• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

O mieszkaniu z duszą na Dolnym Mieście i niezwykłej kolekcji

Alicja Olkowska
19 stycznia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
  • "Przez ostatnie dwa lata zajmowałam się przede wszystkim remontem. Mieszkanie jest w kamienicy z początku wieku i bardzo szybko okazało się, że status 'gotowe do zamieszkania' zmienił się na 'niekończący się remont generalny'".
  • "Zaczęliśmy zdzierać farbę ze ścian na sucho, małymi szpachelkami i w pewnym momencie odsłonił się fragment wzoru odbitego z szablonu. Na początku widać było jedynie kolorowe kółka. Po oskrobaniu całego pomieszczenia zobaczyliśmy wspaniały, szalony szablon składający się z kubeczków ze słomką i bąbelków na jasnozielonym tle. Cały pokój w latach 60. ktoś wymalował w lemoniady!".
  • Ściana z szablonem po odsłonięciu, na jej tle Kora Kowalska.

Jest takie miejsce na Dolnym Mieście, gdzie czas... zawrócił. W mieszkaniu, które Kora Kowalska remontuje własnoręcznie wraz z mężem, nie znajdziecie nowoczesnych rozwiązań architektonicznych, modnych trendów i bezpiecznych szarości. Jest za to ukłon w stronę modernizmu i art deco, pieczołowicie odnawiane wnętrze, by zachować ducha starej kamienicy i tajemnic, jakie w sobie kryje. Pośród tego wszystkiego znajduje się zdumiewająca kolekcja przedmiotów z duszą sprzed kilkudziesięciu lat. Możecie ją podglądać na stronie "Od rzeczy skład".



Wystawy i spotkania w Trójmieście


Alicja Olkowska: Na twojej stronie od miesięcy pojawiały się zdjęcia dokumentujące przebieg remontu mieszkania na Dolnym Mieście. Remont trwał długo, ale jak widać, mieszkanie też nie jest zaaranżowane w typowy sposób.

Kora Kowalska: Rzeczywiście, przez ostatnie dwa lata zajmowałam się przede wszystkim remontem. Mieszkanie jest w kamienicy z początku XX wieku i bardzo szybko okazało się, że status "gotowe do zamieszkania" zmienił się na "niekończący się remont generalny". Mam to szczęście, że rodzina i mąż mają wykształcenie artystyczne i umiejętność pracy z materią, więc zdecydowaną większość prac wykonaliśmy sami, zaczynając od zrywania wieloletnich nawarstwień starej farby, linoleum, płytek pcv i paneli, przez naprawianie legarów, kładzenie wylewek i płytek, na cyklinowaniu stuletniej podłogi kończąc.

Najcenniejsze są dla mnie te, z którymi wiąże się jakaś ciekawa historia albo przygoda. Np. kobaltowy wazon Asteroid projektu Jana Sylwestra Drosta, poszukiwany przez kolekcjonerów, wystawiany na aukcjach Desy za niebotyczne kwoty, a ja swój znalazłam na śmietniku.
Zależało mi, by odzyskać jak najwięcej z oryginalnej tkanki, więc praca była mozolna. Uważam, że należy słuchać architektury, w której się mieszka, więc pewne rozwiązania, choć atrakcyjne, po prostu nie pasują do miejsca - przerobienie mieszkania w skromnej kamienicy na marmurowy pałac, betonowy loft albo skandynawski domek to według mnie przerost formy nad treścią.

Dlatego zdecydowaliśmy się na podkreślenie tego, co w tym mieszkaniu można było wydobyć - drewniane stuletnie drzwi i ościeża, drewniane podłogi, ukryte pod tymi warstwami późniejszych podłóg, a także to, co odkrywaliśmy przypadkowo; zaczęliśmy zdzierać farbę ze ścian na sucho, małymi szpachelkami i w pewnym momencie odsłonił się fragment wzoru odbitego z szablonu. Na początku widać było jedynie kolorowe kółka. Po oskrobaniu całego pomieszczenia zobaczyliśmy wspaniały, szalony szablon, składający się z kubeczków ze słomką i bąbelków na jasnozielonym tle. Cały pokój w latach 60. ktoś wymalował w lemoniady!

