• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Akwarium pełne koszmarów. O "Upiorach" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
12 marca 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Spektakl "Upiory" zaskakuje nie tylko nietypową scenografią Anny Oramus, ale też znakomitymi wizualizacjami Natana Berkowicza, świetnie współgrającymi z myślą reżyserki Olgi Grzelak. Spektakl "Upiory" zaskakuje nie tylko nietypową scenografią Anny Oramus, ale też znakomitymi wizualizacjami Natana Berkowicza, świetnie współgrającymi z myślą reżyserki Olgi Grzelak.

Głęboko skrywane traumy, zwłaszcza w rodzinie, potrafią mieć ogromną siłę rażenia. Sztuka Henrika Ibsena "Upiory" to kumulacja takich sytuacji, które z siłą wodospadu zaczynają wysadzać tamy poprawności i ułudy, w jakiej tkwią bohaterowie. Spektakl Teatru Wybrzeże wystawiony w Starej Aptece zaskakuje oprawą wizualną i bardzo solidnym psychologizmem postaci, z których każda ma jakąś historię.



Na co iść do teatru?


Dramat Henrika Ibsena "Upiory" ma wiele wspólnego z dramatem antycznym, w którym fatum, czyli nieuchronność i nieodwracalność losu, wyklucza inne niż z góry zaplanowane scenariusze. Tu również bohaterowie uwikłani są w sieć zależności niezależnych od nich, które w decydujący sposób wpływają na ich życie.

Bardzo młoda ekipa realizatorów spektaklu, z reżyserką stawiającą swoje pierwsze kroki w profesjonalnym teatrze Olgą Grzelak na czele, nie chce inscenizować odległego nam w jakiejś perspektywie dramatu. Dlatego bardzo zgrabnie uwspółcześniono całą intrygę, za pomocą przemyślanych skrótów (dramaturgią zajęła się również Olga Grzelak), pomysłowej scenografii Anny Oramus i świetnych wizualizacji Natana Berkowicza, popartych subtelną, dobrze wkomponowaną w resztę muzyką Andrzeja Koniecznego.

Bohaterowie "Upiorów" mają potężny bagaż doświadczeń i nie zawsze uświadomionych traum, które utrudniają im życie. Na zdjęciu Helena (Małgorzata Brajner, po lewej) i Regina (Agata Woźnicka). Bohaterowie "Upiorów" mają potężny bagaż doświadczeń i nie zawsze uświadomionych traum, które utrudniają im życie. Na zdjęciu Helena (Małgorzata Brajner, po lewej) i Regina (Agata Woźnicka).
Cała przestrzeń zaadaptowana jest na wielkie akwarium, w którym najbardziej efektownym elementem jest wisząca rzeźba - ni to rozgałęziony pień drzewa, ni to ukwiał, ni to splecione ze sobą żyjątka, którymi zajmuje się fundacja Heleny Alving, lada chwila mająca rozpocząć swoje funkcjonowanie. Na zasadzie "teatru w teatrze" wszystkie bardzo efektowne wizualizacje, które "rozlewają" się na całą scenografię, skupione są w prawdziwym akwarium umieszczonym centralnie.

W wypełnionym tylko wodą zbiorniku, dzięki projekcjom Natana Berkowicza, obserwujemy małe wodne żyjątka, zwłaszcza stułbie płowe, którym poświęcono nawet wykład z offu. Oprócz niewielkiej części zaadaptowanej na salon właścicielki domu - Heleny Alving, na scenie znajdują się jeszcze kręte schody prowadzące donikąd, co również zinterpretować można wieloznacznie.

Te akwarystyczne skojarzenia ze sztuką Ibsena wraz z wszechobecnymi tutaj stułbiami mogą zaskakiwać. Jednak zamysł twórców aby przedstawić sztukę sprzed 130 lat w sposób uniwersalny i współczesny bardzo dobrze się udaje. Akwarium potraktować można jako formę więzienia czy też potrzasku, w którym tkwią bohaterowie, nie będąc w rzeczywistości w stanie porzucić mar przeszłości. Stułbia czyli hydra (to jej łacińska nazwa) ma wyjątkowe właściwości regeneracyjne i niezwykłą żywotność, co przecież stanowi aluzję zarówno do aspiracji Ibsena, by przedstawić tragedię na wzór greckiej tragedii, jak i do traum, które pomimo wielu wysiłków noszących je osób, pod wpływem impulsu mogą wracać z taką samą siłą.

Każdy z aktorów ma szansę, by ukazać dramat swojego bohatera. Bardzo dobrze z niej korzystają Jacek Labijak w roli Engstranda (po lewej) i Maciej Konopiński grający księdza Mandersa (po prawej). Każdy z aktorów ma szansę, by ukazać dramat swojego bohatera. Bardzo dobrze z niej korzystają Jacek Labijak w roli Engstranda (po lewej) i Maciej Konopiński grający księdza Mandersa (po prawej).
Wszystko rozgrywa się w domu Alvingów, do którego po latach nieobecności wraca Osvald. Helena Alving trzyma w nim również Reginę, traktowaną "prawie jak córkę". Jej ojciec Engstrand pracuje przy budowie gmachu fundacji, zaś przyjaciel domu ksiądz Manders pomaga Helenie w interesach, swojej dawnej przyjaciółce i żonie swojego przyjaciela, którego imię ma nosić fundacja. Każdy z ibsenowskich bohaterów w spektaklu Teatru Wybrzeże ma do odegrania istotną rolę.

