• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Melodramatyczne "Jak wam się podoba" w Teatrze Szekspirowskim

Łukasz Rudziński
29 czerwca 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 

"Jak wam się podoba" to spektaklem wyprodukowany przez Teatr Wybrzeże, ale grany w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim.

Zmiany tożsamości, przebieranki, ludzkie dramaty podane na wesoło w niezobowiązującej atmosferze radosnej zabawy, pełne absurdalnych momentami zwrotów akcji - to wszystko czyni z "Jak wam się podoba" Williama Szekspira dzieło przewrotne i wbrew pozorom niełatwe do wystawienia. Przekonuje o tym rozczarowująca inscenizacja sztuki, wyreżyserowana przez Krystynę Jandę dla Teatru Wybrzeże w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim.



"Jak wam się podoba" to jedna z bardziej intrygujących sztuk Szekspira. Wiele tu autoironii i polemiki z własną twórczością, szczególnie z charakterem leśnych umizgów kochanków ze "Snu nocy letniej", choć bez trudu odnaleźć można echa "Romea i Julii" i znaleźć ślady wątków, rozwiniętych w sztukach późniejszych, jak "Wieczór trzech króli" czy "Król Lear".

Kiedy grane jest "Jak wam się podoba"


Jednych w "Jak wam się podoba" rozbawi, innych zrazi, wszechobecna tu zabawa z zasadą prawdopodobieństwa, które w tym utworze właściwie nie istnieje. Oto bowiem Orlando zakochując się w Rozalindzie, nie rozpoznaje jej w przybraniu chłopca, pomimo tego, że Rozalinda jako Ganimed "wciela się" w rolę jego ukochanej i pod pozorem próby wyleczenia go z miłości do Rozalindy, prowadzi z nim przewrotną grę w zaloty. Bez trudu nakłania go też, by traktował ją (w przebraniu chłopca) jak swoją ukochaną.

Wątek miłosny między Rozalindą a Orlandem został przez Szekspira dodatkowo skomplikowany, bo dziewczyna gra chłopca, który ją udaje, dzięki czemu udaje się wydobyć komizm sytuacyjny, z czym reżyserka nierzadko w tym spektaklu miewa jednak problemy.  Wątek miłosny między Rozalindą a Orlandem został przez Szekspira dodatkowo skomplikowany, bo dziewczyna gra chłopca, który ją udaje, dzięki czemu udaje się wydobyć komizm sytuacyjny, z czym reżyserka nierzadko w tym spektaklu miewa jednak problemy.
Jej ojciec, Książę wygnany, nie tuła się po lesie niczym błędny rycerz jak Król Lear, tylko ochoczo pomieszkuje z wieśniakami, ciesząc się życiem, umilając sobie czas piosenkami i towarzystwem prostych, dobrych ludzi. Tu każdy jest kowalem swojego losu. Bohaterowie padają rażeni strzałami Amora jak muchy. Sam Las Ardeński jawi się jako coś na kształt oazy spokoju, w której odnaleźć można miłość i namiętność, rozpalane nawet przez jedno przypadkowe spotkanie. Konflikt braci zażegnany zostanie niespodziewanie, o czym doniesie nam Oliwer, dotąd zły i zgorzkniały, teraz skruszony i zakochany. A wszystko wbrew jakiejkolwiek logice kończy się szczęśliwe.

Ta beztroska wymaga od reżysera przede wszystkim odpowiedniego pomysłu, aby serię niespodziewanych zdarzeń ubrać w odpowiednią formę. Krystyna Janda decyduje się na wielką uchylną platformę, zniżoną w stronę widzów, dzięki której aktorzy "schodzą" do publiczności (umowna scenografia Magdaleny Gajewskiej). Dzięki grze świateł (Katarzyna Łuszczyk) chłód na zamku Fryderyka (młodszego brata wygnanego księcia) podkreślony został opadami śniegu, w trakcie przygód w Lesie Ardeńskim scenę zazielenią czterolistne koniczyny i motywy kwietne, zmieniające kolor na czerwień podczas spotkań Rozalindy i Orlanda.

Najwięcej zależy od Magdaleny Gorzelańczyk (na zdjęciu), bo na granej przez nią postaci - Rozalindzie, czyli naczelnej intrygantce spektaklu - opiera się cała sztuka. Aktorka z różnym skutkiem radzi sobie z trudami tej roli. Najwięcej zależy od Magdaleny Gorzelańczyk (na zdjęciu), bo na granej przez nią postaci - Rozalindzie, czyli naczelnej intrygantce spektaklu - opiera się cała sztuka. Aktorka z różnym skutkiem radzi sobie z trudami tej roli.
Za tą dookreśloną, choć minimalistyczną oprawą wizualną przygód Rozalindy, jej przyjaciółki Celii i innych, nie idzie w parze żadna konwencja. Tekst podany jest wprost, czyniąc wątek miłosny momentami nieznośnym melodramatem, granym przez Magdalenę Gorzelańczyk w roli Rozalindy/Ganimeda zaskakująco serio. To powoduje, że efekt humorystyczny - poza scenami Rozalindy w przebraniu chłopca udającego Rozalindę w scenach miłosnych z Orlandem - przenosi się na innych bohaterów i wątki poboczne.

Świetnie radzi sobie Michał Jaros w roli typowego szekspirowskiego błazna Lakmusa, szydzącego z pozostałych bohaterów z dużym wdziękiem i lekkością. Przezabawny w bardzo udanym epizodzie głupawego pasterza Sylwiusza jest Jakub Nosiadek, który wcześniej dobrze prezentuje się również w roli zapaśnika Karola. Jako smętny bard-samotnik Jakub bawi publiczność bardzo dobry w każdym wejściu na scenę Maciej Konopiński, a w swoim stylu wieśniaczkę Anielę odgrywa Małgorzata Oracz.

