• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dominika Cierplikowska: "Ukochałam sobie ołówek"

Łukasz Stafiej
3 marca 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
  • - Melancholia to moje drugie imię - mówi Dominika Cierplikowska.
  • W książce "Świat według Żunia" Igi Zakrzewskiej-Morawek rysowniczka debiutuje jako ilustratorka.
  • Jeden z rysunków z Nochalami - najbardziej rozpoznawalnym cyklem prac artystki.
  • Portret z cyklu "Herbarium".
  • Billboard wykonany dla sieci Loveat można było oglądać w Gdańsku.

- Ołówek jest dla mnie czymś osobistym, można go mieć zawsze przy sobie. Jest też wymagający, bo potrzebuje cierpliwości, ale na szczęście ja mam jej w sobie kilogramy - mówi mieszkająca w Trójmieście młoda rysowniczka - Dominika "Śliwka" Cierplikowska, autorka m.in. znanego w sieci cyklu obrazków z komiksowymi postaciami - Nochalami - oraz ilustracji do książki "Świat według Żunia" Igi Zakrzewskiej-Morawek.



Łukasz Stafiej: Rysujesz od dziecka?

Dominika "Śliwka" Cierplikowska: Tak. Czyli od zawsze - jakkolwiek banalnie to brzmi. Wydaje mi się, że rysunek jest jedną z form aktywności poznawczych każdego dziecka, tak jak zabawa w chowanego. Blok i kredki były dla mnie najlepszą zabawką i - jak dzisiaj o tym myślę - także pewną formą ucieczki. Mam liczne rodzeństwo i rysowanie pozwalało mi oderwać się na chwilę od domowników i zamknąć we własnym świecie.

Szkolna prymuska z plastyki?

Właśnie, że nie. W szkole byłam na bakier z zajęciami z plastyki. Nie byłam piątkową uczennicą, ponieważ zawsze chciałam robić inaczej. Męczyło mnie malowanie na zadany temat, zero spontanicznej twórczości. Do dziś pamiętam trójkę, którą dostałam za obrazek z zielonym księżycem, który według nauczycielki przecież zielony nie jest.

W szkole byłam na bakier z zajęciami z plastyki. Nie byłam piątkową uczennicą, ponieważ zawsze chciałam robić inaczej. Męczyło mnie malowanie na zadany temat, zero spontanicznej twórczości.
Jednak się zdecydowałaś na edukację plastyczną.

Liceum plastyczne w Zduńskiej Woli było naturalnym wyborem. Potem studia na specjalizacji multimedia i intermedia na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, gdzie się obroniłam w 2013 roku. To wtedy zaczęłam dużo rysować i eksperymentować. Ważnym doświadczeniem były dla mnie zajęcia "Książka autorska" z Iwoną Chmielewską, uznaną na świecie ilustratorką. Zaczęłam prowadzić bloga, założyłam stronę na Facebooku. Niczego nie planowałem, po prostu rysowałam i szukałam w tym wszystkim siebie. Blog stał się dla mnie przysłowiową szufladą i tak jest do dzisiaj.

Jaką technikę lubisz najbardziej?

Ukochałam sobie ołówek. Mam wrażenie, że to trochę niedocenione narzędzie, które po tym, z jaką ekspresją została pociągnięta kreska, pokazuje, kim tak naprawdę jest autor. Ołówek jest dla mnie czymś osobistym, można go mieć zawsze przy sobie. Jest też wymagający, bo potrzebuje cierpliwości, ale na szczęście ja mam jej w sobie kilogramy.

Wielu rysowników rezygnuje z tradycyjnego tworzenia na rzecz cyfrowych metod. Próbowałaś?

Przez jakiś czas próbowałam rysować na tablecie, jednak cyfrowy obraz kłócił się z tym, co czuję podczas pracy. Zapach papieru, jego faktura, ulubiony ołówek, tego nigdy nie zastąpi plastikowy tablet. Moje chwilowe zauroczenie szybko minęło i wróciłam do białej kartki i ołówka. W ten sposób powstaje 90 proc. moich prac, a kompromisem jest kolorowanie ich w programie graficznym. Miałam to szczęście, że załapałam się na końcówkę analogowych lat 80. i początek 90. Posiadanie fizycznie egzemplarza swojej pracy ma dla mnie większe znaczenie niż plik na dysku. Wiąże się też to z pewnego rodzaju szacunkiem, jakim darzę stare fotografie czy przedmioty jako namacalne ślady ludzi, którzy je stworzyli. Tak samo podchodzę do swoich prac i chcę, by były takimi śladami.

