- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (12 opinii)
- 2 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (4 opinie)
- 3 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (69 opinii)
- 4 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (17 opinii)
- 5 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 6 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (19 opinii)
Narodziny zła - "Ciemności kryją ziemię" w Wybrzeżu
Skąpana w mroku inscenizacja "Ciemności kryją ziemię" Jerzego Andrzejewskiego w adaptacji Piotra Fronia i w reżyserii Tomasza Fryzeła ukazuje potęgę władzy i skuteczność narzędzia, jakim jest terror. Spektakl Teatru Wybrzeże, premierowo wystawiony w Starej Aptece, to obraz malowany lękiem, cierpieniem i panicznym strachem wobec potęgi Wielkiego Inkwizytora.
Premiera Teatru Wybrzeże intrygowała już w chwili ogłoszenia, że klasykę polskiej literatury powojennej - niedocenianą powieść "Ciemności kryją ziemię" Jerzego Andrzejewskiego - wystawi bardzo młody zespół twórców, na czele z reżyserem Tomaszem Fryzełem, niedawnym absolwentem Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie.
Decyzja dyrektora Adama Orzechowskiego, by dać szansę reżyserowi stawiającemu de facto pierwsze kroki na zawodowych scenach, i to z takim repertuarem, wydała się odważna. Tym bardziej że twórczość Andrzejewskiego sięga po uniwersalną problematykę dobra i zła, z kluczową rolą zbrojnego ramienia kościoła - Świętej Inkwizycji. Okazuje się, że ryzyko się opłaciło.
Twórcy spektaklu niepowtarzalną, lepką od grzechu, strachu i służalczości oraz nikczemnych działań atmosferę powieści Andrzejewskiego uzewnętrznili za pomocą wszechobecnego mroku, który spowija niemal pustą scenę. Znajduje się na niej jedynie podest kręty jak drogi do kariery w hierarchii kościelnej bohaterów oraz posępny jak ich sumienia obraz, ustawiony centralnie za aktorami. To dzieło współczesne, utrzymane w przytłaczająco ciemnej kolorystyce (scenografia i kostiumy autorstwa Anny Oramus).
Bohaterów z mroku wyławiają pojedyncze reflektory, często w rozproszonym, nieostrym świetle, tak że widzimy zarys sylwetki i twarz (efektowna, bardzo precyzyjna reżyseria świateł Klaudyny Schubert).
W tym świecie bez nadziei najważniejsi są ludzie i padające ze sceny słowa. Reżyser wraz z dramaturgiem proponują konwencję, w której aktorzy wypowiadają kwestie swoich bohaterów, biorących udział w scenie, wyposażając ich w "nadświadomość", dzięki której wiedzą oni dużo więcej niż wynikałoby z tekstu - potrafią przewidzieć swój los, dialogować po swojej śmierci lub wchodzić w rolę narratora i opisywać swoją postać lub jej postępowanie.
Pomysł ten konsekwentnie utrzymany jest od początku do końca spektaklu. Zresztą, konsekwencja cechuje tu wszystkie działania twórców. Na przykład audiosfera przygotowana przez Nikodema Dybińskiego towarzyszy bohaterom praktycznie nieustannie, wzmagając poczucie niepokoju, zagrożenia, często również tautologicznie przywołując niczym echo dźwięki pojawiające się w tekście wypowiadanym przez aktorów (głosy dzwonów klasztornych, stukot kół po bruku), co czasem sprawia wrażenie dziwacznego słuchowiska (liczne podszepty z offu z czasem bardziej irytują niż budują nastrój).
Najważniejsza jest tu relacja pomiędzy Wielkim Inkwizytorem Tomásem de Torquemadą (inspirowanym prawdziwą postacią ortodoksyjnego dominikanina i inkwizytora, pochodzącego z rodziny żydowskich konwertytów, których jako generalny inkwizytor żarliwie tępił) a Diegiem de Manente. Diego jako młody dominikanin był przeciwny metodom inkwizycji, pragnął śmierci Wielkiego Inkwizytora, jednak ich przypadkowe spotkanie w kościele doprowadziło do przemiany, której efekty śledzimy w najdrobniejszych detalach na scenie Starej Apteki.
