• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kultura Rumunii przegrała z pogodą. O Tygodniu Rumuńskim w Teatrze Szekspirowskim

Łukasz Rudziński
10 czerwca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Największe wydarzenie festiwalu - "Edyp" w reż. Silviu Purcarete z Teatru Narodowego w Sibiu - okazało się świetną wizualnie i scenograficznie, ale bardzo klasyczną opowieścią o tragedii mitycznego rodu Labdakidów. Największe wydarzenie festiwalu - "Edyp" w reż. Silviu Purcarete z Teatru Narodowego w Sibiu - okazało się świetną wizualnie i scenograficznie, ale bardzo klasyczną opowieścią o tragedii mitycznego rodu Labdakidów.

Tydzień Rumuński to pierwszy wymagający sprawdzian dla Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, który w realizacji niezwykle ambitnego programu tygodni narodowych musiał wcześniej czy później napotkać na trudności. Frekwencja podczas niemal dwutygodniowej imprezy jest pierwszym sygnałem ostrzegawczym.



Impreza poświęcona Rumunii to trzecia odsłona planowanego cyklicznie (co roku w czterech aktach) odkrywania i przybliżania mieszkańcom Trójmiasta teatru i kultury państw europejskich. Funkcjonowanie Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego zainaugurował we wrześniu ubiegłego roku Tydzień Brytyjski, po nim zaś w marcu zorganizowano Tydzień Flamandzki, którego rozmach (dzięki zaangażowaniu Flamandów) przerósł najśmielsze oczekiwania organizatorów i stał się okazją do zacieśnienia współpracy kulturalno-gospodarczej między Gdańskiem a miastami Flandrii - Gandawą i Mechelen. Tydzień Rumuński to trzecia próba artystycznego przybliżenia mieszkańcom aglomeracji trójmiejskiej kultury wybranych regionów Europy, ale pierwsza, której nie towarzyszy duża kampania promocyjna, nie związana stricte z twórczością artystyczną.

Najważniejszym wydarzeniem imprezy był pokaz "Edypa" w reżyserii Silviu Purcarete z Teatru Narodowego w Sibiu. Światowej sławy reżyser, znany i ceniony inscenizator m.in. dzieł Szekspira, tym razem wziął na warsztat mroczną historię rodu Labdakidów, posiłkując się "Edypem z Kolonos" i "Królem Edypem". Prezentowana jest ona w spektaklu najokazalej dzięki historii Edypa, który przez klątwę rzuconą na jego rodziców, miał zgładzić ojca i ożenić się z matką. Edyp, nieświadomy swojego pochodzenia, wypełnił przepowiednię i spłodził z matką/żoną potomstwo (Polinejkesa, Eteoklesa, Antygonę i Ismenę). Poznajemy tę opowieść z perspektywy starego Edypa, przeklinającego siebie i wyszydzanego przez innych. Jak w filmie wraz z głównym bohaterem, w formie reminiscencji z przeszłości, zanurzamy się w losy Edypa, Jokasty i ich dzieci.

Ten statyczny spektakl pełen jest świetnych rozwiązań inscenizacyjnych (niezwykle efektowna, imponująca scenografia - stanowiąca raz potrzask, innym razem schronienie czy dwór Edypa i posiadająca głębię, gdzie odbywa się efektowna uczta pod koniec spektaklu). Cała ta historia została przez Purcarete potraktowana zadziwiająco dosłownie, wręcz staroświecko, choć niektóre rozwiązania sceniczne (praktycznie wszyscy aktorzy stanowią tu bezimienny, nawiązujący do antycznego chór, modelowany do kolejnej sceny wedle uznania reżysera) dawały nadzieję na dużo więcej niż rzetelnie przedstawiona opowieść.

