Średnio udany iluzjonista Czarek Marek zamiast Kapelusznika, Julia co wcale nie chciała być Alicją, nałogowy palacz Gąsienica czy wyluzowane kwiaty - to tylko niektóre z postaci, które pozna widz musicalu "Alicja w Krainie Cz.", prezentowanego przez Teatr Komedii Valldal w Sali Koncertowej Portu Gdynia. Na scenie tańczy, śpiewa i gra 40 dzieciaków.
To już niemal tradycja Teatru Komedii Valldal, że przygotowuje jedną dużą premierę musicalową w roku z udziałem nieletnich aktorów. Była wcześniej "Mała Syrenka" (prezentowana na Scenie Letniej w Orłowie i w Centrum Kultury w Gdyni), była "Księga Dżungli" (grana, tak jak najnowsza premiera, w Sali Koncertowej Portu Gdynia), nadszedł czas na "Alicję w Krainie Czarów" pod nieprzypadkowo zmienionym tytułem na "Alicję w Krainie Cz.". Każdy z tych tekstów stanowi jednak raczej tylko punkt wyjścia dla Szymona Jachimka, najpopularniejszego ostatnio trójmiejskiego tekściarza teatralnego, od lat współpracującego również z reżyserem Tomaszem Valldal-Czarneckim i jego żoną, choreograf Vilde Valldal-Johannessen.
Czarek Marek wyciągnie ją z widowni, serwując czerstwe sztuczki nieudanego iluzjonisty. Jednak nieoczekiwanie Alicja (czyli Julia, której Czarek Marek zmienia imię) wbrew własnym chęciom wpada do czarodziejskiej krainy, gdzie wszystko jest inne niż w jej poukładanym, poważnym, ale też smutnym i samotnym życiu. Kwiaty cieszy odrobina słońca, Królik uwielbia psikusy i ciągle gdzieś biegnie, a Znikający Kot przekonuje, że warto cieszyć się życiem i bawić zawsze wtedy, kiedy jest na to pora - a kiedy będzie na to czas, jak nie teraz?). Zaś Gąsienica nie rozstaje się z wielkim papierosem i choć czuje się nie najlepiej i ciągle kaszle, to gorąco zachęca do palenia razem z nim.
Przeczytaj felietony Szymona Jachimka
Spektakl rozgrywa się w utrzymanej w bieli, pełnej okien i luster scenografii Moniki Wójcik, której istotnymi elementami są nawiązujące do talii kart, trzymane przez aktorów plansze, pozwalające wyczarować m.in. jezioro czy domek, w którym Alicja to rośnie, to maleje po zjedzeniu drożdżówki i wypiciu kefiru. Bardzo zgrabną choreografię wyczarowała z kolei Vilde Valldal Johannesen, szczególnie efektownie wypadającą podczas piosenki Kwiatów "Every badyle".
Z trudną rolą Alicji dobrze radzi sobie Anastazja Madej, jednak najlepszą rolę spektaklu stworzyła Iga Szubelak jako Królowa, budująca ją ostrym, stanowczym tonem i gestem. Przezabawną niewielką rolę Susła z wdziękiem wykonuje Małgosia Poszewicka, warto wyróżnić też wzbudzające dużą sympatię małych widzów Kwiaty za udaną kreację zbiorową. W roli Ułana i Nicka Otyny zabawny jest Piotr Bańkowski. Także Królik (podczas oglądanego przeze mnie spektaklu w tej roli wystąpiła Sandra Niklas, która gra tę rolę gra naprzemiennie z Wiktorią Żywicką) i Czarek Marek (Jakub Oleszczuk, grający zamiennie z Bartoszem Okrojem) mają swoje momenty.
Szkoda może samego, dość sztampowego i przesadnie moralizatorskiego zakończenia. Jednak spektakl "Alicja w Krainie Cz." to przede wszystkim duża porcja śpiewu, tańca i wielkiego zaangażowania całego zespołu wykonawców, składającego się w sumie z 70 dzieciaków w obsadzie i 40 na scenie. Taki potencjał należy wykorzystać (jeden z małych aktorów, po rolach Mowgliego w Teatrze Komedii Valldal i Piotrusia Pana w musicalu Teatru Muzycznego, już teraz rozdaje autografy innym dzieciom w przerwie spektakli). Warto Tomaszowi Valldal-Czarneckiemu, pracującym z tymi dzieciakami przez cały rok, kibicować. I oglądać spektakle niesione energią kilkudziesięciu niepełnoletnich aktorów.