• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Alfabet R@Portu. Gdyńska "Kumernis" najlepsza na XI Festiwalu R@Port

Łukasz Rudziński
31 maja 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Spektakl "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła" autorstwa i w reżyserii Agaty Dudy-Gracz otrzymał Grand Prix Festiwalu R@Port i 50 tys. zł. Spektakl "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła" autorstwa i w reżyserii Agaty Dudy-Gracz otrzymał Grand Prix Festiwalu R@Port i 50 tys. zł.

XI Festiwal R@Port nie przyniósł wielkich odkryć czy zjawisk, których dotąd w polskim teatrze nie było, choć po raz pierwszy w historii wygrała go trójmiejska propozycja. Z siedmiu propozycji konkursowych sześć z nich warto było sprowadzić do Gdyni. Cieszy nieustannie wysoka frekwencja na pokazach konkursowych, choć spektakle dla dzieci wciąż nie cieszą się dostatecznie dużym zainteresowaniem. Podsumowujemy tegoroczną edycję festiwalu.



F jak Frekwencja

To ważny miernik zainteresowania imprezą. Prawda jest taka, że nawet w najgorszych latach za dyrekcji poprzedniego dyrektora programowego R@Port nie cierpiał na specjalne braki na widowni, zaś na marginalizację prestiżowego (w założeniach organizatorów) dla środowiska teatralnego wydarzenia i owszem. Teraz ranga imprezy jest wyższa niż kilka lat temu, choć do najważniejszych polskich festiwali wciąż jej daleko. Spektakle w dalszym ciągu grane są przeważnie na małych widowniach, bez trudu zapełnianych przez 200-250 widzów. W tym roku frekwencja ponownie była bardzo dobra - przedstawienia konkursowe miały komplety publiczności (pokazy stand-up nawet nadkomplety). Jedynie propozycje dla dzieci, choć przyciągnęły liczniejszą niż przed rokiem publiczność przez dwa pierwsze dni pokazów, znów okazały się frekwencyjną piętą achillesową imprezy.

Bajka Marty Guśniowskiej "Ony" w reżyserii Daniela Adamczyka z Teatru Czytelni Dramatu, działającego w Centrum Kultury w Lublinie, podbiła serca widzów, która przyznała jej Nagrodę Publiczności. Jurorzy R@Portu przyznali mu z kolei honorowe wyróżnienie. Bajka Marty Guśniowskiej "Ony" w reżyserii Daniela Adamczyka z Teatru Czytelni Dramatu, działającego w Centrum Kultury w Lublinie, podbiła serca widzów, która przyznała jej Nagrodę Publiczności. Jurorzy R@Portu przyznali mu z kolei honorowe wyróżnienie.
G jak Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna

Od dwóch lat GND nie jest przystawką do dania głównego tylko pełnoprawną częścią R@Portu, wplecioną w codzienny program festiwalowych wydarzeń. Czytania sztuk piątki finalistów spotykają się z dużym zainteresowaniem publiczności, nieraz wywołują żywe dyskusje z autorami tekstów i czytanych realizacji, a przy okazji pozwalają spojrzeć na nie inaczej niż przy samodzielnej lekturze. Nagroda przyznana została po raz dziewiąty - otrzymała ją Jolanta Janiczak, autorka dwóch finałowych sztuk poprzednich edycji Nagrody ("Joanna Szalona; Królowa" i "Caryca Katarzyna"). Nagrodzona "Sprawa Gorgonowej" przybliża głośną w II RP sprawę Rity Gorgonowej, oskarżonej i skazanej za zamordowanie 17-letniej Elżbiety Zarembianki, córki swojego kochanka. Autorkę interesuje jednak nie tyle sama rekonstrukcja zdarzeń, co przekaz medialny na temat ofiary oraz szereg niuansów zdarzenia, rodzących wiele pytań dotyczących istoty oskarżenia czy kwestii winy i kary. Faworytce tej odsłony Nagrody, Sandrze Szwarc, autorce tekstu-koncertu, umieszczonego w poetyce rapowanego kryminału "Supernova Live" pozostała "na pocieszenie" Alternatywna Nagroda Dramaturgiczna, przyznawana przez niezależne jury.

