• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Do Hollywood po marzenia. Historia muzyka z Gdyni

Julia Rzepecka
10 lipca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Trzy płyty w jeden rok. Kim jest Annaya?
Studenci w Los Angeles spędzają w szkole całe dnie (i noce), szlifując swoje umiejętności. Studenci w Los Angeles spędzają w szkole całe dnie (i noce), szlifując swoje umiejętności.

Muzykę kochał od zawsze, marzył też o studiach i pracy w Stanach Zjednoczonych. Jego marzenia się spełniły i teraz pracuje w Hollywood. Rafał Maciejski, młody muzyk pochodzący z Gdyni, postanowił podzielić się z nami swoją historią.



Kursy muzyczne w Trójmieście


Od urodzenia mieszkał w Gdyni-Dąbrowie, a po maturze wyjechał na studia do Los Angeles, gdzie uczy się i robi to, o czym zawsze marzył. Opowiedział nam o życiu w Hollywood, jego zaletach i wadach, różnicach, które go zaskoczyły, oraz pracy ze znanymi muzykami.

Julia Rzepecka: Kiedy wpadłeś na pomysł, by wyjechać? Skąd zainteresowanie muzyką?

Rafał Maciejski: Moja przygoda z muzyką zaczęła się, kiedy miałem 10 lat. Bardzo dużo czasu spędzałem, słuchając muzyki, odkrywając nowe piosenki i gromadząc utwory w swojej bibliotece. W końcu pomyślałem, że skoro słuchanie sprawia mi przyjemność, czemu nie spróbować czegoś więcej. Zacząłem uczyć się obsługi oprogramowania do tworzenia muzyki. Na początku było bardzo trudno, aż po jakimś czasie się poddałem i odinstalowałem program...

Nie na długo na szczęście...

Tak, wkrótce powróciłem nawet z większym zaangażowaniem. Postanowiłem, że nauczę się wszystkiego, co tylko możliwe o tym oprogramowaniu. Internet był bardzo pomocny. Czas leciał, a ja zacząłem miksować muzykę na laptopie. Pierwsze wstydliwe występy publiczne miałem na szkolnych dyskotekach. Rodzice bardzo mnie wspierali, to od nich dostałem swój pierwszy sprzęt. Wkrótce z kolegą założyliśmy zespół, w którym byłem DJ-em. Graliśmy utwory Beastie Boys czy Rage Against the Machine. Później kupiłem pierwsze w życiu klawisze - mały kontroler, który można było podłączyć do komputera. Nie miałem żadnego wykształcenia muzycznego. Grałem ze słuchu - nie znałem żadnych skal, nie znałem akordów. Jedyne, co miałem, to pasja do muzyki. Po prostu grałem to, co brzmiało dobrze i nie raniło uszu. Może to dobrze, ponieważ nie miałem żadnych ograniczeń - odkrywałem nowe dźwięki. Zacząłem uczęszczać na prywatne lekcje gry na pianinie i uczyć się czytać nuty. Z zespołami zaczęliśmy grać koncerty w Klubie Muzycznym Ucho, w Młodzieżowym Domu Kultury w Redzie i wielu innych miejscach. Nigdy nie przyciągnęliśmy więcej niż 100 osób.

Pewnego dnia mój tata mnie zaskoczył i zadzwonił do studia nagrań Velur (obecnie Tall Pine Records w Kolbudach). Udało mi się zostać tam praktykantem. Nie zapomnę zapachu sprzętu i akustyki tego studia. Zacząłem pomagać jako asystent przy koncertach na żywo. Pracowałem z takimi artystami, jak: Reni Jusis, Kasia Lins, Piramidy, Akademia Rocka Gdańsk, Pivo, Loka, Bokka, Lao Che. W tym samym czasie zacząłem praktyki jako realizator dźwięku w przepięknym Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku. Oprócz koncertów miałem okazje poznać sekrety produkcji przedstawień teatralnych. Powoli zacząłem myśleć o przyszłości, uczęszczałem do VI Liceum w Gdyni i skupiłem się na pisaniu matury jak najlepiej.

