• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gra o spadek i pozycję. Recenzja "Murzyna warszawskiego" w Teatrze Wybrzeże

Łukasz Rudziński
18 lipca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Konrad Hertmański (w tej roli Jarosław Tyrański, po prawej) zmierzyć się musi z wielkim wyzwaniem. Niełatwo podjąć decyzję, która pozwoli zachować twarz w towarzystwie, wzbogacić rodzinę i zapewnić awans do polskiej elity. Konrad Hertmański (w tej roli Jarosław Tyrański, po prawej) zmierzyć się musi z wielkim wyzwaniem. Niełatwo podjąć decyzję, która pozwoli zachować twarz w towarzystwie, wzbogacić rodzinę i zapewnić awans do polskiej elity.

Jak wyjść z twarzą z sytuacji, gdy w grę wchodzą wielkie, ale "brudne" pieniądze, mogące popsuć opinię, o którą tak długo się zabiegało? Z takiej opresji usiłuje wyjść Konrad Hertmański, główny bohater zabawnego tekstu Antoniego Słonimskiego "Murzyn warszawski" w nieśmiesznej komedii Teatru Wybrzeże.



Antoni Słonimski wielokrotnie atakowany był przez różne środowiska jako spolszczony Żyd, który jawnie i z własnego wyboru okazuje sympatie Polakom. "Murzyn warszawski" jest w pewnym sensie artystyczną, ironiczną odpowiedzią Słonimskiego na przytyki, zarówno pod własnym adresem, jak i wielu Żydów "chorujących na polskość". Oto żydowski księgarz i wydawca Konrad Hertmański, zachwycony polską kulturą i twórczością, marzy o "sytuacji towarzyskiej" na polskich salonach. Obiad w towarzystwie ambasadora lub ministra jest spełnieniem marzeń i celem, do którego metodycznie, krok po kroku, dąży. By zaskarbić sobie przyjaźń wpływowych Polaków, Hertmański nie szczędzi środków i angażuje się w liczne akcje. Wkrótce, jak grom z jasnego nieba, spada na niego i jego rodzinę wiadomość, że w dalekiej Brazylii zmarł brat Benek, który zostawił po sobie pokaźny spadek. Fortuna po wuju daje Konradowi nadzieję na błyskawiczny awans do polskiej elity. Jednak szybko pojawiają się poważne komplikacje w realizacji tego planu.

Sztuka Antoniego Słonimskiego zestarzała się jedynie na poziomie słownictwa. Jej przesłanie jest ponadczasowe - w złośliwym, piętnującym snobizm i małostkowość zwierciadle ukazuje ludzkie wady: zachłanność, próżność, fałsz i pozerstwo. Tekst zbliżony jest w zamyśle do dużo lepiej skrojonych komedii Moliera, a ideowo najbliższy pozostaje dramatom Gabrieli Zapolskiej, wyszydzających kołtuństwo i zakłamanie. Tylko co z tego, skoro inscenizacja Teatru Wybrzeże bardzo skutecznie wytraca jego potencjał?

Rzecz dzieje się w nowoczesnej, a mimo wszystko bardzo dosłownej scenografii Magdaleny Gajewskiej, ukazującej sterylne, białe pudełko, w dwóch miejscach pęknięte, jak ideały Hertmańskiego. Rzecz dzieje się w nowoczesnej, a mimo wszystko bardzo dosłownej scenografii Magdaleny Gajewskiej, ukazującej sterylne, białe pudełko, w dwóch miejscach pęknięte, jak ideały Hertmańskiego.
Efektowna scenografia Magdaleny Gajewskiej zaskakuje rażącą dosłownością, która nie pasuje do wyrafinowania tekstu Słonimskiego. Aktorów ulokowano w nowoczesnej, sterylnej przestrzeni, przypominającej białe pudełko, "pęknięte" dwóch miejscach, jak ideały głównego bohatera. W miejscach pęknięć widać szereg tytułów książek i czasopism z księgarni Konrada Hertmańskiego. Nie zabrakło też boleśnie dosłownego symbolu żydowskiego pochodzenia bohatera - menory, siedmioramiennego świecznika, symbolicznie odwróconego do góry nogami, bo przecież świat Hertmańskiego umizgującego się do Polaków też "stoi na głowie".

