- 1 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (16 opinii)
- 2 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 3 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (69 opinii)
- 4 Przed nami święto poezji i literatury (30 opinii)
- 5 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (8 opinii)
- 6 Ten spektakl nie jest atakiem na kościół (61 opinii)
Lekcja historii przy stoczniowym stole
W hali 49 A gdańskiej Stoczni przez kilka dni działa niecodzienna jadłodajnia. Oprócz barszczu i gołąbków oferowana jest tam lekcja historii Solidarności i peerelowskiej Polski, opowiedziana z perspektywy stoczniowców.
"Stołówka" to polsko-holenderski projekt teatralny, stworzony w duchu teatru dokumentalnego przez holenderski Teatr Muzyczny Polly Maggoo po to, aby przybliżać Holendrom ideę Solidarności. Przez blisko trzy godziny przyglądamy się Polsce - tej współczesnej, będącej w Unii Europejskiej i tej historycznej, z roku 1970, 1980 i 1989. Scenariusz oparty na faktach i rozmowach ze stoczniowcami, przepełniony jest jednak bardzo dużymi uproszczeniami i przedstawia zwłaszcza dzisiejszą Polskę (premiera miała miejsce w 2007 roku w Holandii) banalnie i jednowymiarowo.
Wyreżyserowane przez Mathijasa Verbooma przedstawienie ma na celu przybliżenie całej historii ruchu solidarnościowego. Pomiędzy kolejne posiłki wpleciono fragmenty fabularne, kiedy bohaterowie kreślą przed widzami wizję tamtych czasów z początkową wiarą w sukces i nadzieją na przełom oraz rozczarowaniem "nową" Polską.
Jurek (Dariusz Siastacz) i Ola (Julia van de Graaff) prowadzą stoczniową stołówkę. Dziś podają posiłki po raz ostatni - jesteśmy gośćmi pożegnalnego obiadu. Bezwzględny kapitalizm, konkurencja i związany z tym brak klientów doprowadziły do plajty. Ola każdego prowadzi do stolika, więc już w chwilę po wejściu siedzimy na niewygodnych ławach, przy stołach przykrytych kwiecistymi ceratami, z przezroczystymi kapslowanymi butelkami z wodą mineralną lub czerwoną oranżadą do wyboru - jedna na osobę. Nad nami wiszą charakterystyczne kuchenne żyrandole "z epoki". Gospodarze czekają jeszcze na Miłosza (Jacek Dzięgiel), który przyjeżdża na ostatni stołówkowy posiłek prosto z Holandii.
Usadzona przy stołach publiczność staje się integralnym elementem spektaklu jako stoczniowcy, którzy w kolejnych częściach przedstawienia przysłuchują się rozmowie Jurka, Oli i Miłosza o bieżącej sytuacji politycznej, o strajku, 21 postulatach, czy o bezwzględnym zakazie spożywania alkoholu. Aktorzy często zwracają się do widzów-stoczniowców, informując przez mikrofon o aktualnej sytuacji, tworząc atmosferę wiecu podsycanego m.in. zbiorowym wykonaniem "Murów" Jacka Kaczmarskiego.
Spektakl zbudowany został z dialogów między trójką bohaterów i ciekawej muzyki, pełnej jazzujących oraz industrialnych brzmień w wykonaniu zespołu Radiorobotnik. Muzyka buduje nastrój spektaklu, ale wypełnia też czas przeznaczony na konsumpcję. Wtedy atmosfera ulega rozprężeniu, a inscenizowana przed chwilą stołówka staję się zupełnie realna.
Surowa przestrzeń stoczniowej hali świetnie współgra ze scenografią odwzorowującą atrybuty stoczniowej jadłodajni. Jednak prościutka konstrukcja przedstawienia, nienajlepsze aktorstwo (problemy z tekstem Dariusza Siastacza) i miejscami płytki scenariusz, dają czarno-biały ogląd stoczniowej rzeczywistości, z gotową interpretacją PRL-u. Widzowi pozostaje zgodzić się z nią (lub nie) i najeść się do syta.
Ze względu na historyczny wymiar tekstu, przedstawienie w Gdańsku staje się nostalgiczną, wypełnioną anegdotami podróżą do nie tak odległej przeszłości. Tu jednak na przeszkodzie staje tani dydaktyzm oraz miejscami naiwna wizja Polski i Solidarności widzianej oczami Holendra (autorem scenariusza jest reżyser spektaklu Mathijas Verboom). Dlatego "Stołówka" jest bardziej teatralną lekcją historii powojennej Polski dla cudzoziemców lub młodzieży szkolnej niż pełnowymiarowym przedstawieniem.
Na polsko-holenderski projekt przybliżający realia PRL-u nie można jednak patrzeć tylko z perspektywy teatralnej. Jego wartość tkwi nie tyle w (nieudanej) próbie wciągnięcia widza w sceniczną fikcję, co w sposobie angażowania w warstwę historyczną przedstawienia. A "Mury" Kaczmarskiego w Stoczni Gdańskiej ciągle są zupełnie czymś innym niż te śpiewane przy ognisku w gronie znajomych. Dlatego "Stołówka" pomimo teatralnych wad ma niepodważalną wartość wykraczającą poza smaczny posiłek.
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (7)
-
2009-08-22 21:13
A meandry są takie: Mędrzec Europejski Wałęsa (dla kolegów Bolek) nigdy na nikogo nie donosił, a na SB dzielił się jedynie
radością z Wizyt Papieskich natomiast jeżeli donosił, to bez swojej zgody i wiedzy, a jeżeli i nawet, to nikomu nie zaszkodził, to była tylko taka gra z bezpieką
- 9 2
-
2009-08-23 12:13
temat kultury jak zwykle nie robi
a szkoda...- 1 0
-
2009-08-23 23:08
Warto zobaczyć
Rewelacja , gorąco polecam to przedstawienie!
- 2 1
-
2009-08-24 02:15
Przedstawienie miejscami ciągnie się nieznośnie, ale też są wciągające momenty. No i obiadek zdecydowanie na plus. :) Szkoda tylko, że na początku i końcu słaby tekst (Zachód jako Eldorado itp.). Trochę takie nastroje zdezaktualizowały. Poza tym ok.
- 4 0
-
2009-08-24 13:15
Super przedstawienie
Tekst zadziwiająco aktualny i ostry politycznie. Obiadek smaczny i nawet kielicha dają. Ale najciekawsza jest żywa reakcja publiczności, ktora szybko sie wczuwa w stoczniowców.
- 2 1
-
2009-08-24 13:17
I świetny jest zespół Robotnik.
Muzyka to duży plus przedstawienia.
- 2 0
-
2009-08-26 16:02
radiorobotnik
zagra w środę w lalala w sopocie:)
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.