Najlepiej sprawdził się piknik na dziedzińcu Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, który, przy rumuńskich tańcach ludowych i muzyce, był okazją do degustacji specjałów rumuńskiej kuchni. Najlepiej sprawdził się piknik na dziedzińcu Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, który, przy rumuńskich tańcach ludowych i muzyce, był okazją do degustacji specjałów rumuńskiej kuchni.
Wśród najciekawszych artystycznie zdarzeń wymienić należy także niezwykle nasycony treścią, taneczny "Zic Zac" w reżyserii Andrei Gavriliu oraz pokaz filmu "Aferim!" w reżyserii Radu Jude (nagrodzonego Srebrnym Niedźwiedziem za reżyserię tego filmu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie). "Zic Zac" jest taneczną, szaloną i żartobliwą wariacją na temat relacji damsko-męskich. W spektaklu występuje dwoje tancerzy (w tym reżyserka spektaklu) i didżej-performer, początkowo mający na sobie maskę jeża, potem zaś imponujący kostiumem a'la kula dyskotekowa. Jednak na pierwszym planie obserwujemy dwójkę niezwykle sprawnych tancerzy, którzy w formie miniscenek opowiadają historię pewnej znajomości - jest tu miejsce na flirt, odrzucenie, fascynację, namiętność, seks, kłótnie, bliskość, agresję, przemoc. Wszystko to zatańczone w niesamowitym tempie, z szeregiem pomysłów inscenizacyjnych, z utrzymaniem napięcia między dwójką bardzo dobrych technicznie tancerzy.

Z kolei kostiumowy, czarno-biały film "Aferim!" to zaskakujące kino drogi, ni to western, ni kino obyczajowe, rozgrywające się w 1835 roku na ziemiach Wołoszczyzny. Dwójka bohaterów, policmajster i jego syn, przemierzają na koniach okolicę, szukając zbiegłego Cygana - niewolnika lokalnego bojara (w tamtych czasach Cyganie byli ludem niewolniczym). Gdy go znajdują, syn policmajstra zaprzyjaźnia się z nim, więc wraz z ojcem stają przed dylematem, czy oddać go bojarowi, który z pewnością surowo go ukaże, czy puścić wolno. To stateczne, kontemplacyjne kino reżyser prowadzi do niezwykle drastycznego i kontrowersyjnego finału.

Jednak po raz pierwszy organizatorom przyszło mierzyć się z sytuacją, w której naprawdę atrakcyjne wydarzenia cieszyły się znacznie mniejszym zainteresowaniem niż na to zasługują. Dlaczego tak się stało?

Nietypowy, energetyczny, pełen zaskakujących rozwiązań scenicznych, taneczny "Zic Zac" należał do najciekawszych wydarzeń imprezy. Nietypowy, energetyczny, pełen zaskakujących rozwiązań scenicznych, taneczny "Zic Zac" należał do najciekawszych wydarzeń imprezy.
Stereotypy

Rumunia funkcjonuje w świadomości Polaków z różnych powodów, ale próżno szukać w nich kultury wyższej. Nawet wielbiciele kina raczej nie zwrócą w pierwszej kolejności uwagi na cieszące się uwagą specjalistów i nagradzane na festiwalach kino rumuńskie, którego sporą dawkę mieliśmy także podczas Tygodnia Rumuńskiego (pokazywano je w Klubie Żak i Instytucie Kultury Miejskiej, a wspomniany pokaz "Aferim!" odbył się w Teatrze Szekspirowskim). Regularni bywalcy spektakli teatralnych kojarzyć mogą Silviu Purcarete, wybitnego rumuńskiego reżysera i autora efektownych inscenizacji teatralnych, zapraszanych dość często na Festiwal Szekspirowski. Jednak dla szerszego odbiorcy Rumunia to nie spektakle Purcarete czy dobre, europejskie kino, tylko bieda, żebractwo i Romowie, niesłusznie utożsamiani z całą społecznością rumuńską.

