- 1 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (63 opinie)
- 2 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (3 opinie)
- 3 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (7 opinii)
- 4 Słynny pisarz z Gdańska bohaterem muralu (21 opinii)
- 5 Przed nami święto poezji i literatury (30 opinii)
- 6 Wielki łoś zrobił tu prawdziwą furorę (5 opinii)
Inny, a więc zły. "Noc Helvera" ku przestrodze
Premiera bez kwiatów i bez udziału twórców w ukłonach po spektaklu, za to ze słowem wstępu reżysera przed występem aktorów, a na koniec długa cisza widzów w ciemności zanim ostatecznie rozległy się mocne brawa - tak nietypowo rozegrała się czwartkowa premiera spektaklu "Noc Helvera" w gdyńskim Konsulacie Kultury.
Pierwsza premiera spektaklu Gdyńskiego Centrum Kultury pt. "Noc Helvera" Ingmara Villqista w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza odbyła się w czwartek, 24 stycznia, zaś w piątek wieczorem odbędzie się... druga premiera. Powodem tego jest realizacja przedstawiania w innej obsadzie - postać Helvera kreuje bowiem dwóch aktorów - Adam Mortas z Teatru Nowego w Łodzi, którego zobaczyć mogliśmy wczoraj oraz Nikodem Księżak - student warszawskiej Akademii Teatralnej, którego obejrzy dzisiejsza widownia.
Gdyńskie Centrum Kultury - sprawdź repertuar
"Noc Helvera" to napisany przez Ingmara Villqista (właściwie Jarosława Świerszcza) dramat, który swą prapremierę miał już 20 lat temu w Teatrze Kriket w Chorzowie. Rok później tekst ukazał się w "Dialogu". Aż ciężko uwierzyć, że minęło od tamtej pory tyle czasu, jednak nietrudno zauważyć, że z jednej strony pewne tematy w ogóle się nie starzeją (a wręcz dziś ulegają wyostrzeniu), z drugiej zaś niektóre chwyty i konwencje teatralne ulegają presji czasu i stają się anachroniczne i przestarzałe. Ale o tym za chwilę.
Przeczytaj także: Konsternacja sposobem na "Konsternację". Recenzja spektaklu
Wypada bowiem powiedzieć słowo o autorze, znanym skądinąd trójmiejskiej widowni zarówno z roli etatowego reżysera w Teatrze Wybrzeże i ze spektakli realizowanych tam wówczas na podstawie własnych tekstów (a były to: "Preparaty" (2001), "Sprawa miasta Ellmit" (2003), "Helmucik" (2004)), jak i z funkcji dyrektora Teatru Miejskiego w Gdyni, w którym Villqist wystawił swoje "Beztlenowce" (2010), "Kostkę smalcu z bakaliami" (2010), oraz "Kompozycję w słońcu" (2007). Niektórzy widzowie na pewno pamiętają te sztuki.
Przeczytaj także: Marzy mi się zmiana sposobu myślenia - wywiad z Ingmarem Villqistem
Mówię o tym nie bez kozery, dlatego że pisarstwo Villqista jest specyficzne, problematyka jego dramatów (a napisał ich dwadzieścia kilka) jest podobna, pojawią się wspólne motywy: wykluczenia, inności, totalitaryzmów, itp. I tak samo jest w przypadku tego kameralnego dramatu psychologicznego, jakim jest "Noc Helvera", po który onegdaj chętnie sięgały polskie teatry (w tym Teatr TV), podobnie jak zresztą po niemal wszystkie utwory tego autora. Jedną z wybitniejszych "Nocy Helvera" była realizacja Teatru Powszechnego w Warszawie (reż. Z. Brzoza) z Krystyną Jandą w roli Karli, ale wielu widzów pamięta zapewne telewizyjną wersję tej sztuki w reżyserii Barbary Sass.
