• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Beztroski pociąg do alkoholu - o "Ciągu" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
17 maja 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 

Spektakl Teatru Wybrzeże poświęcony jest stanom i reakcjom ludzi pod wpływem alkoholu. Niespodziewanie jednak wydźwięk spektaklu długimi momentami jest żartobliwo-komediowy, a poważniejszego tonu doczekamy się dopiero na końcu spektaklu. Niestety, pod efektowną i wymagającą od widza podzielności uwagi akcją, nie kryją się żadne istotne myśli czy spostrzeżenia.



"Ciąg" rozgrywa się w przeszklonej przestrzeni pokoju gościnnego/salonu. Na pierwszym planie para "około 30-tki"; Katarzyna Dałek i Piotr Biedroń. "Ciąg" rozgrywa się w przeszklonej przestrzeni pokoju gościnnego/salonu. Na pierwszym planie para "około 30-tki"; Katarzyna Dałek i Piotr Biedroń.
Taniec postaci niczym z kiczowatego horroru należy do najciekawszych momentów spektaklu. Szkoda, że układów tanecznych Izabeli Chlewińskiej jest w spektaklu tak mało. Taniec postaci niczym z kiczowatego horroru należy do najciekawszych momentów spektaklu. Szkoda, że układów tanecznych Izabeli Chlewińskiej jest w spektaklu tak mało.
Najlepszą aktorką spektaklu okazała się Małgorzata Brajner, której Anonimowa kobieta około 40 jest najbardziej "ludzka". Najlepszą aktorką spektaklu okazała się Małgorzata Brajner, której Anonimowa kobieta około 40 jest najbardziej "ludzka".
Tekst Michała Buszewicza powstawał w dużej mierze na próbach do spektaklu, jego inspiracją była książka "Co na kolację?" Jamesa Schuylera. Obserwujemy szóstkę bohaterów, nazwanych w programie spektaklu anonimowymi kobietami i mężczyznami około 20, 30, 40 czy 50 lat. Ich poczynania kontrapunktuje noszący głowę królika Kataklizm - to z jednej strony groteskowo-moralizatorski głos uprzytamniający nam statystyki spożycia alkoholu, z drugiej głos sumienia, który łatwo jest zakrzyczeć podczas zakrapianej alkoholem zabawy.

Znajdujemy się wszyscy w przeszklonej, przestronnej sali ucharakteryzowanej na wielki salon gościnny w jakimś apartamentowcu. Scenografia Katarzyny Borkowskiej składa się z niewielu eksponatów - wśród nich dominują miękkie skórzane sofy, na których zasiadają widzowie.

Bohaterami spektaklu są umownie potraktowane jako reprezentanci społeczeństwa pary 20-, 30-, czy 40-latków. Podpatrujemy ich w sytuacjach, w jakich ludzie najchętniej sięgają do kieliszka - urodziny, spotkanie towarzyskie, impreza, stypa. Obserwujemy huśtawki nastrojów, agresję, zabawę, szaleństwo czy zwykły bełkot. Jest też dużo miejsca na humor. W pewnym momencie w groteskowej scenie porannego kaca wszyscy z fascynacją i zazdrością spoglądają na rosół, który od swojej dziewczyny dostał Anonimowy mężczyzna około 20.

Reżyserka, Ewelina Marciniak i dramaturg Michał Buszewicz, wcześniej stworzyli w Teatrze Wybrzeże wstrząsające brutalnością "Amatorki", tym razem nieco się jednak potknęli. Tekst Buszewicza nie ma praktycznie żadnej temperatury, jedynie końcowy monolog Kataklizmu ma swój ciężar. Aktorzy nie opanowują bardzo dużej przestrzeni w jakiej rozgrywa się spektakl - wprawdzie niektóre sceny grane są po jednej czy drugiej stronie, nic to jednak nie wnosi do spektaklu. Szkoda, również, że tak mało wykorzystano choreografię Izabeli Chlewińskiej, której układ à la "noc żywych trupów" to jeden z najciekawszych momentów przedstawienia. Dopełnieniem spektaklu jest nie wyróżniająca się niczym szczególnym muzyka (przygotowana przez Piotra Kubiaka).