Pod tym względem program imprezy przygotowany był bardzo dobrze. Spektakle "Nauczyciel religii""Clear history" kreślą obraz współczesnej Rumunii, niezwykle bogata merytorycznie (szkoda, że tak mało efektownie prezentowana w podziemiach teatru) wystawa "Rumunia wielu narodów w fotografii XX wieku" pozwala odkryć wielokulturowość kraju, w którym współistnieją Rumuni, Węgrzy, Romowie, Ukraińcy, Niemcy, Rosjanie, Turcy, Słowacy, Serbowie, Chorwaci, Grecy, Włosi, a nawet Polacy, będący oficjalnie uznaną mniejszością narodową w Rumunii i mający jednego przedstawiciela w rumuńskim parlamencie. Niewielkie offowe przedstawienie "Wyjścia" Aleksandry Kugacz w reżyserii Jerzego Weltera opowiada o doświadczeniu Rumunii z perspektywy turysty, zaś wykłady: "Wolność i demokracja we współczesnej Rumunii" Adama Burakowskiego i "Trzy kolory. O sztuce Rumunii" Łukasza Galuska (odbędzie się w środę 10 czerwca) nakreślają szerszą perspektywę społeczno-artystyczną współczesnego państwa rumuńskiego.

To wszystko jednak za mało, by zainteresować niezainteresowanych - w Teatrze Szekspirowskim pojawiali się przede wszystkim ci, którzy są regularnymi bywalcami trójmiejskich wydarzeń artystycznych oraz publiczność Teatru Szekspirowskiego.

Dobrym akcentem muzycznym był koncert Bach in ShowBiz, przygotowany przez Zoli TOTH Project, czyli instrumentalistów (w tym Zoli Totha, na zdjęciu), grających na cymbałach, instrumentach perkusyjnych, skrzypcach i wiolonczeli, wykonujących (czasem z podkładem muzycznym) utwory Jana Sebastiana Bacha. Dobrym akcentem muzycznym był koncert Bach in ShowBiz, przygotowany przez Zoli TOTH Project, czyli instrumentalistów (w tym Zoli Totha, na zdjęciu), grających na cymbałach, instrumentach perkusyjnych, skrzypcach i wiolonczeli, wykonujących (czasem z podkładem muzycznym) utwory Jana Sebastiana Bacha.
Termin i pogoda

Organizacja Tygodnia Rumuńskiego na przełomie maja i czerwca, z przypadającym w tym czasie długim weekendem, nie była pomysłem zbyt fortunnym. Zwłaszcza że pogoda wyraźnie pozwala nam odetchnąć po zimnych, deszczowych miesiącach przedłużających nam przedwiośnie i od razu dała nam prawdziwe lato. Doskonała pogoda nie dała z kolei większych szans teatrowi z niesłusznie niedocenianego zakątka Europy. Jednak to, co się udało najlepiej, to właśnie otwarty piknik na dziedzińcu Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, gdzie promocja kultury zmieszana została z degustacją wyrobów kuchni rumuńskiej i win oraz niezwykle popularnym ostatnio gotowaniem na żywo.

Niezobowiązująca atmosfera biesiady, ubarwionej występami rumuńskiego zespołu ludowego, grającego i wykonującego ludowe tańce, wraz z loterią nagród związanych z Teatrem Szekspirowskim, okazała się kilkugodzinną, nieustającą fetą, skupiającą porównywalną liczbę osób, co wszystkie pozostałe wydarzenia Tygodnia Rumuńskiego razem wzięte. To wyraźny sygnał dla organizatorów imprezy, bo przed nimi nie mniej wymagające zadanie, by wypromować jesienny tydzień narodowy Tydzień Gruziński (planowano początkowo również jesienią Tydzień Bułgarski zostanie przeniesiony na dalszy termin). Szkoda byłoby oglądać kolejne wartościowe wydarzenia przy niewielkiej publice.

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (23) 3 zablokowane

  • Jaka pogoda? (2)

    Kiepskie wydarzenie, którego nikt nie chciał oglądać, a nie pogoda. Skoro ludzie nie przychodzą to znaczy, że im się nie podoba i nie chcą tego oglądać. Po co szukać sobie wymówek? Ładna pogoda jakoś nie przeszkadza nikomu brać udziału w naprawdę ciekawych i fajnych wydarzeniach, a na gnioty nikt nie chce chodzić. Zresztą czemu się dziwić, kto by chciał oglądać ludzi z kawałkiem dykty na szyi obszytym tanią tkaniną? Albo faceta w rurkach, który gra na cymbałkach?