Na jednej ścianie doskrobaliśmy się też do wzoru wcześniejszego, prawdopodobnie z lat 20., i są to liście winorośli odbite z szablonu, na pięknym szarozielonym podkładzie - typowe art deco. Oczywiście oba wzory zachowaliśmy, zabezpieczając ściany sposobem konserwatorów zabytków. To chyba moje ulubione znalezisko podczas remontu.

Cykl Ludzie Trójmiasta - poznaj niezwykłych lokalnych bohaterów



  • Na zdjęciu: kanapa Jitona, lampa Polam, stolik z akrylu, fotel ze śmietnika.
  • "Kupiłam kiedyś za grosze taką prostą, modernistyczną toaletkę, która po zamknięciu lustra staje się zgrabnym biurkiem. I ma żółte wnętrze! Nic nie wiem o jej pochodzeniu, ale bardzo mi się podoba. Wreszcie doczekała się złożenia".
  • "Zaprojektowaliśmy i własnoręcznie wykonaliśmy witraże w drzwiach do pokoi - są to abstrakcyjne kompozycje nawiązujące do Mondriana i De Stijl z ręcznie prasowanego szkła w intensywnych barwach i o różnych strukturach. Bardzo lubię tę grę z kolorem i nawiązania do historii sztuki, myślę też, że życie jest za krótkie, by bać się koloru i mieszkać w bezpiecznych szarościach".
  • "Zaprojektowaliśmy i własnoręcznie wykonaliśmy witraże w drzwiach do pokoi - są to abstrakcyjne kompozycje nawiązujące do Mondriana i De Stijl z ręcznie prasowanego szkła w intensywnych barwach i o różnych strukturach. Bardzo lubię tę grę z kolorem i nawiązania do historii sztuki, myślę też, że życie jest za krótkie, by bać się koloru i mieszkać w bezpiecznych szarościach".
  • Podłoga w sypialni jest w kolorze IKB, czyli ultramarynie Yvesa Kleina.
  • "Z łazienki jestem szczególnie dumna, bo dzięki położeniu drobnych kafli mozaikowych i tradycyjnej armatury, łazienka wygląda jak żywcem wyjęta z lat 30.".
  • "Biblioteczka Lejkowskiego i Leśniewskiego z Bydgoskich Fabryk Mebli, po dwuletnim osamotnieniu na strychu wreszcie się doczekała, by być kuchenną szafą. Jeszcze pusta, ale już niedługo!"
  • "Mam to szczęście, że rodzina i mąż mają wykształcenie artystyczne i umiejętność pracy z materią, więc zdecydowaną większość prac wykonaliśmy sami, zaczynając od zrywania wieloletnich nawarstwień starej farby, linoleum, płytek pcv i paneli, przez naprawianie legarów, kładzenie wylewek i płytek, na cyklinowaniu stuletniej podłogi kończąc".
Widać w mieszkaniu więcej nawiązań do przedwojennych motywów architektonicznych.

Jako że jestem wielbicielką modernizmu i art deco, starałam się zaprojektować mieszkanie w taki sposób, by dać upust swoim fascynacjom, a jednocześnie uszanować "ducha" kamienicy. I tak, po osiach diagonalnych mieszkania, w jednej osi mam nawiązania do typowej kolorystyki i rozwiązań artdekowskich: złamany łososiowy róż przeplata się ze złamanym seledynem zarówno w pokoju dziennym, gdzie jest odkryta ściana ze wzorem, jak i w łazience, z której jestem szczególnie dumna, bo dzięki położeniu drobnych kafli mozaikowych i tradycyjnej armatury łazienka wygląda jak żywcem wyjęta z lat 30. Z kolei w drugiej osi sypialnia i kuchnia to szaleństwo kolorów podstawowych. Kuchnia jest w kolorach neoplastycyzmu, a podłoga w sypialni jest w kolorze IKB, czyli ultramarynie Yvesa Kleina.

