• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mariusz Waras: pozostaną po nas śmieci

Justyna Michalkiewicz-Waloszek
9 grudnia 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Z Mariuszem Warasem spotkaliśmy się w jego nowej pracowni przy ul. Wiosny Ludów 4. Z Mariuszem Warasem spotkaliśmy się w jego nowej pracowni przy ul. Wiosny Ludów 4.

Ostatnio w cyklu "Pracownie Artystów" pisaliśmy o Macieju Świeszewskim. Dzisiaj zapraszamy do nowej przestrzeni zagospodarowanej przez trójmiejskiego artystę street-artu - Mariusza Warasa, znanego głównie z wielkoformatowych murali, realizowanych na ścianach budynków miejskich.



Urodził się 37 lat temu w Gdyni. Zwyczajne, ale szczęśliwe dzieciństwo spędził na Obłużu, biegając z kolegami po lesie, grając w kapsle i rozpalając ogniska. W podstawówce nic nie wskazywało na to, że w przyszłości zostanie artystą. Jak sam przyznaje, był raczej nieukiem, który zamiast na lekcjach uważać, rysował w zeszytach i na szkolnych ławkach. Jego początkowe "bazgroły" wyglądały trochę lepiej niż rysunki kolegów. Tak przynajmniej twierdzili dorośli, którzy zasugerowali liceum plastyczne. I mieli rację, ponieważ właśnie tam młody Mariusz rozwinął swój talent.

- Byłem zwyczajnym dzieckiem, ale zawsze nadzwyczaj kreatywnym. Z jednej strony biegałem po podwórku i grałem w gry komputerowe. Z drugiej: rysowałem, sklejałem modele statków czy samolotów. Nie znałem słowa "nuda" i do dzisiaj go nie znam. Jedyną rzeczą, jaka mogłaby mnie nudzić jest bezcelowy wypoczynek. Zawsze znajdę sobie jakieś zajęcie - mówi Mariusz Waras.
I tak mu zostało do dziś.

Z WL4 do Kolumbii, z Brazylii do Szczecina

Życie Warasa biegnie na pełnych obrotach. Ostatnio z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych przeniósł się do tej szczecińskiej. Na próżno go również szukać w gdyńskiej pracowni, którą porzucił na rzecz surowej gdańskiej przestrzeni przy ulicy Wiosny Ludów 4 zobacz na mapie Gdańska (WL4). Nie licząc co najmniej pięciu miesięcy w roku, które spędza poza granicami kraju, jego życie codzienne to "rutyna" na trasie Gdańsk - Szczecin.

Czytaj więcej: WL4: nowa przestrzeń dla artystów w Gdańsku

Umówić się na spotkanie z artystą to nie lada sztuka. Dopiero co wrócił z Brazylii, która była czterdziestym-którymś krajem odwiedzonym w celach zawodowych. Nie odwiedził jeszcze Japonii, Chin oraz Australii, ale wszystko przed nim.

- Moje życie to wieczna podróż. Jeżdżąc do tych wszystkich krajów poznaję realną kulturę. Nie chodzę ścieżkami z katalogów podróżniczych, za to obcuję z lokalnymi przedstawicielami, jem z nimi obiady i zwiedzam miejsca, do których turyści się nie zapuszczają. Czym więcej jeździsz po świecie, tym więcej widzisz i rozumiesz - dodaje Waras.
Chociaż - jak sam przyznaje - tryb życia, który prowadzi, nie należy do najłatwiejszych - zwłaszcza w związku, gdy np. trzeba nagle wyjechać, to jednak nie wyobraża sobie monotonnej 8-godzinnej pracy na etacie i spokojnego życia.

- Potrzebna jest duża wyrozumiałość, żeby ze mną wytrzymać. Zwłaszcza, gdy nagle wymykam się z domu na trzy tygodnie. Nie ma mnie na święta. Później nie ma mnie na urodzinach, ale co zrobić, skoro ja lubię moje życie? Lubię podróże, jest mi z tym bardzo dobrze - dodaje.
O śmierci nie myśli. I chociaż stanowczo zaprzecza, jakoby wewnętrznie był smutny, to jednak gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl o sprawach ostatecznych. To go inspiruje.

- Co po nas zostanie? O proszę (przyp. red. pokazuje na jedną z prac, która przedstawia puste, zniszczone miasto): - śmietnik. Bo wszystko co znamy, kiedyś ulegnie zniszczeniu. Wytwarzamy tak dużo śmieci i tak bardzo zanieczyszczamy środowisko, że kiedyś to wszystko nas zje - dodaje.
  • Waras to człowiek, który nie zna słowa "nuda". Jak widać, ostatnio w kręgu zainteresowań artysty znalazł się kopter do zadań specjalnych.
  • Mariusz podczas malowania według wzoru.
  • Mariusz Waras słynie z zamiłowania do smutnych barw - od czerni, poprzez szarości, na przygaszonych żółciach i czerwieniach kończąc.
  • Chociaż artysta coraz częściej myśli, aby korzystać z nowoczesnych rozwiązań technicznych, to jednak ręczna praca fizyczna sprawia mu wiele przyjemności.
  • - Mam pozować ze wzorem? Ok, chociaż to klasyka wśród zdjęć - śmieje się Mariusz Waras.
  • Wycinanie takiego wzoru zajmuje artyście przeważnie około kilku godzin.
  • Gdańska pracownia jest dla artysty stacją do której zawsze wraca po zawodowych podróżach.

