• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kosztowne marzenia o własnej książce. Czy autorzy odzyskają pieniądze?

Ewa Palińska
15 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Dziś twórcy nie muszą czekać, aż ktoś ich odkryje, bo książkę mogą wydać sami. Na taki krok zdecydowała się Michalina Peek (na zdj.). Dziś żałuje, że realizację tego zadania powierzyła Manufakturze Słów, bo wydawca nie wywiązał się z umowy. Dziś twórcy nie muszą czekać, aż ktoś ich odkryje, bo książkę mogą wydać sami. Na taki krok zdecydowała się Michalina Peek (na zdj.). Dziś żałuje, że realizację tego zadania powierzyła Manufakturze Słów, bo wydawca nie wywiązał się z umowy.

Mieli w planach wydanie własnych książek, ale zamiast organizować premierowe spotkanie autorskie, liczą straty i szykują się do złożenia pozwu zbiorowego przeciwko wydawnictwu. Jego właściciel podpisał umowy, przyjął zapłatę, ale książek nie wydał. I raczej już tego nie zrobi, bo próby kontaktu z nim nie przynoszą rezultatu. Choć wydania własnych książek nie doczekało się kilkadziesiąt osób z całej Polski, prokuratura utrzymuje, że nie doszło do popełnienia przestępstwa, i umorzyła sprawę, sugerując szukanie sprawiedliwości na drodze cywilnej.





Czy marzyłe(a)ś kiedyś o tym, aby wydać własną książkę?

Jeśli wydaje wam się, że aby wydać książkę, należy zainteresować nią wydawnictwo, które następnie zaproponuje autorowi bajońskie honorarium, to macie rację tylko po części - takie sytuacje się zdarzają, ale z reguły dotyczą garstki najpopularniejszych czy najwybitniejszych autorów.

Dziś artysta może wydać książkę sam



Dziś twórcy nie muszą bowiem czekać, aż ktoś ich odkryje, bo książkę mogą wydać sami, za pośrednictwem jednego z wielu, prywatnych wydawnictw.

Wielu twórców z tej opcji chętnie korzysta, nawet jeśli wydanie własnego dzieła wiązałoby się z zaciągnięciem sporego kredytu.

- Aby autorem zainteresowały się renomowane wydawnictwa, jego utwór musi być bardzo profesjonalny - opowiada Michalina Peek, początkująca pisarka. - Z kolei niewielkie wydawnictwa wydadzą wszystko, co zaproponuje im klient, o ile za to zapłaci.
Michalina Peek od zawsze marzyła o wydaniu książki. Kiedy napisała swoją pierwszą powieść, postanowiła wydać ją na własną rękę. W lipcu 2020 r. zawarła umowę z wydawnictwem Manufaktura Słów, mieszczącym się wówczas przy ul. Żeromskiego 32/315 w Gdyni. Za wydanie 300 egzemplarzy swojej książki zapłaciła 4,9 tys. zł.

- Zdecydowałam się na to wydawnictwo, ponieważ było położone w moim rodzinnym mieście, więc liczyłam, że będę miała dobry kontakt z wydawcą - opowiada Michalina Peek. - To był mój debiut i nie wiedziałam wiele o tym rynku. Wybrałam wydawnictwo, które dawało możliwość wydania powieści za rozsądną kwotę i w zadowalającej liczbie egzemplarzy. Strona internetowa, pierwszy kontakt z właścicielem Manufaktury Słów, jeszcze przed przesłaniem pieniędzy, nie budziły zastrzeżeń. Umowa też była rzetelna. Dopiero gdy wpłaciłam pełną kwotę, zaczęło się łamanie umowy, niedotrzymywanie terminów i wymówki, które w mojej ocenie okazały się kłamstwami.

Wydawca przyjął pieniądze, ale książek nie wydał. Słuch po nim zaginął



Wydawca zredagował wprawdzie książkę, ale, zdaniem Michaliny Peek, zrobił to niedbale. Nie dochował też umówionych terminów.