Spektakl, który miał stanowić w pewnym sensie lustro dla widzów i ich postaw, sportretowanych dzięki bohaterom w krzywym zwierciadle, okazuje się pogodną, momentami błyskotliwą zgrywą, którą nie sposób traktować poważnie. Wszystko dzięki formie, skutecznie przykrywającej tekst Buszewicza. Nawet, gdy jedna z bohaterek umiera (nie przestając zresztą uczestniczyć w akcji spektaklu) nie wpływa to na dramatyzm przedstawienia utrzymanego w konwencji absurdu i groteski. Ton serio bije dopiero od Kataklizmu (Katarzyna Figura), wcześniej bagatelizowanego i marginalizowanego, gdy komunikuje, że niektórzy ludzie życie menela wybrali w kołysce. To o wiele za mało, by zmusić do refleksji czy wywołać uczucie dyskomfortu wśród widzów.

Ci ostatni niekiedy biorą udział w zdarzeniach - machają balonikami podczas performansu Anonimowego człowieka około 20, podadzą mu niedokładnie rzuconą przez Anonimową kobietę około 20 poduszkę czy kołdrę, czy, jak osoba siedząca na jednym z foteli, mogą być kręceni w koło podczas czytania książki. Wszystkie te "naruszenia" mają posmak kabaretowego skeczu, zabawy w której chętnie dobrowolnie bierzemy udział.

Aktorzy grają bezkompromisowo, z pełnym zaangażowaniem, jednak tak naprawdę tylko para z największym stażem - Anonimowa kobieta około 40 (Małgorzata Brajner) i Anonimowy mężczyzna około 50 (Krzysztof Matuszewski) tworzą ciekawą parę. Oboje mają najbardziej dookreślone psychologicznie postaci, co zwłaszcza najlepszej aktorsko Brajner pozwala wypełnić swoją bohaterkę bagażem doświadczeń dojrzałej kobiety. Zaskakują zupełnie bezbarwne role Katarzyny Dałek (po serii sukcesów wyrastającej na jedną z najciekawszych aktorek Wybrzeża, choć tym razem ewidentnie zabrakło jej klucza, by wypełnić postać Anonimowej kobiety około 30) i Michała Jarosa (jeden z najciekawszych młodych aktorów Wybrzeża). Nieco lepiej jest w przypadku Piotra Biedronia (Anonimowego mężczyzny około 30). Tłem dla pozostałych jest roznegliżowana Anonimowa Kobieta około 20 (Agata Bykowska).

Spektakl dużo by zyskał, gdyby został poprowadzony przez aktorów mniej łagodnie. Zarówno widzów, jak i aktorów, przytłaczają też zabiegi formalne. Dzięki nim spektakl faktycznie jest widowiskowy, jednak po wyjściu z teatru o "Ciągu" niemal od razu się zapomina.

Spektakl

5.2
16 ocen

Ciąg

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (25)

  • hmm (1)

    Kasia f rozbiera się? To bym poszedl

    • 6 17

    • Nie.
      Dałek i Biedroń się rozbierają.

      • 18 1

  • recenzje Pana Łukasza (3)

    nie mogę sobie przypomnieć recenzji Pana Łukasza, która miałaby pozytywny wydźwięk; mało te recenzje wnoszą, jeśli wszystko jest cięte równo z trawą

    • 23 3

    • tak

      Też mam takie wrażenie. A może także jest w "ciągu" jednakowych recenzji. Suma nałogów musi być stała.

      • 9 1

    • (1)

      Jaki portal taki recenzent!

      • 3 3

      • jakie spektakle takie recenzje

        Ale Sebastianie chyba patrzysz tylko na Teatr Wybrzeże, skoro wysnuwasz takie wnioski, bo ja czytałam też bardzo pozytywne recenzje pana Łukasza (ostatnio o musicalu warszawskiego Teatru Roma)

        • 3 3

  • To zdjecie u samej gory pokazuje czym naprawde

    mlodzi redaktorzy w portalu Trojmiasto sa naprawde zainteresowani. Wstyd wam czy nie wstyd?

