu klasycznego narzekać w zasadzie nie wypada. I narzekań w sumie wiele nie słychać. Trochę może boli, że znów (jak na Czarowniach z Salem) zrezygnowano z historykalii i spektaklowi dorobiono nowoczesny "interfejs", tak by sztuka była bardziej kompatybilna z dzisiejszymi umysłami widowni, by była szybciej strawna dla współczesnych. Szkoda - bo XIX-wieczne dzieło to nie tylko kawałek sztuki ale też pewien literacki obraz dokumentujący tamte dawne czasy, czasy które czy chcemy czy nie ukształtowały też dzisiejszą mentalność życia osobistego.

    Jak można zrozumieć dzisiejsze życie prywatne skoro tak mocno zaciemnia się prawdę historyczną? Rozumiem, że może trudno wszystko odtworzyć (szczególnie w przypadku niekończącego się oryginału partytury) ale można przynajmniej prowadzić jakiś dialog z przeszłością (ach przypomina się tu Arkadia Toma Stopparda, która w tym teatrze też kiedyś gościła ...w starych dobrych czasach...) inaczej wychodzi z tego "kłamstwo historyczne". Dyndanie z gitarą elektroniczną wygląda w takich warunkach równie idiotycznie jak dyndanie z patelnią teflonową... to samo z saksofonem, który ponoć ma symbolizować w wyobraźni popularnej "niewzruszoną, twardą męskość" - w moim odczuciu symbolizuje on co najwyżej naćpanych muzyków improwizujących jazzowo na ulicy... Po za tym jednak nie jest źle ... na deski wpuszczono aktorów młodszej generacji. Nie wiem czy w Wybrzeżu ktoś mógłby lepiej się wpisać w tak ambiwaletną postać amanta (Płatonowa) niż zrobił to Michał Jaros, faktycznie wypadł on zaskakująco dobrze, podobnie jak i Piotr Biedroń w roli Mikołaja.

    Czechow skonstruował dość ciekawy "typ idealny" kreując postać Płatonowa - wszak to istny hiperman, wszak mało to też realne okoliczności gdy kobiety tak ślepo i zdecydowanie lecą na jednego mężczyznę a on oczywiście w żadnej nie widzi nic co by go odpychało czy powstrzymywało. Faktycznie Płatonow to prawdziwy hiperman. Jego postać prawdopodobnie dobrze obrazuje obyczajowość ówczesnych czasów, życie kształtowane przez małe i duże namiętności - być może szczególnie w wyższych, bardziej próżnych sferach społecznych tak to właśnie wyglądało a przynajmniej kształtowało się na wzór "idealnego typu" Płatonowa. Tyle, że ten hiperman jest tak na prawdę "hiperman'em z przypadku" niczym jakiś wrobiony w kryminał "killer". Faktycznie żaden z niego "łotr" bo jego postawa nie jest wyrazem jego "siły" lecz słabości i ułomności, jakiejś "oporności" by dźiwgać siebie jak społeczeństwo nakazuje. To w istocie typowy XIX-wieczny mężczyzna tylko pozbawiony przez swego konstruktora odpowiedniego dla swojego towarzystwa opakowania - nie ma siły ani wystarczających kompetencji społecznych by skrywać swoje namiętności i żądze (jak inni mu współcześni), nie ma też odwagi by powiedzieć zwieszającym mu się na szyi kobietom, że tak na prawdę nie ma im w zasadzie nic do zaoferowania, nie ma odwagi by im po prostu odmówić. To wystarcza by powstał ciekawy dramat.

    Powiedzmy sobie szczerze do dziś się wiele nie zmieniło. W kulturze akceptującej poligamię czy różne, wielorakie formy związków oczywiście znaczna porcja dramatu mogła by być od razu załagodzona, zarysowane namiętności znalazły by ujścia jednocześnie niczego ani nikogo nie raniąc.... Poniękąd Płatonow jest więc ofiarą monogamicznej kultury, w której żyje. Lecz czy dziś, tu i teraz jest inaczej? Tak długo jak będzie się wmawiać na siłę młodym ludziom, że jedyne normalne związki to te na całe życie i tylko z jedną osobą (a wszystko inaczej ułożone to patologia, którą trzeba leczyć, poddawać na siłę terapii itd.) tak długo ludzie będą musieli cierpieć z powodu dramatów osobistych tak jak bohaterowie pokazani na scenie "Płatonowa". Namiętności i wielorakich skłonności się nie zdusi.