- W lipcu tego roku nasza umowa się skończyła i miałam odebrać około 200 sztuk niesprzedanych egzemplarzy. Po paru rażąco nieprofesjonalnych e-mailach wydawca zerwał ze mną kontakt na dobre - opowiada Michalina Peek. - Zmienił też siedzibę wydawnictwa. Pod nowym adresem, przy ul. Wójta Radtkego 22, też nie można go zastać.
Mimo wielu prób z właścicielem Manufaktury Słów, Michałem S., naszej czytelniczce już nie udało się skontaktować.

- Nie odbiera telefonów, blokuje klientów, gdy piszą do niego przez inne środki komunikacji - relacjonuje Michalina Peek. - O zmianie jego siedziby dowiedziałam się, dzwoniąc na recepcję budynku, w którym miał wcześniej biuro. Na jego stronie internetowej widnieje nieaktualny adres. Nie odpowiada na skierowaną do niego pocztę. Jego sposobem na uniknięcie odpowiedzialności jest ukrycie się i brak kontaktu, przez co nie można skutecznie egzekwować swoich praw.
Michalina Peek na własną rękę zorganizowała spotkanie autorskie, choć nie miała jeszcze w posiadaniu książek, które wydawca obiecał dostarczyć.

- Michał S. obiecał pomóc mi w przygotowaniu spotkania autorskiego. Miał załatwić nagłośnienie, dziennikarzy, książki do sprzedaży. Żadnej z obietnic nie spełnił. Całe spotkanie organizowałam samodzielnie - relacjonuje nasza czytelniczka. - Gdy zadzwoniłam do niego tuż przed rozpoczęciem wydarzenia, usłyszałam, że już jedzie. Oczywiście nie dojechał.
Największym marzeniem Beaty Olej jest wydanie biografii jej największego przyjaciela - pieska Rico. Problemy z wydawnictwem Manufaktura Słów nie ułatwiają jej tego zadania. Największym marzeniem Beaty Olej jest wydanie biografii jej największego przyjaciela - pieska Rico. Problemy z wydawnictwem Manufaktura Słów nie ułatwiają jej tego zadania.

Psia biografia także bez happy endu



W gronie osób, które czują się pokrzywdzone przez Manufakturę Słów, jest też Beata Olej z Warszawy.

- Od urodzenia jestem osobą niepełnosprawną - opowiada. - Uwielbiam czytać i kocham zwierzęta. Gdy siedem lat temu zostałam szczęśliwą posiadaczką pieska o imieniu Rico, moim marzeniem było wydać książkę ze wszystkimi przygodami, jakie spotkały mojego przyjaciela. Tekst wysłałam do ośmiu wydawnictw. Od czterech dostałam odpowiedź, że z miłą chęcią ją wydadzą, bo takiej pozycji wydawniczej jeszcze nie ma. Spośród nich wybrałam Manufakturę Słów. W listopadzie 2021 r. podpisałam umowę z Michałem S. na wydanie książki "Rico, czyli cały mój świat". Nakład 200 sztuk. Koszt 6,2 tys. zł. Miałam odłożone pieniądze, bo przecież to było moje marzenie.
Beata Olej relacjonuje, że wydawca zwlekał z publikacją, tłumacząc się na mnóstwo sposobów - chorobą własną, chorobą żony, koniecznością zaopiekowania się małymi dziećmi. Przepraszał za opieszałość i po raz kolejny przesuwał terminy wydania książki.

W końcu naszej czytelniczce skończyła się cierpliwość i postanowiła zakończyć współpracę z Manufakturą Słów.

- Zrozumiałam, że ta książka nie wyjdzie - opowiada Beata Olej. - Napisałam do Michała S., że kieruję sprawę do organów ścigania, bo to, co zrobił, podlega pod art. 286 par. 1. KK. Pan wydawca zablokował mnie na Messengerze i w telefonie.