W dzieciństwie dla żartu mówiłem, że wyjadę studiować do Stanów Zjednoczonych. Nigdy nie myślałem, że to marzenie się spełni. Któregoś dnia w studiu polecono mi szkołę w Los Angeles. Tak usłyszałem o Musicians Institute CollegeHollywood.

  • "Los Angeles to najlepsze miejsce na świecie dla działania w branży muzycznej" - mówi Rafał.
  • "Los Angeles to najlepsze miejsce na świecie dla działania w branży muzycznej" - mówi Rafał.
  • "Los Angeles to najlepsze miejsce na świecie dla działania w branży muzycznej" - mówi Rafał.
  • "Los Angeles to najlepsze miejsce na świecie dla działania w branży muzycznej" - mówi Rafał.
  • "Los Angeles to najlepsze miejsce na świecie dla działania w branży muzycznej" - mówi Rafał.
Czy trudno było zorganizować wyjazd? Wiza, znalezienia zamieszkania, finanse, kontakty?

Wyjazd był trudny. W wieku 19 lat wyprowadziłem się prawie 10 tys. kilometrów z dala od moich rodziców, z którymi mieszkałem całe życie. Nie za dużo wiedziałem o Kalifornii. Pierwszy raz dzwoniłem do mamy, żeby zapytać, jak zrobić pranie i czy 2 dolary za karton mleka to drogo. Przeprowadzając się, miałem ze sobą cztery walizki. Teraz, po prawie czterech latach, wciąż zawsze wracam do Los Angeles z wypakowanymi po brzegi torbami.

Jeśli chodzi szkołę, to każda osoba. która jest zainteresowana nauką, zostaje przydzielona do doradcy, który we wszystkim pomoże. Musiałem zdać wstępny, ale bardzo łatwy test z języka angielskiego i wysłać kilka swoich nagrań. Zostałem przyjęty. Zdecydowałem się na półtoraroczny program realizacji dźwięku i gry na klawiszach. Szkoła załatwiła też wszystkie sprawy związane z wizą studencką. Musiałem jechać do ambasady w Warszawie, ale proces ten nie był trudny.

Szkoła szkołą, ale co po niej? Praca czeka na artystów w Los Angeles?

Problem zaczyna się po skończeniu szkoły - zostać w Stanach i legalnie pracować. Mieszkania w Los Angeles są bardzo drogie. Średnio za apartament z jedną sypialnią, łazienką i kuchnią miesięcznie płaci się 8 tys. zł. Szkoła pomogła mi ze znalezieniem współlokatorów. Mój pierwszy pokój dzieliłem z dziewczyną z Paryża i chłopakiem z Nowego Jorku. Finansowo było trudno, ale dziękuję moim rodzicom za pomoc w spełnieniu marzeń.

W Stanach bardzo popularne są kredyty studenckie, które pomagają młodym ludziom zapłacić za wymarzone studia i później je spłacić z bardzo niskim oprocentowaniem albo nawet bez. Istnieje też opcja pracy na kampusie szkolnym. Praca poza kampusem w okresie studenckim jest nielegalna, ale mimo to wiele osób łapie się małych zadań.

Przyjeżdżając do Los Angeles, zostawiłem całą moją rodzinę i znajomych w Polsce, było to bardzo trudne. Mimo to nie bałem się przeprowadzki. Tęskniłem, oczywiście, ale byłem za bardzo podekscytowany szkołą i zmianą otoczenia. Nie znałem nikogo, ale po pierwszym dniu zajęć zobaczyłem, że każdy jest bardzo miły i nie jestem jedynym, który właśnie się przeprowadził. Szkoła zorganizowała nam spotkania zapoznawcze i już trzeciego dnia byłem klawiszowcem w zespole kolegi ze Szwecji.

Jak wyglądają takie studia w Los Angeles? Czy jest trudno?