K jak Konkurs R@Portu

Znalazło się w nim siedem propozycji. Aż sześć z nich warto było do Gdyni zaprosić, bo każdy z tych tytułów proponuje coś, co pozwalało spojrzeć na współczesną polską dramaturgię z nieco innej perspektywy. Zaprezentowano zarówno groteskową tragifarsę "Sąsiedzi" (niestety pokazano ją w zupełnie innej przestrzeni niż w macierzystym teatrze), ironiczna utopia "Karskiego historia nieprawdziwa", lament muzyczny "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła", offową bajkę "Ony", przewrotną biografię-opowieść "Zapolska. Superstar (czyli jak przegrywać, żeby wygrać", czy nieco chaotyczny i rozbuchany inscenizacyjnie, a precyzyjny w swojej wymowie spektakl "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian". Poza jedną ewidentną wpadką programową (o czym piszę nieco niżej), konkurs R@Portu prezentował się bez zarzutu. Oczywiście zawsze można kręcić nosem na zestaw konkursowych propozycji, ale warto mieć na uwadze fakt, że 2015 rok nie był szczególnie udany dla realizacji na bazie polskiej dramaturgii.

Także "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajnej historii Słowian" Ziemowita Szczerka w reżyserii Remigiusza Brzyka z Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie otrzymał honorowe wyróżnienie. Także "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajnej historii Słowian" Ziemowita Szczerka w reżyserii Remigiusza Brzyka z Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie otrzymał honorowe wyróżnienie.
N jak Największe nieporozumienie

Kuriozalnym nieporozumieniem okazał się jedynie spektakl Teatru Polskiego z Bydgoszczy "Wojny, których nie przeżyłam" w reżyserii Weroniki Szczawińskiej według tekstu Agnieszki Jakimiak. Poza ciekawą warstwą dźwiękowo-plastyczną, spektakl ten okazał się straszliwie płytkim spojrzeniem na tematykę wojny, spłaszczoną niezależnie od okoliczności i kontekstu lokalnego do wymiaru bezwzględnego zła, przeciwko któremu autorka tekstu i reżyserka manifestują swój sprzeciw, przyglądając się konfliktom zbrojnym z daleka, współcześnie, z perspektywy własnej kanapy i zastanawiając nad nimi jako doświadczeniem kulturowym. Cała problematykę zamknięto tu w grafomańskim tekście, zbudowanym na bazie inspiracji zaczerpniętych z Internetu i garści znalezionych w ten sposób skojarzeń, jak te, związane z bohaterami filmów o tematyce wojennej. Działania szóstki aktorów (kierowanych przez siódmego, nieuczestniczącego bezpośrednio w manifeście, kreującego przestrzeń spektaklu) przypominają raczej performance lub instalację niż przedstawienie teatralne. To zdecydowanie najsłabszy spektakl Szczawińskiej jaki widziałem, bardzo wyraźnie ustępujący niepozbawionym wad innym jej przedstawieniom, m.in. krakowskiemu "Geniuszowi w golfie", gdańsko-warszawskiemu "Re-Wolt", czy koszalińskiemu "Jak być kochaną".

P jak Propozycje pozakonkursowe

Festiwal otworzyła odważna, ale niestety przereklamowana "Morfina" Teatru Śląskiego w Katowicach, wyreżyserowana przez kreowaną na "enfant terrible" polskiego teatru Ewelinę Marciniak. Spektakl w hali Gdynia Arena wypadł znacznie gorzej niż w katowickiej Galerii Szyb Wilsona, gdzie grany jest repertuarowo. Poprawne, ciekawe plastycznie były bajki Maliny Prześlugi wystawiane w ramach nurtu familijnego - "Smoki" z Rzeszowa (niestety ciąży nad tą inscenizacją wyraźny przerost formy nad treścią), "Chodź na słówko""Chodź na słówko 2" z Poznania ("Chodź na słówko 2" w ostatniej chwili przeniesiono z Dużej Sceny Miejskiego do foyer). Choć nie były one tak spektakularne jak ubiegłoroczne pokazy dla dzieci (doskonała "A niech to gęś kopnie!" czy bardzo udany "SAM, czyli przygotowanie do życia w rodzinie") i zebrały większą publiczność niż ubiegłoroczne propozycje, trudno pozbyć się wrażenia, że organizatorzy festiwalu wciąż nie mają pomysłu na ten słusznie przecież prezentowany na R@Porcie nurt. Strzałem w dziesiątkę okazały się wieczorne stand-upy w wykonaniu aktorów z Wałbrzycha. Występy z pogranicza monodramu i kabaretu wzbudziły bardzo duże zainteresowanie publiczności i pozwoliły na przyjrzenie się jednemu z najnowszych zjawisk (m.in. obok teatru impro, coraz chętniej wykonywanego przez zawodowych aktorów) w polskim teatrze w dobrym aktorskim wykonaniu.

