• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Marzy mi się zmiana sposobu myślenia - wywiad z Ingmarem Villqistem

Łukasz Rudziński
24 grudnia 2008 (artykuł sprzed 15 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat R@Port: Triumf teatru odważnego. Podsumowanie
Ingmar Villqist Ingmar Villqist

O przyszłości Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni i najbliższych planach artystycznych mówi dyrektor gdyńskiej sceny Ingmar Villqist.



Łukasz Rudziński: Minął kwartał od czasu, kiedy objął Pan stanowisko dyrektora Teatru Miejskiego. Jakie wnioski, przemyślenia ma Pan na początku swojej pracy w Gdyni?

Ingmar Villqist: Szybko uświadomiłem sobie, że muszę znaleźć odpowiednią formę funkcjonowania teatru w takim mieście jak Gdynia. Forma teatru kameralnego, jakim jest Teatr Miejski w Gdyni, musi być inna, niż klasyczna forma zwykłego teatru miejskiego, czy samorządowego, z uwagi na znaczną odległość od dużych centrów kulturalnych w kraju. Poza tym mamy w sąsiedztwie dwa duże teatry - Wybrzeże i Muzyczny. Mają większe budżety i inne możliwości inscenizacyjne. Uznałem, że musimy skoncentrować się w naszym teatrze na pracy stricte artystycznej. Dlatego będziemy realizować dramaty najwybitniejszych (w większości dwudziestowiecznych) dramatopisarzy polskich, europejskich i światowych, do realizacji których zaproszę polskich i zagranicznych reżyserów, których twórczość szczególnie cenię. Takie są założenia i program naszego teatru.

Mówi Pan o założeniach, a ich realizacja?

Nie chciałbym abyśmy brali udział w jakichkolwiek rankingach, czy wyścigach. Chcę by nasz program wyróżniał się na tle okolicznych teatrów. Pracujemy nad tym, aby reżyserzy, którzy przyjadą tutaj do pracy, mieli jak najkorzystniejsze warunki. Skala naszego teatru nie pozwala na wielkie, rozbudowane inscenizacje, na wykorzystanie gigantycznej maszynerii teatru.

Najważniejszym elementem przedstawień ma być świetna praca z aktorem i traktowanie przez scenografów sceny, jako miejsca do powstania wartości plastycznej równoległej do wartości dramatu. Jesteśmy tuż przed rozpoczęciem budowy nowego teatru dramatycznego w Gdyni, wyposażonego w najnowocześniejszą technologię teatralną i w tej chwili robimy wszystko, aby rozpocząć budowę zespołu, który będzie mógł bez przeszkód pracować już w nowym budynku teatru.

Czego widzowie Teatru Miejskiego mogą się spodziewać w nadchodzącym roku?

Przedstawienia, które zamierzamy zrealizować w 2009 roku będą w większości wystawione na dużej scenie. W lutym zapraszam na "Urodziny Stanleya" Harolda Pintera w reżyserii Barbary Sass, w marcu na "Woyzecka" Georga Büchnera, którego wyreżyseruje Katarzyna Deszcz. W tym sezonie ujrzymy jeszcze "Krzesła" Eugène'a Ionesco w reżyserii Macieja Prusa, a na Scenie Letniej w Orłowie Waldemar Śmigasiewicz wystawi "Proces" Franza Kafki. W następnym sezonie, w październiku, próby do swojego przedstawienia rozpocznie Paweł Szkotak, z którym jeszcze rozmawiam na temat tekstu, a w styczniu 2010 roku próby do swojego spektaklu zacznie Piotr Cieplak i również w tym wypadku rozmowy na temat konkretnego dramatu są w toku. Do współpracy w 2010 roku zaprosiłem już Andrzeja Bubienia. Myślę jeszcze nad jednym kameralnym spektaklem na małą scenę, który zrealizowalibyśmy jeszcze w tym sezonie, ale to zależy od środków, którymi będziemy dysponować.

W przedstawionym przez Pana programie brakuje twórców młodego pokolenia. Będzie dla nich miejsce w Pana teatrze?

Oczywiście. Myślimy o realizacjach dramaturgii dwudziestowiecznej, ale też współczesnej, a artyści których zapraszam, to będą osoby z różnych pokoleń, operujące różnym językiem teatralnym, wywodzące się z różnych obszarów teatralnej tradycji. Oczywiście w proponowanej przeze mnie wizji teatru jest miejsce również dla młodych artystów. Reżyserzy, z którymi rozmawiam to znani twórcy i nierzadko mają kalendarz wypełniony na kilka lat do przodu. Ja pojawiłem się w Gdyni we wrześniu...