Same studia nie były trudne. Nauczyciele są wyrozumiali, mówią powoli i wiedzą, że ludzie przyjeżdżają do szkoły z całego świata. Poziom nauki bardzo mi zaimponował. Moimi nauczycielami byli weterani w branży: Adam Kagan (który nagrywał z takimi artystami, jak: Kanye West, Elton John, The Chainsmokers), Mikal Reid (Alice Cooper, Ben Harper, Mick Jagger, Aerosmith), Francis Buckley (Black Flag, Aerosmith, Quincy Jones, Celine Dion). Każdy z nauczycieli ma przynajmniej jedną nagrodę Grammy. Właśnie wtedy zrozumiałem, że przeprowadzka do Los Angeles była najlepszym wyborem i że znalazłem się w samym środku przemysłu muzycznego. Nie ma lepszego miejsca na ziemi, jeśli chodzi o tę branżę.

Szkoła nigdy mnie nie przytłoczyła, mimo że nauki było dużo. Spędzałem całe dnie w szkole. Przychodziłem nie wcześniej niż o 10 i zostawałem do 2 w nocy, ćwicząc i przygotowując się na zajęcia. Po lekcjach miałem zawsze próby z zespołami. Oprócz książek studenci mogą wypożyczyć instrumenty - gitary, bas, mikrofony, statywy, a nawet klawisze. Wszystko można zarezerwować na portalu internetowym. Zazwyczaj na zajęciach nie było więcej niż kilku uczniów. W całej szkole jest około tysiąca osób.

  • Rafał Maciejski i Kenny Aronoff - perkusista takich zespołów, jak: Lynyrd Skynyrd, Sticky Fingers, BoDeans, Stevie Wonder, David Grohl, Alicia Keys, John Legend, Joe Walsh, Keith Urban, John Mayer, Jeff Lynne, Pharrell Williams i Brad Paisley.
  • Rafał i Jordan Rudess - sławny klawiszowiec i kompozytor grający w zespole Dream Theater. Pracował również z Dawidem Bowiem. Spotkali się na największym wydarzeniu branży muzycznej - Namm Show, które odbywa się co roku w Anahaim Convencion Center koło Los Angeles.
  • Mike Portnoy - perkusista Dream Theatre - i Rafał Maciejski. Razem pracowali podczas trasy koncertowej dla zespołu Metal Allegiance.
  • Jacob Collier - muzycy mieli okazję pracować razem trzy razy. Swoją sławę londyńczyk zawdzięcza wielkiej znajomości teorii muzyki. "Mimo że jest tylko parę lat starszy ode mnie, zdobył już cztery nagrody Grammy za swoją twórczość" - mówi Rafał.
  • Rafał z zespołem The Bad Mamma Jammas podczas sesji zdjęciowej przed nadchodzącym koncertem w Las Vegas i San Diego. Grają hip-hopowe wersje klasycznych popowych utworów.
  • "Los Angeles to najlepsze miejsce na świecie dla działania w branży muzycznej" - mówi Rafał.
Jak żyje się w Hollywood? Spotykasz gwiazdy na ulicach? Jak bardzo różni się codzienność od życia w Polsce?

Jest dużo zalet, ale też dużo wad życia w Hollywood. Budzenie się przy dźwięku helikopterów, policyjne pościgi, masy turystów i niekończące się korki. Hollywood Blvd, koło którego pracuję, wiecznie jest zamknięty z powodu premier filmowych i wielkich gwiazd na czerwonym dywanie. Na ulicach jest mnóstwo bezdomnych. Klimat jest inny - wieczne słońce i nie więcej niż dwa tygodnie deszczu w roku. Domy są budowane inaczej, bo nie ma zimy, ale są trzęsienia ziemi. Nawet samochody wyglądają inaczej.

Los Angeles nie ma jednego centrum, jest bardzo rozciągnięte i w korkach można spędzić nawet trzy godziny, żeby przejechać na drugi koniec miasta. Autostrady i drogi są za to świetnie rozwinięte. Większość głównych dróg ma nie mniej niż trzy pasy ruchu w każdą stronę, a niektóre nawet siedem.