W twoich pracach jest sporo ciepłych, ale zarazem nieco pesymistycznych emocji.

Emocje, które odbijają się w moich pracach, nie są zamierzone. Rysunki są faktycznie zazwyczaj ciepłe i kameralne, ale nie nazwałabym ich pesymistycznymi. Bardziej pasuje do nich określenie "melancholijne", a melancholia to moje drugie imię. Jest też i smutek, w którym nie upatruję niczego złego, wręcz przeciwnie - uważam go za najważniejszą dla siebie emocję. Myślę, że wypieramy smutek zamiast go oswoić i przekuć w coś, czym o nim na swój sposób opowiemy. Ja opowiadam ilustracjami, a smutek pozwala filtrować głębiej otaczający mnie świat, ludzi, naszą zależność od natury.

  • Portret z cyklu "Wild".
  • Cierplikowska jest autorka oprawy graficznej płyty "9" zespołu Mjut.
  • Rysunek z cyklu "Herbarium".
  • Artystka jest również autorką nadruków dla marki Pewex.
  • Nochale zaczęły powstawać w 2008 roku.
Twój znak rozpoznawczy to cykl z komiksowymi postaciami - Nochalami. Skąd one się wzięły?

Nochale powstały spontanicznie w 2008 roku, rysowane długopisem na kartce w przerwie nauki do sesji. Zeskanowałam rysunek, wrzuciłam na Facebooka i się zaczęło. Przez jakiś czas traktowałam je jako autobiograficzne notowanie wydarzeń czy osób z własnego otoczenia. Nie miało dla mnie znaczenia, czy postać ma za długie nogi czy za małą głowę. Z czasem zaczęłam rozbudowywać historie na obrazkach, rysować anonimowych ludzi i - tak jak mówisz - powstało coś w rodzaju komiksu. Widzisz kadr sytuacji, do której dopowiadasz sobie ciąg dalszy, zastanawiasz się, dlaczego dziewczyna w tramwaju jest smutna i tak dalej. I rzeczywiście stało się tak, że Nochale są moim znakiem rozpoznawczym, ale budzą skrajne emocje: albo ktoś je lubi albo ich nie cierpi.

Myślę, że wypieramy smutek zamiast go oswoić i przekuć w coś, czym o nim na swój sposób opowiemy. Ja opowiadam ilustracjami, a smutek pozwala filtrować głębiej otaczający mnie świat, ludzi, naszą zależność od natury.
Z drugiej strony tworzysz bardzo realistyczne portrety.

Portrety miały swój początek dużo wcześniej niż Nochale. Dosyć dużo czasu zajęło mi znalezienie medium, jakim chcę je rysować. Najpierw był długopis - chciałam w ten sposób zdyscyplinować rękę, wiedząc, że komputerowy skrót "Ctrl+Z" na kartce nie zadziała. Później były flamastry i kredki, a dziś jest to zwykły, ale szlachetny ołówek. W poszukiwaniach pomogło mi wyzwanie, które sobie narzuciłam, aby rysować jeden autoportret dziennie. Miało być ich 365, ale złamałam się i skończyłam w okolicach setki.

Kogo zazwyczaj portretujesz?

Rysuję swoich idoli, jak np. Kimbra, Zooey Deschanel czy ostatnio Leski. Wtedy punktem wyjścia jest zdjęcie, ale oczywiście ilustracja nie jest jego wierną kopią. Innym razem są to anonimowe osoby, najczęściej kobiety z mojej głowy, które mają cechy znanych mi osób czy też mnie i od tego chyba nie ucieknę. Na poważnie portretem zajęłam się w 2012 roku, kiedy po rzuceniu pracy w korporacji miałam dużo czasu, z którym musiałam coś zrobić. Wtedy powstała pierwsza ilustracja do cyklu "Wild", czyli dwunastu portretów kobiet w kolorach ziemi i z łączącymi je motywami zaczerpniętymi z natury. Wszystkie wpatrujące się w widza, z nostalgią w oczach, które opowiadają historię każdej z nich. Na ten okres przypadł też moment mojego przepoczwarzania się z dziewczyny w kobietę i wszystkie emocje z tym związane opowiedziałam swoimi bohaterkami. Kontynuacją był cykl "Herbarium", w którym pojawiło się więcej męskiego pierwiastka, a inspiracją do niego były zielniki oraz morze.