...i zaprezentował Pan większość przedstawień, które w ostatnim czasie się w repertuarze pojawiały, ale np. "Świętej Joanny szlachtuzów" Bertolda Brechta w reż. Jarosława Tumidajskiego widzowie nie widzieli właściwie od premiery. Czy tego typu teatr, który atakuje komfort widza, będzie jeszcze gościł w Teatrze Miejskim?

Powodem powstania tego spektaklu był wspaniały tekst świetnego dramatopisarza, którego bardzo cenię - Bertolda Brechta. Zawsze spotkanie z tego typu literaturą jest wielkim przeżyciem, realizowanym tutaj przez ciekawego, młodego reżysera. Problem polega na tym, że w tym przedstawieniu gra trzech aktorów gościnnych, a wkomponowanie przedstawienia do repertuaru w przypadku tylu aktorów spoza teatru jest bardzo trudne. Wierzę, że uda się tak wszystko skonfigurować, aby ten spektakl pokazywać. Ale w związku z takimi problemami, będę odchodził od takiego modelu pracy.

Pytam o to również w kontekście organizowanego przez Teatr Miejski festiwalu R@Port, który jest festiwalem współczesnego dramatu i teatru. Jakie zmiany zamierza Pan wprowadzić w formule tego festiwalu?

Do każdej edycji Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port będę powoływać innego dyrektora artystycznego. W przypadku najbliższej edycji powierzyłem tę rolę Joannie Puzynie-Chojce. Zwróciłem się też z prośbą do Izabelli Cywińskiej, dyrektorki Teatru Ateneum w Warszawie, o przyjazd "Trash story" w reż. Eweliny Pietrowiak. Spektakl powstał w oparciu o dramat, który zwyciężył w pierwszej edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. W przyszłym roku ta impreza odbędzie się jako R@Port Prolog. Chciałbym, aby R@Port od 2010 roku miał formułę międzynarodową.

Mówiliśmy o reżyserii, a trudno pominąć fakt, że jest Pan również czynnym reżyserem i dramatopisarzem. Czy możemy się spodziewać w ciągu pana kadencji autorskich reżyserii, czy też przewiduje pan pracę w innych ośrodkach teatralnych?

Podjąłem decyzję, że nie będę reżyserować w swoim teatrze. Nie chcę aby ten teatr był postrzegany jako platforma autokreacji i też dlatego nie będą tu prezentowane moje sztuki. Jednak pracować będę w innych polskich teatrach - w lutym rozpoczynam próby w warszawskim Teatrze na Woli, gdzie wystawię najnowszą swoją sztukę - "Kompozycję w błękicie", a tuż przed wakacjami podejmę się reżyserii w Teatrze Bagatela w Krakowie.

Teatr Miejski w 2009 roku będzie obchodzić 50-lecie swojego istnienia...

...dlatego ten rok jest dla nas szczególny. Zwrócimy się z prośbą do Urzędu Miasta Gdyni o powrót do starej nazwy - Teatr Dramatyczny. Zabiegam o świetnych reżyserów - jednego polskiego, jednego zagranicznego, żeby powstał spektakl jubileuszowy. Rozmowy są w toku, zobaczymy co z nich wyjdzie. Realizujemy programy edukacyjne - w ramach Sceny 138 odbywają się pokazy etiud warsztatowych i aktorskich, które przeprowadza z młodymi ludźmi nasz aktor - Mariusz Żarnecki. Będziemy współpracować z organizatorami Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, będą pokazy filmów tematycznych, spotkania literackie, wydarzenia muzyczne, cały pakiet działań wykraczających poza ramy teatru.

Jakieś życzenie noworoczne dla siebie i zespołu?

Marzy mi się zmiana sposobu myślenia, aby odejść od myślenia kategoriami geograficznymi na rzecz kategorii intelektualnych, w celu osiągnięcia jak najlepszego efektu artystycznego. Zmiana przyzwyczajeń nie jest łatwa, ale wierzę, że stopniowo uda mi się wprowadzić tę zmianę w naszym myśleniu o teatrze.

Ingmar Villqist, czyli Jarosław Świerszcz

Chorzowianin, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, historyk sztuki, dramatopisarz, reżyser, nauczyciel akademicki. W latach 1989-1994 dyrektor artystyczny Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach, w latach 1994-2000 wicedyrektor Narodowej Galerii Sztuki ZACHĘTA w Warszawie, w latach 1991-1997 wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, w latach 1997-2004 wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, obecnie wykładowca w Wydziale Radia i Telewizji (Wydział Reżyserii i Operatorski) Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W latach 2001-2006 etatowy reżyser w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Od września 2008 Dyrektor Naczelny i Artystyczny Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni.