    • 5 7

  • Teatr jest dla plebejskiej holoty ktora "mysli" ze jest "inteligentna" bo oglada spektakle zamiast filmow. (5)

    Dzisiejszy teatr to dno, buraczywy poziom, dla cwiercinteligentow zeby mogli sie dowartosciowac i pomyslec "chodze do teatru to jestem na wyzszym poziomie niz wy".
    Ze sceny leca "ku.wy", biegaja gole baby, baba ukazuje nieogolonego bobra, 'aktorka' wyciaga z kuciapy lalke, spektakle maja w nazwac slowa takie jak 'suka'.
    I to ma byc poziom?
    Teatralna scena, gdzie typ siedzi w gaciach, belkocze i udaje ze ma kaca, jest glupsza niz scena z filmu American Pie gdzie typ ruhcal szarlotke.

    • 19 27

    • Inteligent nie udaje ze nim jest. (2)

      Po prostu to widac natychmiast jak z nim obcujesz. Jesli nie potrafisz tego odroznic to jestes tepy parob ze wsi i nie musisz podkreslac ze jestes prostak poniewaz to widac od razu. Spiesz sie bo krowy trzeba dzisiaj wydoic.

      • 8 12

      • krowy wydoiłem, kurom nasypałem, zboże zaorałem (1)

        a za ciężarówkę rzodkiewek dostanę więcej niż ty w miesiąc w call center za wciskanie emerytom tańszych pakietów na smsy.
        może akurat odłożysz na jeden "inteligentny" spektakl w miesiącu.

        PS lepiej byc Panem we własnej wsi, niż parobasem z dwoma magistrami dla agencji na umowę zlecenie i 1300 netto.

        • 14 6

        • Zabolalo... Jakze mi przykro

          Tylko kasa sie liczy? A nie laska byc Kims? Bo ty jestes tylko czyms. Jak zreszta 90% polskich emigrantow.

          • 2 8

    • teatr = dno intelektualne

      w filmie przeklna = chamstwo
      w teatrze przeklna = "przenosnia"

      cycki w filmie = oblesna pornografia
      cycki w teatrze = "sztuka"

      ladna mloda gola laska w filmie = robi kariere cialem, bo nie potrafi grac
      brzydka gruba gola baba w teatrze = "utalentowana aktorka"

      wypruwanie flakow, rzyganie krwia w filmie = sadyzm, makabra, horror
      wyciaganie zakrwawionej lalki z pizyd = "metafora"

      jakies pytania?

      • 17 7

    • Zajmuję się teatrem zawodowo i muszę panu po części przyznać rację. Coraz mniej w teatrze wartości, coraz mniej poetyki i mądrości. Niestety trójmiasto to teatralna prowincja. Nie lubię tego "nowego teatru" z przekleństwami i golizną.

      • 12 3

  • Katarzyna Dałek - nie wiem skad te pozytywne opinie. Dla mnie nudna, bezbarwna, smetnie mowiaca swoje kwestie. Kazde zdanie tak samo wypowiedziane, czy to smutne czy wesole...Dla mnie zadna aktorka.

    Jaros, Matuszewski i Brajner - no nic dziwnego, swietni aktorzy, to i dobrze role zagrane. Zreszta wroze Jarosowi duza kariere. Mlody, ale cholernie zdolny. W kazdej sztuce zwraca uwage.

    Agata Bykowska - taka troche opinia o osobie, wygladzie. Pani Agata to powinna grac role Anonimowej Kobiety ok. 40...Brajner lepiej wyglada niz 24 letnia Bykowska.