Największym rozczarowaniem był z kolei spektakl "Wojny, których nie przeżyłam" Agnieszki Jakimiak w reżyserii Weroniki Szczawińskiej, w którym zmarnowano ciekawy pomysł wyrażony w tytule przedstawienia. Największym rozczarowaniem był z kolei spektakl "Wojny, których nie przeżyłam" Agnieszki Jakimiak w reżyserii Weroniki Szczawińskiej, w którym zmarnowano ciekawy pomysł wyrażony w tytule przedstawienia.
S jak Sceny festiwalowe

Niestety, coraz bardziej dotkliwie odczuwalny jest brak dobrej infrastruktury dla festiwalowych propozycji. Wielu stałych bywalców pewnie z rozrzewnieniem wspomina surowe hale po magazynach przy ul. Polskiej, gdzie podczas pierwszych edycji imprezy pokazywano choćby spektakle Teatru Łaźnia Nowa z Krakowa czy Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy (ten ostatni "zaglądał" też m.in. do gdyńskich kościołów). Teraz R@Port bardzo często odbywa się w dusznej sali YMCA, gdzie montowana jest ciasna, niewielka widownia, w tym roku festiwal odwiedził również halę Gdynia Arena. I chociaż jedna propozycja konkursowa, większość pozakonkursowych i wszystkie familijne odbywały się w Teatrze Miejskim, to trudno było nie odnieść wrażenia, że główną sceną R@Portu jest bardzo słabo przystosowana do pokazów teatralnych sala YMCA (pokazano tam większość spektakli konkursowych).

Nie zawsze udawało się też pokazać spektakle bez niemałych niekiedy ingerencji i retuszy, wpływających na odbiór widowiska (np. w Teatrze Miejskim artyści "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" mieli dużo mniej miejsca niż w swoim teatrze; ze szkodą dla widowiska przearanżowano przestrzeń "Karskiego historii nieprawdziwej" z Jeleniej Góry, w którym pierwotnie sam teatr i nietypowa dla widza perspektywa, stanowiły ważny punkt odniesienia, którego na pokazie festiwalowym w sali YMCA zabrakło). Dobrze byłoby zacieśnić współpracę z Teatrem Muzycznym, by przedstawienia pokazywano w lepszych niż w sali YMCA warunkach. Warto również poszukać przestrzeni pozateatralnej, która pozwoli wreszcie wydostać się z sal gimnastycznych czy hal sportowych.

Bardzo dobre wrażenie pozostawiła produkcja Teatru im. Jerzego Szaniawskiego z Wałbrzycha - "Zapolska Superstar" Jana Czaplińskiego w reżyserii Anety Groszyńskiej. Bardzo dobre wrażenie pozostawiła produkcja Teatru im. Jerzego Szaniawskiego z Wałbrzycha - "Zapolska Superstar" Jana Czaplińskiego w reżyserii Anety Groszyńskiej.
W jak Werdykt, czyli festiwalowe Grand Prix

Po obejrzeniu kompletu propozycji faworytami wydawały się dwa tytuły: "Ony" w reż. Daniela Adamczyka z Teatru Czytelni Dramatu, działającego w Centrum Kultury w Lublinie, oraz "Zapolska. Superstar" wyreżyserowana przez Anetę Groszyńską w Teatrze im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Jednak bajka Teatru Czytelni Dramatu, wraz z drugą lubelską propozycją "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" w reż. Remigiusza Brzyka z Teatru im. Juliusza Osterwy, otrzymała od jurorów (profesor Zbigniew Majchrowski, dramatopisarz Artur Pałyga i reżyser Piotr Kruszczyński) jedynie honorowe wyróżnienie. Lubelska miniprodukcja zyskała jednak największe uznanie publiczności i otrzymała Nagrodę Publiczności. Zupełnie bez echa przeszła natomiast ciekawa i udana "Zapolska. Superstar" z Wałbrzycha.

