- 1 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (15 opinii)
- 2 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 3 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (69 opinii)
- 4 Słynny pisarz z Gdańska bohaterem muralu (27 opinii)
- 5 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (7 opinii)
- 6 Wielki łoś zrobił tu prawdziwą furorę (5 opinii)
"Krzyżacy" w wersji rock-opera są tworem musicalopodobnym. Na uwagę zasługuje przede wszystkim świetny śpiew większości solistów.
Jeśli na spektakl "Krzyżacy" spojrzy się jako na udramatyzowany recital z wybitnymi solistami, trudno nie być zadowolonym z pokazu, jaki zaprezentowano 15 grudnia w Hali Widowiskowo-Sportowej w Gdyni. Oczekujący pełnowymiarowego teatru musieli jednak wracać do domów zawiedzeni.
Czegóż to Sienkiewicz w swojej powieści przygodowej "ku pokrzepieniu serc" nie zawarł? Jest tu i pogmatwany romans rycerski, jakiego nie powstydziliby się najlepsi współcześni scenarzyści, przemyślane intrygi, spiski, pojedynki, wspaniale opisane sceny batalistyczne, męstwo, bohaterstwo, sukcesy Rzeczypospolitej, z wielkim triumfem pod Grunwaldem w 1410 roku włącznie. Jak to wszystko pogodzić w dwuipółgodzinnym spektaklu?
Tekst poddano gigantycznym skrótom, po których niekiedy trudno rozpoznać historię spisaną przez Sienkiewicza. Poznajemy kilkanaście postaci, w tym Zbyszka z Bogdańca, jego pierwszą ukochaną - Danuśkę i drugą ukochaną - Jagienkę, ojca Zbyszko - Maćka z Bogdańca, Juranda ze Spychowa, króla Władysława Jagiełłę, księżną Annę Danutę i kilku wysoko urodzonych Krzyżaków. W centrum uwagi realizatorów znalazł się przede wszystkim wątek romansowy Zbyszka i Danusi oraz spisek przeciwko Jurandowi ze Spychowa i porwanie jego córki.
W realia powieści wprowadza widzów głos nieodżałowanego Krzysztofa Kolbergera. Na surowym, koncertowym rusztowaniu sceny oglądamy wokalistów, pomiędzy którymi wiją się tancerze krakowskiej grupy Art Color Ballet, ubrani w fantazyjne, bardzo efektowne kostiumy. Na dwóch wielkich ekranach obserwujemy też "koncertowe" zbliżenia wykonawców lub komiks ilustrujący kwestie padające z offu. Nad sceną umieszczono muzyków z zespołów Kameleon i Freedom.
Niestety dla widowiska, wszystkie dialogi zostały nagrane przez wokalistów wcześniej w studio, dzięki czemu artyści nie musieli się ich uczyć na pamięć. Podczas samego spektaklu wokaliści stojący nieruchomo niczym kukły lub usiłujący ogrywać momenty swoich "wypowiedzi" jakimś gestem wypadają bardzo sztucznie. Nie lepiej prezentują się tancerze Art Color Ballet, mający poważne problemy z "teledyskowymi" układami choreograficznymi, a niekiedy i z równowagą na scenie. Chociaż jedna z najciekawszych scen widowiska - "Sąd Boży", czyli pojedynek pomiędzy Zbyszkiem a Rotgierem, rozgrywa się właśnie w formie tańca.
Najjaśniejszym punktem spektaklu są piosenki napisane przez Jacka Korczakowskiego w brawurowym wykonaniu solistów. Najlepszym z nich jest mający już doświadczenie teatralne Maciej Balcar ("Jesus Christ Superstar" i "Rent" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie) w najlepszej roli spektaklu - Juranda ze Spychowa. Z przyjemnością słucha się również Artura Gadowskiego (Władysław Jagiełło), Katarzyny Jamróz (księżna Anna Danuta), Jana Jangi Tomaszewskiego (Zygfryd de Löwe), Cezarego Studniaka (Ulryk von Jungingen) czy lirycznego Wojciecha Cugowskiego (Konrad von Jungingen). Szkoda, że do dobrego wokalu Maciej Silski (Zbyszko z Bogdańca) dołożył taką energię sceniczną, jakby spał na stojąco, a posiadająca głos jak dzwon Olga Szomańska (Danusia) chyba nie dowierzając nagłośnieniu, nie szczędziła mocy swojego głosu bez litości dla uszu widzów.
