W niewielkiej salce Domu Zarazy zainaugurował swoją działalność Kabaret Literacki "Dom Zarazy" Marka Richtera. Kabaret zawdzięczający swą nazwę miejscu, w którym odbyła się jego premiera, składa się z występu kilkunastu artystów, którzy grając na instrumentach i śpiewając, sięgają do tradycji kabaretów spod znaku Teatrzyku Bim-Bom czy Piwnicy pod Baranami. Pierwsze owoce pracy kabaretu są bardzo obiecujące.
Kabaret oparty na współczesnej literaturze, a jawnie inspirowany tym, co bawiło naszych rodziców lub dziadków, to w Trójmieście rzadkość. Tego typu spektakle muzyczne przywozi w wakacje do Sopotu Jerzy Satanowski wraz ze swoimi sprawdzonymi aktorami, zaś kabaretowy humor żydowski serwuje teatr Marka Branda, dostępny co jakiś czas w Teatrze w Blokowisku. Panoramę tę domykały niektóre produkcje Teatru Miejskiego w Gdyni na Scenie Letniej w Orłowie.
Marek Richter, autor scenariusza, reżyser, autor części muzyki i zarazem jeden z wykonawców Kabaretu Literackiego "Dom Zarazy", ma nieco inny pomysł. Zaprosił do współpracy artystów trójmiejskiej sceny jazzowej pod wodzą Macieja Łyszkiewicza (oprócz niego za muzykę do programu odpowiadają Marek Richter i Piotr Ulatowski) oraz aktorów związanych z Teatrem Muzycznym w Gdyni i działającym w nim Studium Wokalno-Aktorskim im. Danuty Baduszkowej. Na tym nie koniec. Również teksty śpiewane i odgrywane na scenie przez artystów są nowe, napisane specjalnie dla Kabaretu, nierzadko autorstwa samych wykonawców.
Wśród autorów tekstów znaleźli się również Ernest Bryl, Krzysztof Buszman, Paweł Himel, Jacek Wester, Szymon Jachimek, Andrzej Śledź i Marek Sadowski. Największe uznanie należą się dwóm ostatnim, którzy sami wykonują własne utwory, zresztą z kapitalnym skutkiem. Andrzej Śledź celnie puentuje nieposkromiony żywioł zabawy w brawurowym "Tangu ignoranta", z kolei Marek Sadowski śpiewa z towarzyszeniem pozostałych m.in. błyskotliwą modlitwę "Miau", wznoszącą się od mnisich modłów, przez dynamiczny swing, niemal w rejony muzyki gospel. Trzeba przy tym zaznaczyć, że świetnych tekstów, z werwą wykonanych przez wokalistów, jest tu znacznie więcej.
Prawdziwą perełką jest doskonale zaśpiewany przez Agnieszkę Brenzak i zagrany "bez słów" przez Marka Sadowskiego "Foch", autorstwa Szymona Jachimka. Z kolei dowcip Jerzego Łukaszewskiego najlepiej sprawdza się w skeczach "Futro" (w wykonaniu Marka Richtera i Andrzeja Śledzia) oraz brawurowego, choć wyraźnie bawiącego bardziej kobiety niż mężczyzn gagu "Bóg i Kobieta" (z udziałem Andrzeja Śledzia i Eweliny Jaworskiej). Nieco w cieniu kolegów i koleżanek jest student II roku Studium Wokalno-aktorskiego w Gdyni Dawid Kasprzyk, który najlepiej wypada w pobrzmiewającym poezją Edwarda Stachury "Ze mną można konie kraść" autorstwa Piotra Himela.
O bardzo udane muzyczne tło dba doborowe grono muzyków. Poza Maciejem Łyszkiewiczem za pianinem, podziwiamy również Janusza Mackiewicza (kontrabas), Dariusza Herbasza (saksofon), Tomasza Kopra (perkusja), do których dołącza od czasu do czasu Luiza Dyluś-Maruszczak (pianino) i Grzegorz Miller (akordeon).
Kabaret Literacki "Dom Zarazy" w swojej debiutanckiej odsłonie okazał się błyskotliwym, ciekawym literacko i muzycznie, dobrze zaśpiewanym spektaklem kabaretowym, łączącym tradycyjny humor spod znaku kabaretów sprzed lat ze współczesną piosenką aktorską. Z korzyścią dla widowiska można by nieco skrócić program, bo pomimo relatywnie krótkiego, 70-minutowego czasu trwania spektaklu, pod koniec zaczyna się on dłużyć. Jednak zestawienie inteligentnie użytych tekstów, z żywą, jazzującą muzyką i wokalno-aktorskim talentem wykonawców to połączenie udane, godne kontynuacji i warte polecenia.