Nieoczekiwanie wygrała propozycja Teatru Muzycznego w Gdyni - "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła". Spektakl na podstawie tekstu Agaty Dudy-Gracz, w jej reżyserii i z jej scenografią, wpisany został w tradycję apokryfów z jednej i w monumentalny ikonostas z drugiej strony. Od premiery (przeczytaj recenzję) przedstawienie bardzo dojrzało, podobnie jak praktycznie wszystkie aktorskie kreacje, z doskonałą tytułową rolą Magdaleny Kumorek na czele. To obecnie spektakl jeszcze bardziej dotkliwy niż na początku, niezwykle precyzyjnie prowadzony dramaturgicznie, o bardzo dużej sile rażenia chyba przede wszystkim z uwagi na brak tonów moralizatorskich i koncentracji na ukazaniu licznych ludzkich dramatów i tragedii, skupionych wokół małej wiejskiej społeczności. To propozycja bezkompromisowa, która zawsze będzie dzielić publiczność na zbulwersowaną radykalnością tej wizji i zachwyconą kunsztem artystycznym realizatorów i wykonawców.

Laureatką przyznanej po raz dziewiąty Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej została Jolanta Janiczak, autorka tekstu "Sprawa Gorgonowej", która w nagrodę otrzymała statuetkę "Kostkę Literacką" i 50 tys. zł. Laureatką przyznanej po raz dziewiąty Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej została Jolanta Janiczak, autorka tekstu "Sprawa Gorgonowej", która w nagrodę otrzymała statuetkę "Kostkę Literacką" i 50 tys. zł.
Z, czyli Zamiast podsumowania

Nagroda dla teatru musicalowego na festiwalu skierowanym de facto do teatrów dramatycznych jest wyraźnym sygnałem, że miniony rok w polskim teatrze nie był szczególnie udany dla dramaturgii współczesnej. Na R@Porcie oglądaliśmy głównie zgrabne inscenizacyjnie i reżysersko eksperymenty formalne. Zabrakło na XI R@Porcie olśnień i spektakli wybitnych, bo takich w minionym roku zwyczajnie nie było. Zaskakujący i nieoczekiwany sukces Teatru Muzycznego w Gdyni nie dziwi, gdy przyjrzymy się bliżej R@Portowej konkurencji. "Kumernis..." wyróżnia się na tle pozostałych spektakli rozmachem inscenizacyjnym (pod tym względem dorównać może mu jedynie "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" z Lublina), dojrzałością i precyzją wizji autorskiej czy reżyserskiej (porównywalną jedynie do "Zapolskiej. Superstar" z Wałbrzycha) i sprawnością gry aktorskiej (tu znów wskazać by można "Zapolską. Superstar" i półamatorski spektakl "Ony").

Bardzo dobrze, że na R@Port trafiają nowe formy, coraz częściej wykonywane przez artystów teatrów instytucjonalnych, jak wieczory stand-upu "Wielcy inni" przygotowane przez aktorów z Wałbrzycha. Dużo mniej sprawdził się pomysł, by propozycje konkursowe spiąć klamrą nurtu śląskiego, zwłaszcza, że ani "Morfina," ani "Skazany na bluesa" (które pokazano w Gdyni na R@Porcie) z typowymi śląskimi spektaklami nie mają zbyt wiele wspólnego. Warto też pamiętać, że raportowanie polskiej dramaturgii współczesnej ma sens tylko wtedy, gdy odbywa się co roku, więc roczny cykl odsłon R@Portu zdecydowanie powinien zostać utrzymany.

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (29) 1 zablokowana

  • Ciekawi mnie jedna sprawa (6)