Jeśli chodzi o finanse, to najniższa płaca to około 60 zł za godzinę (14,25 dol.). Oczywiście to tylko najniższa stawka, większość ludzi potrafi zarobić więcej. Właśnie dlatego mieszkania są drogie.

Cykl Trójmiejskie zespoły



Ludzie są bardziej otwarci, dużo czasu spędzają na zewnątrz i w kawiarniach, dlatego że pogoda na to pozwala. Prawie każdy większy dom ma basen. W restauracji zawsze wypada zostawić napiwek 10, 15 albo 20 procent. Czasami spotykam gwiazdy i jestem przyzwyczajony, że gdy idę coś zjeść, to osoba siedząca koło mnie może być sławna.

Poza tym Kalifornia jest przepiękna, bez problemu można pojechać na plaże i w góry na narty jednego dnia.

Jakie różnice najbardziej cię zaskoczyły? Jakie były najłatwiejsze, jakie najtrudniejsze do zaadaptowania?

Na pewno wielką różnicą jest rozmiar wszystkiego. Dystanse są ogromne, wszystko jest rozciągnięte i przez korki trzeba doliczyć przynajmniej jedną godzinę do wszystkiego, co się robi. Są też mniejsze różnice, takie jak na przykład drobne wynalazki kuchenne, których nigdy w życiu nie widziałem, dopóki nie przyjechałem tutaj. Jedna niemiła różnica to na pewno domy budowane z płyt kartonowo-gipsowych. Nieraz dostałem skargi od sąsiadów, że za głośno rozmawiam ze współlokatorem.

Z kim dotychczas udało ci się współpracować?

Za granicą pracowałem jako realizator dźwięku i kierownik produkcji m.in. dla: Green Day, Of Monsters and Man, Blackbear, The Roots, 2 Chainz, Bad Religion, Bastille, Esperanza Spalding, Magic Giant, Post Malone, Robin Thicke, Steve Vai, Jason Derulo, Jacob Collier, Ice Cube, Quincy Jones. Z różnymi zespołami podróżowałem już po prawie całych Stanach Zjednoczonych, byłem w Kanadzie, Szwajcarii, Szwecji i Turcji.

Hollywood Nightmare - Scary AF:

Mówisz, że wszystko jest możliwe, jeśli bardzo się chce. Czy młoda osoba z trudnego środowiska i bez wsparcia lub zaplecza finansowego może zrealizować swoje marzenia o przeprowadzce do Stanów? Co poradziłbyś osobom, które o tym myślą, a nie mają pojęcia, jak się do tego zabrać?

Wszystko jest możliwe, trzeba tylko w to wierzyć, wybrać sobie cel, nieustannie do niego dążyć i nie poddawać się. Zaplecze finansowe na pewno by pomogło. Niestety nie da się przyjechać tutaj bez żadnych pieniędzy. Chyba że ma się pewną ofertę pracy. Dla osób, które myślą o przeprowadzce, największym problemem będzie pewnie wiza. Poznałem tutaj wielu Polaków, którzy przyjechali 20 lat temu, kiedy granice były otwarte. Na pewno polecałbym przylecieć tutaj najpierw na wizie turystycznej, nawet tylko na tydzień, zorientować się i zdecydować, czy ta przeprowadzka jest dobrym pomysłem. Los Angeles jest miejscem, gdzie marzenia się spełniają, ale za dużą cenę. Cenę nieustannego dążenia do celów, pracowania całymi dniami i nocami i poświęcania się swojej karierze.

Tęsknisz czasem za rodzinnym miastem? Za czym najbardziej?

Tęsknię. Za miastem, za rodziną, za znajomymi, których zostawiłem. Polskę zazwyczaj odwiedzam raz w roku na święta w grudniu. Zawsze miło jest wrócić, pogadać ze znajomymi i zobaczyć, jak miasto się rozwija. Czasami brakuje mi biegania na SKM-kę albo na trójmiejskie autobusy. Na pewno nie tęsknie za pogodą (śmiech).

