• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oko-uchem. Gwałt w edukacji kulturalnej

Jerzy Snakowski
13 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Oko-ucho. Pożegnanie z tytułem i czytelnikami
Miłość do teatru muzycznego zaczęła się od tego, czym dziś brzydzę się najbardziej - gwałtu. Jeden z nauczycieli, bynajmniej nie muzyki, siłą, bez pytania o chęć kazał nam iść wieczorem do opery. Miłość do teatru muzycznego zaczęła się od tego, czym dziś brzydzę się najbardziej - gwałtu. Jeden z nauczycieli, bynajmniej nie muzyki, siłą, bez pytania o chęć kazał nam iść wieczorem do opery.

Skąd we mnie wzięła się miłość do muzyki i miłość do teatru, które zespoliły się w dzikim i namiętnym uczuciu do teatru muzycznego i jak wzbudzać je u innych - zastanawia się Jerzy Snakowski.



Kto cię zaraził miłością do sztuki?

Padło trzykrotnie w ciągu dwóch dni - pytanie o to, jak pokochać muzykę klasyczną. Najpierw zadano mi je w Ośrodku Kształcenia Ustawicznego Nauczycieli podczas przygotowań do debaty "Sztuka uczenia. Rzecz o pięknie". Następnie wypowiedziała je niewidziana od lat była sąsiadka, która śledzi moje popularyzatorskie poczynania i nie podejrzewała, że w małym Jureczku obudzi się taka namiętność do Verdiego i Callas. W końcu zadałem je sam sobie, postanawiając poświęcić kolejne spotkanie z publicznością w Operze Bałtyckiej zagadnieniu pierwszego razu z muzyczną klasyką. Skąd we mnie wzięła się miłość do muzyki i miłość do teatru, które zespoliły się w dzikim i namiętnym uczuciu do teatru muzycznego i jak wzbudzać je u innych?

Raczej nie pojawiło się ono w szkole podstawowej, czyli w czasach, gdy to nie uczniowie nakładali kosze na głowy ciała pedagogicznego, ale wuefista walił nas pięścią w brzuch, a matematyczka tak ciągnęła za ucho, że wyrywała dziewczynom kolczyki i wszyscy niestety uznawali to za normalne. Nauczyciele, jeśli mieli pasję, z trudem dzielili się nią z nami. Szkoła była typowa dla początku lat 80. - zmagano się w niej z niedoborem wszystkiego za wyjątkiem nadprodukcji uczniów, których roczniki formowano w kilka klas po 45 osób w jednej. Czyli na lekcji muzyki na jedne cymbałki przypadało po kilkoro cymbałów, którzy po pożal się Boże procesie edukacyjnym byli jak "miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący".

Nie wydarzyło się to również na dalszych etapach edukacji, gdy uczono nas infantylnych piosenek o tym, jak miło jest wędrować, bo podczas klasowych wycieczek woleliśmy w konspirze pić, palić i niszczyć (cokolwiek), niż śpiewać pieśni wesołych wagabundów.

Pasja nie zrodziła się także w trakcie lekcji religii. Tak jak PRL postanowiła uczcić tysiąclecie Polski tysiącem szkół, tak siostra Róża, nie czując się jednak na siłach zmierzyć z potęgą ludowego państwa zmniejszyła rozmach swych poczynań i z okazji Pierwszej Komunii kazała nam opanować tylko sto nabożnych pieśni. Nie sądzę, by któraś z nich przybliżyła nas do tajemnicy tego, co miało się wydarzyć, ale niektóre były na tyle melodyjne, że nucę je do dziś. Żałuję jednak, że ani razu nie wspomniała o jakimś dziele sakralnym sławiącym Pana, których od czasów Palestriny po Pendereckiego powstało tysiące.