Kora Tea Kowalska - gdańszczanka, absolwentka archeologii i kulturoznawstwa, wykładowczyni, kolekcjonerka. Od 2013 r. prowadzi projekt "od rzeczy skład", gdzie codziennie opisuje przedmioty z własnej kolekcji. Kora Tea Kowalska - gdańszczanka, absolwentka archeologii i kulturoznawstwa, wykładowczyni, kolekcjonerka. Od 2013 r. prowadzi projekt "od rzeczy skład", gdzie codziennie opisuje przedmioty z własnej kolekcji.
Zaprojektowaliśmy i własnoręcznie wykonaliśmy także witraże w drzwiach do pokoi - są to abstrakcyjne kompozycje nawiązujące do Mondriana i De Stijl z ręcznie prasowanego szkła w intensywnych barwach i o różnych strukturach. Bardzo lubię tę grę z kolorem i nawiązania do historii sztuki, myślę też, że życie jest za krótkie, by bać się koloru i mieszkać w bezpiecznych szarościach.

Remont robiony własnymi rękoma to gehenna i ogromne zmęczenie, ale też bardzo duża oszczędność funduszy oraz pewność, że będzie się miało dokładnie tak, jak się chce.

Dlaczego wybrałaś do życia Dolne Miasto? Co takiego ma w sobie ta dzielnica?

Na Dolnym Mieście mieszkam już 11 lat, od urodzenia mieszkałam na Starym Mieście i bardzo dobrze znałam Dolne - to tu przychodziliśmy na spacery z rodzicami. O wyborze tej dzielnicy zdecydowały więc sentymenty, ale też wygoda, bo to przecież bardzo blisko centrum, oraz kwestie finansowe.

Obecnie to bardzo modna dzielnica, a ceny nieruchomości rosną wraz z liczbą mieszkań na wynajem krótkoterminowy i rozrastającymi się inwestycjami deweloperskimi, na które akurat nie patrzę zbyt przychylnie, bo dzielnica w szybkim tempie zacznie się gentryfikować, co już zresztą ma miejsce.

Uważam, że należy słuchać architektury, w której się mieszka, więc pewne rozwiązania, choć atrakcyjne, po prostu nie pasują do miejsca - przerobienie mieszkania w skromnej kamienicy na marmurowy pałac, betonowy loft albo skandynawski domek to według mnie przerost formy nad treścią.
Mnie przyciągnęło do Dolnego Miasta to, że jest tu wciąż blisko do zieleni i wody, to właściwie taka dzielnica na uboczu, a jednak w centrum, z dużą liczbą problemów, ale też z wieloma pozytywami. Jest też w tym miejscu jakiś rodzaj wspólnoty i zaangażowania mieszkańców w sprawy dzielnicy, co sobie ogromnie cenię.

Posiadasz wielotysięczną kolekcję przedmiotów z duszą, które pokazujesz na "Od rzeczy skład". Czy znalazło się dla nich miejsce w nowym mieszkaniu? Jeśli tak, to czy było to duże wyzwanie aranżacyjne?

Przyznam, że nie do końca wiem, ile mam przedmiotów - bo jak policzyć kolekcję guzików, broszek, fotografii czy innych drobiazgów? Nie kolekcjonuję jakiejś konkretnej kategorii i nie skupiam się na pozyskiwaniu określonych przedmiotów do kolekcji, mój zbiór nie ma wymiaru merkantylnego, to raczej zbiór "gównidełek" (nasz rodzinny neologizm na określenie przedmiotów zbędnych, ale uroczych).

Jestem dopiero w trakcie przenoszenia wszystkiego i odrobinę się stresuję, ale i ekscytuję - gdzie to wszystko wyeksponować, jak ułożyć, które przedmioty posegregować na nowo, z których stworzyć nowe asamblaże... Dużo pracy, ale przyjemnej. Na końcowy efekt jeszcze trzeba poczekać. Zresztą chyba nigdy nie będzie efektu końcowego, kolekcja to proces, wszystko się zmienia, rozrasta się i przekształca.