Stany są obecnie krajem z największą liczbą zachorowań na koronawirusa. Jak wyglądają tam obostrzenia i życie w czasie pandemii? Jak ta sytuacja wpłynęła na twoją pracę? Jakie jest podejście Amerykanów do tego tematu?

Los Angeles jest na pewno jednym z gorszych miejsc, gdzie można przebywać w czasie pandemii. W Kalifornii maski są obowiązkowe, ale w niektórych miejscach atmosfera jest rozluźniona i ludzie nie siedzą w domu. Ostatnio miasto powoli zaczęło się otwierać, ale przez demonstracje w Los Angeles wszystko zostało sparaliżowane i pozamykane. Aktualnie przebywam około 150 km na południe od Los Angeles, w połowie drogi do San Diego. Jest tu znacznie bezpieczniej, o wiele mniej ludzi i niektóre restauracje są już otwarte. Liczba wpuszczanych osób jest kontrolowana, pracownicy sprawdzają temperaturę przy wejściu, a stoliki są rozstawione w większych odstępach.

Opinie (143) ponad 20 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • (2)

    A już myślałam, że z Hollywood do Gdyni... ;D

    • 43 0

    • Też myślałam, ze z Hollywood do Gdyni

      Ciekawe czy na jakims portalu w Hollywood napisaliby artykuł, że wyprowadził się do Gdyni

      • 4 1

    • Oni się pomylili

      chodziło o Bollywood

      • 1 1

  • (3)

    "Są też mniejsze różnice, takie jak na przykład drobne wynalazki kuchenne, których nigdy w życiu nie widziałem, dopóki nie przyjechałem tutaj"

    Czy można prosić o rozwinięcie bo to akurat mnie interesuje.

    • 34 3

    • (1)

      Pewnie takie rzeczy jak młynki w zlewie

      • 20 0

      • I kostki lodu z lodówki ;)

        • 11 3

    • Lodówka podłączona do netu robiąca sama zamówienia.

      • 6 0

  • Hollywood (6)

    To jeden wielki slums, małe Centrum, gdzie ludzie się lansują, reszta tam nie ma życia. Oni są bardzo konserwatywni i zawsze przepychają swoich, chyba, że przyjedzie ktoś kogo da się wyzyskać na potęgę. Mają swój mi, że w Stanach się spełniają marzenia, a to tylko drenaż mózgów.

    • 33 18

    • (5)

      Ty wiesz z własnego doświadczenia?

      • 6 5

      • Nie, z Twojego (4)

        • 5 2

        • (3)

          Nie wiesz jak odpowiedzieć to siedź cicho zamiast pisać głupoty

          • 4 3

          • Wiem, przecież jest odpowiedź (2)

            Sam siedź cicho, zamiast pisać głupoty - skorzystaj ze swojej rady.

            • 3 2

            • (1)

              Tylko ja głupot nie pisze. Nie spodziewam się że to rozumiesz

              • 2 1

              • Nie spodziewam się także, że Ty coś zrozumiesz

                Skoro za trudna jest dla Ciebie rzecz absolutnie podstawowa.

                • 0 1

  • Zuch chlopak !

    • 44 3

  • Brawo Rafał!!!

    • 30 5

  • Opinia wyróżniona

    Lubię takie historie (13)

    Jest wielu Polaków którzy mają ciekawe, inspirujące historie. Niestety pokutuje przekonanie że wyjazd za granicę ma tylko podstawy ekonomiczne, a max to praca na zmywaku.

    Dobra robota.

    • 58 3

    • A tutaj po co pojechał chłopak? (9)

      Do pracy. Rodzice mu pomagają, bo ich stać. A kariery i tak z tego nie będzie.

      • 0 16

      • Nie. (8)

        Pojechał się uczyć. Jego kariera to tylko pochodna szansy, którą miał i wykorzystał. I tak, to jest kariera. Nie wiem jaką inna definicje tego słowa znasz.