    Trzeba przyznać, że życie współczesnych staje się coraz bardziej fragmentaryczne, epizodyczne natomiast współczesne wychowanie zupełnie do niego nie przygotowuje - a wręcz przeciwnie wpaja młodym umysłom niedorzeczne ideały życia osobistego, które są już na stracie całkowicie nierealizowalne. Potem mamy tylko wysyp nieprzystosowanych, zastępy emo, niekotrolowane namiętności i emocje, kolejne dramaty, ... czasami samobójstwa - te modne wszak były szczególnie w XIX-wiecznych czasach romantyzmu ... no właśnie nie sposób zrozumieć głupoty współczesności bez zrozumienia tego jak ukształtowała się ona w dawnych czasach. A reżyser skrzętnie pozbawił tu widza możliwości zobaczenia historii, dialogu z nią, zrozumienia środowiska społecznego, które otaczało Płatnowa ... Szkoda. ... Płatnow nie jest więc wbrew pozorom "macho" - przeciwnie on jest "emo" - natomiast silne są jego dziewczyny (to znaczy dziewczyny Płatonowa - nie mylić z dziewczynami Bonda ;) . To one nadają rytm, wiodą prym, wodzą go skutecznie za nos. Aktorki bardzo mocno grają tu ciałem. To chyba znaczna przesada.

    To miała być sztuka o namiętnościach. Jakoś jednak nie bardzo widać by kobiety ze sceny faktycznie starały się namiętność budzić, kokietować, przyciągać uwagę - one po prostu przyłażą, rozkładają nogi i ma być po robocie - tzn. facet jest od razu zauroczony. Nie wiem dlaczego namiętności reżyser sprowadził do kilku fizycznych kontaktów. Może to ma podkreślać "wykrzywiony" obraz samego Płatonowa. Ale powiedzmy sobie szczerze w praktyce, mało który facet zapała namiętnością do takich panienek, które liczą, że to załatwia sprawę. Wbrew temu co się potocznie mówi faceci nie myślą tylko o jednym. A jeśli już na coś lecą to jest to uroda kobiet - uroda rozumiana wielorako. Nie tylko wygląd ale też np. ruch, ubiór, umysł, charakter... gra ciałem ok ale gra "du*ą" to za mało. Co do scenografii estetyka bardzo ciekawa ... widz zobaczy rozwalony Car kołokoł (makieta największego dzwonu na świecie z Moskwy) potem też jakieś fragmenty drewnianego krzyża (trudno je raczej jednak skojarzyć) co trochę dodaje całości "sakralnej" powagi. Co symbolizuje dzwon? Może samego Platonowa - choć ogromny ma zastęp wielbicielek, to jednak "mentalnie", psychicznie tak jak i dzwon: jest rozbity i nieeksploatowany. Po za tym może dzwon jest jak serce, bije podobnie jak biją serca bohaterów pełne namiętności. Mamy tu wszak sporą dawkę psychologizmu. Gra aktorska toczy się bardzo płynnie, naturalnie. Ciekawy podkład muzyczny i trochę efektów świetlnych. Aktorzy trochę też muzykują, jest trochę spiewu - przez chwilę - na szczęście tylko przez moment bo zrobiłby się musical i to w obsadzie raczej niewyspecjalizowanej w tym gatunku. W sumie powstał jednak bardzo dobry spektakl, estetycznie zadowalający. Na prawdę warto zobaczyć, warto polecić, bo długo trzeba było czekać na taki kawałek jednak mimo wszystko klasycznego dramatu w Wybrzeżu.

    • 20 4

  • ...i drobna uwaga o nadinterpretacji reżyserskiej. (opinia sprzed 10 lat)

    Do powyższej opinii dorzucić należało by jeszcze parę słów o wątku gospodarczo-społecznym, który zarysowuje się na tle całego przebiegu spektaklu. Głagolwiew (przedstawiciel starszego pokolenia) wszak pracuje już od piątej rano, w kawiarni kołokoł padają zdania na temat pracy i studiów, arystokratka Anna obawia się o to by nie zlicytowano majątku, itd. Wszystko to sprawia, że przedstawione postacie są bardziej realne bo nie są "wycięte ze swoich ramek". Twórcy jednak mocno się zapierali jeszcze przed premierą, że nie chcą robić sztuki tylko o relacjach damsko-męskich. Bardziej miała to być wypowiedź reżysera Wiśniewskiego na temat współczesnego krajobrazu życia społeczno-gospodarczego. Taka próba nad-interpretacji - sportretowania za pomocą dramatu Czechowa współczesnych obyczajów sfery zawodowej, w której (częściej chyba młodzi) ludzie pozostają zawieszeni w próżni i dryfują z dnia na dzień, odreagowując sobie wieczorami w lokalach takich jak kołokoł nie wydaje mi się ani udana ani trafna.