    • 12 10

  • zdziwienie odnośnie recenzji

    Przyznać muszę, że jestem w niemałym szoku po przeczytaniu powyższej recenzji. Uważam, że role grane przez aktorów były trudne i wymagające, a o "Ciągu" na pewno nie zapomina się zaraz po wyjściu z teatru- do teraz o tym dyskutuje i mam nowe spostrzeżenia. Sądzę, że forma spektaklu jest ciekawa i wymowna. Jeśli chodzi o kwestię tańca (jedyny punkt, z którym się zgadzam)- było go za mało, a był fenomenalny.

    Szczerze polecam tę sztukę, bo jest warta obejrzenia i poddaniu własnej ocenie.

    • 10 5

  • REWELACJA!!! (1)

    Widziałam dzisiaj "Ciąg" i mam wrażenie, że Łukasz Rudziński był na zupełnie innym spektaklu....

    Ten, który właśnie obejrzałam był brawurowo zagrany. Świetnie oddaje obraz choroby alkoholowej: nieprzewidywalność, brak nadziei zagłuszany nerwowym śmiechem, groteska zmieszana ze scenami budzącymi przerażenie, inwazyjność, a na koniec trudna do uniesienia rozpacz. Ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że toczy się jakiś kabaret!

    Ten spektakl jest trudny w odbiorze, bo trudne jest przyjęcie prawdy o alkoholizmie. W pejzaż uzależnienia i współuzależnienia wpisane jest wypieranie, zaprzeczanie, racjonalizacja - ludzie latami nie widzą, że piją oni sami albo ktoś bliski. Niepokojące objawy usprawiedliwiają, obracają w żart czy anegdotę, albo ... zapominają o nich. Lekiem na traumę jest luka w pamięci.

    Może to właśnie wydarzyło się autorowi recenzji: obejrzał spektakl, stał się świadkiem tragicznych scen, zaśmiał się nerwowo i wyrzucił z pamięci bolesne przesłanie, a potem zracjonalizował swoją reakcję, twierdząc, że spektakl jest kiepski.

    Ja w każdym razie chcę bronić tej sztuki i będę ją nosić w pamięci.

    Dziękuję Twórcom!

    • 21 12

    • Brawo!

      Ja również podzielam Pani zdanie, i będę tej sztuki bronić! I dziękuję za wczorajszy wieczór!

      • 6 2

  • Skróliczała Figura w krainie Ciągu

    Pijany człowiek czy to napotkany na ulicy, w tramwaju, w lokalu czy w domu to obiekt, który często mocno przykuwa uwagę przygodnego obserwatora. Bo i ubaw z oglądania takiego delikwenta faktycznie bywa spory. Nie trzeba więc teatru by takim widokiem upojonego się nacieszyć. Nie dziwi więc, że ktoś w końcu wpadł na pomysł by zrobić sobie z tego tematu pełnoformatowe teatralne widowisko.

    Realizatorzy docenionych Amatorek (Ewelina Marciniak, Michał Buszewicz) dostali w Wybrzeżu kolejną szansę. Nie ma tu jednak na warsztacie tekstu noblistki (Jelinek) jak w Amatorkach jest za to własna pomysłowość twórców. Słysząc, że w Wybrzeżu przygotowują spektakl o alkoholizmie miałem sporo obaw ale jak się okazało przestawienie mocno abstrahuje od samego picia alkoholu. Nie ma więc też na scenie dosłownych obrazów pijaństwa czy znanego z osiedlowych podwórek menelostwa . Autorzy wypowiadają się lekko ale z podtekstami, wieloznacznie, grają słowami. Sam tytuł kojarzy się z "pociągnięciem" z butelki albo zaciąganiem się (np. dymem tytoniowym). Jak się dowiadujemy na początku spektaklu jak nie ma ciągu to jest czad (faktycznie tak to jest w piecach). Ale chodzi tu raczej o ciąg zdarzeń, wydarzeń, doświadczeń jaki przebiega przez głowy bohaterów scenek. Ciąg można też tu rozumieć jako swego rodzaju pociąg do czegoś, popęd i tak to chyba portretują twórcy. Powiedziałbym, że alkohol jest tu swego rodzaju metaforą bo równie dobrze można mieć ciąg i łapczywie zabiegać o co innego więc nie tylko o używki (tytoń, narkotyki), tu chodzi może też o inne dobra konsumpcyjne (w tym te najbardziej instynktowne jak jedzenie czy seks ale i te bardziej wyrafinowane jak strój czy dobra materialne i niematerialne). Tym niemniej człowiek w ten czy inny sposób "pijany" czy dopiero szarpany popędem czyli "ciągiem" (a nawet i ten, który tak bohatersko i dzielnie walczy ze swoim "ciągiem") to nadwyraz wdzięczny obiekt obserwacji - ciekawie wygląda gdy znów wpada w swoje galaretkowate "bagienko" czy też po prostu w infantylizm - tu widz zobaczy jak jedna z anonimowych (Katarzyna Dałek) dosłownie przemienia się w małą dziewczynkę. Nawiasem mówiąc ta młoda aktorka (która błyszczy, bądź co bądź, na "Płatonowie" i na "Czarownicah z Salem") nie ma chyba szczęścia do bardziej dystyngowanych ról bo zarówno w "Arabelli" jak i tu przypadły jej dość groteskowe partie dość mocno tłamszące jej naturę).