        Pieniądze rodziców to jedno, ale drugie to ich zainteresowanie jego pasją. Czyli zainteresowanie swoim dzieckiem.

        • 13 1

        • A co do ma do motywów (5)

          Żeby to robić trzeba mieć kasę, nie ma równości, równych szans, kasa przepcha i wykreuje w obecnym świecie wszystko. To jest żadna kariera. To jest kreacja za pieniądze rodziców.

          • 2 6

          • Tak, świat nie jest równy. (4)

            Każdy ma inną sytuację, zainteresowania, start. Do tego potrzebni są ogarnięci rodzice, żeby zidentyfikować zainteresowania dziecka i pomóc mu, w miarę możliwości, na ich realizację. Finansowo też, ale to akurat tylko część zachodu - w artykule jest sytuacja, gdy ojciec pomagał znaleźć staż.

            Wyjazd był dla niego szansą, którą już wykorzystał sam. I to on musiał poświęcić czas na edukację, budowanie sieci znajomości, pracę.

            Myślenie, że wszystko załatwi kasa jest błędne. To myślenie nowobogackiego ruskiego. Oczywiście, pieniądze są potrzebne, ale same nic nie zrobią.

            • 6 0

            • Ale w naszych czasach to kasa załatwia wszystko (3)

              Spróbuj załatwić coś bez pieniędzy, proszę bardzo.

              • 0 6

              • Co na przykład? (2)

                Bardziej istotne od pieniędzy są akurat umiejętności i sieć znajomości.

                • 2 0

              • Kasa kupuje znajomości (1)

                A umiejętności wtedy nie trzeba mieć. Kreacja i jeszcze raz kreacja. Oparta na fałszywym przekonaniu, że się dużo umie, bo z tymi co naprawdę potrafią nigdy się nie miało do czynienia... Taka jest smutna prawda.

                • 0 1

              • Mam wrażenie, że funkcjonujesz w jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

                Ewentualnie nie do końca rozumiesz jak nawiązują się relacje międzyludzkie.

                Ciężko osiągnąć jakikolwiek sukces, jeśli otoczenie nie wie o twoich umiejętnościach. Do tego służą mechanizmy reklamy/autopromocji, której głównym zadaniem jest informacja o produkcie, w tym wypadku twoich umiejętnościach. Tworzenie do szuflady nie pomoże - musisz nawiązać kontakt z środowiskiem, które zajmuje się tematem zawodowo, najlepiej na wysokim i rozpoznawanym poziomie.

                Takich skrzywdzonych geniuszy to miałem okazję poznać w kilku branżach - w większości mieli akceptowalne umiejętności, ale absolutny brak praktyki zawodowej, znajomości realnych problemów, do tego umiejętności interpersonalnych połączonych z wybujałym ego sprawiały, że faktycznie nie było wielu chętnych na ich usługi.

                • 1 0

        • Tam się nie nauczy

          Bo tam też nie potrafią. Za to mają więcej kasy i się kreują.

          • 0 3

        • To jest zawód, nie pasja

          Ciemny lud kupi wszystko normalnie.

          • 0 0

    • (2)

      Mój syn od 5 lat mieszka a UK
      I wcale nie wyjechał z braku pracy po prostu dla poznania czegoś innego
      Pracuje w branży IT, pandemia trochę utrudniła życie, pracował zdalnie potem zwolnimy, a teraz idzie do nowej pracy w tej samej branży.Wcale nie narzeka na sytuację bo pieniądze ma, poznał dziewczynę - Angielkę
      Jedynie co to tęskni za domem znajomymi z Polski.
      I cały czas twierdzi ze ludzie i życie jest tam zupełnie inne ciekawsze,
      I to nieprawda ze wszyscy wyjeżdżają za pracą, bo tu jej brak.
      Szukają swego miejsca.

