- 1 Szukają małego aktora do kultowej roli (11 opinii)
- 2 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (14 opinii)
- 3 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 4 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
- 5 Ogromne zainteresowanie wernisażem (15 opinii)
- 6 Wszyscy sprzedają akcje? On kupuje (25 opinii)
Idzie młodość. Energetyczny koncert III roku Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni
Król rock and rolla Elvis Presley na blisko półtorej godziny stał się królem jazzu. Wszystko dzięki odważnemu pomysłowi i oryginalnym aranżacjom Pati Goli i Krzysztofa Wojciechowskiego, którzy przygotowali koncert III roku Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni, wieńczący pół roku ich wspólnej pracy. Młodzi wykonawcy przekonali, że rocznik przyszłorocznych absolwentów SWA już teraz dysponuje dużymi umiejętnościami wokalnymi.
Tytuł koncertowego egzaminu sugerował czego się spodziewać. "Elvis - A Little Jazz Conversation" to nic innego jak ambitna próba zmierzenia się z twórczością Elvisa Presleya. Za tytuł wieczoru nawiązuje do jednego z utworów króla rock and rolla - "A Little Less Conversation". Piosenek było tyle, ile studentów III roku SWA - każdy z 15 wykonawców wykonywał jeden utwór Elvisa. Niektóre z nich w oczywisty sposób nawiązywały do pierwowzorów, inne po muzycznej metamorfozie zmieniły się niemal nie do poznania. Nic dziwnego, bo twórcy aranżacji nie ograniczali się do jazzu. Przeciwnie - zmieniając aranże pozwolili sobie na liczne muzyczne wycieczki czy to w stronę muzyki etnicznej, czy muzyki country lub szeroko pojętych muzycznych eksperymentów.
Wszystko zaczyna "Bridge Over Troubled Water" w wykonaniu Łukasza Gocławskiego. Jest on pierwszym wokalistą, za którym w stoi 14 pozostałych wykonawców, sprowadzanych przez cały wieczór do roli chóru. Nie jest to jednak zwykły chórek, a profesjonalnie ustawiony chór, barwny, żywy, pełen energii, niekiedy wręcz ciekawszy w brzmieniu od występującego solisty. Po każdym utworze ktoś inny z ustawionych w półkolu wykonawców zmierza na środek, by przejąć rolę pierwszego głosu. Ten schemat powtarza się do końca koncertu, chociaż podczas niektórych nastrojowych ballad (np. "Don`t Cry Daddy"), panowie schodzą ze sceny, pozostawiając paniom, dosłownie i w przenośni, wolną przestrzeń.
Podczas blisko półtoragodzinnego koncertu zabrzmiały m.in. wielkie przeboje Elvisa Presleya - "In The Ghetto", "Jailhouse Rock", "Fever", "Always On My Mind" czy "Love Me Tender". Były też utwory nieco mniej znane, jak "You'll Never Walk Alone", "Return To Sender" czy wspomniany "Bridge Over Troubled Water". Część z nich brzmieniowo nie miała zbyt wiele wspólnego z oryginałem. Jednak w ogromnej większości - może z wyjątkiem koszmarnego disco, na jakie przerobiono "Love Me Tender" - efekty tych zmian imponowały wyczuciem i brawurą aranżerów i odwagą, z jaką ze swoim zadaniem zmierzyli się młodzi wykonawcy.
Tak było z energetycznym, rapowanym momentami "In The Ghetto" w wykonaniu Beaty Kępy, czy świetnie, precyzyjnie wykonanym przez Katarzynę Witkowską "Fever". Duży potencjał wokalny ujawniła Natalia Smagacka (bardzo udane, oryginale "Always On My Mind"), której przypadło również w udziale najwięcej zadań w ramach chóru. Dobre wrażenie pozostawiła filigranowa Sandra Brucheiser oraz jedyny upozowany na Presleya Błażej Chorobiński. Patryk Maślach zaintrygował śpiewem na dwa głosy, zaś Michał Słomka efektowną wokalizą.
Na bis publiczność zasłużenie wybrała najbardziej przebojowy z utworów i zarazem najbliższy oryginalnemu rockandrollowemu żywiołowi Presleya - "Jailhouse Rock" w wykonaniu najbardziej naturalnego w tym repertuarze Kacpra Bocka. Nieprzeciętne umiejętności taneczne w finałowym utworze ujawniła Katarzyna Ogrodniczak.
