• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdzie ci bogowie? - recenzja "Zmierzchu bogów" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
31 sierpnia 2009 (artykuł sprzed 14 lat) 
"Zmierzch bogów" Teatru Wybrzeże jest ciekawym obrazem rodzinnej walki o władzę, która prowadzi do katastrofy. Szkoda, że spektakl powierzchownie traktuje główną przyczynę zła. "Zmierzch bogów" Teatru Wybrzeże jest ciekawym obrazem rodzinnej walki o władzę, która prowadzi do katastrofy. Szkoda, że spektakl powierzchownie traktuje główną przyczynę zła.

"Zmierzch bogów" miał być wydarzeniem sezonu. W tym celu z Warszawy ściągnięto trójkę uznanych aktorów. I chociaż spektakl zawiera kilka bardzo udanych scen, to daleko mu do filmowego pierwowzoru.



Spektakl Teatru Wybrzeże został oparty na nominowanym do Oscara scenariuszu Luchino Viscontiego, Enrico Medioli i Nicola Badalucco pt. "Zmierzch bogów" (1969). Ten scenariusz posłużył Luchino Viscontiemu do stworzenia mrocznego filmu o nazizmie w jego wczesnym stadium. Skondensowane zło tego systemu Visconti ukazał na przykładzie niemieckiej rodziny von Essenbecków - właścicieli stalowni, która dla nazistów ma wielką wartość, jako fabryka sprzętu wojskowego.

Nestor rodu von Essenbecków, Joachim (Władysław Kowalski), ogłasza podczas swoich urodzin zmianę we władzach stalowni. By nie narażać fabryki na "niechęć" rosnących w siłę nazistów, decyduje się odebrać funkcję wiceprezesa antynazistowskiemu Herbertowi (Cezary Rybiński) i powierzyć to stanowisko sprzyjającemu Hitlerowi Konstantinowi (Krzysztof Matuszewski). Jednak córka Joachima Sophie (Ewa Dałkowska) i jej kochanek Friederich (Mariusz Bonaszewski) w niezwykłej "zmianie warty" upatrują własną szansę. W realizacji planów pomaga im kuzyn Aschenbach (Grzegorz Falkowski). Wkrótce nakręcona zostaje prawdziwa spirala intryg, która doprowadzi do zagłady.

Tragedia rodu von Essenbeck odbywa się w zaskakującej scenerii (świetna scenografia Barbary Hanickiej). Na pierwszym planie podstawowym rekwizytem pozostaje długi stół, za którym zasiadają bohaterowie, a zgłębi sceny wyrastają dwie wielkie betonowe ściany imitujące walący się Mur Berliński. Ten znak ostatecznego triumfu wolności nad zniewoleniem reżyser skontrastował z prezentowaną historią, umiejscowioną podobnie jak u Viscontiego w latach 30. XX wieku.



Twórcy gdańskiego przedstawienia (reż. Grzegorz Wiśniewski, dramaturg Jakub Roszkowski wpletli w opowieść fragmenty "Makbeta" Williama Szekspira. Wątek Szekspirowski rozpoczyna spektakl, gdy trzej oficerowie SS, niczym czarownice w "Makbecie", zapowiadają karierę Friedericha zwracając się do niego słowami słynnej tragedii Szekspira. Po śmierci Joachima wątek Friedericha-Makbeta i Sophie-Lady Makbet z dosłownego cytatu ewoluuje w kierunku wyszukanej metafory.

Grzegorz Wiśniewski pozostał wierny większości filmowych wątków. W swojej adaptacji scenariusza dokonał jednak wielu skrótów, zachowując przy tym wszystkie postaci, przez co część z nich nakreślona jest pobieżnie (Gunther), a niektóre wątki nie mają rozwiązania - niejasne są motywy kolejnych zbrodni, których wyjaśnienia szukać należy w półsłówkach, czy pojedynczych gestach.

Bardzo dużemu uproszczeniu uległa najistotniejsza kwestia filmu Viscontiego - wątek nazizmu. Nowa doktryna polityczna jest jak narkotyk, który najmłodszy z rodu von Essenbeck Martin (Piotr Domalewski) wstrzykuje sobie strzykawką. U Viscontiego Martin stale jest indoktrynowany przez nazistów, faszystowskim pozdrowieniem żegna zmarłą matkę w ostatniej scenie filmu. Wiśniewski proponuje jedynie emblemat, jakim jest faszystowska flaga ze swastyką, jednak jego spektakl pozostaje dramatem rodzinnym z nazizmem w tle.