Oczywiście spektaklu nie sposób sprowadzić tylko do tej relacji, jednak zażyłość Wielkiego Inkwizytora z Diego jest osią, wokół której orbitują pozostali bohaterowie. W wiernej adaptacji Piotra Fronia postaci drugo- i trzecioplanowe zostały zredukowane, zaś wszyscy pozostali (przyjaciel Diega Mateo, dowódca wojsk inkwizycji Carlos, przeor klasztoru Blasco czy żołnierze Rodrigo i Lorenzo) są potrzebni głównie po to, aby możliwie wnikliwie zaprezentować kluczową dwójkę.
Do tego potrzeba świetnych aktorów i Tomasz Fryzeł takich dostał. W roli Wielkiego Inkwizytora świetnie sprawdza się Mirosław Baka, który nie potrzebuje podnosić nawet głosu, by zamanifestować potęgę Tomása de Torquemady - jego zimne, oratorskie popisy wywołują ciarki. Ta minimalistyczna rola niemal nieruchomego inkwizytora ukazuje, jak łatwo za pomocą manipulacji i strachu zbudować system totalitarny, który znajdzie fanatycznych wręcz wyznawców.
W postaci wykreowanej przez Mirosława Bakę fanatyzm mieni się wszystkimi odcieniami, a jedną z najlepszych scen spektaklu jest rozmowa z przeorem Blasco se la Cuesta (Jarosław Tyrański), obrazująca jak skuteczna jest strategia Torquemady. Wartościowym partnerem dla Baki jest Piotr Biedroń, który w postaci Diega może ukazać, jak ciemna strona ludzkiej natury może zwyciężyć nad wszelkimi ludzkimi odruchami.
Jednak Diego to nie tylko fanatyk idei inkwizycji, z którą wcześniej zamierzał w romantyczny wręcz sposób walczyć. To człowiek, w którym zło niczym rak zainfekowało każdą komórkę ciała - zimny cynik, inkwizycyjny celebryta, dużo groźniejszy niż diaboliczny Torquemada. Ich relacja ma w spektaklu Fryzeła coś z zależności Fausta i Mefistofelesa z "Fausta" Goethego, tylko z innym zakończeniem.
Role epizodyczne (a także kwestie narratora w innych momentach) również udanie grają Maciej Konopiński, Cezary Rybiński i Grzegorz Otrębski. Mniej wyrazisty jest Jakub Nosiadek w roli Lorenza, która w tej adaptacji została najbardziej zmarginalizowana.
Wywiad z reżyserem "Ciemności kryją ziemię" Tomaszem Fryzełem
Spektakl Teatru Wybrzeże nie jest atakiem na kościół, a ponurą, upiorną wręcz wiwisekcją zła, ubraną symbolicznie w szaty inkwizycji. W laboratoryjnych wręcz warunkach widzowie śledzą, jak zło rodzi zło, którego nie da się ujarzmić. Efektowny wizualnie, bardzo dobrze zagrany spektakl przekonuje, że Tomasz Fryzeł ma szansę odegrać większą rolę w polskim teatrze.
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2024-04-14 01:48
Doskonale opisuje dzisiejszą teraźniejszość . Brawo. Bąka jak zwykle the best!
- 33 33
-
2024-04-13 12:12
(2)
Mirosław Baka wymiata,ale i młodszy Piotr Biedroń świetny.Polecam każdemu miłośnikowi dobrej sztuki i teatru.
- 54 30
-
2024-04-13 22:39
Sven był
czyli to spektakl dla przedszkolaków? ok.
- 3 11
-
2024-04-13 17:48
Baka klasyka gatunku, Biedroń dobry i jest na czym oko zawiesić :)
- 9 8
-
2024-04-13 14:57
Przypomina mi się "Krótki film o zabijaniu"
- 19 11
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.