    Po prostu jest zbyt daleka od prawdy historycznej i realiów w jakich tworzył młody Czechow. Wątpie by sprawy godpodarczo-społeczne tak bardzo go interesowały. Faktycznie jednak role kobiet i mężczyzn były wówczas inne - dla kobiet, które nie liczyły się ani zawodowo ani politycznie znalezienie właściwego albo przynajmniej jakiegoś przywoitego w miarę mężczyzny to była jedyna droga do społecznego powodzenia. Mężczyzna XIX wieku uosabiał sobą coś więcej niż mężczyzna na początku XXI wieku np. w Europie. Namiętności i pożądania kobiece miały więc często swoje bardzo materialne podłoże. Inną rolę miała też żona co akurat ukazano bardzo akuratnie (Szasza) choć pewnie bez właściwego zrozumienia przez widzów, którzy inaczej wyobrażają sobie rolę żony - czyli tak jak ona wygląda dzisiaj. Pewnie współcześnie jednak jest podobnie jeśli chodzi o wspomniane wyżej pożadania choć kobiety mogą dużo bardziej stanowić o sobie i przez to ich namiętności częściej przybierają charakter idealistyczny. Wszak ideologia "miłości" wypiera dziś na wielu gruntach ideologie polityczne czy religijne.

    Naiwna wiara XIX-wiecznych ziemianek (Anny, Marii, Soni), że wejście w związek z dugim człowiekiem (Płatonow) tak bardzo odmieni ich życie (niemal da im jakieś niewypowiedziane zbawienie) miała w sobie zapewne w dawnych czasach wiele materializmu dziś jednak jest ona równie naiwna tyle, że podłoże jej jest w zasadzie przede wszystkim idealistyczne (wyobrażone). Nadzieje jakie kobiety (ale i mężczyźni często) pokładają w znalezieniu kogoś kto nagle odmieni ich życie są dziś równie śmieszne i naiwne. I to jest jedyny istotny paralelizm pomiędzy historią i współczesnością w tym dramacie.

    Być może ukazane ralacje społeczne pomiędzy Płatonowem i ziemiankami przypominają dzisiejsze wzory relacji zawodowych, gdzie firmy (same często nieduże i słabe) biorą od pracowników ile się da i unikają długofalowych zobowiązań. Ale to już zbieżność zupełnie przypadkowa. Niezbyt też przemawia do mnie próba ukazania i nadania negatywnej oceny wszystkim bohaterom jako tym, którzy lekko podchodzą do wszystkiego (może poza jedynym przedstawiecielem starszego pokolenia czyli Głagolwiewem), bezwolnie poddają się przebiegowi zdarzeń i okoliczności, uciekają od odpowiedzialności lub w choć chwilowe zapomnienie o trudach życia. Wątpie by ludzie, których opisał Czechow akurat tacy mieli być w jego wymowie. Takie doszukiwanie się "winy" w bohaterach podczas gdy "wina" leży bardziej w społecznym środowisku jakim przyszło im funkcjonować moim zdaniem ma bardzo ograniczony sens. W całym tym kontekscie gospodarczo-społecznym zarzuciłbym więc Wiśniewskiemu próbę nadinterpretacji tego o czym faktycznie chciał opowiedzieć Czechow.

    • 7 1

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

    Panie Łukaszu nieuważnie oglądasz sztukę (1) (opinia sprzed 10 lat)

    Mikołaj był szwagrem Płatonowa a nie bratem...

    • 10 0

    • Opinia do artykułu

      Zobacz artykuł Awanturnik czy odkupiciel - o "Płatonowie" Teatru Wybrzeże

      pewnie jego uwage odwrocila aktorka (opinia sprzed 10 lat)

      i jej stopy ;P

      • 4 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pod patronatem

Nadchodzące premiery