Siłą spektaklu jest dobra gra aktorów drugiego planu. Herbert Rybińskiego, Elisabeth Jankowskiej, czy Konstantin Matuszewskiego to udane, ciekawe kreacje. Nieźle radzi sobie Piotr Domalewski, który zmierzyć się musiał z piekielnie trudną rolą Martina, brawurowo wykonywaną u Viscontiego przez Helmuta Bergera. Zawodzą za to aktorzy pierwszoplanowi - zarówno Ewa Dałkowska (Sophie), jak i Mariusz Bonaszewski (Friederich) są zgaszeni, wycofani, nieobecni, choć trzeba przyznać, że ich okrojone role nie dają zbyt wielu szans na stworzenie pełnokrwistych kreacji.

Spektaklowi Teatru Wybrzeże brakuje konsekwencji. Reżyser zbyt łatwo porzuca jeden trop, by chwycić się kolejnego, przez co przedstawienie traci rytm i płynność. Mroczny klimat co raz gdzieś się ulatnia, a monumentalne w zamierzeniu misterium wszechobecnego zła staje się mniej ważnym, bo prywatnym koszmarem rodziny von Essenbeck. Nazizm stanowi zaledwie efektowną dekorację spektaklu, który mógł okazać się prawdziwym wydarzeniem kończącego się sezonu. A tak "Zmierzch bogów" pozostaje wiernym pierwowzorowi zapisem pewnej rodzinnej walki o władzę.

Miejsca

Spektakle

Opinie (10)

  • coś nie tak (1)

    co to za zdanie ?

    "Herbert Rybińskiego, Elisabeth Jankowskiej, czy Konstantin Matuszewskiego to udane, ciekawe kreacje"

    raczej go nie rozumiem, no i nie przypominam sobie aby premiere grała Elisabeth Jankowska

    • 3 12

    • Proste

      Herbert, Elisabeth i Konstantin to bohaterowie sztuki, a Rybiński, Jankowska i Matuszewski to wykonawcy.

      Przecież to zdanie jest zupełnie jasne. :)

      • 2 0

  • scenografia

    to ciekawe, ze w wiekszosci recenzji, jak rowniez w mojej pamieci, odcisnela sie "jedynie scenagorfia" ;-) swoja droga genialna w swej prostocie i funkcjonalnosci!

    • 5 0

  • (3)

    kto pozwolił Rudzinskiemu publikowac recenzje na temat teatru - ten czlowiek nie ma pojecia o tej formie expresji tworczej - banaly w stylu: "dwie wielkie betonowe ściany imitujące walący się Mur Berliński" wyraznie udowadniaja braki percepcyjne w odczytywaniu przenosni i metafor - p.Lukaszu ( w ramach podpowiedzi ) rzecz byla o srodowisku zwiazanym ze stalowniami, a to co bylo na scenie to niczym kadluby statkow ze spawami łaczeń arkuszy STALI - cała reszta interpretacji na podobnym poziomie ignorancji - zenujące i banalne ...

    • 20 7

    • widz??? (1)

      a skąd ten autorytarny ton? To stalownia, nie żaden Mur Berliński? Czy aby na pewno widz się tak wypowiada?
      Ja też w tej udanej scenografii (czego nie można powiedzieć o całym przedstawieniu - zwłaszcza tekst jest grafomański po ingerencjach "artystów") dostrzegłam Mur Berliński.

      Znak sceniczny ma to do siebie "widzu", że masz prawo go interpretować, a nie przyjmować jedyną słuszną wersję. Skąd więc ten władczy ton? W tej chwili jest 2:1 dla muru versus stalownia. ;)

      Pozdrawiam

      • 0 6

      • Oczywiście, że to były blachy stalowe, każdy tak to zinterpretuje, kto choć raz był w stoczni albo oglądał jakiś program o

        budowie statków. Tym bardziej, że sprawa dotyczy stalowni.

        • 4 0

    • Nie mylę nazistów z komunistami

      Nie mylę nazistów z komunistami od kaprysu, a zatem w życiu bym nie pomyślał, że chodzi o mur berliński..

      • 1 0

  • SCENOGRAFIA

    No, ale scenografia jest COOL!

    • 5 0

  • warto

    w całości ciekawe- wizja narodzin nazizmu- dużo ciekawych scen, ale aktorzy nasi a i warszawscy zgrani już- dużo świezci wnoszą dzieci i śliczna wiolonczelistska(naprawdę), bardzo dobra scenografia, niepokojąca muzyka i światła super!!

    • 1 1

  • spektakl bardzo dobry, ale recenzja Rudzinskiego fatalna, jak zwykle zreszta. przychylam sie do opinii przedmowcow na temat totalnego braku profesjonalizmu tego dziennikarza.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Co to są Baby Pruskie?

 

Najczęściej czytane