Recenzje trójmiejskich spektakli
Co tu dużo mówić, Villqist był autorem pożądanym, modnym i bardzo chętnie wystawianym. Początek lat dwutysięcznych to był czas, gdy polska dramaturgia odradzała się z popiołów i wielu autorów w tamtym czasie wypłynęło na tej fali - publiczność była złakniona nowych, młodych, świeżych tekstów, sceny głodne ich wystawiania, a dramatopisarze chętni do pisania. Powstało wtedy mnóstwo dramatów, które dziś już należą do historii, bo szybko się zestarzały, a to za sprawą doraźnej, bardzo współczesnej tematyki, która się zdezaktualizowała, słabej dramaturgii i schematycznej konstrukcji utworu.
Z Villqistem jest trochę inaczej, bo zwykle akcję swoich dramatów umieszczał w umownym "wszędzie i nigdzie" i nie dookreślał dokładnie czasu wydarzeń - podobny zabieg zastosował w "Nocy Helvera", gdzie czas akcji to XX wiek, a miejsce akcji to "kuchnia w małym jednopokojowym mieszkaniu w robotniczej dzielnicy dużego przemysłowego miasta w Europie". Daje to duże pole do popisu dla realizatorów i jednocześnie czyni dramat uniwersalnym.
Terminy grania spektaklu "Noc Helvera"
Gdyńscy twórcy, na czele z reżyserem - Grzegorzem Chrapkiewiczem, scenografem - Wojciechem Stefaniakiem oraz autorką kostiumów - Aleksandrą Harasimowicz, skorzystali z tej uniwersalności i stworzyli spektakl wygrany właśnie na tej nucie, w barwach szarości, czerni i bieli. Nic nie jest tu dopowiedziane, wszystko umowne i wieloznaczne. Nawet w projekcjach (autorem wideo jest Mikołaj Śliwa) - mimo rozpoznawalności pewnych scen czy zdarzeń - nie możemy się doszukać dosłowności, bo tłumy zostały rozmazane, tła rozmyte, a transparenty niesione przez pikietujących nieczytelne.
Od razu to przywodzi na myśl inny dramat, który rozgrywał się "w Polsce, czyli nigdzie", czyli "Ubu króla", podobnie podejmującego tematykę władzy (absolutnej) i rządów totalitarnych. U Villqista widzimy jedynie echa (a właściwie słyszymy - hałas zza okien i relację Helvera) tego, co dzieje się na ulicy. Jednak łatwo można się domyślać, jakimi metodami władza jest zdobywana i jak rozprzestrzenia się nienawiść oraz przekonać się, jak zło dociera przez "niedomknięte drzwi i uchylone okna". To właśnie o tym jest ten spektakl - o eskalacji agresji, nienawiści i braku tolerancji dla innego, który zawsze pozostanie "ścierwuchem" dla tych, którzy czują się silniejsi, lepsi i ważniejsi.
Innego (dosłownie i w przenośni) w spektaklu symbolizuje Helver (zagrany przez Adama Mortasa) - upośledzony umysłowo dorosły człowiek, ale równie dobrze może nim być każdy: Żyd, Ukrainiec, Polak stojący nie po tej stronie barykady, co trzeba, głosujący nie na tych, co trzeba, jakiś obcy - bo nie swój, a nawet Karla (Jolanta Jackowska) - bo nie przystaje do "normalnych" zasad (w stylu: jak się ma męża, to się z nim mieszka).
Spektakle dramatyczne w Trójmieście
Scenografia zbudowana jest bardzo oszczędnymi środkami: białe, proste krzesła i stół kuchenny, okno z parapetem, na którym siada Helver, białe drzwi w futrynie, metalowe czarne ramy i stojąca z tyłu konstrukcja, która zastępuje wszelkie meble, wiszące pionowo flagi. To wszystko, co posłużyło do zbudowania domu Helvera i Karli. Brak ścian i ażurowość tych konstrukcji - ich umowność - zdaje się bardzo wymowna. Ten dom, ten budynek, te ściany, których nie ma - one nas nie ochronią, nie znajdziemy tu azylu, nie możemy tu czuć się bezpiecznie. I tak faktycznie jest. Bohaterowie od początku dają się zarazić strachowi, czują lęk i czekają właściwie na to, co przyjdzie.
