• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdynia 1988-2018, Algorhythm, Morderca. Recenzje nowych płyt z Trójmiasta

Jarosław Kowal
10 marca 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Algorhythm to dzisiaj nie tylko jeden z najintensywniej poszukujących jazzowych zespołów w Polsce, ale także poszukujący w najbardziej zaskakujących kierunkach. Algorhythm to dzisiaj nie tylko jeden z najintensywniej poszukujących jazzowych zespołów w Polsce, ale także poszukujący w najbardziej zaskakujących kierunkach.

Legendarna składanka z trójmiejską muzyką alternatywną po 30 latach doczekała się nowej wersji; Algorhythm nagrywa zaskakujący, przesuwające granice jazzu album; a Morderca debiutuje brutalną i bezkompromisową demówką. Oto kolejny odcinek cyklu "Recenzje nowych płyt z Trójmiasta".



Gdynia 1988-2018 (Muzeum Miasta Gdyni)



W 1988 roku Tonpress - swojego czasu najprężniejsze polskie wydawnictwo - opublikował składankę zatytułowaną po prostu "Gdynia". Na tym - dzisiaj już kultowym - albumie znalazły się utwory między innymi Pancernych Rowerów, Po Prostu, Bielizny czy Apteki, a przy okazji znalazła się także inspiracja dla kolejnych pokoleń trójmiejskich muzyków i nic dziwnego, że 30-lecie "Gdyni" postanowiono upamiętnić. Zaskakujące może być natomiast to, że upamiętniono ten materiał z tak dużym rozmachem.

Krótko pisząc, całą składankę nagrano od nowa, ze zmienioną kolejnością utworów i przede wszystkim ze zmienionymi wykonawcami, co podkreśla jej charakter jako kompilacji działań aktualnie najaktywniejszych twórców z Gdyni i częściowo także z Gdańska. Oryginalnym otwarciem były romantyczne dźwięki saksofonu z "Szampana" Call Systemu, ale ten nastrojowy utwór przemienił się w noise'owy, choć równie tajemniczy chaos autorstwa Królestwa; rock'n'rollowe "Nikt nam nie weźmie młodości" Pancernych Rowerów to teraz "Nikt nam nie weźmie wolności" - znacznie mroczniejsza kompozycja wykonywana przez kolejne wcielenie Nowej Ziemi z Arturem Krychowiakiem jako liderem oraz Konradem Ciesielskim z Blindead i Weno z Sautrus w składzie; instrumentalny odlot Apteki w "Aaa..." na około jazzową modłę przerobiło Band A; z kolei ich drugi utwór ze składanki ("Synteza") nie do poznania odmieniły Leśne Zwierzęta (nowy projekt dawno nie słyszanych muzyków The Bottle Caps czy Piersi Allacha) wraz z między innymi Williamem Malcolmem znanym jako Nightrun87; a "Miłość w Jugosławii" Bielizny wykonało Kiev Office, czyli zespół inicjatora całego przedsięwzięcia - Michała "Gorana" Miegonia.

Koncerty w Trójmieście


Największą satysfakcję sprawia wyłapywanie aranżacyjnych niuansów czy wręcz całkowitych przeobrażeń w każdym z utworów, co więcej ma wspólnego z jazzowym reinterpretowaniem standardów niż odgrywaniem coverów na imprezach spod znaku "tribute to...". Z drugiej strony wkład własny wszystkich zaangażowanych artystów jest na tyle duży, żeby czerpanie przyjemności z tych 42 minut nie było obciążone obowiązkiem przeanalizowania pierwowzorów. To po prostu kolejne doskonałe świadectwo nieprzeciętnie wysokiej formy naszej lokalnej sceny muzycznej.


Algorhythm - "Termomix" (Alpaka Records)



"Czujemy się z tym trochę jak outsiderzy. Nie do końca związani z mainstreamowym światkiem, nie zabiegamy o jazzowego odbiorcę. Czasem nawet czujemy opór z jego czy jej strony" - przekonywał w wywiadzie opublikowanym w katalogu festiwalu Jazz Jantar Szymon Burnos, pianista i żadne słowa nie opiszą lepiej tego, co na "Termomix" się znalazło.

"Mandala" była jednym z najlepszych jazzowych albumów 2017 roku - przemyślany, ambitny materiał o zróżnicowanej dynamice (w odróżnieniu od wielu innych free jazzowych zespołów, które preferują granie jak najgłośniej od pierwszej do ostatniej minuty) i zarazem pomost pomiędzy wolną improwizacją a przystępniejszym obliczem jazzu. "Termomix" brzmi natomiast kompletnie inaczej - to nie jest ewolucja, to rewolucja słyszalna już w pierwszych sekundach utworu tytułowego, który z początku (za sprawą sampli i syntezatora Mooga) przypomina raczej hip-hopowy podkład. Nikt tutaj jednak nie rapuje, a w dodatku z arsenału kwartetu zniknął kontrabas, którego skutecznie zastępują elektroniczne bity.