Poszkodowanych kilkadziesiąt osób z całej Polski



Za osobę poszkodowaną przez Manufakturę Słów uważa się też Piotr Daniszewski.

- Mnie oszukano na 9,2 tys. zł - opowiada. - To ja zaproponowałem innym poszkodowanym przez to wydawnictwo wspólne działania. Jest nas 20 osób, ale poszkodowanych jest więcej, tylko niektórzy zrezygnowali z egzekwowania swoich roszczeń.
Poszkodowani przez wydawnictwo stracili od 4,9 tys. zł do ok. 10 tys. zł.

- Niektórzy wzięli specjalnie kredyt, a teraz zostali z niczym. Wnosimy pozew zbiorowy, ale prokuratura uzasadnia, że "nie widać u S. intencji oszustwa", przez co sprawa się ciągnie, a on nie ponosi żadnej odpowiedzialności - dodaje Michalina Peek.
Pierwsi poszkodowani w grupie mają niezrealizowane umowy jeszcze z 2018 r. Mimo to w kolejnych latach właściciel wydawnictwa podpisywał umowy z kolejnymi autorami.

Piotr Daniszewski informuje, że w grupie, która się zawiązała, są zarówno osoby, w stosunku do których Manufaktura Słów nie zrealizowała żadnych usług wydawniczych, jak i takie, u których proces publikacji się rozpoczął, ale przebiega z opóźnieniami, a jakość publikacji (redakcja, okładka, skład) jest nie do zaakceptowania. Niektóre książki ukazały się np. z błędami ortograficznymi.

Autorzy współpracujący z gdyńskim wydawnictwem negują też poprawność rozliczeń z nimi. Ich zdaniem mogło dojść do manipulacji liczbami, czyli wydrukowano i sprzedano inną liczbę książek, niż zgłoszono to zleceniodawcom.

Autorzy, którzy związali się umową z Manufakturą Słów, sprawiedliwości postanowili poszukać w sądzie. Liczą na to, że uda im się odzyskać pieniądze i zrealizować marzenia o podpisywaniu autorskiego egzemplarza nowej książki. Autorzy, którzy związali się umową z Manufakturą Słów, sprawiedliwości postanowili poszukać w sądzie. Liczą na to, że uda im się odzyskać pieniądze i zrealizować marzenia o podpisywaniu autorskiego egzemplarza nowej książki.

Prokuratorzy nie dopatrzyli się winy wydawcy



Autorzy postanowili szukać sprawiedliwości w sądzie.

- W styczniu 2021 r. złożyłem zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa - opowiada Piotr Daniszewski. - Swoje zawiadomienia złożyły też inne osoby. Sprawy trafiły do różnych prokuratorów, po czym wszystkie zostały przekazane do jednego, wspólnego prokuratora. Umorzył on jednak postępowanie, nie dopatrując się znamion popełnienia przestępstwa. Podobnie zresztą jak pierwsza prokurator, która jeszcze przed nim zajmowała się moją sprawą.
Piotr Daniszewski napisał zażalenie na decyzję prokuratora w tej sprawie.

- 13 grudnia 2021 r. sąd przychylił się do naszego stanowiska, nakazując prokuratorowi dokładniejsze zbadanie sprawy oraz przyjrzenie się kwestii rozliczeń z US/ZUS, co wcześniej prokurator zrobił bardzo niestarannie i oględnie - relacjonuje Daniszewski.

Z umów się nie wywiązał, ale nie zrobił tego specjalnie?



Art. 286 § 1 k.k., na który powołują się poszkodowani, mówi: "Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu.

Zdaniem prokuratorów zajmujących się tą sprawą, choć Michał S. nie wywiązał się w z wielu zobowiązań i nie zwrócił swoim klientom pieniędzy, w jego działaniu nie sposób doszukać się celowości.