Przeczytaj także: Kochanka dla szpanu. O spektaklu "Zdrada Pablo Amadora"
Dramat Villqista jest bardzo tradycyjnie napisany, jeśli chodzi o formę: jedność miejsca, akcji i czasu, dwójka bohaterów, fabuła rozgrywa się w słowie (nie widzimy tych zdarzeń, które dzieją się na ulicy, słyszymy jedynie relację Helvera i ich odgłosy). To powoduje, że po pierwsze cały ciężar spektaklu spoczywa na aktorach - bo wszystko rozgrywa się między nimi, w kameralnej przestrzeni, a po drugie - mamy poczucie, że ten typ teatru (gdzie najważniejsze jest słowo i aktor) dziś jest nieco archaiczny i nużący. Oczywiście teatr to przede wszystkim aktor, jednak w dzisiejszej dobie od teatru jako widowiska oczekiwać możemy czegoś więcej. Na pewno jednak fani tradycyjnego teatru, opartego na słowie, zagranego wyraziście, z psychologizmem postaci i dramaturgią zdarzeń poczują się zadowoleni.
Podsumowując, gdyńskiej "Nocy Helvera" daleko do spektaklu wybitnego i oryginalnego, jednak na pewno znajdzie on swoich odbiorców, zwłaszcza że podejmuje trudne tematy i jest również sporym wyzwaniem aktorskim, niełatwym do zagrania. Całość dramaturgii opiera się na aktorach, którzy są właściwie niemal bez przerwy na scenie, co wymaga jednak odpowiedniego skupienia i umiejętności. Dwójka odtwórców poradziła sobie z tym zadaniem przyzwoicie, choć w moim odczuciu brakło między nimi jakiejś iskry. Widać jednak duży wysiłek i nakład pracy, jaki włożony został w kreacje postaci, zwłaszcza w przypadku Jolanty Jackowskiej, która musiała wykonać podwójną "robotę", przygotowując rolę z dwójką różnych partnerów. Zapewne wielu widzów chętnie obejrzy drugą wersję spektaklu, aby sprawdzić efekt pracy aktorów.
Przed premierą reżyser, Grzegorz Chrapkiewicz, w kilku słowach odniósł się do ostatnich tragicznych wydarzeń i zadedykował sztukę prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi. W obliczu tej tragedii, jaka zdarzyła się niedawno w Gdańsku, "Noc Helvera" nabiera kolejnych, dodatkowych sensów i jeszcze donośniej wybrzmiewa jej przesłanie. Ku przestrodze.
Spektakl
Noc Helvera
Miejsca
Spektakle
Opinie (22) 6 zablokowanych
-
2019-01-28 17:25
To jest recenzja?
Jest to najdziwniejsza recenzja, jaką w życiu czytałam.
- 0 0
-
2019-01-25 21:37
Polecam
Ciekawy spektakl wart zobaczenia i przemyśleń oraz bardzo dobrze zagrany
- 8 5
-
2019-01-25 10:48
A gdzie ocena aktorów? (1)
Zabrakło w recenzji najważniejszej rzeczy. Moim zdaniem oboje zagrali bardzo poprawnie, a na tle pozostałych aktorów występujących w tym miejscu wypadają wręcz znakomicie.
- 8 1
-
2019-01-25 21:07
poprawnie nie znaczy dobrze;)
- 1 1
-
2019-01-25 15:14
(3)
To jest nawiązanie do falangi. Nie jest to znak zalazany, przeciwnie, zarejestrowany zgodnie z prawem i za jego naruszenie ONR może pozwać (co.powinien zrobić). Przed wojną zakazany był mieczyk chrobrego, natomiast falanga nie. A już pisanie ze polscy narodowcy z tamtego okresu którzy w licznej liczbie walczyli z Niemcami, mają cos wspólnego z nazizmem czy hitlerem, to czyste pomówienie.