Trudno jednak rozpatrywać "Krzyżaków" w kategoriach teatralnych, chociaż struktura spektaklu wyraźnie wzorowana jest na jedynym polskim musicalowym megahicie - "Metro", w którym również piosenki zdecydowanie dominują nad pozostałymi elementami widowiska. "Krzyżacy" to raczej efektowne wokalne show z udziałem wybitnych solistów, którzy potwierdzają swoje ogromne możliwości wokalne.
Z pewnością jest to produkcja nietypowa, oryginalna, całkowicie odmienna choćby od musicali oglądanych w Gdyni, czy świetnej warszawskiej superprodukcji Teatru Muzycznego Roma - "Les Misérables". Dlatego w swojej koncertowo-recitalowej formie znalazła w Gdyni wielu entuzjastów.
Miejsca
Spektakle
Opinie (29)
-
2011-12-16 07:18
W następnym sezonie poproszę o (2)
adaptację "Monty Pythona i Świętego Graala".
- 6 6
-
2011-12-16 14:33
Bardzo proszę:
Spamalot
www.muzyczny.org/spektakle/lista,szczegoly:spamalot.html- 5 0
-
2011-12-16 22:50
...
Cóż, Spamolot gwarantuje w tej dziedzinie niezapomniane doznania ;)
- 0 0
-
2011-12-16 07:21
A co z przeniesieniem na scenę Pisma Świętego, Tory albo Koranu?
Niedługo chyba i tego się doczekamy.
- 3 20
-
2011-12-16 08:08
Zgadzam się z tą recenzją. To był bardziej cykl piosenek z podkładem baletowym niż przedstawienie.Ale przynajmniej dobrych rockowych piosenek.
Czyli na pewno warto, szczególnie jeśli ktoś inny płaci za bilet ;-)- 6 3
-
2011-12-16 08:09
(1)
Najwiekszy problem w tym, to że akustycy są przygłusi i walą nam po uszach
- 17 4
-
2011-12-16 09:06
Głusi to nie są...
Akurat akustykowi trzeba oddać pokłony bo niełatwą sztuką jest nagłośnienie tylu wokali i instrumentów na raz. Brzmieniowo wypadło to naprawdę profesjonalnie.
A co do dawania po uszach to faktycznie tzw "głoski wybuchowe" czy bardziej ekspresyjne partie solistów czuło sie trochę zbyt intensywnie. Przydałby się mocniejszy kompresor ale najwyraźniej akustyk nie chciał psuć nim brzmienia i dynamiki.- 2 3
-
2011-12-16 08:28
Jakże inaczej wyglądałby spektakl, gdyby aktorzy ubrani byli w średniowieczne stroje... :/
- 8 3
-
2011-12-16 08:30
blad (1)
Macko nie jest ojcem ale stryjem
Zbyszka. Z reszta recenzji sie zgadzam- 14 1
-
2011-12-16 08:45
Autor recenzji zapewne nie czytał "Krzyżaków".
To się, niestety, zdarza.
- 10 2
-
2011-12-16 09:11
Ja też nie czytałem. Ale rock opera powinna bronic się sama a nie byc jedynie ilustracja kilku scen z powieści.
- 5 0
-
2011-12-16 09:16
appendix (1)
Recenzja nie jest zła ale pomija kilka istotnych faktów
Marcin Kołaczkowski - jego partie jako posła krzyżackiego należy szczególnie docenić. Atmosfera zimnej bezwzględności jaką udało mu się wykreować powodowała zimny dreszcz na plecach.
zespół (a właściwie 2 zespoły) - bardzo profesjonalne wykonanie. Brzmienie , artykulacja, precyzja - bez zastrzeżeń. Brawa dla bezbłędnego perkusisty który jakby nie patrzeć trzymał na swoich barkach rytm całego przedsięwzięcia przez 2 godziny.- 5 2
-
2011-12-16 09:28
W tej rock-operze Krzyżacy maja znacznie lepszy materiał do wykonania i dlatego mimo heroicznych wysiłków Balcara, strona zakonna wyraźnie wokalnie dominowała.
- 1 0
-
2011-12-16 09:32
pojedynek
to co było w nim ciekawe to to że było widać iż albo aktorzy trenowali sztuki walki (np kung fu) albo ktoś ze znajomością sztuk walk ułożył choreografię. widać to było szczególnie po pozycjach.
- 3 0
-
2011-12-16 10:36
A na widowni mróz
Dobrze by było gdyby sala była ogrzewana. Większość ludzi musiała wrócić do szatni po kurtki i płaszcze. Żałośnie to wyglądało.
- 10 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.