    Nie wystarczy ubrać badziewia w ładny papierek "kultury wyższej" żeby zainteresować ludzi. Ale jak się żyje z dotacji unijnych to trudno oczekiwać czegoś na poziomie.

    • 26 31

    • byłeś?

      widziałeś?było bardzo ciekawie. Co prawda, na tego typu wydarzenie raczej nie chodzi jakaś ogromna liczba widzów, ale rzeczywiście, mozna było pomyśleć zwyczajnie o lepszej promocji. Co do stereotypów- radziłabym się wstrzymać ze zbyt pochopną oceną i sprawdzić npp jaka frekwencja była 3 tyg temu na "Cygańskiej potupajce" w Protokulturze :) Klub był wypełniony po brzegi a ludzie tańczyli do samego końca.
      Moja uwaga dot. stereotypów nawiązuje do treści artykułu, nie Twojej wypowiedzi, oczywiście

      • 9 3

    • facet w rurkach który gra na cymbałkach?

      nie wiem czy spodnie są właściwym kryterium do oceny muzyka.
      a cymbałki jak wyglądają to musisz iśc zobaczyć w gamie na rajskiej, coś się dowiesz ciekawego może

      powodzenia w dalszym odbiorze kultury ;)

      • 9 3

  • W odpowiedzi na pytanie dlaczego w GTS mało widzów podaję ceny biletów: (4)

    Strefa A: 75 zł, Strefa B: 45 zł
    Tyle w temacie.

    • 49 3

    • (3)

      strefa C: 15 zł

      Tyle w temacie.

      • 3 9

      • a chociaż pozdrawiasz?

        • 6 1

      • Strefa C to równie dobrze może być w piwnicy

        • 6 3

      • tyle że nawet strefa A nie daje w każdym miejscu komfortu oglądania
        strefa c powinna być darmowa

        • 1 0

  • Kultura Rumunii przegrała przede wszystkim ze Słońcem Karpat Nicolae C.

    • 7 2

  • Byłam na Zoli TOTH Project i widziałam jak ludzie wychodzili z koncertu. Osobiście również miałam ochotę wyjść ale ze względu na szacunek do artystów pozostałam jednak czas tam spędzony uważam za niezbyt udany.

    • 8 4

  • Tym razem pozytywnie (2)

    Jak dla mnie Tydzień Rumuński w GTS był bardzo miłym zaskoczeniem. Uczestniczyłam w większości spektakli, gdyż byłam bardzo ciekawa, co Teatr Rumuński ma do zaoferowania. Sztuki prezentowane były na bardzo wysokim poziomie. Nie jestem wielkim znawcą sztuki czy teatru, moja przygoda z nim zaczęła się stosunkowo niedawno, po wcześniejszym sporadycznym kontakcie i długiej przerwie. Edyp był pierwszą sztuką w reżyserii Silviu Purcarete którą widziałam. Nie mogę więc porównać z innymi jego sztukami, jednak bardzo chętnie wybiorę się na kolejną, gdy tylko będę miała taką możliwość. Zic Zac uwiódł mnie kompletnie. Muzyką, treścią, tańcem oraz niesamowitą sprawnością tancerzy. Z Clear History dowiedziałam się więcej o części historii Mołdawii, niż wie większość jej mieszkańców. Każdy spektakl przygotowany był perfekcyjnie. I wiem doskonale, że jeśli tylko będę miała taką możliwość, wezmę udział w kolejnym cyklu (tak jak uczestniczyłam w Tygodniu Flamandzkim - który również bardzo mi się podobał - chociażby Front, który zrobił na mnie ogromne wrażenie).

