• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ewa Przydryga: Moja Gdynia przybiera różne oblicza - wywiad z autorką thrillerów

Magdalena Raczek
25 maja 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Ewa Przydryga to mieszkająca w Gdyni autorka thrillerów psychologicznych. W tym tygodniu ma miejsce premiera jej trzeciej książki pt. "Bliżej, niż myślisz". Ewa Przydryga to mieszkająca w Gdyni autorka thrillerów psychologicznych. W tym tygodniu ma miejsce premiera jej trzeciej książki pt. "Bliżej, niż myślisz".

- Moja Gdynia przybiera różne oblicza. Tak jak moi bohaterowie, tak i Gdynia bywa zmienna. Czasem jest taka, jak na wakacyjnych pocztówkach, pełna wakacyjnej euforii, ciepłego wiatru, tętniącego życia. Ale bywa też nostalgiczna, a nawet mroczna, szczególnie jesienią, kiedy po uliczkach przemyka już tylko chłodny wicher. Uwielbiam oba te wcielenia - mówi Ewa Przydryga, mieszkająca w Gdyni autorka thrillerów psychologicznych. Kilka dni temu miała miejsce premiera jej trzeciej książki pt. "Bliżej, niż myślisz", wydanej przez oficynę Muza.



Wydarzenia online w Trójmieście


Magdalena Raczek: W zeszłym tygodniu odbyła się premiera pani trzeciej książki pt. "Bliżej, niż myślisz". Jakie w związku z tym wydarzeniem towarzyszą pani emocje? Czy każda premiera kolejnej książki jest tak samo ważna i ekscytująca jak za pierwszym razem?

Ewa Przydryga: Towarzyszy mi uczucie ogromnego spełnienia. Pisząc swoją książkę, głównie nocami, zamknięta w czterech ścianach sypialni, marzyłam o tym, by gotowy egzemplarz powieści w swoich rękach trzymał czytelnik. Żeby czytał ją ze wzruszeniem, trwogą, buzującą w żyłach adrenaliną albo poczuciem dobrze spędzonego czasu. Marzyłam o tym, by zamiast ulecieć z jego głowy tuż po zamknięciu książki, historia Niki zostawiła w niej swój trwały ślad. Ogrom dobrej energii, jaka dociera do mnie ze strony czytelników, jest największą nagrodą i motywacją. Każdą kolejną premierę przeżywam w podobny sposób, choć ja sama jestem nieco inna, na co wpływają kolejne kształtujące mnie doświadczenia.

Pomówmy o tych doświadczeniach. Od pani debiutu minęły prawie cztery lata (były to "Motyle i ćmy"). Potem napisała pani jeszcze "Zatrutkę". Jak to się stało, że zaczęła pani pisać, i czy te ostatnie lata były dla pani intensywne twórczo?

Moje cele związane z pisarstwem bardzo zmieniły się na przestrzeni tych czterech lat, które wyznaczył czas intensywnego rozwoju. Dojrzewałam, zarówno jako pisarka, jak i jako człowiek. Z "Motylami i ćmami" początkowo nie wiązałam większych nadziei wydawniczych. Były po prostu moją własną odskocznią od rzeczywistości. W pewnym momencie, tuż po postawieniu ostatniej kropki w tej książce, zaczęłam na dobre funkcjonować w dwóch równoległych światach - tym, który tworzę we własnej wyobraźni, i tym, który wymaga ode mnie twardego stąpania po ziemi. Dzielę je sprawiedliwie - pół na pół. Ostatnie dwa lata były dla mnie szczególnie intensywnie twórczo, co zbiegło się także z moją przeprowadzką do Gdyni i rozpoczęciem nowego etapu w życiu. Postanowiłam swoją energię zawodową skoncentrować na tym, co stało się mi tak szczególnie bliskie - na pisaniu. Zaowocowało to wydaną w zeszłym roku wspomnianą "Zatrutką" oraz moją najnowszą powieścią pt. "Bliżej, niż myślisz". Uzależnienie od pisania nie pozwoliło mi stanąć w miejscu - wkrótce gotowa będzie moja kolejna powieść, utrzymana w podobnym klimacie.