    Zamiast dosłownych obrazów alkoholizmu mamy tu więc abstrakcyjne szkice "malowane" różnymi środkami wyrazu i oddziaływujące na rózne zmysły (w jednej ze scen np. na obiad przyrządzane są balony). Jest więc gra kolorami (pomarańczowa podłoga, sukienka czy skarpetki, żółty kostium, pantofle i balony, czerwona galaretka w szklanych kieliszkach) ale spektakl nie tylko przemawia do słuchu i wzroku - również pośrednio poprzez wyobraźnię zapewne też i do smaku (galaretka) oraz dotyku (np. barankowata kamizelka jednego z "anonimowych" bohaterów, momentami kontakt aktorów z widzami). Obrazy nie układają się jednak w systematyczną fabułę mamy więc teatr nie tylko odhumanizowany (w pozytywnym tego słowa sensie tzn. mniej jest w nim dosłownego człowieka a więcej form abstrakcyjnych - nawet ci ludzie, którzy na scenie są to postacie anonimowe, bezimienne i pozbawione jednoznacznego wieku - są 20, 30, 40, 50-letni czyli cały przekrój wiekowy) ale też i odfabularyzowany. Zwraca uwagę polifonia tekstu (godna chyba polifonii muzyki średniowiecznej) bo występują tu trzy pary "anonimowych". To trochę jakby oglądać spektakl w "3D" z tym, że faktycznie momentami nie wiadomo na czym skupić uwagę.