Zapewne bit zainteresowania egzotyczną muzyką klasyczną pojawił się za sprawą zaproszonej raz do naszej przeludnionej szkoły Barbary Sutt i jej Bajnutka, gdy na naszych oczach rozkładała na czynniki pierwsze klarnet, co było ciekawsze nawet od naprawienia samochodu. Bo o ile codziennie można było oglądać któregoś z sąsiadów z frasobliwą miną przy podniesionej masce Malucha czy Syreny, to klarnet widziałem wtedy po raz pierwszy.

A zapewne to także zasługa Bogusława Kaczyńskiego, który w telewizji pokazywał opery, których treść była tylko trochę mniej atrakcyjna od "Niewolnicy Izaury". Brakowało mi cierpliwości, by obejrzeć całość, ale przynajmniej dowiedziałem się, że można opowiadać historie śpiewając i nie musi to być "Autobiografia".

Dziękować też powinienem rodzicom, którzy nie protestowali, tylko wyłożyli kasę (acz z nieco zaskoczoną miną), gdy nagle poprosiłem o środki na zakup płyty z muzyką Chopina, by mieć w kolekcji coś, czego nie mieli koledzy. (Wydatek okazał się niepotrzebny. Nikt Chopina w kolekcji nie docenił; bardziej lubili kolegę z przywiezioną z NRF płytą "Modern Talking").

Jednak, gdy zastanowię się bardziej, dochodzę do wniosku, że miłość do teatru muzycznego zaczęła się od tego, czym dziś brzydzę się najbardziej - gwałtu. Otóż pewnego dnia, w okresie licealnym, jeden z nauczycieli, bynajmniej nie muzyki, siłą, bez pytania o chęć kazał nam, tak, kazał, iść wieczorem do opery. Był to w dodatku gwałt perfidny. Bo stanęliśmy oko w oko z bestią - najprawdziwszym spektaklem operowym, a nie jego substytutem w postaci przedstawienia szkolnego o godzinie 12, kiedy to artyści grają na pół gwizdka, za to młodociani widzowie, silni grupą, dokazują na 120 procent.

Nieprzygotowani, bezbronni, nieświadomi. Nie wypowiadam się za współgwałcone koleżanki i kolegów, ale ja tym samym poczułem się i wyróżniony, i potraktowany serio, i wdzięczny za możliwość współuczestnictwa w czymś nowym, wtedy jeszcze niezrozumiałym, przez to tajemniczym i prowokującym do rozszyfrowania. Postanowiłem, że pójdę powalczyć raz jeszcze, że nie poddam się przemocy i tym razem uzbroiłem się w wiedzę z przewodnika operowego. No i się zaczęło.

Przemoc w rodzinie - nie! Gwałt w edukacji kulturalnej - może tak?

O autorze

autor

Jerzy Snakowski

- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl

Opinie (32) 1 zablokowana

  • co za głupia ankieta (1)

    Mnie sztuka nie obchodzi i nie pałam do niej miłością

    • 14 31

    • kretyn.

      nie dlatego, że cie sztuka nie obchodzi i nie pałasz do niej miłością.

      • 0 1

  • Dobre felietony są formą ginącą, w Internecie rzadko spotykaną. (5)

    Wymagają _od_autora_ wrażliwości na wielu płaszczyznach oraz wiedzy, a _od_czytelnika_ chęci "wejścia" w tok myślenia felietonisty, a czasem podjęcia wysiłku, w celu "nadążenia" za jego rozumowaniem. Tak więc nie zdziwię się, jeżeli i pod tym felietonem zaraz przybędzie opinii (czytaj: "hejtów") pisanych przez osoby, których jedynym osiągnięciem jest skopiowanie bryka z chomika.

    Pozdrowienia dla Pana Felietonisty

    PS. W ankiecie brakuje opcji, którą z chęcią część "hejterów" by zaznaczyła: "mam w d... sztukę"

    • 26 7

    • Haha, 100% racji - jeden hejter z góry już taką opcję wybrał.