Kajko i Kokosz w... tramwaju. Niecodzienna wystawa na Dolnym Mieście



  • Broszki celuloidowe z lat 40.-50.
  • Misie celuloidowe polskie z lat 60.
  • "Najcenniejsze są dla mnie te, z którymi wiąże się jakaś ciekawa historia albo przygoda. Np. kobaltowy wazon Asteroid projektu Jana Sylwestra Drosta, poszukiwany przez kolekcjonerów, wystawiany na aukcjach Desy za niebotyczne kwoty, a ja swój znalazłam na śmietniku."
  • Jeszcze raz zabytkowy wazon Asteroid w pełnej krasie.
  • Torebka z winylu i kosmetyki z lat 60.
  • Rzeczy z Danzig.
  • Tzw. gównidła z plastiku (lata 30.-70.).
  • Kosmiczne zabawki blaszane z lat 70.
Ogarnięcie takiej kolekcji musi być nie lada wyzwaniem. Jak się odnajdujesz wśród tylu przedmiotów? Prowadzisz katalog? Grupujesz je według jakiegoś systemu?

Ja po prostu żyję w rzeczach. Nie prowadzę katalogu, ale wiem, gdzie co mam. A że dla mnie kolekcja w pudełkach to martwa kolekcja, to staram się wszystko trzymać na wierzchu. No i moja pierwsza zasada kolekcjonerstwa brzmi: wszystko lepiej wygląda pod szkłem (śmiech). To jest pewnego rodzaju system, ale myślę, że tylko ja się w nim odnajduję.

Ja po prostu żyję w rzeczach. Nie prowadzę katalogu, ale wiem, gdzie co mam. A że dla mnie kolekcja w pudełkach to martwa kolekcja, to staram się wszystko trzymać na wierzchu. No i moja pierwsza zasada kolekcjonerstwa brzmi: wszystko lepiej wygląda pod szkłem (śmiech).
Czy wzbogacasz swoją kolekcję o kolejne przedmioty? Jeśli tak, to gdzie je wynajdujesz?

Tak jak mówiłam wcześniej, kolekcja dla mnie to proces, więc co chwilę pojawia się coś nowego. Wynajduję nowe rzeczy praktycznie wszędzie - w internecie, na rynkach, pod śmietnikami, w kontenerach, czasem wystarczy uważnie patrzeć pod nogi, zwłaszcza w takim mieście jak Gdańsk, gdzie na każdym kroku mamy ślady po mieście wcześniejszym.

Wszystko też zależy od aktualnej "fazy zainteresowań" - mam oczywiście tematy, które interesują mnie cały czas, np. pierwsze techniki fotograficzne albo stare zabawki, polskie wzornictwo czy plastikowa przedwojenna biżuteria i staram się co jakiś czas dorzucić coś nowego do kolekcji, ale też nie za wszelką cenę, w końcu moja druga zasada kolekcjonerstwa to "Wszystko za 5 zł albo za darmo".

Gdybyś miała wskazać trzy najcenniejsze i trzy niepokojące/dziwne obiekty - byłabyś w stanie to zrobić?

Tylko trzy?! Z tymi najcenniejszymi to mam problem, bo nie lubię przeliczać rzeczy na pieniądze, nie ma to dla mnie większego znaczenia, stąd bardzo często trafiają do mnie rzeczy uszkodzone, które nie mają rynkowej wartości, ale przecież nadal są piękne.

Najcenniejsze są dla mnie te, z którymi wiąże się jakaś ciekawa historia albo przygoda. Np. kobaltowy wazon Asteroid projektu Jana Sylwestra Drosta, poszukiwany przez kolekcjonerów, wystawiany na aukcjach Desy za niebotyczne kwoty, a ja swój znalazłam na śmietniku. A właściwie w kontenerze pełnym wyrzuconych po kimś przedmiotów, w ostatnim worku, na samym dnie tego kontenera, który dzielnie przeszukiwałam z mężem w deszczu.

