Opowieści spod znaku "płaszcza i szpady" budzą dziś uzasadniony sentyment i - co widać zwłaszcza w kinematografii - prowokują do licznych nawiązań do słynnych "Trzech muszkieterów" Aleksandra Dumasa. Twórcy spektaklu Teatru Miejskiego w Gdyni wyszli z założenia, że D'Artagnan i spółka to symbole popkultury, co oznacza, że wszystkie chwyty są dozwolone. Szalony, dowcipny, nietypowy dla Teatru Miejskiego spektakl to prawdziwy powiew świeżości na tej scenie.
Zaskakująco jest niemal od pierwszej chwili, gdy na scenie pojawiają się ubodzy wieśniacy - rodzice D'Artagnana (Maciej Wizner). Matka (Elżbieta Mrozińska) z metką na nowych butach i ojciec (Bogdan Smagacki), który stara się pozbyć 35-letniego syna z domowego gniazda, roztaczając przed nim romantyczne wizje pojedynków i ekscytujących przygód u boku Atosa (Grzegorz Wolf), Aramisa (Mariusz Żarnecka) i Portosa (Maciej Sykała).
Repertuar Teatru Miejskiego do końca sezonu
Po chwili akcja przenosi się na dwór królewski i podziwiamy na osobliwym tronie kardynała Richelieu (Dariusz Szymaniak), który spiskuje, oddychając niczym... Lord Vader z "Gwiezdnych wojen". To dopiero pierwsze z wielu nietypowych, odważnych, wręcz bezczelnych skojarzeń, jakimi bawi się cały zespół twórców i realizatorów "Trzech muszkieterów" Teatru Miejskiego w Gdyni.
Pomysł autorki sztuki Marty Guśniowskiej opiera się na zabawie konwencją powieści "płaszcza i szpady". Pozostając wierną zarysowi fabuły powieści Dumasa, Guśniowska przeskalowuje bohaterów, filtrując ich przez nasze czasy, co daje doskonałe rezultaty. Trzej muszkieterowie to starzy, zgnuśniali, przyrośnięci do ławki tetrycy, którzy dawno zapomnieli o budzących dreszczyk emocji przygodach. Teraz wolą raczyć się koniaczkiem, niż ratować świat.
Reżyser Rafał Szumski (tegoroczny absolwent Wydziału Reżyserii Dramatu Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie) bawi się odniesieniami do dzisiejszych idoli mas - ikon popkultury, z pełnym dowcipu, choć adekwatnym do rodzaju teatru serwowanego w "Trzech muszkieterach", stosunkiem do kultury francuskiej.
Znajdzie się więc miejsce m.in. dla "Czasu katedr" z musicalu "Notre Dame de Paris", jest wykład o Notre Dame i Sekwanie, piosenka Edith Piaf czy słynne "Holding Out For A Hero" Bonnie Tyler, wykonane przez Weronikę Nawieśniak po francusku. Zresztą, pierwszą frazę refrenu tej piosenki - "I need a hero" - potraktować można jako motto przedstawienia. Nie brakuje też jednego z symboli francuskiej kultury - Mima (Krzysztof Berendt).
Zespół Teatru Miejskiego świetnie bawi się konwencją. Zaskakuje ekscentryczny kardynał Richelieu, grany przez Dariusza Szymaniaka, bawi do łez niezbyt rozgarnięty La Fąfą "kocham przemoc" w wykonaniu Szymona Sędrowskiego, przezabawna w roli królowej jest Monika Babicka, dużo wdzięku ma przewodniczka po Paryżu Weronika Nawieśniak, jak zwykle wyróżniająca się wokalnie.
Bardzo udaną kreację zbiorową tworzą trzej muszkieterowie: Grzegorz Wolf, Mariusz Żarnecki i Maciej Sykała. Dobrze skrojeni na potrzeby spektaklu są rodzice D'Artagnana, grani przez Elżbietę Mrozińską i Bogdana Smagackiego. Sam D'Artagnan Macieja Wiznera jest obok kardynała Richelieu naturalnym przewodnikiem akcji. Doskonały, bodaj najzabawniejszy moment spektaklu to fantastyczny epizod księcia Buckinghama w wykonaniu Piotra Michalskiego w scenie z Maciejem Wiznerem i Weroniką Nawieśniak. Niemal każdy z aktorów dobrze odnalazł się w zaproponowanej przez reżysera formie.
Teatry w Gdyni
Rafał Szumski nie uniknął wpadek (niektóre sceny są wyraźnie za długie, nie wszystkie rozwiązania sceniczne są równie finezyjne), ale dynamiczna, wartka akcja i radość z gry całego zespołu przesądzają o sukcesie przedstawienia, które dla Miejskiego jest powiewem świeżości i z nadętą, pretensjonalną sztuką czy wymuszonym dowcipem nie ma nic wspólnego. W końcu potrzeba superbohatera, zaznaczona w akcji i równie zabawnej muzyce spektaklu, jest potrzebą ponadczasową. Od czasów Aleksandra Dumasa niewiele się w tym zakresie zmieniło.