• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Figaro triumfuje

Łukasz Rudziński, fot. Łukasz Unterschuetz
16 lutego 2009 (artykuł sprzed 15 lat) 
Łóżko jest jednym z wielu miejsc, w których Zuzia (na zdjęciu Iwona Leśniowska-Lubowicz) jest narażona na amory ze strony mężczyzn. Akurat figle z Figarem (na zdjęciu Dariusz Machej) sprawiają jej największą radość. Łóżko jest jednym z wielu miejsc, w których Zuzia (na zdjęciu Iwona Leśniowska-Lubowicz) jest narażona na amory ze strony mężczyzn. Akurat figle z Figarem (na zdjęciu Dariusz Machej) sprawiają jej największą radość.

Jedna z najsłynniejszych oper Wolfganga Amadeusza Mozarta "Wesele Figara" ponownie trafiła do Państwowej Opery Bałtyckiej. Porządna, klasyczna inscenizacja stanowi kolejny mocny punkt jej repertuaru.



Niemal równo osiem lat przed premierą opery wyreżyserowanej przez Marka Weissa, "Wesele Figara" na deskach Opery Bałtyckiej przygotował kojarzony bardziej z komediowym repertuarem dramatycznym Grzegorz Chrapkiewicz. Co ciekawe, dwie postaci z tamtej obsady wykonują te same partie co przed laty - Leszek Skrla ponownie wciela się w Hrabiego, a Jacek Szymański odgrywa Basilia (druga obsada).

Wspólnych wątków jest więcej, ponieważ oglądane w Gdańsku "Wesele Figara" jest koprodukcją Opery Wrocławskiej i Opery Bałtyckiej. Premiera wrocławska z inną obsadą miała miejsce 30 grudnia 2008 roku. Gdańskie wykonanie opiera się na trójmiejskich solistach, choć reżyser zaprosił do Gdańska dwoje wykonawców wrocławskiego Figara - Anastazję Lipert (Hrabina - druga obsada) oraz Wiktora Gorelikowa (Antonio).

W stosunku do wrocławskiego przedstawienia zaszła jedna kolosalna zmiana. Już we Wrocławiu partie Cherubina zamiast sopranu wykonywane były nietypowo przez mezzosopran. W Gdańsku w Cherubina wciela się mężczyzna, kontratenor (Jan Monowid). Dzięki temu kwestie pomiędzy rozerotyzowanym Cherubinem a wszystkimi prawie występującymi w spektaklu kobietami nabierają dodatkowego smaczku.

"Wesele Figara" Mozart napisał do libretta Lorenza da Ponte. Orkiestrę gdańskiej inscenizacji bardzo dobrze prowadzi Jose Maria Florencio. Pikantna historia wymyślona przez Pierre'a Beaumarchais'go na scenie operowej stanowi rzadkie połączenie bardzo steatralizowanej fabuły z typową operą. Ciężar tej parodystycznej sztuki oparty jest na postaciach kobiecych i to one nadają jej tempo i knują rozmaite intrygi, do których włączają mężczyzn.

Figaro (Adam Palka) i Zuzanna (Julia Iwaszkiewicz) zamierzają się pobrać, ale na przeszkodzie do szczęścia stoi pan Figara, Hrabia (Leszek Skrla). Zaniedbując żonę oddaje się on uciechom ciała w towarzystwie innych kobiet. Najbliższą zdobyczą ma być właśnie ponętna Zuzia. Na pięknego Figara, oprócz Zuzi, ma też ochotę podstarzała służka Marcelina (Anna Fabrello), której tytułowy bohater obiecał kiedyś na piśmie małżeństwo. Listę żądz dopełnia młodziutki Cherubin, który ma chęć na wszystkie kobiety naraz, a w szczególności na otwarcie mu sprzyjającą Hrabinę i na Zuzannę.

Cały pierwszy akt rozgrywa się w sypialni Zuzanny. Bohaterowie wchodzą i wychodzą z jej pokoju, skaczą po przestronnym dziewczęcym łożu z przezroczystą ramą. Pozbawione koloru jest również krzesło oraz korpus manekina, na którym zawieszono suknię ślubną z welonem. Nikomu nie przeszkadza, że Zuzię obmacują niemal wszyscy goście jej pokoju. Ciekawie wypada scena wymiany uprzejmości między Zuzanną a Marceliną ("Via resti servita"), ale bohaterem pierwszego aktu jest Cherubin z elektryzującym i intrygującym kontratenorem ("Non so piu cosa son").