Cykl "Pasjonaci z Trójmiasta"



  • Kobaltowa kieszonkowa spluwaczka z początku XX wieku, rzecz idealna na czasy pandemii - została opatentowana przez dra Dettweilera pod koniec XIX wieku jako rozwiązanie dla gruźlików, by nie odkrztuszali zarazków na ulice.
  • "Lubię wszelkie obszary dziwności, kurioza i obiekty pozornie nienadające się do kolekcji, więc ostatnio trafiła do niej zmumifikowana mysz, którą znaleźliśmy pod podłogą podczas remontu. Biedaczka musi mieć już ze sto lat i zdecydowanie należy jej się szacunek, więc po oprawieniu w gablotkę, wraz z innymi drobiazgami spod podłogi, trafi na ścianę nowego domu, by przypominać o historii tego miejsca".
  • "Wśród poruszających przedmiotów mam także dewizki do zegarków uplecione z ludzkich włosów. To charakterystyczne ozdoby epoki wiktoriańskiej, w której żałoba i świat umarłych był pewnego rodzaju modą".
  • Zabawki kioskowe, tzw. bootlegi.
  • Plastik z lat 60.
  • "Kolekcja dla mnie to proces, więc co chwilę pojawia się coś nowego. Wynajduję nowe rzeczy praktycznie wszędzie - w internecie, na rynkach, pod śmietnikami, w kontenerach, czasem wystarczy uważnie patrzeć pod nogi, zwłaszcza w takim mieście jak Gdańsk, gdzie na każdym kroku mamy ślady po mieście wcześniejszym".
Kocham stary plastik, celuloid i bakelit, więc każda broszka z tych materiałów albo torebka to też bardzo cenne dla mnie rzeczy. Z kolei z tych najbardziej frapujących historii to ostatnio moją ulubioną jest kobaltowa kieszonkowa spluwaczka z początku XX wieku, rzecz idealna na czasy pandemii - została opatentowana przez dra Dettweilera pod koniec XIX wieku jako rozwiązanie dla gruźlików, by nie odkrztuszali zarazków na ulice. Model, który posiadam, pojawił się także w literaturze - bohater "Czarodziejskiej Góry" Tomasza Manna używa właśnie takiego utensylium.

Wśród poruszających przedmiotów mam także dewizki do zegarków uplecione z ludzkich włosów. To charakterystyczne ozdoby epoki wiktoriańskiej, w której żałoba i świat umarłych były pewnego rodzaju modą. Lubię wszelkie obszary dziwności, kurioza i obiekty pozornie nienadające się do kolekcji, więc ostatnio trafiła do niej zmumifikowana mysz, którą znaleźliśmy pod podłogą podczas remontu. Biedaczka musi mieć już ze sto lat i zdecydowanie należy jej się szacunek, więc po oprawieniu w gablotkę, wraz z innymi drobiazgami spod podłogi, trafi na ścianę nowego domu, by przypominać o historii tego miejsca.

Kora Tea Kowalska - gdańszczanka, absolwentka archeologii i kulturoznawstwa, wykładowczyni, kolekcjonerka. Od 2013 r. prowadzi projekt "od rzeczy skład", gdzie codziennie opisuje przedmioty z własnej kolekcji.

Opinie (143) ponad 10 zablokowanych

  • Spokojnie to nie hejt (5)

    Przepraszam,ale co w tym mieszkaniu jest ładnego, fajnego, ciekawego? Chyba tylko kolor podłogi. Sama jestem anty Ikea, Agata itp. ale naprawdę tutaj jest brzydko pomimo że PRL był brzydki to można urządzić się w tym stylu lepiej.naprawde nie ma się czym chwalić.

    • 16 19

    • (4)

      Brzydko to pojęcie względne. Tak, może się nie podobać. Ale tu nie chodziło o naśladowanie konkretnego stylu, tylko robienie tego, co się autorce najbardziej podoba. Akurat śledzę od jakiegoś czasu ten profil i bardzo często podkreśla, że tak, można było inaczej ale ona chciała właśnie dokładnie tak, żaden inny odcień czy kształt danego elementu nie wchodził w grę. I ja to szanuję. A efekt? Jest ciekawy, bo to niejako taki nietypowy autoportret autorki :)

      • 3 4

      • W jakim celu (3)

        Zatem właścicielka pokazuje swoje mieszkanie. W celu pokazania swojego ja, swojej osobowości co to kogo obchodzi. Pokazuje zdjęcia swojego dzieła i jest ono oceniane. Gdyby właścicielka była znana artystka, malarzem itp moglibyśmy doszukiwać się artystycznej głębi, powiązań z twórczością itp.a tak sory słabo.