Podczas przesłuchania wydawca szczegółowo wyjaśnił, że wydawnictwo prowadził od trzech lat i w tym czasie wydał około kilkadziesiąt pozycji. Prokurator zwrócił też uwagę na fakt, że gdyński wydawca rozlicza się z należności podatkowych oraz z płatności na świadczenia społeczne i zdrowotne. Zdaniem prokuratury brak jest dowodów, że zawierając umowy z pokrzywdzonymi, wiedział, że nie będzie w stanie ich zrealizować.

Finalnie dochodzenie umorzono, wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego z art. 286 § 1 k.k.

Z takim uzasadnieniem nie zgadzają się pokrzywdzeni. Podkreślają, że zawierając z nimi umowy, szef wydawnictwa doskonale wiedział, że nie będzie w stanie sprostać zadaniu, którego się podjął.

- Po tym, jak zgromadziła się odpowiednia liczba osób, udało się nam ustalić to, w jaki sposób udało się S. nas złowić - opowiada Piotr Daniszewski. - Otóż obiecuje on bardzo krótkie czasy realizacji druku książki (12 lub 16 tygodni), co bardzo odbiega od terminów rynkowych. Jednocześnie oferuje większy niż na rynku udział procentowy w zyskach ze sprzedanych książek. Tego pierwszego punktu od razu nie przestrzega i w większości przypadków domaga się tego dodatkowego, co najmniej sześciomiesięcznego terminu. W kwestii rozliczeń sprawa jest jeszcze bardziej niejasna, bo tak naprawdę nie wiadomo, ile książek finalnie wydał i sprzedał.
Zdaniem Piotra Daniszewskiego S. miał w chwili podpisywania umów z nowymi autorami zaległe i niewydane książki. Musiał mieć więc świadomość, że skoro nie radzi sobie z realizacją bieżących zamówień, to nie podoła i kolejnym.

Alternatywne, ale niepewne i kosztowne wyjście - proces cywilny?



Po umorzeniu postępowania w prokuraturze osobom, które czują się pokrzywdzone przez Manufakturę Słów, pozostaje szukanie sprawiedliwości na drodze cywilnej. Takie rozwiązanie obarczone jest jednak dużym kosztem i ryzykiem.

- Za ten proces trzeba dodatkowo zapłacić, a w razie przegranej pokryć jeszcze koszty procesowe drugiej strony, czyli np. honorarium prawnika - tłumaczy Piotr Daniszewski. - W naszej grupie znajdują się osoby z całej Polski, dla których dojeżdżanie na sprawę do Gdyni, bo tam powinno się toczyć postępowanie, będzie kłopotliwe. Nawet gdyby udało nam się wygrać, to nie mamy pewności, że uda nam się odzyskać pieniądze. Dlatego zamierzamy doprowadzić do wznowienia postępowania i oskarżenia Michała S. z art. 286 § 1 KK. Wierzymy, że racja jest po naszej stronie.
Autorzy, którzy na chwilę obecną musieli pogrzebać swoje marzenia o wydaniu własnych książek, zapowiadają, że będą walczyli, ile starczy sił, aby odzyskać wpłacone właścicielowi Manufaktury Słów pieniądze.

- Jeśli ten artykuł czyta ktoś, kto również został oszukany przez Manufakturę Słów, zachęcam, żeby za pośrednictwem redakcji skontaktował się ze mną i dołączył do pozwu - podsumowuje Michalina Peek. - Może wspólnymi siłami uda nam się wywalczyć sprawiedliwość, odzyskać pieniądze i przeznaczyć je na realizację marzeń. Tym razem już w pełni udaną.
Podczas prac nad tym artykułem wielokrotnie próbowaliśmy się skontaktować z Michałem S., by poznać jego stanowisko. Prosiliśmy o komentarz drogą mailową i telefoniczną. Szef wydawnictwa nie zareagował na żadną z naszych próśb o ustosunkowanie się do sprawy.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (95)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który z dyrektorów Teatru Muzycznego w Gdyni wprowadził do jego repertuaru musicale broadwayowskie?

 

Najczęściej czytane