      • 1 2

    • "skopiowanie bryka z chomika" (3)

      Chyba BRYKU ...
      Smartfonu, felietonu, blogu...

      Bryka - samochód, koziołek,... :-)
      Dobra, dobra... Wiem, że marudzę !

      • 4 2

      • a mówi się pomarańcz, czy pomarańcza?

        • 0 3

      • spójrz na komentarz niżej, przez przypadek dodał się jako nowy wątek (1)

        • 0 0

        • " bryka z chomika "- znawca felietonów, erudyta-koneser dał głos hahaha

          • 1 1

  • Ja tam kilka lat temu bylem na kilku spektaklach Teatru Wybrzeże.

    I to był rzeczywiście gwałt, na moim dobrym smaku.

    • 14 4

  • wtedy byłoby "bryki" (2)

    a co z "ziemniaka", czy trochę bliżej "promyka"?

    • 1 0

    • Kogo? co ?

      czy

      kogo ? CZEGO ?

      • 0 0

    • ze stolika

      • 0 0

  • www (1)

    ateizm=kazirodzstwo legalne we Francji, aborcja = zabijanie osobnej istoty z genotypem człowieka= in vitro (częste podmieanianie nasienia, czy majstrowanie przy nim ), pedofilia = legalna w Niemczech niebawem i Holandii, promocja eutanazji, nawet wśród dzieci niebawem w Holandii. Czyli świat zwierząt u ludzi , z tymi najgorszymi zachowaniami. To jest ateizm. Religia to neguje :), księża to nie religia, jeśli ktoś tak mówi jest skończonym debilem, bo nawet w PŚ napisane jest,że księża będą rozpasani.

    • 3 15

    • w Pucharze Świata?

      • 4 0

  • Spojrzałem na tytuł (1)

    i myślałem, że to o sylwestrze z Polsatem

    • 8 0

    • Nieeemooożliiiiweeee aby tak źle oceniać tę imprezę. Gdynianie są z niej bardzo dumni!

      • 1 0

  • najpierw było mało komentarzy, ale potem przenieśli felieton do czołówki, bo przecież trzeba poprawić statystyki czytalności. a poza tym trzeba autorowi zapłacić, skoro go wynajeli. ciekawe czy cały obecny rok będziemy jeszcze czytać te ekscytujące felietony?

    • 5 6

  • Szanowny Panie Snakowski
    Jeśli jest Pan takim znawcą muzyki klasycznej i ją Pan lubi to PROSZĘ niech Pan następnym razem sprawdzi co to są "cymbałki" ponieważ czegoś takiego NIE MA!!!!!! Są cymbały jako instrument strunowy i dzwonki szkolne jako to na czym Pan grał!!

    • 9 3

  • Panie Jerzy , to wstrząsające co pan pisze ...

    dobrze że pomimo tych niebezpiecznych przygód szkolno-religijnych jeszcze pan żyje.
    Ale cóż to za życie, z przetrąconą tymi wszystkimi wydarzeniami psychiką ...

    • 8 1

  • Panie Snakowski! (2)

    Ludzie kulturalni (za jakiego Pan się uważa i silnie to podkreśla) nie piszą o koleżankach i kolegach z klasy: 'Czyli na lekcji muzyki na jedne cymbałki przypadało po kilkoro cymbałów, którzy po pożal się Boże procesie edukacyjnym byli jak "miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący".
    Nie częstotliwość bywania w teatrze świadczy o kulturze!

    • 16 8

    • Chodziło się do klasy z Jurkiem, i zabolało? (1)

      • 2 4

      • Jak ktoś niewychowany donosi publicznie że chodził do klasy z cymbałami....

        ...to boli , ale poziom prostactwa i braku kultury (!!! ) autora felietonu.

        • 5 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak brzmi nazwisko XVI-wiecznego tajnego agenta protestanckiego królującego w Dworze Artusa razem z Pamienką z Okienka?

 

Najczęściej czytane