- 1 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (14 opinii)
- 2 Szukają małego aktora do kultowej roli (11 opinii)
- 3 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 4 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
- 5 Rozdano ważne nagrody w Gdańsku (13 opinii)
- 6 Wszyscy sprzedają akcje? On kupuje (25 opinii)
Liryczny "Mistrz i Małgorzata" Muzycznego z niedosytem
"Mistrz i Małgorzata" na postawie genialnej powieści Michaiła Bułhakowa Teatru Muzycznego w Gdyni to najdłużej wyczekiwana premiera w Trójmieście. Udało się w niespełna trzygodzinnym spektaklu oddać najważniejsze wątki powieści. Jednak znakomite kreacje aktorskie i ciekawa scenografia nie przesłaniają niedostatków musicalu, w którym króluje bardzo odważna i dosłowna nagość żeńskiej części zespołu, ale nie ma ani jednej piosenki, która wpadałaby w ucho.
Co gra Teatr Muzyczny
Teatr Muzyczny w Gdyni jest najbardziej doświadczonym przez pandemię trójmiejskim teatrem. To scena, której dotacja nie wystarczy na pokrycie bieżących kosztów, a sam teatr, jak zapewniał zastępca dyrektora Bogdan Gasik przed premierą "Mistrza i Małgorzaty", stracił w ciągu roku 19 mln zł wpływów własnych.
W tej sytuacji zrezygnowano z pierwotnej koncepcji musicalu, który miał zostać zrealizowany w technice 3D, chociaż część rozwiązań scenograficznych w drugim akcie została przygotowana pod tym kątem. Jednak nie znajdziemy w najnowszym musicalu Teatru Muzycznego fajerwerków, do jakich przyzwyczajono publiczność Muzycznego w poprzednich produkcjach.
Spektakl rozpoczyna się od twórczych rozterek Mistrza, niezadowolonego z dzieła swojego życia - powieści o Poncjuszu Piłacie. Dzięki podniesieniu kurtyny płynnie przenosimy się do wątku jerozolimskiego - wprost na przesłuchanie Jeszuy Ha-Nocriego przez Poncjusza Piłata, który dostrzega w nim nie zbrodniarza, a intrygującego myśliciela. Za pomocą akcji umiejętnie przenoszonej w różne punkty sceny i dzięki wykorzystaniu kilku kurtyn oraz sceny obrotowej, możliwe są szybkie zmiany scenografii przygotowanej przez Andrzeja Worona.
Pierwsza scena jerozolimska odbywa się na tle monumentalnego muru, którą rozbiją na części maszerujący w takt "Międzynarodówki" przedstawiciele dumnego narodu rosyjskiego. Ta znakomita, sugestywna i dynamiczna zmiana miejsca akcji z czasów pierwszych Chrześcijan na stalinowską Moskwę pierwszej połowy XX wieku, imponuje zwłaszcza w początkowych scenach, kiedy prowadzona jest perfekcyjnie.
Prosta scenografia, pełna znaczących, symbolicznych rekwizytów (kolumny i tron w czasach Piłata, ławka w parku podczas spotkania Berlioza (ciekawy Jacek Wester) i Iwana Bezdomnego (bardzo dobra rola Mateusza Deskiewicza) z Wolandem, charakterystyczne łóżka podczas scen w szpitalu psychiatrycznym czy też potężny, przewrócony żyrandol w mieszkaniu Berlioza (siedzibie diabelskiej świty) w łatwy sposób pozwalają zidentyfikować widzom przestrzeń gry. W podobny sposób działają kostiumy Klaudii Filipiak. Dzięki temu wielowątkowa, skomplikowana powieść Bułhakowa przedstawiona jest w sposób czytelny.