Szkoda kompletnie niewykorzystanego tym razem potencjału komediowego Marcina Miodka, który nie dostał szansy na rozwinięcie skrzydeł jako towarzysz księcia Amiens. Bez zarzutu w rolach Fryderyka i proboszcza Ambrożego prezentuje się Jarosław Tyrański, podobnie jak Krzysztof Matuszewski, dający się zapamiętać bardziej jako mówiący z francuskim akcentem dworzanin Le Beau, niż jako Książę wygnany.

Długimi fragmentami spektakl osuwa się w nieznośnie serio podany melodramat, nie przełamany przez reżyserkę w żaden sposób od początku do końca. Długimi fragmentami spektakl osuwa się w nieznośnie serio podany melodramat, nie przełamany przez reżyserkę w żaden sposób od początku do końca.
W kluczowym tercecie: Rozalinda - Celia - Orlando, trudno wskazać kto wiedzie prym, bo najbardziej dopracowana jest rola córki Fryderyka, Celii, granej przez Agatę Woźnicką (mającej w trudnej przestrzeni Teatru Szekspirowskiego problemy z dykcją). Emocjonalnie przerysowana, manieryczna gra Gorzelańczyk najlepiej koresponduje z momentami, gdy jej bohaterka udaje chłopca, z kolei Orlando Piotra Biedronia, na tle jego licznych wcześniejszych charakterystycznych ról, to postać zgaszona i pozbawiona wyrazu, ale odpowiednio wpisana w kontekst zakochanego po uszy w Rozalindzie młodzieńca. Cały wątek miłosny Rozalindy i Orlanda podany zostaje w sposób ostentacyjnie melodramatyczny, co nawet jeśli początkowo bawi, to szybko zaczyna nużyć.

Podobnie jak inne pomysły reżyserki (np. stale powtarzane fanfary przed wejściem orszaku Fryderyka) ich skuteczność wyczerpuje się bardzo szybko. Spektakl broni się talentami aktorów, których bardzo dobrze ubrała w kostiumy Dorota Roqueplo (szczególnie ciekawie prezentuje się błazeńska szata Lakmusa). Podczas układów zbiorowych widać choreograficzną pracę Emila Wesołowskiego.

Klimatyzacja w trójmiejskich teatrach


Chociaż wszystko to - choćby z racji charakteru sztuki - jest krotochwilną, nieco szaloną zabawą, której wiele można wybaczyć (jak czynią sobie nawzajem bohaterowie w przepojonym namiętnością Lesie Ardeńskim czy w finale przedstawienia), to jednak spektakl Teatru Wybrzeże, grany gościnnie w Teatrze Szekspirowskim, pozostawia spory niedosyt.

Spektakl

5.6
34 oceny

Jak wam się podoba

komedia

Miejsca

Opinie (65)

  • Na pewno bardzo dobre "Wsparcie dla Jandy"

    • 5 1

  • Ciężko o lekki klimat w dobie siermiężnych (nie-) rządów PiS.

    • 3 15

  • mam wrażenie, że dla

    niepoprawnej politycznie Pani Jandy ktoś musiał napisać taką własnie recenzję

    • 7 13

  • Kicha!- nie ma kasy, nie ma pomysłu. Czas skończyć te wygłupy. ludzie szukają czegoś madrego i wesołego. Nie knuciem zdobywa się klientów tylko ciekawym spektaklem, dobrymi aktorami. A tu miło być zagrane tanio, sprzedano bilety za dużą kasę. Ja odpadam, nie chodzę na tytuły które nawet polskiej nazwy nie mają.

    • 7 9

  • Czy podatnicy Gdańska muszą utrzymywać p. Jandę?

    Rodzi się pytanie

    • 12 9

  • Najwieksza slaboscia Jandy jest slabosc intelektualna

    • 10 7

  • Beznadziejny spektakl.

    • 12 5

  • Kto kogo ocenia

    Przedstawienie pozostawiło zaskakująco miłe wrażenie. Lekkie, zabawne i nie przekombinowane. Świetnie zagrane. Być może inni spodziewali się strojów z epoki lub Bóg wie czego. A może poszli na przedstawienie nie dla twórczości Shakespeare'a tylko dla Pani Jandy i zderzyli się ze ścianą.

    • 6 6

  • spektakl w reż.K.Jandy w teatrze szekspirowskim

    Znakomity,lekki ,łatwy i przyjemny ...taki na wakacyjny ,letni czas !
    A pani reżyser po raz kolejny pokazała wielka klasę !!! Brawo !

    • 6 7

  • Ile razy śmiała się publiczność podczas przedstawienia? (2)

    Raz. I to wystarczy za recenzję.

    • 8 5

    • zgadzam się

      To niestety prawda. Raz niemrawy śmiech (spektakl 20.07.).
      Reżyserka nie miała pomysłu na ten spektakl i to widać. Scenografia monotonna. Gorzelańczyk nieznośnie manieryczna. A błazen - Lakmus przywodzi na myśl Jack'a Sparrow'a z Piratów z Karaibów.
      Niestety, ale nie polecam. Zakochany Szekspir był świetny, Wesołe kumoszki z Windsoru - bardzo dobre, a tu duże rozczarowanie.

      • 2 0

    • Aktorzy

      Dla mnie Gorzelańczyk super i pod wzgledem warsztatowym,emocjonalnym i dykcjynym, ale Woźnicka gra jak dziecko 10letnie i jeszcze fajfuni na scenie w każdym spektaklu, brak dojrzałości,wiedzy i warsztatu.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Czym był i do czego służył WILKOM?

 

Najczęściej czytane