Przeczytaj także: "Zatrutka" Ewy Przydrygi: ciekawy thriller z Gdynią w tle

"Bliżej, niż myślisz" (wydawnictwo Muza) to trzecia książka Ewy Przydrygi. "Bliżej, niż myślisz" (wydawnictwo Muza) to trzecia książka Ewy Przydrygi.
Jaka będzie ta powieść? Czy powrócą te same tematy, Gdynia i detektyw Senny, czy zaplanowała pani coś zupełnie innego?

Kolejna książka powinna ukazać się już na jesieni. Powróci Gdynia, powrócą rodzinne tajemnice, ale detektyw Senny zostanie przydzielony do innej sprawy. Głodna nowych wyzwań postawiłam na wiele innowacji. Jedną z nich są przeplatające się ze sobą dwie narracje pierwszoosobowe. Tym razem głos oddaję dwóm dziewczynom, które dzieli dwadzieścia lat i epoka, w jakiej żyją. Niezależnie od tego ich ścieżki kiedyś się przetną, nawet jeśli tej drugiej na świecie już nie będzie. Obiecuję kolejną porcję tajemnic, emocji i mylnych tropów.

Brzmi zachęcająco, ale powróćmy jeszcze na chwilę do obecnej premiery oraz pani życia i twórczości. Chciałam zapytać, jak to się stało, że znalazła się pani w Gdyni?

Urodziłam się w Poznaniu i do niedawna tam mieszkałam. Dwa lata temu znalazłam się w dość przełomowym momencie życia. Potrzebowałam zmiany. Już wcześniej zdążyłam pokochać Gdynię, gdyż dość często odwiedzałam mieszkających tu przyjaciół. Widziana poza sezonem, dżdżysta i otulona szarą mgłą, wydała mi się szalenie piękna. Oczami wyobraźni widziałam te wszystkie miejsca i bohaterów wplecionych w karty mojej powieści. Chciałam jak najprędzej obudzić ich do życia. Postawiłam więc wszystko na jedną kartę, spakowałam kilka walizek, zmieniłam dotychczasową stabilizację i wyruszyłam ku temu, co niepewne i nieznane, a jednocześnie tak strasznie nęcące. Nie żałuję.

Gdynia jako miejsce akcji (i miejsce zbrodni) w pani książkach - pojawiła się i w "Zatrutce" i teraz w "Bliżej..." - odbiega nieco od tego stereotypu najlepszego i najszczęśliwszego miejsca do życia. Staje się mroczna, tajemnicza i mało przyjazna. Jaka jest ta pani Gdynia?

Moja Gdynia przybiera różne oblicza. Często myślę o niej jak o drugoplanowym bohaterze swoich książek. Tak jak moi bohaterowie, tak i Gdynia bywa zmienna. Czasem jest taka, jak na wakacyjnych pocztówkach, pełna wakacyjnej euforii, ciepłego wiatru, tętniącego życia. Ale bywa też nostalgiczna, a nawet mroczna, szczególnie jesienią, kiedy po uliczkach przemyka już tylko chłodny wicher. Uwielbiam oba te wcielenia. Na tych mniej znanych szlakach turystycznych znajduję mnóstwo miejsc związanych z historią, m.in. Torpedownię w Babich Dołach, sztolnie przeciwlotnicze czy legendarną Jaskinię Goryla. To one nadają miastu tego innego klimatu. To głównie w takich trochę zapomnianych zakątkach, działających na mnie najbardziej inspirująco, osadzam akcję swoich powieści. Dlaczego akurat do takiej Gdyni mam szczególny sentyment? Najpewniej odpowiada za to mój nostalgiczno-mroczno-poszukiwawczy korzeń osobowości.