W akcie drugim następuje pozorna zmiana dekoracji. Pozorna, bo chociaż jedna pleksiglasowa ściana zostaje przesunięta, to oglądamy niemal lustrzane odbicie pokoju Zuzi, czyli sypialnię Hrabiny. Jedyną zmianą jest obecność toaletki i czarnej sukni, w którą zostanie ubrany Cherubin, by ukryć go przed gniewem Hrabiego. Umizgi Cherubina do Zuzanny i Hrabiny przed oraz w trakcie przebieranek stanowią najbardziej brawurową partię zbiorową spektaklu (zwłaszcza "Voi che sapete").

Trzeci i czwarty akt przyozdabia umieszczane nieco w głębi sceny, ale centralnie, sztuczne drzewo, przypominające Drzewo Millennium Gdańska znajdujące się na Targu Węglowym. Tak Marek Weiss widzi kasztan, pod którym odbywać ma się schadzka Zuzanny z Hrabią.

Problemem, z którym musi mierzyć się każdy reżyser "Wesela Figara" jest przeniesiony ze sztuki Beaumarchais'go - to nadmiar momentów, które mogłyby stanowić zakończenie. W gdańskiej realizacji tempo i temperatura spektaklu po cudownym odnalezieniu rodziców Figara spada niemal do zera. Dalsze intrygi i ostateczne rozwiązanie akcji już w dramaturgicznym pierwowzorze wydaje się przyszyte dodatkowo. Jednak Weiss potrafił zaciekawić finałową sceną "ogrodową" głównie dzięki możliwościom wokalnym solistów.

O ile sceniczna akcja zależy od kobiet, o tyle wokalnie opera należy do mężczyzn. Czysty, pełny bas utalentowanego Adama Palki ma bardzo ciekawe brzmienie. Artysta próbkę swoich możliwości daje choćby w "Tutto e tranquillo", jednak już w duetach i tercetach Palka radzi sobie gorzej. Bardzo interesująco wypada kontratenor Jana Monowida - niewątpliwa ozdoba widowiska. Z kolei recytatywy są domeną Leszka Skrli. Nieco słabiej na tym tle prezentują się soprany Julii Iwaszkiewicz oraz nadużywającej koloratury Anny Wierzbickiej. Obie jednak mają świetne arie - Iwaszkiewicz ("Guinse alfin il momento), a Wierzbicka (Porgi amor).

Marek Weiss buduje rozmaite kontrasty, np. między współczesną scenografią a kostiumami stylizowanymi na klasyczne (suknie na stelażu). Klasyczną formę opery stara się przełamać zabiegami formalnymi raz z lepszym (zaskakujący skok "z balkonu" Cherubina), raz z gorszym skutkiem (niespodziewane opuszczenie kurtyny i ponadminutowa cisza w drugiej części). Szkoda, że w akcie czwartym nasyca widowisko niepotrzebnym kiczem (podświetlenie lampek na drzewie w momencie rozwiązania akcji, konfetti weselne po ostatnim numerze). Te zakłócenia przeszkadzają, ale nie odbierają mocy całemu dziełu, które okazuje się być udaną, drugą po "Don Giovannim" częścią Mozartowskiego tryptyku, którego brakującą część ("Czarodziejski flet") Marek Weiss obiecuje zrobić w przyszłym sezonie.

Miejsca

Spektakle

Opinie (31) 1 zablokowana

  • No niestety zawiodłam się...

    Dla mnie jako laika zagrane i śpiewane było nieźle, ale przeżyłam tylko dlatego, że bardzo lubię Mozarta.
    Tego nie dało się oglądać, to tylko można było tylko słuchać i to z zamknietymi oczami. Na ciasnej scenie nie działo się nic. Poza momentami jak wchodził tam chór i wyglądał jak w zaciasnym pokoju.
    "Jedynka" za reżyserię i scenografię. A "jedynka z wykrzyknikiem" za ostatnią scenę, która już nie była na pograniczu kiczu, tylko była kiczem w czystej postaci.

