• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Covidowe restrykcje w kulturze i gastronomii. Absurdy i brak logiki

Magdalena Raczek
16 grudnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Do urzędu nie wejdziesz? "I dobrze!"
Nowe restrykcje zakładają zmniejszenie limitów w restauracjach, barach i hotelach do 30 proc. miejsc. Podobnie sytuacja będzie wyglądać w obiektach kultury i rozrywki. Nowe restrykcje zakładają zmniejszenie limitów w restauracjach, barach i hotelach do 30 proc. miejsc. Podobnie sytuacja będzie wyglądać w obiektach kultury i rozrywki.

Działania podejmowane na rzecz walki z pandemią są niczym walka z wiatrakami - nieprzemyślane, nieukierunkowane i pełne luk - o czym pisał już mój redakcyjny kolega. Od wczoraj obowiązują nowe restrykcje, które zamiast wspierać zaszczepionych oraz zachęcać do szczepień, wykonywania testów i do walki z epidemią, co czynią od dawna kraje europejskie, są tylko zachowawczym ruchem w imię opacznie rozumianej wolności.



Decyzje niewspółmierne do sytuacji



Aktualnie obowiązujące restrykcje covidowe:

Spora część społeczeństwa długo wyczekiwała jakichkolwiek decyzji i działań ze strony rządu wobec wzmagającej się czwartej fali koronawirusa. Ogłoszone w tamtym tygodniu restrykcje, które obowiązują od 15 grudnia, niektórzy chwalą twierdząc, że lepsze to niż nic, a jednak odnieść można wrażenie, że podjęte działania są zwykłym wybiegiem dla uciszenia tej grupy społeczeństwa, która wciąż oczekuje konkretnych ruchów wobec osób niezaszczepionych i bardziej stanowczego przeciwdziałania epidemii. Tymczasem, w mojej opinii podejmowane decyzje są niewspółmierne do aktualnej sytuacji. Tak sądzi również 52 proc. naszych respondentów w przeprowadzonej przez nas ankiecie, a kolejne 25 proc. uważa, że są to reakcje spóźnione.

Nowe/stare restrykcje dla kultury



Przypomnijmy, że nowe restrykcje zakładają zmniejszenie limitów w restauracjach, barach, hotelach, obiektach kultury, rozrywki i sportu oraz w kościołach do 30 proc. miejsc. W muzeach i galeriach sztuki oraz bibliotekach, podczas targów, konferencji, kongresów i wystaw obowiązuje limit osób - 1 os. na 15 m kw. W zasadzie więc wracamy do tego, co już było przed wakacjami, z tą różnicą, że tym razem robimy krok w tył, bo w podane limity nie wliczają się osoby zaszczepione, którym zweryfikowano certyfikat. Co to oznacza w praktyce i jaki to ma sens? W jaki sposób certyfikat jest weryfikowany i czy w ogóle jest weryfikowany?

Paszporty po nic?



Do tej pory nie było i nie jest to w żaden sposób weryfikowane, ponieważ nie istnieją regulacje prawne, które pozwalałyby egzekwować posiadanie tzw. "paszportów covidowych". Lekarze epidemiolodzy, samorządowcy, część opozycji, a także prezydenci 12 największych polskich miast (w tym Gdańska) zrzeszeni w Unii Metropolii Polskich apelują o te regulacje od dłuższego czasu, jednak jak dotąd bezskutecznie.

Na razie więc weryfikacja jest jedynie pozorna i symboliczna: osoby zaszczepione mogą się przyznać do tego, że mają certyfikat. Ale nie muszą. I zwykle... nie chcą. Dlaczego tak się dzieje? Prawdopodobnie dlatego, że jeśli dziś to, że ktoś jest w pełni zaszczepiony i posiada certyfikat, nic nie znaczy, to zaszczepieni (około 54 proc.) mogą się czuć zawiedzeni i oszukani. Po pierwsze dlatego, że szczepienia w Polsce (inaczej to wygląda w innych krajach Europy) nie przynoszą tak spektakularnego efektu - zbyt mała liczba zaszczepionych powoduje, że nie działa odporność zbiorowa, a niektóre szczepionki mają dodatkowo niski procent ochrony. Po drugie nie są respektowane paszporty covidowe. Innymi słowy, to zaszczepieni wciąż biorą na siebie całą odpowiedzialność za walkę z epidemią. Teraz jeszcze dodatkowo mają oni ułatwiać dostęp do kultury, rozrywki i gastronomii osobom niezaszczepionym? Trochę to absurdalne.

W Polsce nie istnieją regulacje prawne, które pozwalałyby egzekwować posiadanie tzw. "paszportów covidowych".
W Polsce nie istnieją regulacje prawne, które pozwalałyby egzekwować posiadanie tzw. "paszportów covidowych".

Paszporty covidowe nie tylko dla zaszczepionych



Wokół paszportów covidowych jeszcze w wakacje było wiele gorących dyskusji. Padało posądzanie o dyskryminację, segregację sanitarną, zamach na wolność i inne kontrargumenty. Tymczasem, jak wynika z ostatnich sondaży, zwolenników paszportów covidowych jest już w polskim społeczeństwie prawie 60 procent. Wielu Polaków uważa, że paszporty covidowe powinny warunkować dostęp do miejsc publicznych, jak: kina, restauracje, sklepy, zakłady pracy czy kościoły.

Zwłaszcza że przecież wbrew pozorom paszport covidowy przysługuje nie tylko zaszczepionym. Unijny Certyfikat COVID (UCC) przyznaje się trzem grupom: zaszczepionym, przetestowanym i ozdrowieńcom. Różna jest jedynie aktualność certyfikatu. Zatem jeśli obawiasz się szczepienia - zrób test. Dlaczego w takim razie nie można wprowadzić prostych zasad, które funkcjonują już od dłuższego czasu w większości krajów Europy? Aby wejść do supermarketu, kina, restauracji albo do pociągu, trzeba okazać paszport covidowy. Przykład Francji czy Austrii pokazuje, że wprowadzenie paszportów covidowych ma sens - gdy zostały one wdrożone, liczba szczepień gwałtownie wzrosła.