    Jakie są oczekiwania aktorów wobec widzów po zakończonym przedstawieniu? Tzn. to czy wstają bijąc brawo czy też nie. Często chodzę do teatru i widzę na twarzach niektórych aktorów wyraźny smutek, a czasem wręcz nieuzasadnione rozczarowanie gdy publiczność pozostaje na swoich miejscach i rusza się dopiero wtedy gdy aktorzy zaliczą standardowe trzy wejścia z ukłonami. Sami z kolei nie kwapią się by ruszyć tyłek i nagrodzić owacją na stojąco kolegów po fachu. Tak było chociażby na przedstawieniu "Przyjdzie Mordor...". Na widowni wypatrzyłem czworo aktorów: Cezary Rybiński (Wybrzeże), Monika Babicka, Szymon Sędrowski (Miejski) i Katarzyna Wojasińska (Muzyczny). Żadna z tych osób nie ruszyła się z miejsca, mimo że przedstawienie teatru z Lublina było naprawdę świetne. Gdy w lutym widziałem K. Wojasińską na widowni podczas musicalu "Lalka" w Muzycznym, to była ona pierwszą osobą, która zerwała się z miejsca aby nagrodzić gorącymi brawami swoich kolegów po skończonym spektaklu. Ot, zalatuje mi to trochę hipokryzją.

    • 9 4

    • Dobrze, że w końcu zauważył pan prawdziwe oblicze tego środowiska. Co niektórzy noszą skargi pisemne na samych siebie. Tylko kogo to obchodzi widać w ilości komentarzy.

      • 4 1

    • Wspomniany spektakl (1)

      ... nie był aż tak świetny :) Długi!

      • 0 2

      • matko, tl;dr dotarło już do teatru?

        too long; didn't watch?

        • 0 0

    • (1)

      W Muzycznym się zawsze zrywają do braw na stojąco. Taka karma publiczności nastawionej na rozrywkę. A dlaczego niby mają zrywać się właśnie aktorzy do oklasków? Co to ma wspólnego z hipokryzją? Wiem, że trzeba zaistnieć i jeszcze przy okazji udowodnić, ze się bardziej ogląda publiczność niż to, co dzieje się na scenie. Ciekawe!

      • 2 1

      • no właśnie, a w Miejskim w Gdyni i Wybrzeże nie ma takiej praktyki

        czasem wstają pojedyńcze jednostki. Też mam z tym zawsze kłopot.

        • 1 0

    • Chodzę do teatru częściej niż przeciętny Polak, ani razu jednak nie widziałam żeby aktorzy byli zawiedzeni reakcją publiczności. Nigdy, nawet kiedy faktycznie nikt nie wstawał, a szczególnie już kiedy... wychodziłam wcześniej i na aktorów kierowałam swoje plecy.

      • 0 0

  • (4)

    Zapolska bez nagród - nieporozumienie

    • 9 0

    • zdrcydowanie nie (2)

      fatalne aktorstwo pań, zwłaszcza emisja głosu. farsowe zagrywki rodem z flipa i flapa (grubas jest - to się z niego pośmiejemy). a z całego spektaklu nic się nowego nie dowiemy, ani o świecie, ani o Zapolskiej.

      • 0 5

      • Nie widziałem tam żadnych farsowych zagrywek, ale widocznie nie jestem takim wybitnym znawcą teatru

        • 1 0

      • co ma grubas do chudego

        a jakie to znaczenie ma czy aktor jest gruby, czy nie? wszyscy aktorzy się wspaniale bawili, czuć było improwizację i radość tworzenia,
        a nie tezę i udawanie, że robi się coś nowego;
        cudownie świeże i zabawne przestawienie

        • 1 0

    • Teatr współczesny - nieporozumienie

      • 1 6

  • Kto wszedł dla panny z gałęzią na głowie

    ten łapka w górę :)

    • 11 2

  • ONY (1)

    Spektakl Ony to nie żadna offowa bajka dla dzieci. Powiem więcej, ten spektakl jest wybitnie nie dla dzieci. A nastolatków oczywiście znudzi. Jest dla dorosłych. Dekonstruuje nasze przekonania o rodzinie i "byciu dorosłym", bawi się językiem, pokazuje dość otwarcie mielizny i tragedie życiowe i nasze mechanizmy radzenia sobie z nimi: zaprzeczenie, wyparcie, romantyzacja.
    Piękny teatr.

    • 5 1

    • Bardzo żałuję, że nie poszłam na ten spektakl, choć początkowo planowałam...

      • 0 0

  • (3)

    Bardzo dobrze , że aktorzy z Muzycznego zostali docenieni. Może skończy się traktowanie ich i samego Teatru z przymrużeniem oka....

    • 8 0

    • Raczej wynika to z tego, że ogólny poziom był słaby... (1)

      • 2 5

      • nie w tym roku.