    Nie mam zamiaru przekonywać do czegokolwiek przeciwników teatru. Zwłaszcza tych, którzy nie będąc tam ani razu mają najwięcej do powiedzenia. Zwracam się do tych, którzy chcą zobaczyć coś więcej, poznać coś więcej, zdobyć nowe doświadczenie - GTS prezentuje zupełnie inne spektakle niż Teatr Wybrzeże czy Teatr Muzyczny. Warto jest więc czasem sprawdzić, co ma do zaoferowania. W kwestii cen biletów - Zdaję sobie sprawę, że cena większości biletów do teatru jest wysoka. I nie mówię tu tylko o GTS ale o wszystkich teatrach (tak dla mnie cena powyżej 10 zł to całkiem sporo) i jest wyższa niż bilety do kina. Ale kino i teatr to dwie zupełnie różne kwestie (nie jestem przeciwnikiem kina - wręcz przeciwnie - i tak, tam też uważam, że ceny są zbyt wysokie w porównaniu do zarobków), jednak w GTS, poza programem, podoba mi się to, że zawsze mogę kupić bilet w galerii bocznej (która może nie posiada wygodnych foteli, ale za to jest o wiele tańsza - byłam, siedziałam, wysiedziałam, nie miałam z tym problemów, tak, uważam że warto, gdy budżet nie jest zbyt wysoki, a bardzo chce się coś zobaczyć) lub w przypadku niektórych spektakli - kupowane przed spektaklem bilety na wolne miejsca - czasem udaje się usiąść w fotelu.

    Tydzień Rumuński z mojej perspektywy uważam za udany. Niesamowity. I tak, uważam, że taki cykl, prezentujący teatry z różnych krajów to świetny pomysł. Bo gdzie inaczej bym mogła je zobaczyć?

    • 24 4

    • Jak pisze pracownik to argumentacja wypada blado.

      • 3 1

    • Gdzie byś je mogła zobaczyć?

      Gdzie? W d... znaczy w rzyci. A Ty się bierz do roboty w tym swoim teatrze zamiast pisać gadzinowe komentarze.

      • 0 1

  • A może to jednak miejsce które nie słynie z najlepszego nagłośnienia i miejsca poza sektorem A, nie warte są żadnych pieniędzy? Przynajmniej mnie to odrzuciło.

    • 16 2

  • Koncert Bach in ShowBiz to była trauma muzyczna.

    Nie dało się tego słuchać na dole, a co dopiero na galeriach.

    • 4 2

  • Rumunia jest nie jest popularna. (1)

    Rumunia, raczej, nie kojarzy się Polakom z niczym optymistycznym. Większość, raczej, traktuje go jako kraj Cyganów, nie Rumunów. Wydaje mi się, że akcja promocyjna eventu powinna zaciekawić bardziej tematem. Skupić się na humorze i optymizmie Rumunów. Pięknej naturze. Wziąć nas widzów przebojem, a niestety filmy w Kinie Żak były ponure. Może rumuńska kinematografia nie miała więcej do zaoferowania.
    Organizatorzy mieli ciężkie zadanie.
    Nie brałam udziału we wszystkich wydarzeniach, ale spotkanie z Panem Ambasadorem Luftem jak i sztukę "Profesor relegii" oceniam bardzo pozytywnie

    • 6 3

    • skojarzenia

      Mi się Rumunia kojarzy, tak jak wielu oczywiście, z Cyganami (Romami), Causescu, Drakulą, Dacią, emigracją XXI wieku większą niż polską, językiem z grupy romańskiej, ale przede wszystkim z Karpatami i wszystkimi niesamowitościami, które można tam zobaczyć. Niestety znam tylko z opowieści.