Cała piętnastka świetnie poradziła sobie również z zadaniami w chórze, tworząc wspólnie wartki, pełen brawury spektakl. Duża w tym zasługa tria instrumentalistów: Krzysztofa Wojciechowskiego (fortepian, djembe), Jarosława Stokowskiego (kontrabas, gitara) i Łukasza Łapińskiego (perkusja). Trochę szkoda, że poza kreacją Chorobińskiego i ekspresją Bocka zabrakło odniesień do scenicznego wizerunku Elvisa. Twórcy koncertu wyraźnie jednak postawili na muzyczną jakość, a młodzi wykonawcy ujawnili nieprzeciętne możliwości wokalne. Szykuje nam się kolejny ciekawy rocznik w SWA.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (16) 5 zablokowanych
-
2018-02-20 07:41
Ale daliście te zdjęcia.... Katarzyna wyszła idealnie buhahahahahhaha
- 3 1
-
2018-02-20 08:02
ile nad tym pracowaliście?
chaos i ogólna prowizorka.
- 4 13
-
2018-02-20 09:56
Świetna robota
Materiał fajny to i koncert wyszedł dobrze! Zdolni ludzie a "koszmarne disco" z Love Me Tender było najbardziej skocznym kawałkiem wieczoru! Gratulacje wszyskim :)
- 11 5
-
2018-02-20 09:56
No chyba nie.
Love me tender było świetne! A w tym koncercie nie chodzi o podobieństwo do artysty tylko o jego muzykę.
Ogrodniczak miała nieprzeciętne gwizdki, a taniec to raczej domena każdego studenta SWA.
Siedlecki był fantastyczny!- 7 7
-
2018-02-20 11:05
(1)
https://sjp.pwn.pl/ciekawostki/haslo/ENERGETYCZNY-ENERGICZNY;5041730.html
- 2 0
-
2018-02-20 12:07
Co racja to racja.. Energetyczny koncert albo koncert energicznych wykonawców.. ☺️
- 0 0
-
2018-02-20 13:13
Merytoryczna porażka
Autor nie ma pojęcia o muzyce. Nie potrafi wyszczególnić żadnej aranżacji, scharakteryzować pod względem muzycznym utworów. Nie zna się na emisji i nie umie docenić niezwykłych emisyjnych „smaczków”, które mieli studenci. Jakim cudem Patryk Maślach mógł zaśpiewać „na dwa głosy”? Błagam, jak można puścić taki tekst w świat?
- 24 5
-
2018-02-20 13:21
(1)
A utwór Kacpra Siedleckiego chyba pana Rudzińskiego przerósł i nie wiedział, co się w nim wydarzyło. Zdecydowanie najciekawszy utwór pod względem muzycznym. Aranżacja chóru niewiarygodna. A solista najbardziej charyzmatyczny i „obyty” ze sceną.
- 13 3
-
2018-02-20 13:38
Cóż za wysublimowany gust, skoro Love me tender jest „koszmarne”.
- 0 5
-
2018-02-20 13:33
(4)
Jak można pominąć piekielnie trudne chóry w utworze Marzeny Gargas? Niejeden chór by poległ w tych progresjach. Takich rzeczy się nie słyszy na żywo w Trójmieście.
- 8 5
-
2018-02-20 13:40
no tu się akurat trudno nie zgodzić z przedmówcą
- 4 3
-
2018-02-20 15:04
Widzę, że (2)
rodzina i kółko wsparcia "wielkich artystów" już aktywne. Zagłaskajcie dzieciaki. A po szkole będzie płacz i zdziwienie, że nic z tego. Przed większością wykonawców "Elvisa..." jeszcze duuużo pracy, by w ogóle mieć szanse utrzymać się w zawodzie. Nie podzielam entuzjazmu autora recenzji. Dwoje, może troje wypadło obiecująco, reszta przeciętnie.
- 7 3
-
2018-02-20 15:07
Kto Pana/Pani zdaniem wypadł ”obiecująco”?
- 1 1
-
2018-02-21 07:17
Widzę, że tutaj niektórzy „zjedli zęby” na tym fachu. Chyba sami „artyści” parają się tu krytyką.
To takie polskie, podcinać młodym ludziom skrzydła i krytykować coś, co pewnie samemu zrobiłoby się lepiej. Zwłaszcza po egzaminie, który jest półmetkiem przed ukończeniem szkoły.- 2 0
-
2018-02-21 00:35
Moim zdaniem było ich czworo
Maria Skobyłko, Natalia Smagacka, Kacper Siedlecki i Patryk Maślach
- 1 1
-
2018-02-21 10:10
Byli cudowni i to wszyscy bo każdy z nich jest inny i każdy ma swój urok a jeszcze stres i wogóle a jak się komuś nie podobało to niech sam spróbuję stanąć przed taką ważną bublicznością i zaśpiewać jak są to nauczyciele i rodzice
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.