Gdy mural jest po prostu muralem

Chociaż nie ma nawet czterdziestki, zdążył wybudować swój pomnik. W miejskiej przestrzeni na całym świecie krzyczy ponad kilkaset murali sygnowanych jego nazwiskiem. A styl Warasa jest tak charakterystyczny, że nie da się go pomylić z żadnym innym. Prawie wszystkie prace artysty są smutne i surowe. Czarno-biała stylistyka upadku i zniszczenia jest mu bliska. Czasami dla kontrastu używa brudnych barw, ale nigdy nie poszedłby w kierunku pejzaży czy kolorowych, wesołych obrazków. To nie byłoby spójne z jego osobowością. Nie maluje również portretów, chociaż zdarzało się, że ktoś go o to poprosił.

Czytaj więcej: Murale gdyńskiego artysty podbijają świat

Oglądając prace Mariusza Warasa z dystansu, można odnieść wrażenie, że są ładne i estetyczne. Im bardziej jednak się zbliżasz, tym więcej detali dostrzegasz. Czasami czujesz, że w tym na pozór spójnym i czystym obrazie, coś jakby nie gra. Niby widzisz nowoczesne miasto, a jednak budynki są puste i zniszczone. Oczywiście nie zawsze tak jest. Jak dodaje sam autor, czasami mural jest po prostu muralem i lepiej nie doszukiwać się głębszego sensu. Każdy widzi to, co chciałby zobaczyć.

Zazwyczaj tworzy w ciszy. Tak się przyzwyczaił, ponieważ jego praca często wymaga pełnego skupienia na dużych wysokościach. Gdyby malował ze słuchawkami w uszach, mogłoby się to skończyć tragicznie. Podnośnik może się popsuć, czasami spada pędzel, innym razem... nóż. Pracując na wysokości ósmego piętra, trzeba być bardzo ostrożnym. Bywa, że się boi, ale zakłada kask, przypina się i działa. Czasami jeden dzień, innym razem trzy tygodnie. Na wszelki wypadek, zawsze jest uzbrojony w szkicownik, który służy mu przede wszystkim do pisania. Gdy przyjdzie inspiracja, zapisuje słowa, które w pracowni przekształca w obrazy. Gdyby go zgubił, postronna osoba nic by z niego nie odczytała. Ot, zbiór dziwnych kresek i pozornie nic nie znaczących wyrazów.

Bolid Formuły 1 i berlińska IKEA

Pracy komercyjnej się nie brzydzi. Kiedyś, jako buntowniczy młodzieniec, gardził wszystkim, co komercyjne. Z wiekiem ta granica się przesunęła, co zaowocowało kilkoma ciekawymi projektami, z których zasłynął w mediach. Jednym z cięższych, a zarazem najciekawszych zleceń było malowanie bolidu Formuły 1. Artysta malował również statki, wieżę kontroli lotów oraz jedną ze ścian berlińskiej IKEI.

Nie z każdej pracy jest dumny. Na niektóre nie może wręcz patrzeć, co jest ciężką sztuką, gdy idzie przez miasto. Ostatecznie skupia się jednak na tym, co tu i teraz, kierując energię i siły twórcze na prace, które dopiero powstaną. Czy jest zadowolony ze swojego życia? Twierdzi, że tak, chociaż jak podkreśla - niedosyt pozostaje zawsze. Dlatego na pytanie o dzieło bądź zlecenie życia, tajemniczo odpowiada - jest dopiero przede mną...

Miejsca

Opinie (16) 1 zablokowana

  • szcun

    https://www.youtube.com/watch?v=394cV0fynSs

    • 7 2

  • wyrazy uznania

    mnie się jego prace bardzo podobają

    • 15 4

  • ASP Hools (3)

    Pamiętam czasy jak Maniek po pijaku chodził po gzymsie akademika na Chlebnickiej zjednego pokoju do drugiego.

    Piwko Jo!

    • 25 1

    • teraz by już się nie zmieścił ,lub mogło by dojść do katastrofy budowlanej .... (2)

      • 2 0

      • Jan to ty? (1)

        • 1 0

        • nie.

          • 1 0

  • ja uważam, że powoli następuje nasycenie murali. Obrazki są prawie wszędzie. Powoli staje się to nieznośne

    • 15 8

  • to układ jest ręka rękę myję sama ściema i naciąganie

    i wyciąganie naszych pieniędzy na te bazgroły

    • 11 31

  • Czasami specjalnie wracam do domu dłużą trasą, żeby popatrzeć na Transatlantyki:)

    • 15 2

  • Mariola jakas ty pienkna na tej focie!Obłuze rules! :D

    • 16 2

  • Taki jakiś

    Od szablonu

    • 7 1

  • :-) w modzie jest teraz sweterek w kolorze ochra

    • 8 1

  • Gdyby nie śmitniki to nie byłoby tak efektownych odkryć archeologicznych.Więc takie gadanie to "pitolenie o szopenie" aby błysnąć, a wyszedł tylko pierd.

    • 2 7

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W jakim trójmiejskim teatrze grała Teresa Budzisz-Krzyżanowska?

 

Najczęściej czytane