- 12 6
-
2019-01-25 16:07
jak nie mieli nic wspólnego to czemu wychwalali w prasie wąsatego dyktatora (2)
A potem zdziwienie ze ich idol nas zaatakował matoły
- 5 4
-
2019-01-25 20:33
no akurat ruch narodowy
był od zawsze rdzennie antyniemiecki widząc zagrożenie z tamtej strony
- 3 2
-
2019-01-25 16:54
Proszę o źródło "wychwalania".
- 3 3
-
2019-01-25 17:55
Dlatego wlasnie przestalem chodzic do teatru..
- 6 2
-
2019-01-25 17:28
O, kolejny twór p.t: "Wy źli, My dobrzy".
Oczywiście najlepiej pokazywać rzeczywistość w czarno-białych barwach, przypinając jednym i drugim łatki "lewaka" bądź "faszysty".
- 6 3
-
2019-01-25 11:51
Symbolika... (3)
...nawiązująca do symboli ONR. Szkoda, że reżyserzy i rozmaici "twórcy" nie są na tyle płodni by wymyślić coś swojego. Własny symbol, który byłby rozumiany przez widownię jako totalitarny i ten "zły", ale nie przypominał niczego co znamy. A tak, za każdym razem kiedy mowa o "nienawiści", "nietolerancji" itd. ubierane jest w "prawicowe wdzianko". Nigdy skrajności czy totalitaryzm nie nosi "sierpa i młota"... Nie jestem z żadnej opcji politycznej za wyjątkiem własnego rozumu i sumienia. Jednak taka tendencja jest zauważalna i ciężko mówić o bezstronności. A nawet jeśli reżyser ma własne poglądy, to powinien dać nam szansę na interpretację.
- 26 12
-
2019-01-25 13:38
onr to symbol przedwojennej hitlerofilli i jarania się adolfem, są wiec dobrym przykładem odniesienia (1)
- 7 10
-
2019-01-25 15:19
nie jestem sympatykiem ale ONR z pewnością nie "jarała się adolfem" a żadna hitlerofilia w Polskim społeczeństwie przed wojną nie zaistniała - zresztą nie ma co dyskutować z hejterami jak ty bo tylko obrażać potraficie
- 11 3
-
2019-01-25 13:13
TAK
- 2 0
-
2019-01-25 10:44
Dobry spektakl, dobry przekaz. Sebixy i Janusze nie "zrozumiejo" Zaraz zacznie się ich cebulowy skowyt;) (2)
- 14 20
-
2019-01-25 15:18
ot i typowy dla opętanych rasistowską nienawiścią przekaz "miłości"
- 4 1
-
2019-01-25 13:07
Kocham Cię, bracie.
- 7 0
-
2019-01-25 15:17
patrzę na ten symbol i widzę że
w ramach walki z "hejtem" (cokolwiek ten nieuregulowany prawnie termin znaczy) mamy po raz kolejny dzielenie społeczeństwa
zamiast dialogu - wojnę
ktoś słusznie zauważył że symbolika i przekaz jest dziś ukierunkowany na bicie po głowie tzw jednej strony - a co z tym co po drugiej stronie?
Kali nienawidzić dobrze, Kalego nienawidzić źle...
swoją drogą czy to nie ciekawe jak "sztuka" rozmija się z problemami zwykłych ludzi? przymusową imigracją, rozbiciem rodzin, niskimi płacami, mediami siejącymi podziały...
zamiast tego jakiś wirtualny opresyjny świat - a za oknami piękna pogoda sąsiedzi na sąsiadów nie napadają, nawet ekspedientka w sklepie jest miła jak i ty się uśmiechniesz...- 9 6
-
2019-01-25 11:17
Miejsce akcji to "kuchnia w małym jednopokojowym mieszkaniu" (2)
Już to czyni dramat archaicznym: kto ma w dzisiejszych czasach kuchnię w mieszkaniu?
- 8 7
-
2019-01-25 12:36
(1)
Większość ma, tylko hipsterzy nie gotują w domu.
- 3 2
-
2019-01-25 13:06
Ale osobną kuchnię? Tego współczesna architektura nie przewiduje...
No chyba, że aneks.- 3 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.