Paszporty działają w Europie



Kraje europejskie poza wysokim stopniem zaszczepienia wprowadzają dodatkowe obostrzenia. Dla przykładu we Włoszech przepustka covidowa wymagana jest nawet w środkach komunikacji miejskiej, we wszystkich miejscach pracy, a nawet na stokach narciarskich. W Niemczech w obiektach kulturalnych, rozrywkowych i handlowych obowiązuje zasada 2G, czyli są dostępne tylko dla osób zaszczepionych i wyleczonych. W Portugalii dokument ten jest wymagany w restauracjach, a udający się na duże imprezy kulturalne i sportowe muszą posiadać ważny test. We Francji w miejscach publicznych i dalekobieżnym transporcie publicznym wymagane są paszporty. W Czechach w restauracjach, barach i w części zakładów usługowych również wymagane są certyfikaty.

Dodatkowo w niektórych krajach przeprowadzane są testy w szkołach oraz w zakładach pracy (np. w Czechach). O takiej masowej dostępności szybkich testów na COVID w Polsce też raczej możemy pomarzyć... Ponadto część państw nie tylko europejskich wprowadziło tzw. gratyfikacje dla zaszczepionych, aby zachęcić do szczepień. Przykładowo w wakacje Grecja zaproponowała młodym w wieku 18-25 lat kartę przedpłaconą na 150 euro, w Słowacji seniorzy w wieku ponad 60 lat, którzy zdecydują się zaszczepić do 15 stycznia, otrzymają 200 euro, a osoby już zaszczepione lub zamierzające przyjąć trzecią dawkę dostaną 300 euro.

Większość Polaków obecnie uważa, że paszporty covidowe powinny warunkować dostęp do miejsc publicznych, jak: kina, restauracje, sklepy, zakłady pracy czy kościoły. Większość Polaków obecnie uważa, że paszporty covidowe powinny warunkować dostęp do miejsc publicznych, jak: kina, restauracje, sklepy, zakłady pracy czy kościoły.

Polak na zagrodzie równy wojewodzie



Najwyraźniej wciąż bliżej nam do wschodu niż zachodu, bo Polska ze swoją niską liczbą zaszczepionych pozostaje w europejskim końcu listy w towarzystwie innych państw postkomunistycznych, które zamykają liczbę 27 krajów: za nami plasuje się z gorszymi wynikami szczepień jedynie sześć państw, w tym Bułgaria, Rumunia, Łotwa czy Chorwacja. A jak pokazuje obecna sytuacja epidemiczna: w tych krajach, które są najwyżej zaszczepione, liczba ciężko chorych na COVID jest najmniejsza. Dodatkowo, jak dowodzą badania, transmisja wirusa u osób zaszczepionych jest niższa niż u tych niezaszczepionych. Dla Polaków jednak to nie argumenty.

Bo my nie lubimy ograniczeń. Nie ma nic gorszego niż zamach na wolność Polaka, nieważna choroba lub śmierć. Wszyscy pragniemy, żeby epidemia już się skończyła, nie chcemy kolejnych lockdownów, a jednak sami od siebie niewiele zamierzamy dać. Maseczka w komunikacji miejskiej, kinie czy teatrze, dystans społeczny w sklepie czy innym miejscu publicznym - to wciąż zbyt duże wymagania dla wielu z nas. Nie interesują nas eksperci z WHO, nie słuchamy głosów nauki i rozsądku, wolimy teorie spiskowe, wiarę lub niewiarę w koronawirusa. Przypomina mi to słynne powiedzenie, że "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie"... Bo my zawsze wiemy lepiej i znamy się na wszystkim.

30 procent + 70 procent = 100 procent



Od wczoraj kina i teatry zaczęły akcję "limit 30 procent". Jak można wyczytać na stronie jednego z teatrów: sprzedawanych będzie 30 proc. miejsc na widowni, a pozostałe 70 proc. udostępnione zostanie do sprzedaży wyłącznie osobom zaszczepionym przeciwko COVID-19. W jednym z kin "zwracają się z prośbą", aby wybrać bilet z dopiskiem "Certyfikat COVID". Zaczyna się spektakl, którego można było uniknąć. Zwłaszcza że i tak nikt nie będzie tego w stanie weryfikować. Chyba że straż miejska i policja będą - podobnie jak z maseczkami w komunikacji miejskiej - sprawdzać paszporty w trakcie seansów?

Byłam niedawno w kinie z w pełni zaszczepionym znajomym. Na moje pytanie, czy kupił bilet dla zaszczepionych, usłyszałam odpowiedź, że nie. Trochę mnie to zdziwiło, jednak po dłuższym namyśle zrozumiałam pobudki takiej decyzji. Sytuacja wygląda tak: my kupimy bilety dla zaszczepionych, dzięki czemu organizator będzie mógł sprzedać więcej biletów niezaszczepionym, bo jako zaszczepieni nie wliczamy się w limity. Bilet do kina kosztuje tyle samo dla osób z certyfikatem, jak i dla tych bez. Bo przecież nie może być dyskryminacji. Zatem kupując bilet dla zaszczepionego, wspieram tych niezaszczepionych. A przecież jeśli ktoś się szczepił, to raczej po to, by czuć się bezpieczniej, a nie na odwrót...?

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (406)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się muzeum, które znajduje się tuż przy fontannie Neptuna?

 

Najczęściej czytane