    • 1 1

  • Mozart w piżamach

    Pośpieszne i poderotyzowane "Wesele Figara" zaserwowała 13 marca licznej publiczności Opera Bałtycka . Sześciokrotnie obmacywana ( w pierwszym akcie ) Suzana oto los solistki opery bałtyckiej " w rękach wytrawnego reżysera" .
    Jedynie Piotrowi Nowackiemu dziękuję za piękną chwilę spędzoną z Mozartem .
    Przed zespołem Opery Bałtyckiej wielka praca . Światełko w tunelu już widać. Pełna sala to najlepszy kredyt z najlepszego banku.

    • 2 0

  • wielkie i dowcipne wesele (4)

    W zamiłowaniu do krytyki potrafimy się zatracić, gubiąc wszelką rzeczy miarę. Jak można zrozumieć zazę i ktosia?. Przecież oni też mają oczy i uszy (dwie nogi i ręce też) a piszą jakby tego nie mieli. Wesele Figara w reżyserii Marka Weissa to duży spektakl. Pięknie pomyślany, dowcipny z dydaktycznym przesłaniem (ale bez moralizatorstwa). Znakomicie zagrany- Brawp Maestro Jose Fabrizio i orkiestra i zaśpiewany- Brawo (bravissimo) soliści: Adam Palka, Julia Iwaszkiewicz, Anna Wierzbicka, Leszek Skrla, jan Monowid i Anna Fabrello i inni. Taka obsada w Operze Bałtyckiej!!!. A inscenizacja i chór. Mnie spektakl porwał jak i całą premierową publiczność. Szanownych ostrych bezkompromisowych krytyków namawiam na ponowny kontakt z Weselem Figara, nie zmarnują czasu.

    • 11 3

    • (2)

      Dla melomanów często to co pod sceną to nie artyści, lecz anonimowa orkiestra. Skoro zrobiła jednak wrażenie, to może składając gratulacje dyrygentowi podałbyś poprawnie jego nazwisko drogi melomanie?

      • 0 0

      • Maestro Jose Maria Florencio (1)

        Biję się w piersi za ten fatalny błąd. Oczywiście orkiestrę poprowadził Maestro Florencio. I on i muzycy mogą przypisać sobie wielki sukces. Artystą się bywa, w dniu premiery byli artystami na pewno.
        Pozdrawiam

        • 1 0

        • Artysta

          Kochany Melomanie - bywa się tylko na salonach. Artystą się jest. Jeśli chce się być "trochę w ciąży", to nie zostanie się nim do końca kariery!!!!!!!!!!

          • 1 0

    • wielkie i dowcipne

      zgadzam sie absolutnie z ta opinia!!!!!!!!ale chyba zle zostalem zrozumiany.dodala kolorature/w kiepskim stylu/tylko iwaszkiewicz w ostatniej arii z czwartrego aktu.a "recenzeci"-na drzewo

      • 3 0

  • przeciez to jest kpina (2)

    dyrektor z zona na publicznych pieniadzach nie powinni robic baletow rodzinnych

    • 0 3

    • Jak coś jest dobre, nie obchodzi mnie czy to wystawił mąż, żona, babcia czy ciotka itd?
      A Ty jakbyś miał zdolną żonę to byś zatrudnił mniej zdolnego nieznajomka?? hmm

      • 2 1

    • i co z tego?

      Bo co?

      • 1 0

  • brava dla dr Skrly (hrabia) i jego ucznia w roli Cherubina. najlepsi obok hrabiny

    • 0 0

  • recenzent - kompletny laik (1)

    fakt - brakuje w Polsce recenzentów muzycznych z prawdziwego zdarzenia, fakt - wypada sie cieszyć z każdej linijki tekstu poświęconego muzyce klasycznej, ale w tym przypadku - lepiej, żeby tekst nie powstał. Pan Rudziński zdradza w swej recenzji jedno - nigdy z życiu nie widział żadnego innego spektaklu Wesela Figara i nigdy nie przesłuchał żadnej płyty z tym utworem. Nie jest to grzechem, ale wobec tego należałoby się skupić wyłącznie na warstwie teatralnej (co nie polega na chronologicznym opisaniu wydarzeń z libretta!!!), o muzycznej milczeć. Nie można "nadużywać koloratury", to kompletnie brednia. Cherubina w 90 % realizacji spiewa mezzosopran, w drodze wyjątku sopran, prawie nigdy kontratenor. "Voi che sapete" nie jest "częścią zbiorowej partii spektaklu", tylko arią Cherubina! "Niespodziewane opuszczenie kurtyny i cisza" są normalną operową praktyką, bardzo często w ten sposób zmienia się scenografię.
    Pozdrawiam, nastepny raz przed napisaniem recenzji radzę zapoznać się chociaż z operowymi filmikami na youtube.

