Premiera "Krainy Śpiochów" pod wieloma względami jest dla Miejskiego Teatru Miniatura nietypowa. Po raz pierwszy od dawna sięgnięto po tekst współczesnej polskiej dramatopisarki specjalizującej się w literaturze dla dzieci, a przedstawienie przygotował polsko-litewski zespół twórców. Spektakl pozostawia jednak spory niedosyt.
Dziecięce koszmary senne to zmora niejednego rodzica. Przyczyn niespokojnego snu dzieci jest wiele, efekt bardzo często ten sam - dziecko boi się zasypiać nawet przy zapalonym świetle i zdarza się to tylko w towarzystwie mamy lub taty, z którymi najchętniej spędzałoby całą noc. Z problemem tym postanowiła zmierzyć się w sztuce "Kraina Śpiochów" jedna z najlepszych i najpopularniejszych polskich autorek sztuk dla dzieci - Marta Guśniowska (autorka blisko 100 sztuk dla dzieci i młodzieży).
Król Śpioch, głowa królestwa znanego z dobrego snu, dowiaduje się, że jest na jego dworze ktoś, kto nie zasypia. Bohaterką tego skandalicznego zachowania okazuje się jego ukochana córeczka, Królewna Śpioszka. Powód jest prozaiczny - straszne Koszmary nawiedzają dziewczynkę we śnie. Zrozpaczony król jako kochający ojciec sprowadza różnych specjalistów, w końcu jednak sam wyrusza na poszukiwanie ratunku dla królewny. Oczywiście jego znalezienie wcale nie będzie taką prostą sprawą.
Reżyser spektaklu gdańskiej Miniatury Jacek Malinowski do współpracy zaprosił trójkę litewskich twórców: scenograf Giedrė Brazytė, kompozytora Antanasa Jasenkę oraz Mantasa Bardauskasa, odpowiedzialnego za wyświetlane w trakcie spektaklu animacje.
Przedstawienie odbywa się w uniwersalnej przestrzeni pomyślanej jako sypialnia Królewny Śpioszki, z gigantyczną kołdrą na scenie i ścianami w formie otwartego na widzów trapezu, ze ściankami bocznymi. Przez nie "przechodzić" mogą różne postaci: zarówno śpiochy (mieszkańcy państwa Króla Śpiocha), jak i koszmary senne lub spotykani przez Króla Śpiocha nietypowi goście - Czarownica, Jaszczurka, Bałwan czy Stworek Głodomorek.
Zgrabnie wkomponowana w spektakl warstwa muzyczna należy do mocnych punktów spektaklu. Jednak nie wszystkie animacje (uzupełniające pomysły inscenizacyjne) są trafione - nieciekawie wyglądają przede wszystkim Koszmary, mogące przerazić nie tylko małych widzów. Wizualizacje dobrze sprawdzają się za to podczas powrotu Króla Śpiocha.
Wszyscy aktorzy prezentują się bez zarzutu. Najlepiej wypada Magdalena Żulińska, z której bohaterką - Królewną Śpioszką - dzieciom łatwo się identyfikować. Żulińska jest w tej roli naturalna, kaprysi jak prawdziwa królewna, a przy tym budzi sympatię od pierwszej chwili, gdy obwieszcza, że nie będzie już więcej spać.
Z rolą Króla Śpiocha z wdziękiem radzi sobie Wojciech Stachura, choć niekiedy dostaje niezrozumiałe zadania od reżysera (podczas alarmu w pałacu). Ciekawy epizod z Jaszczurką Zwinką buduje Agnieszka Grzegorzewska. Zabawna jest Czarownica w wykonaniu Jolanty Darewicz. Szkoda, że zabrakło reżyserowi pomysłu na Nianię (Joanna Tomasik) oraz wykorzystanie potencjału Piotra Kłudki czy Jakuba Ehrlicha.
Osobną kwestią są same Koszmary, które najmłodsze, trzyletnie dzieci mają prawo przerażać. Pomysł na brzydkie wizualizacje i aktorów "bez twarzy" przekonać może nieco starszych widzów. Sztuka Guśniowskiej (niepozbawiona takich leksykalnych wpadek, jak niezrozumiała dla najmłodszych "kwarantanna") została przez reżysera Jacka Malinowskiego rozczytana powierzchownie. Brakuje tu pomysłu na aktorów, poza głównymi bohaterami sprawiających niekiedy wrażenie pozostawionych samym sobie. Przez to wydźwięk przedstawienia traci, niestety, na znaczeniu. A przecież o koszmarach sennych warto rozmawiać i pomysł, by posłużyć się do tego spektaklem teatralnym, jest trafiony w dziesiątkę.