Reżyser Janusz Józefowicz sięga po rosyjskie libretto Jurija Riaszencewa, przetłumaczone na język polski przez Olgę Stokłosę, żonę kompozytora muzyki do musicalu Janusza Stokłosy. Pierwsza część spektaklu rozgrywana jest konsekwentnie, w dobrym rytmie, ze znakomitą, bogatą brzmieniowo, niemal filmową muzyką, którą wykonuje Orkiestra Muzycznego pod batutą Dariusza Różankiewicza. Odszukać tu można muzyczne i inscenizacyjne nawiązania do innych produkcji Muzycznego, jak "Jesus Christ Superstar" i słynnego "Gethesmene" w brawurowym lamencie Mateusza Lewity (świetny Krzysztof Wojciechowski) nad ukrzyżowanym Joszuą (w tej roli grający gościnnie Maciej Glaza) czy beztroski tytułowego bohatera musicalu "Francesco" w początkowej scenie przesłuchania Joszuy.
Intryguje demoniczny, powściągliwy Woland w wykonaniu grającego gościnnie Roberta Gonery, posągowością i swobodą w trudnej roli Piłata zaskakuje Krzysztof Kowalski, a trudną rolę Mistrza udanie kreuje Jakub Brucheiser. O lokalny, radziecki koloryt - poza czerwonymi sztandarami, "Międzynarodówką" czy pieśnią "Hej towarzysze" - dbają sprofilowani na przedstawicieli rosyjskiego ludu aktorzy śpiewający czastuszki, opiewające cuda dziejące się w Moskwie po przyjeździe Wolanda i jego kompanów.
W drugim akcie przedstawienia ta misterna układanka zaczyna rozpadać się na szereg zbyt długich scen, o zaburzonej dramaturgii. Przede wszystkim jednak reżyser odrzuca możliwości teatralnej umowności na rzecz całkowitej dosłowności. Małgorzata (Beata Kępa), jej służąca Natasza (Oliwia Dróżdżyk, adeptka z Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni) oraz zdecydowana większość żeńskich mar goszczących na balu u Wolnada, paraduje i tańczy topless. Dodając do tego odważną kreację diablicy Helli (udana rola Karoliny Trębacz) zdecydowana większość drugiego aktu eksponuje nagie i półnagie kobiece ciała, także na kuriozalnie kiczowatym wideo - locie na miotle w wykonaniu Małgorzaty.
"Mistrz i Małgorzata" w Muzycznym
Pomysł podróży w przestrzeni dzięki animacjom (z nałożoną na nie projekcją aktorki), nie jest dla Janusza Józefowicza nowy - było tak chociażby w "Policie". Pierwszy raz jednak z taką pieczołowitością wyeksponowano nagość i to sfilmowaną w bardzo nieporadny sposób. Sztucznie wydłużona scena lotu jakością wykonania i doborem kadrów "okrakiem na miotle" pozostawia niesmak i zażenowanie, chociaż dobrze połączono ją z działaniami w żywym planie.
Obnażenie Małgorzaty oczywiście daje się wytłumaczyć fabułą "Mistrza i Małgorzaty" i przebiegiem balu, w którym występuje jako gospodyni w "stroju Ewy". Rozebranie większości młodszych aktorek i tancerek oraz statystów podczas balu u Wolanda to już jednak dziwaczna maniera, której dotąd w Muzycznym nie było. Wiele do życzenia pozostawiają również kiczowate animacje (m.in. kościotrupów).
Spektakl broni się jednak znakomitymi kreacjami aktorskimi. Świetny wokalnie duet tworzą Mistrz (Jakub Brucheiser) i Małgorzata w wykonaniu Beaty Kępy (szczególnie w finałowej, nostalgicznej piosence "I niech by tak było, jak jest"). Kępa dobrze radzi sobie z trudną rolą zrozpaczonej, gotowej dla ukochanego na wszystko kochanki i ekscentrycznej królowej balu. Melodramatyczny wątek miłosny tytułowych bohaterów prowadzony jest bardzo lirycznie (pobrzmiewają tu echa musicalu "Ghost") i jak na tego typu produkcję bardzo spokojnie.