    Alkohol to więc tu raczej tylko pewna metafora "ciągu" jaki rządzi ludźmi ale w koktekście używek należało by więc zapytać dlaczego ludzie dużą się różnymi toksycznymi substancjami bo zamiast wódki, wina czy piwa (o tym decyduje wszak klimat danego rejonu -sprzyjający hodowli odpowiednio zboża, latorośli czy chmielu) można było by pić naftę czy jakieś napary z ziół - co nawiasem mówiąc ma miejsce w innych kulturach? Faktycznie zdaje się to leżeć mocno zakorzenione w ludzkiej naturze. Ale zapewne dawniej dużono się zwykle w celach rytualnych. Przydawało się więc to do tego by ułożyć sobie jakoś w głowie "w jedną całość" zjawiska inaczej trudne dla ludzi do zrozumienia. Ciąg się urywał ale w ten "magiczny" sposób można było przejść i znaleźć się "po drugiej stronie", np. przemienić się z chłopca w mężczyznę, z panny w mężatkę czy z żony we wdowę. Picie alkoholu przy takich okazjach np. jak urodziny, ślub czy stypa do dziś spełnia podobną funkcję. No więc wino mszalne to nie tylko symbol krwi ofiary - to także substancja, która ma wywołać określone skutki w mózgu (jeśli dziś już nie wiernych to przynajmniej kapłana). Jednak ciekawsze wydaje się pytanie dlaczego ludzie piją także i na co dzień. Skąd ta powszechna desekralizacja alkoholowego upojenia. I tu myślę, że autorzy tego scenicznego dzieła dążą poniekąd do trafnej odpowiedzi. Gdy życie boli dobrze jest urwać film, inaczej mówiąc urwać "ciąg". Zrobić sobie taki mały refaktoring świadomości mózgu. Budzący się rano na kacu nie za bardzo pamięta co się wczoraj wydarzyło. I o to chodzi. Coś się pozaciera, coś się poprzestawia, coś zapomnimy a coś nowego przyjmiemy za oczywistość. To nie rytuał przechodzi w picie alkoholu to picie alkoholu staje się rytuałem. Powiedziałbym, że twórcy uciekają tu od fizjologicznego uzasadnienia alkoholizmu, który najcześciej przyjmowany jest jako zasadniczy. Tu raczej drążą podłoże psychologiczne. Być może dlatego "maskotką" towarzyszącą anonimowym jest królik (choć nie ten z "Alicji w krainie czarów" to jednak jego buty i sukienka bardzo przypomina wizerunki samej Alicji i on sam wspomina np. o Czerwonej Królowej ) - królik lekko kojarzy się z ciągiem do seksu ale tu chodzi zapewne o królika doświadczalnego. Wszyscy anonimowi to w zasadzie króliki doświadczalne wystawione na próbę doświadczeń, zmagające się ze swoimi popędam, odruchami, ciągotkami. Figura "królika" to swoiste alter-ego anonimowych, spina wszystkie trzy polifoniczne narracje. Wszyscy, którzy się wybrali do teatru by zobaczyć Katarzyne Figurę się zawiodą bo zamiast niej można zobaczyć tylko królika (nawiasem mówiąc przez większą część widowiska przestępującego z nogi na nogę pod ścianą). Aktorka zdejmie swój króliczy hełm dopiero na sam koniec spektaklu by wyrzucić z siebie swoją kwestię. Króliki jak widać mają spore wzięcie w Teatrze Wybrzeże (wszak dwa wystąpiły też na ostatniej premierze Wyspy Marivuax). Ale wracając do rzeczy: więc ciąg do alkoholu to tylko jedna z odmian "ciągu", bo humor równie dobrze można sobie poprawić udając się po zakupy po nowe ciuchy do galerii (to się ponoć nazywa zakupoholizmem). Ale skoro nie kocha nas żona ani rozwydżone dzieci to może siebie dowartościować i kupić sobie na przykład nowy samochód. Mechanizm psychologiczny wydaje się działać podobnie. Kupujemy nowe ciuchy, strare ciskamy głeboko do szafy - "ciąg" się urywa, już jesteśmy inni a nowy porządek świata "logicznie" układa się nam w głowie.

    Królicza figura (lub Figura) to tylko jedna z "laleczek". Bo równie lalkowe są pozostałe postacie jakie pojawiają się na scenie. Ta przypomina trochę pokój z sofami i dywanem na imprezie (tylko powiększony do niespotykanych normalnie rozmiarów). Podobnie jak na wybrzeżowym spektaklu "Orgia" publiczność robi za scenografię i czasami wciągana jest do gry - więc nie ma wątpliwości, że anonimowi są tak anonimowi, że równie dobrze mógłby zastąpić ich ktoś z "anonimowej" publiczności. Polifonia czyni spektakl trochę rozlazłym, taki też jest też momentami ruch sceniczny, choć przy tym jest i jedna fachowa scena "taneczna". Niektóre partie aktorskie grane są bardzo żywo. Na pierwszy plan wysuwa się Małgorzata Brajnej ale z innymi aktorami nie jest dużo gorzej. Najbardziej lalkowa jest tu chyba Agata Bykowska choć swoją fizjonomią bardziej przypomina raczej lalkę typu "bobas" niż lalkę typu "barbie". Do maskotki, laleczek dodano też i np. konika więc trudno się w końcu oprzeć wrażeniu, że to nie teatr tylko jakieś scenki z przedszkolnego dywanika.