      • 0 1

  • W poszukiwaniu znikających miejsc Europy (1)

    A czy ktoś zapytał dlaczego Rumunia? Chyba coś w tym jest, że na turystyczne oferty typu "Witajcie w raju" leci tylko konsumariat, który przez odbycie dorocznego wakacyjnego rytuału może podbudowywać swój status społeczny dyskutując o ilości gwiazdek hotelu jaki zobaczył w jakimś modnym zachodnim kurorcie (bo by zobaczyć coś więcej nie było już czasu i ochoty - ale to nie ma akurat znaczenia). Tymczasem bardziej ciekawe świata jednostki wolą raczej wyruszyć "na dziko" w poszukiwaniu innej kultury, w poszukiwaniu znikających miejsc Europy. I dlatego jeśli chodzi o wojaże krótszego zasięgu raczej ruszą na wschód albo południowy wschód. I tu często na drodze albo u celu znajdzie się właśnie Rumunia. Kraj, w którym tylko dźwięcznie brzmiąca mutacja łaciny przypomina o jej historycznych związkach z dawną wielką romańską "Europą" (wszak była tam kiedyś rzymska kompania karna). Dlatego pomysł by w tym dość ciepłym przedwakacyjnym okresie zamiast jechać do Rumunii zaprosić ją do siebie na pewno wart był uwagi.

    Tydzień z Rumunią oceniam głównie przez pryzmat tego co pokazano na scenie szekspirowskiego. W końcu to impreza teatralna, choć sporo działo się na marginesie. Więc co do teatru myślę, że to był jak do tej pory najlepszy z cyklu tygodni zagranicznych. Ciekawie dobrano spektakle do pokazów stawiając na różnorodność gatunków i oryginalność tak by przy tym pokazać choć trochę klimatu Rumunii. I tak po kolei: była klasyka (choć w oryginalnym, nowoczesnym przebraniu jednak na wskroś klasyczna sztuka) potem dokument dalej teatr tańca (z muzyką) a na koniec spektakl z pozoru obyczajowy jednak w istocie mocno filozoficzny, dotykający głębszych spraw świadomościowych i społecznych. Określiłbym ten program "ambitnym" - szczególnie w zestawieniu z tym co widuje się np. w lokalnym Teatrze Wybrzeże czy nieco dalej w Miejskim w Gdyni. Zrozumiałe jest jednak, że w tych lokalnych przybytkach najważniejszym celem jest te 95% frekwencji (a jak wiadomo cel uświęca środki - a te artystyczne ponadto spłyca). Cieszy więc, że jest jednak w trójmieście jakaś instytucja, która sili się na coś ambitniejszego. Zupełnie mi nie przeszkadzało, że widownie nie były przepełnione. Raczej ten spokój, ta dodatkowa przestrzeń to tylko powód do zadowolenia. Buraki nie przychodzą i może lepiej dla nich i dla teatru. To że można obejrzeć parę importowanych rzeczy na spokojnie bez tłoku - to cieszy, więcej miejsca powietrza ma się dla siebie. Ja bym tu sobie na łeb, na siłę buraków nie sprowadzał tak jak to robią w innych teatrach. Pytanie zasadnicze po co? Więc jeśli odwołano może jakiś kolejny tydzień (miał być bułgarski) z powodu zbyt niskich frekwencji (niby jaką miarą mierzonych?) to chyba to nie jest zbyt mądre. Jak ktoś lubi tak się w orgiastyczną masę wciskać to i tak dosyć jest kiczowatej masówki w trójmieście (zbudowany za miliony stadion, uliczne szczudłopokazy, jarmarczne jarmarki i inne quasi-polityczne placówki sponsorowane przez władze). Dlatego mam nadzieję, że Szekspirowski nie zawróci z obranego kierunku.