Pozostańmy jeszcze na moment przy gdyńskich motywach. W pani najnowszej powieści jednym z bohaterów został tajemniczy gdyński twórca (Tewu), który pozostawia swoje rzeźby w różnych lokalizacjach miasta. Skąd taki pomysł?

W Gdyni ujmują mnie przede wszystkim miejsca tajemnicze i nieodgadnione. Szukanie takiego zagubionego końca zapętlonej nici sprawia mi niezwykłą frajdę. Jedną z takich nici stał się dla mnie tajemniczy rzeźbiarz, którego dzieła sztuki podziwiałam, spacerując po Babich Dołach. Najbardziej poruszyło mnie to, że człowiek ten nie łaknął atencji ani poklasku, co jest niezwykle rzadkie w dzisiejszych czasach. Poświęcając swój czas i talent, chciał odcisnąć swój twórczy ślad. Właśnie to, ta jego wyjątkowość, sprawiła, że wyobraziłam sobie tego człowieka w skórze mojego bohatera - Bartosza.

Jest pani absolwentką filologii angielskiej, pracuje jako nauczycielka i tłumacz języka angielskiego. Czy kultura brytyjska wywarła jakiś wpływ na pani twórczość? Może ma pani jakiegoś swojego ulubionego angielskiego pisarza?

Wpływ na moją twórczość miała może nie tyle kultura brytyjska, co samo kształcenie na kierunku filologii angielskiej. Nauczyło mnie jeszcze większego szacunku do słowa i szczególnego sposobu kreacji. Wyjątkowo dobrze wspominam zajęcia z kreatywnego pisania, które rozbudziły moją miłość do wyrażania siebie w ten właśnie sposób. Było to zasługą znakomitej wykładowczyni, pani Urszuli. Jeśli miałabym wskazać jednego angielskiego pisarza, który wywarł na mnie szczególne wrażenie, to byłaby to Emily Brontë.

Pani książka została porównana z twórczością B.A. Paris, A. Michaelidesa i A.J. Finna. Czy czuje pani jakąś korelację z tymi autorami?

Z racji mojej prywatnej fascynacji książkami w tym gatunku czytałam powieści każdego z tych autorów. Zdecydowanie największą więź twórczą czuję z A. Michaelidesem. Solidna baza wiedzy psychologicznej, ciekawa intryga, a także bardzo ciekawie skonstruowana postać głównej bohaterki to, moim zdaniem, jej główne atuty. I ja starałam się powołać do życia bohaterkę, która będzie postacią z "krwi i kości", kobietą silną i niezależną, a jednocześnie wyposażoną w bagaż doświadczeń, które niejednokrotnie będą chciały ściągnąć ją w dół. Chciałam także, by była zwyczajnie ludzka.

Księgarnie w Trójmieście


Pomówmy zatem o tym gatunku literackim. Thriller psychologiczny w stylu "domestic drama" to pani ulubiony gatunek?

Od zawsze fascynował mnie człowiek w całej swojej złożoności, a szczególnie te głęboko ukryte w nim zadry albo warstwy, do których nie chciał albo nie potrafił nikogo dopuścić. Ze strachu, obawy przed odrzuceniem. Z miliona innych przyczyn. Kolejnym powodem - jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - jest moja potrzeba grzebania w miejscach wciąż krwawiących lub tych zabliźnionych, które jednak nadal bolą. Za wiele z tych stanów "ukrycia" naszego prawdziwego oblicza odpowiada to, co dzieje się w naszych własnych czterech ścianach. W domu, czyli miejscu, które powinno być azylem, a niejednokrotnie nim nie jest. Chcę konsekwentnie poruszać tę tematykę.

Prowadzenie narracji w pierwszej osobie - jak ma to miejsce w "Bliżej..." - jest dość ryzykowne, bo pojawia się w czytelniku sygnał, że bohaterka to alter ego autorki. Zabieg ten dla krytyków literackich jest może bardziej wieloznaczny, ale dla zwykłego odbiorcy nie. Czemu się pani na to zdecydowała i czemu ma to służyć?