        • 0 0

    • Bardzo poważnie traktuję Muzyczny i szanuję, ale wziąwszy pod uwagę całość Ich repertuaru to akurat "Kumernis..." nie cieszy się moim uznaniem. Nie jestem zadowolona, że akurat ten spektakl wygrał.

      • 0 0

  • Największe rozczarowanie (1)

    Największym rozczarowaniem nie był spektakl "Wojny, których nie przeżyłam" (oceniam go wysoko i nie zgadzam się z opinią, że zmarnowano ciekawy pomysł sygnalizowany w tytule), ale przypadkowy dobór przedstawień. Wyjaśnienie dyrektora R@portu, że "zestaw konkursowy jest skrajnie zróżnicowany: estetycznie, formalnie, tematycznie, światopoglądowo" miało chyba przesłonić słabość festiwalu.
    W tegorocznym R@porcie zabrakło wizji i selekcji: pojawiły się spektakle niepasujące do konkursu ("ONY"), zwyczajnie słabe ("Sąsiedzi"). Prawdą jest, że miniony rok nie był dla współczesnej dramaturgii i współczesnego teatru szczególnie udany, ale może po prostu ktoś się nie wysilił?

    • 5 3

    • Nie zgadzam się z tą opinią

      Wydaje mi się, ze ważniejszy jest dobór dobrych sztuk niż szukanie jakiegoś sztuczengo wspólnego mianownika. W tym Raporcie widziałam 2 sztuki i te 2 były w porządku.

      • 0 0

  • Jerzy Stuhr czyli zmiana poglądów (1)

    Oto co mówi kilka lat temu Jerzy Stuhr, przewodniczący jury - "Nadeszła epoka teatru, który estetycznie się ode mnie oddala. Nie podoba mi się to, co proponują młodzi reżyserzy, nie rozumiem zachwytów nad ich, często brutalnym, ordynarnym, krzykliwym i powierzchownym teatrem. I wcale nie rewolucyjnym. To, co oni robią, to dla mnie wyważanie otwartych drzwi. Mam wrażenie, że widziałem już to wszystko w latach 70. w teatrze studenckim i zachodnim. Ta plakatowość, fragmentaryczność i pastwienie się nad człowiekiem - to wszystko już było. Dlaczego ci młodzi wciąż opowiadają o biologii i intymności człowieka? Dlaczego tak bardzo go degradują, a nie próbują zrozumieć? To nie jest mój świat, nie rozumiem takiej jego wizji. Miałem taki bliski kontakt z młodymi, a jednak ich teatr już nie jest moim teatrem. Psychologia i poezja z teatru wyparowały, a ja ich potrzebuję. Chcę, żeby teatr mnie wzruszał, a współczesny teatr zwykle mnie przeraża".

    • 11 2

    • Po czym poznaje się, że człowiek się starzeje?

      Po tym, że robi się zblezowany, nie dotrzymuje kroku teraźniejszości i podoba mu się tylko to co oglądał w latach swojej młodości.

      • 3 1

  • za długie (1)

    Przedstawienie nagrodzone Grand Prix było podobnie, jak powyższe sprawozdanie zdecydowanie za długie, co spowodowało moje totalne znudzenie. Czytanie artykułu przerwałem, a z przedstawienia nie mogłem wyjść, bo autorka zapomniała o przerwie w 2,5 godzinnym spektaklu :( Długo do lokalnego teatru się nie wybiorę.

    • 0 11

    • czytanie męcz?

      No rozumiem, że Pana czytanie męczy!Szczególnie jeśli wychował się Pan na komiksach i MTV. Nie musi Pan chodzić do teatru i nie musi Pan czytać. Zycie Jaskiniowca też miłe. I nie koniecznie teatr trzeba nazywać lokalnym. Raczej Pan jest lokalny i to bardzo... Życzę dalszych sukcesów w nie czytaniu, góra 200 znaków.

      • 1 1

  • Moim zdaniem festiwal w tym roku naprawdę miał niezły poziom

    był bardzo zróżnicowany tematycznie i mi się to najbardziej podobało.

    • 3 0

  • Poszłabym jeszcze raz, a może dwa

    a byłam w miniona sobotę

    • 3 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Znany trójmiejski zespół, który nagrał utwór "Ciągnik" to:

 

Najczęściej czytane