        • 8 6

        • W artykule wspomniane było, że mąż i rodzina mają wykształcenie artystyczne, może więc to mieszkanie odzwieciedla artystyczną duszę, tylko dusza ta została całkowicie pominieta w artykule?

          • 0 3

        • (1)

          A jaki jest wyznacznik bycia znanym artystą? Tylko znani mają monopol na prezentowanie czegoś i wtedy to ma automatycznie głębię?

          • 2 3

          • Ale jesteście sfrustrowani. Spokojnie właściciele

            Każdy może prezentować co chce ale potem jest ocena. Znany artysta to taki, którego twórczość znana jest szerszej publiczności i można spróbować nawiązać do tej twórczości.Zrobiliscie remont fajnie dużo pracy poszło fajnie. Nie wszystkim się podoba weźcie to na klatę. Wasze mieszkanie to wasza sprawa.

            • 4 2

  • Brawo za wytrwałość i pomysłowość.

    A Dolne Miasto jest super dzielnicą i zgadzam się, że nowe inwestycje deweloperskie niestety są realizowane z brakiem poszanowania dla istniejącej zabudowy i klimatu tej dzielnicy.

    • 8 2

  • Moje odczucia

    Na widok tych wnętrz, a szczególnie łazienki przechodzą mnie dreszcze. Nie hejtuję, każdy ma prawo urządzić mieszkanie wg swego gustu, niemniej ja nie wytrzymałbym w tym lokum dłużej niż 5 minut. Rozumiem, że są osoby, którym taki styl się podoba ale dla mnie to horror.

    • 12 3

  • Mi się podoba.

    Taki współczesny majstersztyk,oryginalny,pełen fantazji,pasji,kolorowej wyobraźni,ducha artystycznego,daleki od marketowobiedronkowolidlowej tandety,ma swój charakter,witraż bajer,podłoga niebiańska,łazienka takiej nie znajdziesz,super. Może w przyszłości sztukateria na sufit?

    • 3 8

  • (1)

    Dolne Miasto to synonim depresji.

    • 4 3

    • Najpierw sprawdź znaczenie słowa synonim

      • 0 1

  • Modernizm w kamienicy z konca XIX? (2)

    Naciągane to bardzo, pani mówi, że to sztucznie urządzać się w kamienicy po swojemu? To ja się pytam co ona zrobiła? Na ścianach powinny być papierowe tapety a w pokojach meble bidermeier. Wypomina komuś brak gustu a sama jest nielepsza i wciska kit, że ma rację, hipokrytka albo niedoedukowana.

    • 10 5

    • Cooo?

      Chyba historii sztuki w szkole zabrakło, modernizm jest liczony od impresjonizmu. Miała sobie muzeum zrobić? Z tego co przeczytałem w tekście, kamienica jest stuletnia,a Pani od mieszkania dokopala się do jakichś wzorów z lat 20. to gdzie tu XIX wiek ma być?

      • 3 2

    • Wykusz

      Na Dolnym Mieście na ma modernistycznych kamienic o jakich jest mowa w tekście więc wszystko to patykiem po wodzie pisanie, dokształcić radzę się paniusi a nie bredzić coś o czym się nie ma pojecia

      • 1 4

  • Hmmm mieszkanie w kamienicy (2)