    Całość robi ciekawe wrażenie, choć nie ma fabuły, przekaz intelektualny niebanalny lecz dość trudny do odczytania (powiedziałbym, że niestety bardzo słabo wyrażony przez to co się dzieje na scenie). Dramaturgi tu niewiele, natomiast zaskakuje wykreowana estetyka - to ona jest silną stroną całości widowiska.

    • 8 12

  • Klata, Lupa, Marciniak i Wam podobni ! (1)

    Trzeba Wam jedno przyznać. Skutecznie zniechęcacie widza do chodzenie do teatru! Zaklinanie rzeczywistości przez pomagierów nic nie da! Pani Marciniak! Na widowni nie siedzą widzowie po dramatologii UJ, którą Pani skończyła.Dobra rada dla Pani .Niech sobie Pani założy swój teatrzyk , który koniecznie musi mieć w nazwie eksperymentalny, awangardowy czy coś takiego i dla widza będzie już jasne co go czeka podczas spektaklu. W pani Ciągu obejrzy kopulację z balonikiem w ręku, tarzanie się w galaretkach, plucie jabłkami, goliznę , przekleństwa i całą masę innych pani awangardowych gadżetów. Angażowanie widzów jako aktorów hmmm... To nie jest dobry pomysł sądząc po wyrazach twarzy jakie mieli w tym czasie. Aktorstwo Katarzyny Figury też daje do myślenia. Zaangażowano ją jako wabika, do obejrzenia sobie jak się "pięknie starzeje"
    Niestety nie starzeje się pięknie. Będzie kulą u nogi dla zespołu TW. Przejście w wieku 55 lat na emeryturę w przypadku niektórych zawodów to było dobre rozwiązanie. Dla Pani Kasi byłoby idealne. Mogłaby dalej grać, ale już tylko pod siebie. Dobierałaby wtedy repertuar do swojego wieku, wyglądu i przede wszystkim głosu. Panowie chcący zobaczyć sexbombę zawiodą się. Młodsze panie dowartościują się. I proszę mi wierzyć widownia poza nielicznymi wyjątkami , tymi z odpowiednim przygotowaniem jak na przykład powyższy krytol, nie ma pojęcia o co chodzi w Pani Ciągu. Stanowczo odradzam obejrzenie tej sztuki. Stracony czas, stracone pieniądze. Sztuka do obejrzenia dla widza typu " krytol," który ma czas i możliwości rozebrania jej na części pierwsze.Takich możliwości nie posiadają widzowie Pani Marciniak!

    • 8 11

    • Ale prymitywna wypowiedź. Brak słów...

      • 2 2

  • REWELACYJNY SPEKTAKL!!

    Hmmm po przeczytaniu opinii mam wrażenie że recenzujący albo był na innym przedstawieniu albo go niestety nie zrozumiał...Byłam wczoraj, sztuka jest absolutnie rewelacyjna, z napięciem czeka się na każdą kolejną scenę, napięcie towarzyszyło mi przez cały spektakl...Wszyscy aktorzy przeszli samych siebie, nawet Ci których fanclubu na co dzień nie prowadzę :) i byli fantastyczni...Spektakl daje do myślenia i zapada w pamięci...Oczywiście są komiczne sytuacje, zachowania, ale nawet te nie są w stanie spowodować zakwalifikowania sztuki do komedii. Sytuacje które na co dzień spowodowałyby śmiech wplecione w sztukę wcale śmiechu nie powodują...Złagodzenie klimatu nieco pod koniec sztuki tak naprawdę przygotowuje nas do monologu Kataklizmu, który ściska za gardło...Tak w tej sztuce nie ma "meneli spod budki z piwem" ale czy na pewno ta choroba w największym stopniu dotyka tę grupę społeczną...? I jeszcze jedno - już przed spektaklem jesteśmy przygotowywani na temat alkoholizmu, jak? niech to pozostanie tajemnicą ale proszę być czujnym, bo wczoraj znaczna część osób to przegapiła...

    • 8 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Największą teatralną widownię w Trójmieście ma...?

 

Najczęściej czytane