Sięgnęłam po narrację pierwszoosobową, wymagającą od autora odpowiedniego warsztatu i przygotowania, dopiero przy trzeciej książce. Wcześniej nie czułam się na nią gotowa. Za ten wybór odpowiada chyba potrzeba wyznaczania sobie nowych celów i próbowania nowych środków wyrazu. W tej odsłonie faktycznie czułam się najlepiej, najswobodniej. Uważam, że zarówno czytelnikom, jak i mnie ten sposób prowadzenia fabuły pozwolił na lepszy wgląd w emocje i motywacje głównej bohaterki. A to z kolei dodało jej wiarygodności. Docierają do mnie słuchy, że część czytelników dzięki temu także wślizgnęła się w skórę Niki. Czy oddałam jej cząstkę siebie? Nie potrafię całkowicie zdystansować się od swoich bohaterów. Ale Nika nie jest mną, dodałam jej zaledwie szczyptę, dla lepszego smaku (uśmiech).

Jako łącznik "Zatrutki" i "Bliżej..." poza miejscem akcji oraz muzyką Sarsy wystąpił przede wszystkim detektyw Senny. Dlaczego się pani zdecydowała na ponowne spotkanie z tą postacią? Porównuje go pani w pewnym momencie do Slender Mana - trochę jakby wbrew temu, kim jest.

Porównanie do Slender Mana ma czysto fizyczne podłoże. Senny nosi podobne ubrania, ma podobną budowę ciała, momentami bywa równie zagadkowy. Moją inspiracją do stworzenia tej postaci był porucznik Joe Kenda, zwany także Łowcą Zbrodni. To genialny śledczy z Colorado Springs, który stał się głównym bohaterem fabularyzowanego programu dokumentalnego. Jego skuteczność, a jednocześnie specyficzne poczucie humoru obudziły w mojej wyobraźni własną wersję śledczego. Pewnie stoi za tym także szacunek, jakim obdarzam pana Kendę i metody jego działania.

Kolejną ważną postacią w pani książkach jest matka. Tym razem czytamy o toksycznej relacji Niki z matką, a w "Zatrutce" było pisanie przez bohaterkę listów do nieżyjącej mamy. Pani sama wydaje się mieć bardzo dobrą relację z własną rodzicielką (dedykuje jej pani powieść, składa podziękowania za wsparcie). Skąd więc taka potrzeba, by pokazać coś zupełnie odwrotnego?

Relacja na linii matka - dziecko to jedna z silniejszych więzi, jaką budujemy w swoim życiu. Każdy jej rodzaj przedstawiony w moich książkach różni się od siebie. Równolegle prowadzę wątek oddziaływania dzieciństwa na nasze późniejsze losy. Uważam, że nie pozostaje ono bez wpływu na to, kim stajemy się później. To fascynujący temat. Powielanie złych, zakorzenionych w nas wzorców bądź próba wyrwania się z takiej matni. Oczywiście zdrowe i dobre relacje są w zdecydowanej większości, ale te drugie są z kolei lepszym podłożem do budowania ciekawych thrillerów psychologicznych (śmiech). Tym, co także motywuje mnie do pisania, jest poczucie pewnego społecznego obowiązku. Chcę mówić o rzeczach ważnych, choćby miały to być tematy trudne i niewygodne. Jest ich wiele, a często znajdujące się w nich problemy bywają starannie ukryte. Chciałabym, by ludzie nie bali się ich wydobywać na zewnątrz.

Na koniec chciałabym zapytać o pani metody pracy. Korkowa tablica, pinezki i tysiące karteczek, a także "długie godziny tworzenia fabuły, oddzielanie nudy od 'podjarki', sensu od bezsensu, prawdy od patosu" - tak wygląda proces twórczy u pani bohaterki. Czy podobnie jest w pani przypadku?