    Trzeba włożyć dużo pracy, aby doprowadzić mieszkanie w kamienicy do poziomu tip top Bardzo często ludzie dochodzą do wniosku, że można było jednak pójść w nowe budownictwo lub przynajmniej z lat 70 tych i zapomnieć m in o problemie drewnianych stropów i pękających przez to kafli na podłodze czy też wentylacji takiego mieszkania Mimo wszystko życzę wytrwałości właścicielce i może nie dopadnie jej czarnowidztwo, że ma dość tych nierównych ścian i idzie w nowe mieszkanie, w którym wszystko jest zaplanowane prawie pod kątem prostym 90' z czysta oświetloną ledami klatką schodową

    • 6 1

    • Moje mieszkanie które kupiłem na Nowej letnicy też ma ściany pod kątem prawie 80 stopni ale nie przeszkadza mi to jak i ogólny smrodek w okolicy

      • 0 0

    • Pękające kafle na podłodze na drewnianym stropie to na ogół efekt partactwa wykonawców. Budownictwo z lat 70-tych to dopiero była tandeta.

      • 0 0

  • (1)

    Niedawno przeprowadziłam się z nowego bloku do starego domu i po małym remoncie i półrocznym mieszkaniu w tymże , nie przeprowadzę się do "ładnego" prostego mieszkania. W domu podoba mi się to, że ściany nie są tu idealnie proste, że kąty wyszły jak wyszły ( każdy kto nas odwiedza mówi o gips kartonie i gładzi nie wiedząc, że to właśnie te nie równości miały wpływ na decyzję, że to ten dom), na podłogach mam parkiety stare z jesionu. Dom jest zaprojektowany przez znanego projektanta a nie z fabryki domów. Jest idealny-nieidealny, wypełniamy go powoli rzeczami dla nas ważnymi, takimi z historią długa lub krótką ( nie są to meble z niemieckich wystawek), mamy dużą otwartą przestrzeń, nie pasującą zupełnie do polskich domów. Dom jest nasz i cudownie się w nim czujemy.
    Na pewno właściciele mieszkania czują się w nim cudownie, mnie się podoba bo wnętrze na pierwszy rzut oka jest ich i o to w domach chodzi

    • 5 0

    • Fajnie jak ktoś ma i czas, i pieniądze, i przede wszystkim pomysł na to jak dopasować takie wnętrze pod siebie. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi zaczyna szukać mieszkań właśnie na rynku wtórnym - bo a to wyższe, a to rozkład lepszy, a to piwnica jest w normalnym standardzie a nie jakaś klitko-komórka od obecnej deweloperki. Są też i minusy jak np. stara kanalizacja, czy nieprawidłowo rozmieszczona instalacja elektryczna. Ale zawsze jest coś za coś.

      • 3 0

  • Kanały (1)

    Urodziłam się na Dolnym Mieście w 1948r .w połowie 1955 r bawiliśmy się w policjantów i złodziei , chowając się w piwnicy, w której woda sięgała nam do połowy łydek. Jestem zdziwiona, że te kamienice jeszcze się nie zawaliły. Nie słyszałam, aby kiedykolwiek odbyła się tam melioracja

    • 1 0

    • bo woda konserwuje.

      tylko trzeba wietrzyć. Nieprzemyślane osuszenie spowodowało by zawalenie poprzez zmianę warunków gruntowych. Często tak się dzieje, bo drenażem zajmują się rurkowcy od kanalizacji, w dodatku nielegalnie

      • 1 0

  • Wiem że Pani czyta te komentarze i zdaje sobie sprawę że na tym portalu nawet jak by Pani pokazała swój dom zrobiony cały ze szkła lub kryształu albo zaprojektowany przez najdroższego architekta to i tak połowa osób napisze że im się nie podoba a co do mieszkania to tak jak pisali poprzednicy ,ma lub będzie miało jak zakończy się remont ,fajny klimat ,pasuje do kamienicy ten wystrój ,łazienka naprawdę fajnie zachowana ,druga sprawa że nie każdemu taki styl pasuje to oczywiste tak jak nie każdy chciałby mieszkać w leśniczówce czy mieć okna na ruchliwą ulice świętojańska w Gdyni .

    • 7 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Noblista z Wrzeszcza, autor "Blaszanego bębenka", którego imię nosi galeria miejska to:

 

Najczęściej czytane