    Wracając do tego co na scenie. Jeśli chodzi o klasykę pokaz historii Edypa (akurat jakoś fatalnie kojarzonego z uwagi na freudowską pseudo-psychologię) bardzo ciekawie zainscenizowany. Morał z tej edypowej opowieści jest wszak taki, że ślepota szkodzi. I to szkodzi bardzo. Co do dokumentu z Mołdawii - haha marszałek Antonescu "dowódca" - co za dyplomacja tak się wyrażać o zbrodniarzach. Dokument w teatrze szczególnie tak "czysty" ma swoje mocne ograniczenia. Jednak to gatunek teatru bardzo cenny - nie ma w końcu nic lepszego niż by choć od czasu do czasu spojrzeć prawdzie w oczy. Tylko spoglądając na człowieka przez prymat historii i geografii można zobaczyć jakie to potworne stworzenie z całą porcją atawizmów w tym mordowania innych ludzi w celach ofiarniczych. Tym niemniej pokazany w dokumencie rumuńsko-mołdawski holocaust żydów miał zapewne podłoże rabunkowe. Gdy tak wyliczano ten żydowski inwentarz magazynów - dało się wyczuć w tym pewną nutkę pochwalną dla promowanego systemu nazwijmy to rynkowemu (by nie powiedzieć burżuazyjnego). Kolejny spektakl - taneczny stworzony przez 29 letnią choreografkę Andrea'e Gavriliu. Rzecz nadzwyczaj pomysłowa i oryginalna, prawdziwy unikat, na poły rozrywkowy, a jednak drążący głębiej przestrzeń pomiędzy kobietą a mężczyzną. Wspomnijmy chociaż fragment tego przekładu wzajemnych relacji na taniec - oto "ona" pojawia się nagle na stole niczym potrawa na półmisku jednak zwrócona do "niego" "z kopyta" w sposób jaki do swoich przeciwników zwracają się zawodniczki taekwondo. Ostatnim ze spektakli był "Nauczyciel religii" i byłem bardzo ciekawy co się pod tym tytułem kryje. Nie było jednak żadnego sakrobiznesu. Ani żaden to dokument, pozornie obyczaje. Faktycznie Rumunia dawniej przeorana przez faszyzm i komunizm jest dziś jednym z najbardziej religijnych krajów w Europie. Najwyraźniej coś musiało zapełnił pustkę anomii społecznej. Więc może temat w sumie bardzo Rumuński. To co pokazano było jednak feministyczną historią o zemście. Zemście małej dziewczynki na "strażniku patriarchatu". Jak w tym śnie, który opowiada w jednej ze scen chłopak z klasy. Nauczyciel religii mały i w ławce a ona duża i w miejscu nauczyciela. Oczywiście kobiety nawet te dopiero podrastające potrafią się posługiwać swoją "tajną bronią" - seksualnością. Co bywa skuteczne nawet gdy wszystko odbywa się w świecie wyimaginowanym. Na koniec dziewczynka powtarza (niczym społeczne echo) do nauczyciela jego własne słowa słowa, którymi poczuła się dotknięta: "Twoja prawda nie jest prawdą innych". Całość ma więc wielopłaszczyznowy sens w kontekście filozoficznych pytań o prawdę obiektywną, o jej społeczny wymiar czy pytań o świadomość jednostki. Jak widać nie wiele w tym wierzeń, religii - nic z sakrobiznesu. Realizacja teatralna choć bardzo oszczędna w rozmachu (aktorze grają na zmianę coraz to inne postacie) tworzy ciekawą estetykę.

    Na koniec więc pozostaje tylko rzucić nostalgicznie. Szkoda, że już tego nie będzie można zobaczyć w trójmieście. Pozostaje pochwalić, zachęcić organizatorów i czekać na kolejne tygodnie zagraniczne oby z równie wyrafinowanym i ambitnym programem teatralnym jak ten jaki pokazano w tygodniu rumuńskim.

    • 10 3

    • Przepraszam, że przeszkadzam...

      ... w pisaniu niezależnych postów ale dyrektor Limon prosi o dwie kawy dla gości i herbatę dla siebie, gdybyś mógł podejść bo już od 20 minut nie ma Cie na Twoim stanowisku w sekretariacie.

      • 2 0

  • e, nie było żadnego tematu lgbt więc mało medialne

    • 6 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Stefan Chwin, powieściopisarz, eseista, profesor, wykładowca uniwersytecki urodzony w Gdańsku, nie jest autorem powieści:

 

Najczęściej czytane