Również trop "narodowy", widoczny w kostiumach bohaterów, sprawdza się dość przeciętnie, jednak z dwoma wyjątkami. W roli stepującego Szkota i wielbiciela męskich przyjaźni - Mariusza - świetnie odnajduje się Maciej Konopiński, zaś jako Żyd Szwarcman wystylizowany na włoskiego mafioso, prawdziwego Ojca Chrzestnego, kapitalnie wypada Krzysztof Gordon. Obaj są bohaterami najlepszych scen przedstawienia - Mariusz wraz z Polą, żoną Hertmańskiego (Marzena Nieczuja-Urbańska) ma najlepszy dialog sztuki na temat swoich szans w rodzinie Hertmańskich, zaś Szwarcman dobija targu z Konradem co do przyszłości spadku (to najlepiej wymyślona ze wszystkich scen przedstawienia). Angielska moda z ubiegłego stulecia, prezentowana na synu Hertmańskich podkreśla chłopięcość charakteru Mitka, zaś strój dżokeja jego siostry Zazy jest już zupełnie niepotrzebny. Prawdziwym kuriozum pozostaje jednak folklorystyczno-ludowy kostium ciotki Sali, której drobnomiasteczkowe pochodzenie zostało w ten sposób ośmieszone.

Nieoczekiwanie najzabawniejszym bohaterem spektaklu Adama Orzechowskiego jest mechaniczny, salonowy kotek. Nieoczekiwanie najzabawniejszym bohaterem spektaklu Adama Orzechowskiego jest mechaniczny, salonowy kotek.
Głównym hamulcowym całego spektaklu jest reżyser Adam Orzechowski, który nie pozwala aktorom za długo "zwyczajnie" wypowiadać tekstu. Próby wprowadzenia do sztuki Słonimskiego elementów komedii slapstickowej okazują się kompletną pomyłką - aktorzy ciągle wybijani są z rytmu, a większość pomysłów zupełnie nie wpisuje się w wymowę "Murzyna warszawskiego". Aktorzy zmuszeni są niespodziewanie podrygiwać w okręgu wyłonionym reflektorem, symulować wschodnie sztuki walki i w przeróżny sposób "bawić się" tekstem, który w efekcie brzmi bardzo sucho i mechanicznie. Formalne zabiegi jedynie krępują i usztywniają aktorów, wypadających w przeróżnych stylizacjach nie tyle zabawnie, co żałośnie. Spektakl, choć przecież jest komedią, długimi okresami w ogóle nie bawi.

Mając szereg dziwnych i nieuzasadnionych zadań do wykonania, zespół Wybrzeża czuje się na scenie niepewnie. Poza wspomnianymi Konopińskim i Gordonem (który w każdej odsłonie i nowym "wcieleniu" jest zabawny), zdecydowanie najlepiej prezentuje się Michał Jaros - w roli subiekta Perlmana przemyca żar uczuć swojego Płatonowa z innego spektaklu Wybrzeża i przyciąga uwagę nawet wtedy, gdy funkcjonuje nieco na uboczu sceny. Jaros ma szczęście, bo często wyłączony jest z dziwnych gestów i póz, do których zmuszeni są pozostali aktorzy. Ci zaś sprawiają wrażenie zagubionych i pozostawionych samym sobie. Dlatego np. Mitek Piotra Witkowskiego oparty jest tylko na warsztacie tego aktora. Mdła jest Katarzyna Z. Michalska w roli Zazy, zmuszonej - nie wiedzieć czemu - do deklamowania didaskaliów.

Najlepszą scenę spektaklu buduje upozowany na włoskiego mafioso Krzysztof Gordon jako Żyd Szwarcman, pojawiający się w domu Hertmańskich w towarzystwie ponętnej małżonki (Joanna Kreft-Baka). Najlepszą scenę spektaklu buduje upozowany na włoskiego mafioso Krzysztof Gordon jako Żyd Szwarcman, pojawiający się w domu Hertmańskich w towarzystwie ponętnej małżonki (Joanna Kreft-Baka).
Spektakularną porażką jest kreacja głównego bohatera - Konrada Hertmańskiego w wykonaniu Jarosława Tyrańskiego, szczególnie w pierwszym akcie stale nadymającego się i pozującego na zmanierowanego Francuza. Jedyny moment, gdy Tyrański jest naprawdę zabawny w kluczowej przecież dla powodzenia spektaklu roli, to czas, gdy oswaja się z przyszłą pozycją, recytując Mickiewicza w stroju szlacheckim, owinięty ozdobnym pasem słuckim, z czapką szlachecką na głowie. Kompletnym nieporozumieniem od początku do końca jest ciotka Sala Joanny Kreft-Baki (aktorka zalicza dużo lepsze epizody jako zakonnica i jako żona Szwarcmana). Fatalne, inne niż w sztuce zakończenie, to, niestety, adekwatna puenta tego spektaklu.

Najgorętsze (i zasłużone) brawa podczas premiery dostał Piotr Witkowski za imponujące ćwiczenia gimnastyczne, witające widzów tuż po przerwie. Udanych i efektownych momentów w "Murzynie warszawskim" jest jednak jak na lekarstwo. Nawet sztuczny, poruszający się i miauczący salonowy kotek (najlepszy ze wszystkich pomysłów inscenizacyjnych Adama Orzechowskiego), pod koniec spektaklu nie bawi już tak, jak na początku. Dwie bardzo udane sceny, mechaniczna zabawka i kilka udanych gagów to zdecydowanie za mało jak na przeszło dwugodzinną komedię.

