Zapomniane miejsca, melancholijne krajobrazy, które przypominają o czymś, co było, a bezpowrotnie odeszło - to wspólny mianownik prac, zaprezentowanych na wystawie "Dialog 4" w Gdańskiej Galerii Miejskiej.
Dwa damskie duety artystyczne -
Alicja Karska i Aleksandra Went oraz
Marina Steinacker i Susanne K. Willand - zawładnęły przestrzenią Gdańskiej Galerii Miejskiej. Na wystawę
"Dialog 4" składają się: krótki film video, instalacja i fotografie. Ciekawe wizualnie, opowiadają o tym, co stanowi esencję wszystkich istnień: o nieuchronności przemijania.
Duet Steinacker/Willand zmiany w otaczającej nas przestrzeni traktuje z lekkim przymrużeniem oka. Genialny w swej prostocie pomysł, by odnaleźć miejsca utrwalone na pocztówkach z lat 70. i 80. i przyjrzeć im się z dzisiejszej perspektywy, zaowocował serią niezwykłych fotografii. Oto mamy okazję, by porównać urokliwy
krajobraz norweskich fiordów i zagubionych w górskich łańcuchach
autostrad, z ich teraźniejszym wizerunkiem. Niektóre wyglądają niemal identycznie, inne są zmienione nie do poznania.
Serii fotografii w "pocztówkowym" rozmiarze towarzyszy
film "Widoki". Ta kilkuminutowa wyprawa przez utrwalone na zdjęciach krajobrazy, zilustrowana muzyką
Johanna Straussa, stanowi rodzaj ironicznej gry z widzem - klimat romantycznej wędrówki przez górskie przełęcze i łąki pryska, gdy dowiadujemy się, że to jedynie iluzja stworzona z widokówek.
Na tym tle ciekawie prezentuje się
praca "Twice Told Tale", czyli instalacja, zainspirowana architekturą Gdańska i Bremy. Dwie makiety bliźniaczo podobnych do siebie domków umieszczono w szklanej skrzyni. Czysta forma została jednak zaburzona - obiekty, zamiast stać, leżą, zwrócone do siebie dachami. W ten sposób z dwóch "krzywych domków" powstaje jeden, zupełnie nowy - zmiana perspektywy tworzy kolejną iluzję, którą widz bezwiednie przyjmuje.
W nieco innym klimacie utrzymane są
"Miniatury" duetu
Karska/Went. To tchnący nostalgią cykl prac, który można określić jako "zdjęcia w zdjęciu" -
fotografie ścian domków dla lalek, ozdobione wiszącymi na nich zdjęciami w eleganckich ramkach. Nietrudno tu dostrzec kontrast pomiędzy magicznym światem, znanym z dziecięcych zabaw a rzeczywistością, w której po owej magii nie zostaje nawet ślad. Jest tylko puste, szare i przygnębiające miejsce na fotografii - jak w wierszu Szymborskiej:
"ktoś tutaj był i był/ a potem nagle zniknął/ i uporczywie go nie ma".