W centrum mojego pisarskiego dowodzenia stoi tablica korkowa, wysłużona, pokuta pinezkami, przeciągnięta zaschniętym tuszem. Nie wyobrażam sobie, bym mogła zamienić ją na inną. To pewien rodzaj sentymentu i więzi (tak, moim zdaniem można zbudować ją nawet z przedmiotem). To również ta szczypta mnie w Nice, o której wspominałam wcześniej. Mój proces twórczy bywa zwykle jeszcze bardziej nieprzewidywalny, momentami wręcz szalony. To ten etap pracy, na który czekam najbardziej. A potem już tylko na gotową, wydaną książkę.

Opinie (15) 7 zablokowanych

  • Jak wysoki jest nakład Pani thrillerów? (2)

    Pytam z ciekawości. Tak średnio, w jaki ilości sprzedają się popularne (ale nie super popularne) serie autorów kryminałów (kryminalistów? ;)

    • 9 3

    • rodzina + znajomi

      • 7 3

    • a to zalezy

      drukuje sie po 50, 100szt. teraz to szybko idzie bo nie trzeba "wydawnictwa", tylko poskladana ksiazke dajesz do drukarni i tyle. jak zejdzie ze sklepow internetowych to robisz dodruczek. wiadomo im wiecej naraz tym taniej, ale taczej sie tym na zycie nie zarobi, tym bardziej ze trzeba zatrudnic kogos do pisania tony maili do eksiegarni zeby wzieli do sprzedazy

      • 2 1

  • A ja chetnie przeczytam!

    • 5 2

  • Kupiłem ebooka. Oby top bylo lepsze od dziejacego sie w3miescie Borlika ... (1)

    • 3 1

    • no i nie było...

      • 0 0

  • Proponuję zmienić nazwisko na Bonda / Bunda itp jak to w modzie ... (2)

    może zerosiedemowska...

    • 2 4

    • (1)

      Zmień lepiej swój tok myślenia bo masz przegzane styki

      • 2 1

      • poszukaj innego forum takiego dla hejterów i złośników

        • 2 0

  • Gdynia to nie thriller, to horror. (1)

    • 10 10

    • i to każdego dnia

      główny potwór Sczurkensteina? Gigantyczne wiadro z biała farbą, które zżera wszystko na drodze (głównie podatki płacone przez mieszkańców)

      • 7 2

  • Bliżej, niż myślisz? (2)

    Jeśli chodzi o gramatykę, to ponoć gdy spójnik "niż" oddziela elementy zdania pojedynczego (które zawiera tylko jeden czasownik), przecinka się przed nim nie stawia.

    Dziwne, że tytuł książki poszedł z taki błędem w tytule.

    • 14 1

    • ty hejterze

      nie podoba ci sie tytul to nie patrz

      • 0 6

    • Polska dziwna języka , znaków,jak w K Drogowym .

      • 0 0

  • Kenda

    Lubiłem go oglądać, ale raczej dlatego, że mnie bawił.
    Strasznie nadęty bufon, który opisywał swoje śledztwa językiem zmanierowanym, stylizowanym na stare kryminały. Typu np. wchodzę do baru, wszyscy wiedzieli że jestem policjantem. Można to było poznać po znoszonym garniturze i czystych butach. Albo zawsze telefon z wezwaniem go w związku z kolejną sprawą mu w czymś przeszkadzał. A to kosił trawnik, odpoczywał gdzieś itp. Czasem jak się ogląda takie sprawy jak podejmują po dłuższym czasie jakieś oczywiste działania. Wtedy człowiek sobie myśli: "serio? To czym właściwie się zajmowaliście do tej pory?".Tak czy siak Kendę się fajnie oglądało. Miał charakter.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Skąd się wzięły pierwsze szklane bombki?

 

Najczęściej czytane