Bawią sztuczki diabelskie, podobnie jak Sasza Reznikow w roli Wieprza i przede wszystkim znakomity Aleksy Perski jako diabeł Azazello z charakterystycznie wystającym kłem. Dobrze wypadają sceny zbiorowe na kilkudziesięciu wykonawców i ciekawie, konsekwentnie poprowadzony wątek Piłata, któremu przez większość czasu na scenie towarzyszy prawdziwy dog niemiecki.
Maja Gadzińska o roli Małgorzaty w musicalu "Mistrz i Małgorzata"
Jednak całej produkcji brakuje rozmachu, jaki cechował dotąd największe musicale gdyńskiego Muzycznego. "Mistrz i Małgorzata" pomimo wielu ciekawych poetyckich tekstów piosenek Andrzeja Poniedzielskiego nie ma też ani jednego utworu, który zapadałby w pamięć i który można by nucić po wyjściu z teatru. Z racji wymowy powieści Bułhakowa spektakl nie posiada żywiołowej, mocnej puenty, a tylko wzruszające, niemal filmowe zakończenie.
To naprawdę dobrze skomponowane muzycznie i wokalnie przedstawienie, z udanymi kreacjami aktorskimi, które dzięki wierności literackiemu pierwowzorowi z pewnością zaliczyć można do solidnych produkcji Muzycznego. Zabrakło jednak głębszej interpretacji dzieła Bułhakowa, bo trudno za nią wziąć wszechobecną ekspansję nagości i kult kobiecego ciała, które zredukowano w spektaklu Muzycznego do roli ozdoby.
Spektakl
Mistrz i Małgorzata
Miejsca
Spektakle
Opinie (137) ponad 10 zablokowanych
-
2021-09-12 21:49
Opinia wyróżniona
Zgadzam się prawie w 100% (1)
Pierwszy akt dobry, naprawde dobry. Na scenę lotu na miotle czekałam najbardziej, ciekawa jak tym razem zadziała magia teatru. Dostałam 10 minut filmu wyświetlonego na wielkim ekranie. Muzyczny dysponuje kilkunastometrowymi rusztowaniami na d sceną, skomplikowanymi wyciagnikami, obrotową sceną, zapadniami i setką pewnie innych rozwiązań o których
Pierwszy akt dobry, naprawde dobry. Na scenę lotu na miotle czekałam najbardziej, ciekawa jak tym razem zadziała magia teatru. Dostałam 10 minut filmu wyświetlonego na wielkim ekranie. Muzyczny dysponuje kilkunastometrowymi rusztowaniami na d sceną, skomplikowanymi wyciagnikami, obrotową sceną, zapadniami i setką pewnie innych rozwiązań o których nie mam pojęcia. A Józefowicz w tym teatrze (który nie takie rzeczy jak lot juz pokazywał bez uciekania sie do oszukiwania widzów technologią) idzie na łatwizne i funduje nam kiepsko zrealizowany film. Na filmy to się do kina chodzi. Po 1 akcie byłam zaskoczona poziomem spektaklu, na plus bo jednak się po Józefowiczu wiele nie spodziewałam. Tym większy był zawód po przerwie. No szkoda, no. To są tacy zdolni ludzie, ten zespół. I marnują swój talent, bo ktoś uparcie zaprasza do Gdyni Janusza musicalu.
- 118 9
-
2021-09-13 20:52
w punkt
- 5 2
-
2021-09-13 00:55
Opinia wyróżniona
Dzień po premierze
spektakl wciąż nie zachwyca. Pierwsza połowa jest równa i dopracowana - plusy to głównie Woland i Mistrz. Muzyka jest dobra, wokalnie jednak (pomimo dobrej egzekucji) utwory nie bronią się. Linie melodyczne są nijakie i - jak wspomniał Pan Łukasz - nucić nic nie będziemy. Więc przeciętnie, ale bez dramatu.
Po przerwie zaczynamy scenąspektakl wciąż nie zachwyca. Pierwsza połowa jest równa i dopracowana - plusy to głównie Woland i Mistrz. Muzyka jest dobra, wokalnie jednak (pomimo dobrej egzekucji) utwory nie bronią się. Linie melodyczne są nijakie i - jak wspomniał Pan Łukasz - nucić nic nie będziemy. Więc przeciętnie, ale bez dramatu.