Gdzie można oglądać twoje prace?

Mimo iż w Trójmieście mieszkam już ponad cztery lata i na ten czas przypada mój największy rozkwit artystyczny, to dopiero w zeszłym roku udało mi się zadebiutować komercyjnie. Dla zespołu Mjut opracowałam okładkę albumu "9", której projekt został doceniony w konkursie "Cover Awarts" na najlepszą okładkę polskiego albumu 2015 roku i zajął dwudzieste miejsce na liście trzystu zgłoszonych. Nochale również miały swoje pięć minut - na billboardzie zachęcały mieszkańców Gdańska do odwiedzenia sieci Loveat. Stworzyłam również między innymi kolekcję dziecięcej pościeli i akcesoriów dla trójmiejskiej marki Lovely oraz nadruki dla marki Pewex. W połowie marca zadebiutuję jako ilustratorka w książce "Świat według Żunia" Igi Zakrzewskiej-Morawek. Moje najbliższe plany również wiążą się z książkami. Natomiast jesienią światło dzienne ujrzy moja autorska kolekcja tapet dla dzieci firmy Fiona Wall Design, gdzie na co dzień pracuję jako projektant wzorów na rynek skandynawski.

Opinie (21) 3 zablokowane

  • (14)

    Poważnie? Przecież to słabizna straszna. Bazgroły bez wyrazu.. Zryski ze zdjęc (poważnie?) Gdzie wywiady z naprawdę zdolnymi ludźmi z 3miasta? Darek Zabrocki, Igor Wolski?

    • 14 65

    • Poważnie?

      .

      • 9 0

    • (9)

      Twoja opinion jest niezgodna z prawdą, najwidoczniej masz inną wrażliwość, a raczej jej brak ;)

      • 15 5

      • (7)

        Prawda, mam "inną wrażliwość". Boli mnie głównie przepaść między faktycznie narysowanymi przez ów artystkę pracami (scenka w ?pociągu?), a tymi zryskami ze zdjęć. Nie rozumiem po co tworzyć tego typu rzeczy. Gdzie w tym sens?

        • 7 10

        • On

          Zamknij oczy i nie patrz, będziesz spokojny

          • 10 5

        • (1)

          zjedz Snickersa

          • 13 6

          • https://youtu.be/Y4A-a8IAS5g

            • 0 0

        • (2)

          co to "zryski"? w moim języku nie istnieje takie słowo i nie rozumiem o czy mówisz.

          • 5 5

          • Ł (1)

            Tracing - coś w stylu przekalkowania (bez użycia kalki).

            • 3 0

            • Sam jesteś zryską.

              A wiesz, że można rysować bez tego realistycznie? Widzisz efekt końcowy, a nie szkice, które go poprzedzają oraz ogromu włożonej pracy.

              • 1 0

        • "ów" artystkę?
          Polska języka, trudna języka :D

          • 0 1

      • przepraszam za "opinion" - słownik ;)

        • 2 1

    • (1)

      skończmy Polacy z tą zawiścią w Internecie.

      • 4 1

      • Ty chyba chcesz żeby polski internet opustoszał :D
        Hejt to nasz narodowy sport.

        • 2 0

    • Khmm.

      Igor to faktycznie gruby wymiatacz, ale nie powiedziałbym, że ta pani nie czuje bluesa. To po prostu inna stylistyka. Raczej dobra.

      • 7 1

  • Pani Dominika to bardzo ciepła osoba

    Miałem okazję poznać ją we wspólnej pracy. Zawsze skoncentrowana na zadaniach, ale nie wykonywała ich odtwórczo, lecz z pewną dozą spontaniczności, o której wypowiada się w wywiadzie.

    Poza tym pani Dominika ma swój styl, który pięknie przebija w jej pracach. Mnie się podoba, bo jest to styl wyrazisty, a jednocześnie nie sposób odmówić mu pewnego subtelnego uroku.

    • 28 5

  • Podoba mi się (1)

    • 13 2

    • Mi tez sie podoba

      • 4 0

  • Oglądacz

    Brawoooooooooo Dominika. Tak trzymaj :-))

    • 4 0

  • nochal

    super prace!

    • 4 0

  • kolesiowo

    Wywiady po znajmosci :) Najlepiej ;)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile oddziałów ma Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia?

 

Najczęściej czytane