      • 3 2

      • Takie historie są ciekawe, ale rzadko promowane. (1)

        Ja sam mieszkam już na trzecim kontynencie - specjalnie miejsca nie szukam, ale rozumiem Pani syna. W Trójmieście szybko doszedłem do sufitu zawodowo, a życie szybko stało się monotonne. Do tego w życiu prywatnym, międzynarodowy związek to ciekawe wyzwania na codzień. Życzę powodzenia i ciekawego zycia.

        • 3 3

        • Promowane?

          Każdy ma inne życie. A Gdańsk to totalny zaścianek.

          • 3 1

  • Hollywood brud smród i ubustwo, (6)

    Tylu bezdomnych nie ma w całej Polsce co tam w jednej dzielnicy
    Wpiszcie sobie skid row w youtube.
    Kazdy ze znajomych co był w L.A jest rozczarowanym

    • 33 8

    • (1)

      Zależy gdzie się bywa. Jezeli ty i twoi znajomi byliście w skid row to nic dziwnego że jesteście rozczarowani. Jaka turystyka takie doznania. Trzeba było znaleźć Airbnb gdzie indziej. To tak jakby ktoś siedział w pijackiej części Nowego Portu a później mówił że jesteś rozczarowany Gdańskiem.

      • 15 3

      • Jedna reprezentatywna dzielnica nie czyni miasta

        Jest bieda, smród i ubóstwo. Aż żal tam jechać i wydawać swoje pieniądze.

        • 10 2

    • Ale o co ci chodzi???. Zazdrosny jesteś???

      Jego marzenia tam się spełniły i teraz pracuje. I tyle.

      • 5 2

    • Ubustwo??? (1)

      Jesli do tej pory nie nauczyles sie polskiego to po angielsku nidgy. Siedz w Polsce i nie zasmradzaj swiata.

      • 1 5

      • nidgy

        wyedukowany i uczony. Co oznacza słowo nidgy ?

        • 3 2

    • Cala Kalifornia tak wyglada. Wladze mimo, ze

      pseudolewicowe i postępowe. Nic nie robią z bezdomnymi. Do tego jest ciepło i zjeżdżają się tam z calej Ameryki. Dla mnie szok to był szok np. Santa Barbara. Ludzie mieszkają z kasą jak Monte Carlo, marmurowe chodniki i masa bezdomnych. Czy San Francisco domy za miliony a wszędzie bezdomni i zapach moczu. Z drugiej strony robotnik budowlany wyciąga 65 $ na godzinę i nie szuka ofert. Ludzie ci sami niestety wybrali sobie taki los i życie.

      • 5 0

  • opinia (2)

    Strasznie męski jest ten ktoś!

    • 8 18

    • cytat (1)

      Cyt.: niemiła różnica to na pewno domy budowane z płyt kartonowo-gipsowych.

      • 0 0

      • Czyli sheetrock i drywall.

        Typowy tam material na obudowywanie drewnianego szkieletu domkow mieszkalnych.

        • 2 0

  • trochę szkoda chłopaka,bo hollywood upada,widzimy co sie dzieje,aresztowania gwiazd,

    podpisywanie cyrografów,zaprzedanie własnej duszy, potem uczestnictwo w jakichs podejrzanych imprezach ,spozywanie adreno.....mu itp .Kto oglądał film Upadek Kabały na jutubie ten wie...

    • 15 12

  • Opinia wyróżniona

    Szacun. (9)

    To naprawde fajna historia i bardzo inspirujaca. Gratuluje. Sam probowalem rozwijac sie muzycznie w Danii i nawet dostalem sie tam na Akademie Muzyczna. To wbrew pozorom bardzo wymagajaca branza dla silnych osobowosci. Dzis juz nie jestem tak muzycznie zaangazowany ale wyjazd nauczyl mnie wiele o swiecie i o moich ograniczeniach. Jest wiele mozliwosci i cudownych ludzi i wsparcia na swiecie, programow stypendialnych itd. Trzeba probowac, szukac, dzialac i po jakims czasie zadziwieni jestesmy jak daleko sprawy moga zajsc. A czesto ta pomoc przychodzi sama. Kazdemu mlodemu polecam wyjechanie z kraju na jakis czas, nauczenie sie innego jezyka, poznawanie innych kultur, oswajania sie z roznorodnoscia i pieknem tego swiata. Ale trzeba pamietac, aby miec kontakt ze soba i zadbac o swoje zasoby, rozwijac sie, zdyscyplinowac czasem, byc uwaznym ale tez plynac za sercem i intuicja. Pozdrawiam i zycze wielu sukcesow.