Po przerwie zaczynamy sceną pod krzyżem, która głównie dzięki p. Wojciechowskiemu (znowu - linie melodyczne nijakie a szkoda! Utwór dobry, wykonanie z chórem genialne) jest najlepszym momentem spektaklu.
No i wtedy już jest tylko gorzej. Lot na miotle to jakaś żenada - niesmaczne, żenujące, słabe. Animacja wygląda jak robiona przez gimnazjalistę. Bal jest nijaki, nudny, na scenie jest ciemno, brzydko, bylejak. Nudno jak cholera. Tony zbędnej niesmacznej i przede wszystkim nic nie wnoszącej nagości.
Po tym następuje równie przeciętny jak pierwsza połowa finał. I w sumie nic tylko wyjść do domu i (nie za bardzo) ale troszkę żałować wydanych pieniędzy.- 45 6
-
2021-09-12 11:30
Opinia wyróżniona
Warto zobaczyć! (4)
Byłam i widziałam. Zdecydowanie warto! Jeżeli kogoś rażą damskie biusty, to chyba ma problem. Spektakl jest zaskakujący, jest dużo pirotechniki, żywe zwierzę na scenie, a nawet sztuczka magiczna. Pan Gonera rewelacyjny w swojej roli, ale nie tylko on, cała ekipa Wolanda wspaniała! Ogromne wrażenie zrobiła na mnie pieśń pod krzyżem. Jedyne co było średniej jakości i przekombinowane to animacje ze szkieletami.
- 56 57
-
2021-09-17 13:40
Tobie do cyrku, a nie do teatru blizej.
- 2 1
-
2021-09-12 18:09
Biusty (2)
Jeszcze tylko upewnij się, że Aktorki chciały te biusty pokazywać.
- 25 4
-
2021-11-17 17:50
jak się ma ładny biust, to nie ma problemu z jego eksponowaniem, skąd ta fałszywa pruderia, Michal Anioł rzeźbił tylko nagich facetów i nikt się jego nie czepia wręcz przeciwnie, może niektórym zabrakło nagich penisów na scenie?
- 0 0
-
2021-09-15 18:25
zawsze można nie pokazywać i latać w ukrytej prawdzie
- 0 0
Wszystkie opinie
-
2021-09-12 07:10
Konkurs na pomnik Puszkina:
III nagroda - Puszkin czyta dzieła Stalina
II nagroda - Stalin czyta dzieła Puszkina
I nagroda - Stalin czyta dzieła Stalina- 25 0
-
2021-09-12 07:10
Nie zgadam się, Recenzent ma problem z nagością. Tak jakby polscy rezenzenci się jej bali. (2)
O wiele lepsze przedstawienie niż Polita czy Piotruś Pan ( które niestety miałam przyjemność oglądać). Z tragicznymi Krakowiakami i góralami Zadary nie ma co porównywać. Tym razem Józefowicz zrobił coś porządnie. Ok nie jest to napoziomie najlepszych dzieł Kościelniaka ale jest bardzo OK. 7/0
- 34 79
-
2021-09-12 07:29
Jedno czy drugie ?
"bardzo odważna i dosłowna nagość żeńskie" a potem "większość żeńskich mar goszczących na balu u Wolnada, paraduje i tańczy topless"
Czyli mam rozumieć że topless to ta bardzo odważna nagość.- 10 7
-
2021-09-12 10:20
Ta konkretna nagość i to konkretne jej przedstawienie było po prostu tragicznie zrealizowane i tyle. A na ten film patrzeć się nie dało. Współczuje aktorkom, przecież mają oczy i doskonale zdają sobie sprawę co za poczwara wyszła z tego wszystkiego
- 26 2
-
2021-09-12 07:25
A Szanowny Recenzent ogladal polski serial Mistrz i Malgorzata w rezyserii Wojtyszki? (2)
Naga Anna Dymna paraduje w wiekszosci scen. Nagosc jest wpisana w te powiesc i MUSI w niej byc. To normalne.