    • 15 2

    • Dove sono - co tak pięknego Ci przepadło?

      • 0 0

  • Nie bylo slynego "Figaro, Figaro, Figaroooo!" (2)

    Chlip, chlip, chlip.

    • 1 1

    • bo to jest z innej opery... z "cyrulika s"; wypadało by wiedziec...

      • 0 0

    • bo słynny "figaro" jest w "curyliku sewilskim", "pierwszej czesci" przygod figara, a nie w "weselu". pozdrawiam

      • 0 0

  • :) (1)

    Spektakl dobry.Polecam wszystkim którzy potrzebują chwili relaksu przy genialnej muzyce Wolfganga Amadeusza:)Porównanie z Weselem wystawionym za czasów towarzysza Włodzimierza zdecydowanie na korzyść obecnej produkcji :)

    • 6 2

    • towarzysza Wlodzimierza-hahahahahahaha-dobre!

      • 1 0

  • do malkontentów (2)

    Czepiliście się dobrego spektaklu i dobrej recenzji z zacietrzewieniem wartym lepszej sprawy.

    Dove sono masz jakieś kompleksy? Może należysz do klanu tych Wierzbickich? Mnie też coś w jej partii skrzypiało, choć Iwaszkiewicz była gorsza... I na przyszłość oglądaj spektakle, które komentujesz, bo Twoja wypowiedź - "Niespodziewane opuszczenie kurtyny i cisza" są normalną operową praktyką, bardzo często w ten sposób zmienia się scenografię. - świadczy o nieobecności w Operze, ponieważ cały pomysł polegał przecież na tym, że po pauzie 'aplauzowej' scenografia była identyczna jak wcześniej.

    Wolisz czytać w Wyborczej o tym, że Cherubin Monowida śpiewa falsetem (???) jak napisała Katarzyna Chmura?

    Rudziński się stara i coraz lepiej mu idzie. A recenzja trafna, bo spektakl dobry, solidny, klasyczny i niebanalny.
    Gratulacje dla realizatorów i wykonawców. :)

    • 6 1

    • patrz wikipedia

      Falset – (z wł. falsetto) fistuła - potocznie mianem falsetu określa się rodzaj wysokiego głosu męskiego o groteskowym brzmieniu.

      • 1 1

    • HE he

      Serdecznie przepraszam że się wtrancam :) Panie bravisimo ,po pauzie "aplauzowej"scenografia nie była identyczna jak wcześniej:)ą ę ą ę:)Pozdrawiam:)

      • 0 0

  • Weiss-Grzesiński (2)

    Pytanie: czy prawda jest, że premierę wroclawska reżyserował Weiss, a gdańska Grzesiński?jeżeli tak , to OK! Czy Weis-Grzesińskito jedna osoba? jeżeli tak, to kilkadziesiąt tysięcy zł. za ta sama robotę(2 razy!) wziąć jest moralne?Dla zespołów POB na pocieszenie dostało się po od 100do 150 zł. podwyżki.(brutto).Samo Przdstawienie jest super, tylko z kanału orkiestry podobno było słychać przekleństwa! dyrygenta.Czy jest, to praktyką w innych teatrach?

    • 5 3

    • To, że muzycy czytają co o nich myślą melomani to oczywiste, lecz jeśli chcą kształtować opinię publiczną - to niech nie strzelają sobie w kolano. Cieszcie się z pracy , w którą wkładacie przecież tyle serca.

      • 3 1

    • przekleństwa są zapisane w oryginalnej partyturze Mozarta, zapraszam do lektury!

      p.s. miło byłoby przeczytać komentarz kogoś, kto ma coś interesującego do powiedzenia! ciekawe kto to napisał, skoro wie o kwotach podwyżki.... myślałem, że to portal dla widzów i odbiorców kultury, a nie złośliwych frustratów, którzy nie umieją sobie poradzić z własnymi problemami życiowym. Pozdrawiam

      • 2 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który film podczas 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał Złote Lwy?

 

Najczęściej czytane