    • 64 2

    • Tylko jak raz się wyjedzie (8)

      To już raczej się nie wróci. Perspektywa się zmienia i okazuje się że świat nie jest taki straszny. A perspektywy"tam" są znacznie większe.

      • 6 3

      • Zależy w jakim zawodzie (7)

        Lekarzy i innych potrzebnych zawodów szukają u nas. Muzyków tam prawie nie ma, bo to jest kosztowna edukacja. W Polsce za to jest bezpłatna i praktycznie nikt artystów nie szanuje.

        • 4 2

        • Nie chodzi o to, że w Polsce nie ma pracy. (6)

          Bardziej o jakość pracy, organizacji, kadry zarządzającej, szans awansu i szeroko pojętej satysfakcji z wykonywanego zawodu.

          Ilu tych lekarzy naprawdę woli pracować w Polsce niż za granicą? Część z nich wyjechała, część pracuje rotacyjnie, parę dni w tygodniu za granicą i wraca. W innych zawodach też znam osoby które próbowały wrócić, ale nie byliby w stanie znaleźć pracy na określonym szczeblu kariery - te są już zarezerwowane dla osób bez wiedzy, ale z kręgu towarzyskiego czy politycznego.

          • 2 1

          • PO wlasnie pokazala dla kogo sa zarezerwowane (4)

            w korpo wystarczy nie śmiać się ze schematycznych kawałów (tu o pisiorach) i juz masz problemy z awansem lub podwyzka

            Wielu ludzi udaje bo to naprawdę nie jest trudne do zaobserwowania

            • 2 3

            • Powielasz schematy. (2)

              Liczba dobrze płatnych, wysokich stanowisk jest ograniczona. Wiele sektorów, jak energetyka, są spółkami w których skarb państwa ma dużo do powiedzenia. Od dawna powyżej pewnego poziomu są w zasadzie tylko krewni i znajomi królika.

              Zwykle są związani z partią rządzącą - choć akurat w firmach które znam, za PO było tak sobie, ale jakiś tam poziom był jeszcze zachowany. Natomiast zalew miernot za teraźniejszej partii jest wręcz niewyobrażalny.

              Co do polskich korporacji - w większości to są podwykonawcy, słaba kalka zachodnich odpowiedników. To są takie same korporacje jak te w Manili czy Mumbaju. Mało mają wspólnego z organizacjami macierzystymi.

              • 4 4

              • Tak tak, acha, a najlepszym potwierdzeniem "poziomu za PO^ jest ich stosunek do CBA (1)

                nie wspominając o tolerowaniu dziury VAT-owskiej
                a może raczej setek dziur po-sympatyzujacych biznesmenow

                • 3 3

              • Odpocznij trochę od telewizora.

                • 2 4

            • PIS wprowadził Ordo Iuris na uczelnie

              Pokazał dla kogo zarezerwowane.

              • 2 1

          • W Stanach jest tak samo

            Jest zysk z pobytu tego młodego człowieka tam, to go trzymają. Przestaną mieć zysk, przestaną go chcieć. Musi widocznie dorosnąć tak, jak jego Rodzice, żeby się przekonać i nie pakować kasy tam, a zmieniać coś tu.

            • 2 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku po raz pierwszy w Gdańsku odbył się Ogólnopolski Turniej Poezji Społecznie Zaangażowanej o Nagrodę Czerwonej Róży?

 

Najczęściej czytane