Rzetelna reżyserka praca Olgi Grzelak objęła nie tylko samą inscenizację, ale też aktorów. W dramacie Ibsena każdy z nich jest "jakiś" i każdy dźwiga bagaż trudnych doświadczeń, które determinują ich obecne życie. Wszyscy aktorzy dostają u Grzelak szansę, aby pokazać dramat swojej postaci, chociaż nie każdy z tej możliwości korzysta równie dobrze. Wyróżnia się na tym tle Agata Woźnicka, która w początkowych scenach imponuje przygotowaniem gimnastycznym, gdy jej bohaterka Regina przyjmuje ojca na macie, uprawiając jogę w stroju gimnastycznym.

Właśnie Regina jest postacią najbardziej naznaczoną wyborami innych osób. Żyje z rodziną Alvingów z dala od ojca, czując się wykorzeniona i gdy wydaje się, że dla niej też wreszcie zaświeci słońce, błyskawicznie pojawia się burza z piorunami, niwecząc wszelkie plany i marzenia, co Agata Woźnicka potrafi odmalować nie tylko grą ciała, chociaż bardzo znaczący jest w tym kontekście jej elektryczny, zbudowany z wielu stylów taniec z Osvaldem (autorem choreografii jest Oskar Malinowski).

Spotkanie po latach matki i syna, czyli Heleny (Małgorzata Brajner) i Osvalda (Grzegorz Otrębski) nie przebiega tak, jak oboje się tego spodziewali. Spotkanie po latach matki i syna, czyli Heleny (Małgorzata Brajner) i Osvalda (Grzegorz Otrębski) nie przebiega tak, jak oboje się tego spodziewali.
Bardzo ciekawą postać księdza Mandersa stworzył Maciej Konopiński. Jego bohater wobec zagubionych wiernych zakłada zbroję pełną pustych frazesów z patriarchatem na sztandarach i wyrusza na krucjatę, by ich umoralniać. Mandersowi nie brak wdzięku, bo Maciej Konopiński nie zapomina o rysie komediowym tej na wskroś egocentrycznej, zafiksowanej na swoim zdaniu postaci, której pancerz szybko rozsypie się jak domek z kart.

Jego przyjaciółka z młodości, Helena Alving grana przez Małgorzatę Brajner, nie jest już potulną parafianką, która szukała u księdza schronienia, uciekając przed mężem. To silna, wyzwolona kobieta, która nie boi się mieć własnego zdania. Jednak długimi momentami ta postać budowana jest przez Małgorzatę Brajner jednym zbolałym wyrazem twarzy i jej dramat nie wybrzmiewa z taką siłą jak pozostałych bohaterów. Jednym z nich jest stolarz Engstrand w wykonaniu Jacka Labijaka grający prostego chłopa z obejścia. Z czasem jest prostota i bogobojność nabierają zupełnie innego znaczenia niż na początku, także dzięki konsekwentnemu poprowadzeniu tej postaci przez Labijaka.

Scenografii zaaranżowanej na ogromne akwarium towarzyszą znakomite, współczesne wizualizacje Natana Berkowicza. Scenografii zaaranżowanej na ogromne akwarium towarzyszą znakomite, współczesne wizualizacje Natana Berkowicza.
Wreszcie nieoczekiwany sprawca całego zamieszania czyli Osvald Alving, wokół którego ogniskują się traumy większości bohaterów, wraca do matki jako artysta w kryzysie twórczym. Reżyserka wyraźnie sympatyzuje z tą postacią, ponieważ jego "prace wizualne" podziwiać można jeszcze przed wejściem na widownię oraz po wyjściu ze spektaklu. Sam Osvald wykonuje zaś performans umierającego, który obserwujemy wchodząc na widownię.

Grający Osvalda Grzegorz Otrębski długo musi czekać na swój moment, zanim może o swoich traumach opowiedzieć, ale, niestety, nie jest w tym specjalnie przekonujący. Otrębski gubi gdzieś intrygującą tajemnicę swojego bohatera, chociaż ma bardzo dobre i zaskakujące wejście. Osvald w momentach największego uniesienia wali z całej siły w ścianę scenografii i wrzeszczy w twarz matce, ale jego dramat mimo to wydaje się trochę naciągany i papierowy.

Cierpienie tyrana. Recenzja "Scen z egzekucji" Teatru Wybrzeże



Zresztą, tylko zakończenie tego prowadzącego bardzo konsekwentnie dusznego świata bohaterów, z którego nie ma ucieczki, wydaje się nieco pretensjonalne i odrobinę szkolne. Jest to właściwie jedyny słabszy moment tego ciekawie zainscenizowanego przedstawienia. Bardzo precyzyjnie nakreślono przestrzeń i rysy osobowościowe każdego nastygmatyzowanego traumą bohatera. Brakuje tu tylko odrobiny światła, by ponury pesymizm nie zalał nas tak samo, jak bohaterów "Upiorów". Nieprzypadkowo jednak czwartą ścianę akwarium pełnego traum i cierpienia, w którym zamknięto bohaterów, stanowi publiczność.

Spektakl

7.8
5 ocen

Upiory

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (11)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych?

 

Najczęściej czytane