Autor dramatów: "Kostka smalcu z bakaliami", "Wernisaż", "Oskar i Ruth", "Lemury", "Noc Helvera", "Beztlenowce", "Fantom", "Bez tytułu", "Cynkweiss", "Entartete Kunst", "Preparaty", "Helmucik", "Sprawa miasta Ellmit", "Kompozycja w słońcu", "Czarodziejka z Harlemu", "Kompozycja w błękicie" oraz powieści "Archipelag Wysp Pingwinich".

Sztuki Ingmara Villqista zostały przetłumaczone na języki: niemiecki, angielski, francuski, włoski, szwedzki, czeski, słowacki, bułgarski, węgierski, chorwacki, ukraiński, litewski, estoński, hiszpański, kataloński, portugalski, rosyjski.

Czterokrotnie nominowany do paszportu "Polityki", w 2004 roku otrzymał Nagrodę Prezydenta Chorzowa w dziedzinie kultury, a w 2005 uhonorowano go nagrodą miesięcznika "Śląsk" - Orłem Śląskim za "niepodważalną wartość oraz wkład do kultury narodowej". Jego sztuki (szczególnie "Noc Helvera")należą z najczęściej wystawianych polskich dramatów na świecie.

Miejsca

Zobacz także

Opinie (32) 2 zablokowane

  • Wesołych Świąt :D

    • 0 0

  • "podjąłem decyzję, że nie będę reżyserował w swoim teatrze"

    "nie chcę aby ten teatr był postrzegany jako platforma autokreacji"

    "będzie cały pakiet wydarzeń wykraczający poza ramy teatru"

    "marzy mi się zmiana sposobu myślenia aby odejść od myślenia kategoriami geograficznymi na rzecz kategorii intelektualnych"

    Tak , tak przy takich założeniach zmiana nazwy na teatr dramatyczny (pisane z małej litery ) jak najbardziej wskazana .

    • 0 1

  • Brawo, panie dyrektorze

    Powszechnie wiadomo, że większość dyrektorów teatralnych zdolności reżyserskich nie posiadła w poziomie wystarczającym, aby mieć stałe zatrudnienie w zawodzie reżysera. Niestety Jarosław Świerszcz do wyjątków w tym względzie nie należy.
    Jednak dla człowieka tworzacego sztukę rezygnacja z tworzenia jej w komfortowych warunkach własnego teatru musi być bardzo trudna.
    Wielki szacunek dla dyrektora Miejskiego, że sam się takiej możliwości pozbawia.
    Ten wybór szanuje i trzymam za słowo... :)

    • 0 0

  • Zmiana nazwiska

    Świerszcz to nie jest nazwisko, które może szokować. Pytam się po co człowiek zmienia je na "skandynawsko brzmiące" Villqist?
    Chyba kompleksiki leczymy?

    • 2 1

  • wyksztalciuch

    to nie intelektualista warto o tym pamiietac a teatry to nam sie nie udaly

    • 1 1

  • Gdyby autorka postu o leczeniu kompleksów interesowała sie teatrem i naszym nowym dyrektorem oraz jego twórczością wiedziałaby,ze pseudonim Ingmar Villqist powstał zupełnie przez przypadek...i tak sobie pozostał nie jest to żadne leczenie kompleksów,a jeśli ktoś się podpisuje Greta to mi przychodzi na myśl jedynie Garbo i leczenie swoich kompleksów hiih zamiast komentować bzdurami lepiej kupic bilet i iść do teatru,polecam taki sposób spędzenia wieczoru!

    • 1 1

  • A pani "Mia" chyba nie wyczuła ironii osoby podpisującej się Greta. Pseudonim pseudonimem, a używanie fikcyjnego nazwiska praktycznie wszędzie to dwie inne sprawy...

    • 0 1

  • Pan "derektor"

    Villqist to przecież brzmi tak bardzo medialnie :) no i te profi zdjęcie.
    Nie zmieniłbym nazwiska ze Świerszcz na Villqist chyba, ze miałbym Pierdziszewski na przykład.
    Popieram Grete w jej ironicznym pytaniu

    • 2 1

  • ciekawe czy ci co krytykuja i czepiaja sie nazwiska widzieli chociaż jedna sztukę pana Villqista? ważniejsze nazwisko a nie twórczość bo jak się nie ma pojęcia to trzeba się do czegoś przyczepić....

    • 1 0

  • Przecież liczy się pierwsze wrażenie!
    Tutaj blado to wypadło

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Nestor trójmiejskich scen, Ryszard Ronczewski, obchodził w 2010 roku w Sopocie okrągły jubileusz pracy twórczej. Który?

 

Najczęściej czytane