- 48 25
-
2021-09-12 08:47
anna
a co to za porownanie Wojtyszki do Jozefowicza
- 15 2
-
2021-09-12 11:00
wątpię czy oglądał
- 4 1
-
2021-09-12 07:40
Słabe to było
a szkoda
- 46 15
-
2021-09-12 08:02
Bułhakow w ostatniej (jednej z 12) wersji książki napisał czystą pornografię.
Wersja ta została radykalnie ocenzurowana przez jego żonę. W takiej okrojonej postaci, pośmiertnie, książka się ukazała.
Każde epatowanie nagością rodzi pytanie, czy sztuka jest zbyt słaba. I chyba w tym przypadku nie wyszło najlepiej. Gdy brakuje koncepcji na umowność, wystarczy pokazać goły...
Zatem uwagi w recenzji trafne, a sztuka przeciętna. Szkoda- 45 4
-
2021-09-12 08:30
A skandal w finale? (4)
Oliwia Drożdżyk na litość!
Zgadzam się w całej rozciągłości, tandetne animacje w 2 akcie zupełnie zniszczyły całkiem niezły spektakl.
Szkoda, że nie ma tu słowa o skandalicznej sytuacji w czasie owacji, kiedy zespół teatru na znak protestu wobez działań reżysera i chyba także fatalnej sytuacji w TM zszedł ze sceny. Widzowie na stojąco oklaskiwali pusta niemal scenę z rzucającym się bezradnie i mówiącym jakieś bzdury reżyserem.
Zespol jest wspaniały i wielkie brawa za ten spektakl, ale ten teatr niestey pod tą dyrekcja się rozpada i może ktoś się tym a końcu zainteresuje, bo to nie jest prywatny folwark.
I Panie Gasik. Jak się wychodzi na scenę, to warto zapiąć marynarkę i wyjąć rękę z kieszeni, kiedy mówi się do widzów, podobno najważniejszych.
Zal serce ściska..- 109 11
-
2021-09-12 09:25
O jakie działania reżysera chodzi?
- 10 2
-
2021-09-12 09:26
teatr
raczej prywatny folwark Michalskiego!!!!!!!!
- 12 3
-
2021-09-12 09:37
A który to?
To ten facet na końcu co zapomniał zaprosić na scenę realizatorów? Ogólnie bardzo profesjonalnie i na poziomie wszystko...
- 7 1
-
2021-09-12 09:44
Teatr rozpada się na Oczach Widzów i nikt z Urzędów tego nie widzi
Bravo zespół Brava dla całej techniki
Michalski, Gasik ......
Wasze hamstwo nie ma końca,oby jak najszybciej zostało to zweryfikowane ....- 18 3
-
2021-09-12 09:02
Nie chcemy animacji w Muzycznym, to nie Netflix ani Disney (1)
Kto się zgadza łapka w górę
- 201 15
-
2021-09-12 09:05
Lot na miotle z przyczyn techncznych jeszcze mógł zostać . Ale generanie niechce animacji ani 3D
- 16 3
-
2021-09-12 09:19
Brawo Zespół!
Trzymajcie się i pamiętajcie, że po burzy wychodzi słońce. Zawsze.
- 89 3
-
2021-09-12 09:30
(2)
To zdecydowanie najgorsze przedstawienie muzycznego!
- 67 20
-
2021-09-12 09:38
Krakowiacy i górale. Tlen
- 5 8
-
2021-09-12 09:46
Kiedyś grali jeszcze "Atlantis", podobny poziom.
- 2 3
-
2021-09-12 09:59
tak wytrawny recenzent powinien zapytać
w jakim zakresie po kilkunastu milionach zł utraconych przez TM wpływów z powodu covid ministerstwo kultury wsparło dotacją produkcję. Sellin jest podobno z Trójmiasta.
- 34 6
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.