• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Młodzi wolą hasać po Szekspirze - wywiad z Barbarą Sass

Łukasz Rudziński
5 lutego 2009 (artykuł sprzed 15 lat) 
Reżyserka gdyńskiej realizacji - Barbara Sass. Reżyserka gdyńskiej realizacji - Barbara Sass.

"Urodziny Stanleya" to pierwsza premiera Teatru Miejskiego od czasu, gdy rządy w teatrze objął Ingmar Villqist. O premierze rozmawiamy z reżyserką spektaklu, Barbarą Sass.



"Urodziny Stanleya" to Pani drugie podejście do dramaturgii Harolda Pintera, wcześniej w Teatrze Ateneum w Warszawie wyreżyserowała Pani "Powrót do domu". Twórczość angielskiego noblisty, wybitnego przecież dramatopisarza jest w Polsce właściwie nieodkryta. Jak Pani sądzi, dlaczego?

Młodzi reżyserzy wolą hasać po Szekspirze. Zawsze uważałam, że skoro mają tyle do skreślenia, to powinni sami napisać dramat, a nie odwoływać się do arcydzieł sprzed kilku wieków. A u Pintera należy tylko wyszukać właściwe miejsce, bo jego twóczość jest na wskroś współczesna. On zajął się kondycją ludzkości, egzystencją człowieka w ogóle. Nie musiałam nawet robić korekt dotyczących czasu akcji. A sam tekst jest bardzo uniwersalny - poza kilkoma nazwami, nie ma właściwie odniesień do angielskiej kultury. Ja, która przeważnie od razu wykreślam didaskalia nawet u wielkich twórców, aby się nimi nie sugerować, w tym przypadku z pełną pokorą stosuję się do instrukcji Pintera, bo on doskonale wiedział po co pisze dwa zdania, które są niby o niczym, i po co potem robi pauzę.

Dramat właściwie ma strukturę otwartą. Widz jest podglądaczem, nie ma żadnych pewnych wiadomości kim są bohaterowie i jakie są ich intencje. Wszystko okryte jest mgiełką tajemnicy...

Strasznie mi się podoba tajemnica w twórczości Pintera. "Urodziny Stanleya" kiedyś, w latach sześćdziesiątych, zostały wygwizdane - ludzie mówili "co to?", "po co to?", "kim są ci ludzie?". Ale już w tej chwili tyle różnych konwencji teatralnych się przez sceny przewaliło, że tajemnica jest chyba znacznie łatwiejsza do strawienia.

Uważa Pani, że "Urodziny Stanleya" dalej są "komedią zagrożenia"?

"Komedią zagrożenia" z pewnością można nazwać "Powrót do domu". "Urodziny Stanleya" są dużo mniej komediowe niż "Powrót...". Momentów, o których wiem, że będą miały charakter komediowy, widzę znacznie mniej niż podczas pracy nad tamtym dramatem. "Urodziny Stanleya" wydają mi się w większej mierze "zagrożenia" niż komedią.

Łukasz Rudziński: Jest Pani kojarzona głównie z filmem, ale przez ostatnie dziesięć lat pracuje Pani tylko w teatrze...

Barbara Sass: Po ukończeniu gimnazjum myślałam bardziej o reżyserii teatralnej niż filmowej. By dostać się na reżyserię teatralną najpierw należało skończyć wydział aktorski, a do łódzkiej filmówki (Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna - przyp. red.) można się było dostać bez drugiego fakultetu. Dosyć długo byłam drugim reżyserem, późno zadebiutowałam w kinie i nie miałam śmiałości pracować od razu w teatrze. Wróciłam do teatru po zrobieniu kilku filmów. Ostatnie lata przepracowałam w teatrze, ale przyznaję, że właśnie przygotowuję się do kolejnego filmu. Strasznie mi już brakuje kina. Szykuję scenariusz - wcześniej też mogłabym coś zrealizować, ale dopiero teraz mam taki temat, który mnie szalenie obchodzi, porusza i bardzo chcę się nim zająć.

Można się spodziewać w tym filmie debiutu na miarę Magdaleny Cieleckiej, która dzięki Pani "Pokuszeniu" rozpoczęła swoją filmową karierę?

Myślę, że tak. Jeśli zrealizuję wspomniany scenariusz, to będę ponownie szukać takiej dziewczyny, która jeszcze nie grała w filmie. Do obsadzenia jest kilka ról dziewczęcych, a odtwórczyni głównej roli otrzyma szansę podobną do tej, jaką wykorzystała Magda Cielecka.

Często w Pani realizacjach pojawia się bohater-outsider, ktoś wyobcowany, osamotniony. Pokazuje pani konflikty i dramaty jednostki.

Zawsze wypierałam się problematyki społecznej, chociaż zarzucano mi, że mój pierwszy film ("Bez miłości", 1980 r. - przyp. red.) jest społeczny. Dla mnie najważniejsze były i są problemy egzystencjalne. Społeczne filmy nigdy mnie nie interesowały. Przedstawiane przeze mnie rozterki egzystencjalne zawsze kończyły się tragicznie. Napisałam niedawno scenariusz, który zostanie opublikowany w "Dialogu" przede wszystkim dlatego, ponieważ, jak usłyszałam, trzeba go wydrukować, bo to jest pierwszy mój scenariusz, który się dobrze kończy.(śmiech)

Miejsca

Spektakle

Opinie (1) 4 zablokowane

  • dialog

    nie ma zadnego dialogu zludzenie, jest uklad i dyktat jednostek w ukladzie wstyd

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Kim był Klabaternik?

 

Najczęściej czytane