Zaskoczeń na trzecim albumie Algorhythmu jest jeszcze wiele, chociażby niepokojące "Baba Ganoush" (mój osobisty numer jeden ma "Termomix") z niemalże rockową partią perkusyjną i wyraźnie poprowadzoną melodią; "Chocolate Pudding" oscylujące gdzieś pomiędzy ambientem a dubem, z jazzu zapożyczające jedynie elementy sonorystyczne albo "Antipasti Suite", gdzie istotnym składnikiem kompozycji jest ludzki głos. Skłamałbym, pisząc, że trójmiejscy muzycy zaskoczyli poszukiwaniem czegoś zupełnie innego, niż można było usłyszeć na poprzednim albumie - ich dotychczasowa działalność w tym i w innych projektach nie pozostawia złudzeń, że są kompozytorami poszukującymi i nie zamierzają się powtarzać. Zaskoczeniem jest skala tych poszukiwań i efekt, który trudno przyrównać do jakiejkolwiek innej jazzowej płyty, a już samo to w czasach, kiedy wydawać by się mogło, że zagrano już wszystko, jest ogromnym sukcesem.


Morderca - demo (wydanie własne)



Zespół o nazwie Morderca, demówka trwająca 12 minut i obejmująca pięć utworów, których tytuły to między innymi "Krew, trup, śmieć" albo "Krzyk zabija ciszę", a do tego gitarzysta nieodżałowanego Calm the Fire, najważniejszej crustowej ekipy w historii trójmiejskiej muzyki - to daje dość jasne wyobrażenie o zawartości pierwszego materiału gdyńskiej ekipy.

Doprecyzowując, najwyraźniejsze są tutaj wpływy Entombed, czyli szwedzki death metal połączony z punk rockiem, zawrotne tempo, ale z miejscem na szczątkowe melodie, co w połączeniu z solidną produkcją (Marcin Rybicki z Left Hand Sounds, co z pewnością nie jest przypadkowym nawiązaniem do "Left Hand Path", tytułu debiutanckiego albumu Entombed) wręcz wymusza motoryczne przytupywanie czy kiwanie karkiem. Można narzekać, że mniej niż kwadrans muzyki to bardzo mało, ale stężenie emocji jest tak duże, że trudno mówić o niedosycie, a w dodatku to dopiero debiutancka demówka, więc skutecznie wypełnia swoją rolę - rozbudza apetyt przed dłuższym wydawnictwem - oby jeszcze w tym roku!

Wydarzenia

22. Festiwal Jazz Jantar / wiosna (1 opinia)

(1 opinia)
20 - 55 zł
jazz, festiwal muzyczny

Opinie (10) 3 zablokowane

  • Słabo. No ale młodzieńcy brody majo.

    • 6 1

  • Dobre ale ja wole Android El Pulsar

    z trzeciej ery czasu po Wielkim Upadku

    • 0 1

  • Jestem rozczarowana

    Myślałam, że będzie to artykuł o prefabrykatach betonowych, a tu taki klops.

    • 4 6

  • Sorry, ale Calm The Fire to nigdy nie był zespół crustowy, a najważniejszym w dotychczasowej historii trójmiejskim przedstawicielem tego gatunku jest śp. Filth of Mankind. Drugie miejsce należy się Enough!

    • 8 0

  • (2)

    Przy całej sympatii dla chłopaków ak calm the fire był crustem to ja jestem rastamanem! :D

    • 3 0

    • (1)

      A składanke Gdynia to dobrze by był żeby ktoś wznowił na CD np Bo niestety posiadaja ja tylko winylowcy wiec czesc ludzi nawet nie wie dla kogo tribiutem jest ta nowa wersja.

      • 2 0

      • Takie dwuplytowe wydawnictwo byloby rewelacyjne - oryginaly i covery.

        • 0 0

  • Wieje małomiasteczkowością. (1)

    Wieje małomiasteczkowoscią. Niech odłożą instrumenty i wezmą się za robotę, bo i tak nie wprowadzają niczego twórczego ...

    • 1 5

    • Uważam, że takie wypowiedzi powinny być blokowane tutaj Panie Karolu. Nie szkoda było pańskiego czasu na to?

      • 0 0

  • Brutalna i bezkompromisowa demówka!

    Oczywiście z rockowym pazurem! mrrrau!

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Najdłuższy festiwal teatralny w Trójmieście to:

 

Najczęściej czytane