Spektakl

5.7
49 ocen

Murzyn warszawski

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (26) 3 zablokowane

  • Ale czasy się zmieniły.

    Teraz murzyn jest gołod*pcem, a w polskich elitach bryluje. Przykłady można mnożyć.

    • 12 7

  • Murzyn

    Murzynek Bambo to jest be, natomiast murzyn warszawski to cacy. Poj***ne.

    • 10 21

  • Nie zgadzam się z recenzją Pana Łukasza.

    Jako osoba, która nie chadza zbyt często na tego typu spektakle, mogę stwierdzić, że ta sztuka mnie zaciekawiła, wciągnęła od samego początku i "trzymała" w środku akcji do samego końca. Sposób przedstawionego tu humoru również był w mojej ocenie trafiony, a elementy współczesności wplecione w sztukę, były ciekawym pomysłem. Nie zdominowały one charakteru "tamtych" czasów. Oglądając to przedstawienie bawiłem się wyśmienicie i uważam, że warto było poświęcić czas na "Murzyna warszawskiego". Ze swojej strony serdecznie polecam!

    • 34 13

  • Słabe

    Zazwyczaj zawsze znajduję w spektaklu coś pozytywnego - nawet jeżeli sztuka jest kiepska. Niestety ten spektakl jest okropny, nieśmieszny. Pani Nieczuja aktorsko tragedia, tak samo Michalska - ona jest zawsze jak drewno. Ogólnie nie polecam.

    • 19 29

  • Pyszna zabawa

    Ludzie, trochę luzu i poczucia humoru! Wreszcie spektakl bez wulgaryzmów i nagości! Ogląda się gładko, dobrze napisany tekst zaciekawia. Wszystkie role wyraziste, a Hertmański doskonale odzwierciedla snobów, którymi nafaszerowane są dzisiejsze pseudoelity. Polecam!

    • 33 13

  • Panie Łukaszu, dlaczego wszystkie Pańskie recenzje wieją zawsze krytyką? (2)

    • 23 6

    • (1)

      bo jest krytykiem?

      • 10 7

      • to nie krytyk. to malkontent.

        Krytyk (wbrew tego co sądzą gimbusy) nie zajmuje się tylko krytyką.

        • 14 6

  • Cóż, dotychczas sądziłam, że słowa;
    "Sto lat mijało jak Zakon krzyżowy
    We krwi pogaństwa północnego brodził..." rozpoczynające "Konrada Wallenroda" i recytowane przez Hertmańskiego napisał Mickiewicz. nie Sienkiewicz, ale może coś się zmieniło od czasu, gdy chodziłam do szkoły.

    Odpowiedź redakcji:

    Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.

    • 20 0

  • Kultura dla wszystkich (2)

    Spektakl rewelacyjny, tłumy na widowni, dobry humor, ale najlepsza gra aktorska:)
    Polecam spektakl w 100%.
    Brawo dla Teatru Wybrzeże za inicjatywę. Teatr pod chmurką dostępny dla każdego to świetna promocja zarówno teatru, jak i kultury, która w Polsce jest mało dostępna dla wielu, ze względu na duże koszty.

    • 28 16

    • Inicjatywa jest po stronie Miasta Pruszcz Gdański

      Bo mówimy o spektaklu na scenie letniej w tym mieście.

      • 7 1

    • Byłem.... nuuuudaaaa....

      Sztuka bardzo mierna. Pomimo wysiłków aktorów wiało nudą. Dwie godziny zmarnowane.

      • 5 8

  • murzyn (1)

    byłam wczoraj i uważam przedstawienie za wciągające.wiadomo,że nie tak śmieszne bo losy uwikłanego wydawcy to jednak tragedia ale-właśnie wciągające.dobry tekst bronił się sam.rzeczywiście role kobiecie-zazy i ciotki z mławy poniżej możliwości tych pań ale tyrański-był zupełnie w porządku.było mi go żal i rozumiałam jego cierpienie.męka udawania stale kogoś innego oddana udanie.
    dla mnie najlepszy był jaros ale on w ogóle wyrósł już na gwiazdę wybrzeża więc to nic nowego

    • 24 5

    • Spektakl się jednak broni, a przede wszystkim gra panów aktorów. Obejrzałem z zainteresowaniem. Podzielam opinię o Jarosie.

      • 5 1

  • Co na to kaszubscy Murzyni?

    • 4 11

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W oddziale Sztuki Dawnej można zobaczyć jedno z najważniejszych światowych dzieł sztuki. O jaki obraz chodzi?

 

Najczęściej czytane