Za nami trzeci z czterech koncertów symfonicznych tegorocznej Gdańskiej Jesieni Pianistycznej. W piątkowy wieczór w Filharmonii Bałtyckiej ukraiński wirtuoz Vadym Kholodenko wykonał - wspólnie z orkiestrą gospodarzy, którą poprowadził Bassem Akiki - II Koncert fortepianowy B-dur op. 83 Johannessa Brahmsa, oczarowując słuchaczy swoją emocjonalną, aczkolwiek bardzo subtelną interpretacją.
Muzyka poważna w Trójmieście - kalendarz imprez
tak, robię to regularnie
53%
tak, ale sporadycznie
27%
nie, ale chętnie się wybiorę
12%
nie i nie wybieram się - taka muzyka mnie nie interesuje
8%
Gdańska Jesień Pianistyczna to festiwal, który od lat cieszy się ogromnym zainteresowaniem.
W programie tegorocznej edycji, która odbywa się w dn. 5-26 listopada, znalazły się cztery koncerty symfoniczne i dziesięć recitali. Melomani mają okazję usłyszeć fortepian w przeróżnych odsłonach i konfiguracjach brzmieniowych.W piątkowy wieczór, 19 listopada, trójmiejskiej publiczności zaprezentował się ukraiński wirtuoz Vadym Kholodenko, który oczarował słuchaczy emocjonalną, a zarazem bardzo subtelną interpretacją II Koncertu fortepianowego B-dur op. 83 Johannesa Brahmsa.
Konkursy - do wygrania m.in. bilety na koncerty
Beethoven na dobry, choć chaotyczny początek
Zanim na scenie pojawił się solista, Orkiestra PFB, którą tego wieczoru prowadził Bassem Akiki, przywitała się z publicznością Uwerturą Egmont op. 84 Ludwiga van Beethovena. Nie ukrywam, że miałam wielkie oczekiwania wobec tego wykonania. Dyrygent jest znakomity, jego ekspresja jest naturalna, a nie symulowana czy wyreżyserowana. I tak właśnie do tego Beethovena podszedł - z impetem i charyzmą. Jego gesty chyba jednak okazały się mało czytelne dla orkiestry, bo po nierównym rozpoczęciu ciężko muzykom było się zgrać. Sekcje same w sobie brzmiały dobrze, solówki cieszyły ucho, a jednak to wszystko nie za bardzo składało się w spójną całość. Albo inaczej - ta całość, którą udało się wypracować, nie była spójna z tym, co sygnalizował dyrygent. Nić porozumienia nawiązała się w zakończeniu, dzięki czemu mogliśmy choć trochę nacieszyć się tym Beethovenem.
Planuj Tydzień: Sanah, Kasia Kowalska, Targi Książki i Jarmark Bożonarodzeniowy
Koncert z "sadystyczną i nieoczywistą" partią fortepianu
Publiczność czekała jednak przede wszystkim na II Koncert fortepianowy B-dur op. 83 Johannesa Brahmsa. Nie tylko dlatego, że miał go wykonać wirtuoz ceniony i wielokrotnie nagradzany - Vadym Kholodenko, ale też z uwagi na fakt, że jest to dzieło pod wieloma względami niezwykłe. Mamy tu, m.in. do czynienia z symfonizacją formy - koncert, podobnie jak ówczesne symfonie, ma cztery części, jest jak one długi - trwa prawie godzinę, a partia fortepianu nie jest wyciągnięta na plan pierwszy, ale stanowi integralną część symfonicznej całości.
Mówiąc wprost, fortepian jest tu potraktowany jak każdy inny instrument orkiestry. Z tą różnicą, że jego partia jest niesamowicie trudna. Jeden z krytyków stwierdził nawet, że
Brahms czerpał sadystyczną przyjemność z pisania dla fortepianu najdziwniejszej i najbardziej nieoczywistej partii, jak to tylko możliwe. II Koncert fortepianowy B-dur jest tego znakomitym przykładem.
Feeria barw i emocji
Poza zadziorną, drugą częścią scherza i kilkoma wzburzonymi epizodami, kompozytor każe muzyce płynąć, bez słyszalnego podziału na partię uprzywilejowaną i akompaniament. To, w piątkowy wieczór, udało się artystom znakomicie wypracować.
Vadym Kholodenko grał chwilami tak subtelnie, jakby naciskał klawisze z minimalną siłą, jaka jest niezbędna do wydobycia dźwięku. Dzięki temu dźwięk fortepianu wyłaniał się niejako z brzmienia orkiestry, żeby za chwilę w podobny sposób, niepostrzeżenie, w tym brzmieniu się rozpłynąć. Bassem Akiki nie szarżował, tylko czuwał nad tą płynnością przebiegu, a orkiestra bezbłędnie odczytywała i realizowała jego intencje. Niesamowite szczęście mieli ci, którzy mogli obserwować pracę rąk Vadyma Kholodenki. Jego palce, w tych "niesprawiających wrażenia trudnych", a w istocie karkołomnych przebiegach, płynnie sunęły po klawiaturze. Ekspresja była niesamowita - w jednej chwili jego partia wydawała się radosna, za chwilę refleksyjna, jeszcze chwilę później elektryzująco porywająca. Feeria barw i emocji.
Równie nastrojowy Mozart na bis
Publiczność była oczarowana i po zakończeniu nagrodziła artystów kilkuminutowymi oklaskami, kilkakrotnie wzywając z powrotem na scenę gwiazdę wieczoru.
Vadym Kholodenko odwdzięczył się równie nastrojowym, jak jego interpretacja Brahmsa, bisem - zagrał Rondo D-dur K. 485 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Też wymagające niesamowitej biegłości technicznej i z taką samą lekkością, jak II Koncert fortepianowy Brahmsa. Tym bardziej przykro, że po zakończeniu koncertu artystom nie wręczono kwiatów. Niby drobiazg, ktoś powiedziałby, że banał, a jednak takiego wyrazu uznania i serdeczności mi zabrakło.
Choć piątkowy koncert był przedostatnim wydarzeniem Gdańskiej Jesieni Pianistycznej z udziałem orkiestry symfonicznej, przed nami jeszcze m.in. sporo recitali - szczegółowy program znajdziecie w naszym Kalendarzu imprez. Festiwal potrwa do 26 listopada.