• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

A gdyby tak zerwać z kulturalną etykietą?

Ewa Palińska
21 sierpnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 

Kiedy sztuka jest najwyższej próby, publiczności na myśl nie przyjdzie, żeby zachowywać się nietaktownie, mimo panującego na widowni luzu, czego dowodem jest niedawny koncert Piotra Beczały w Operze Leśnej podczas Sopot Classic.

Jeśli ktoś uczestniczy w wydarzeniach kultury wysokiej od dziecka, to zasady teatralnego czy filharmonicznego savoir-vivre'u ma we krwi i przez myśl mu nie przejdzie, żeby się wyłamać. Nawet wtedy, kiedy uczestniczenie w jakimś koncercie czy spektaklu piekielnie go męczy. A przecież sztuka nie ma nas skazywać na męczarnie, tylko skłaniać ku refleksji i dawać rozrywkę. Może zatem ta cała etykieta to przeżytek i warto ją sobie już odpuścić?



Czy zdarzyło ci się wyjść z koncertu czy spektaklu przed zakończeniem tylko dlatego, że ci się nie spodobało?

Na koncert do filharmonii nie można sobie pójść ot tak, na "spontanie". Bo co, jeśli nie spodoba mi się repertuar? Przecież nie wyjdę w trakcie. Ważny jest też strój - jeśli pojawię się w sukience plażowej, a mój partner w szortach, oboje natychmiast znajdziemy się na językach kulturalnych "współbiesiadników". Dlatego, aby nie wpakować się na repertuarową minę i nie razić strojem, wielokrotnie odpuszczałam sobie udział w koncertach nawet wówczas, jeśli przechodziłam tuż obok i dysponowałam nadmiarem wolnego czasu.

Kulturalna etykieta nie obowiązuje bez powodu.
Jej głównym celem jest przecież zaprowadzenie porządku. Dzięki obowiązującym zasadom publiczność wie, że należy się odpowiednio ubrać, zjawić punktualnie, zająć wyznaczone miejsce, a w przypadku spóźnienia grzecznie przyjąć do wiadomości, że nie zostaniemy wpuszczeni na widownię bądź zająć fotel wskazany przez obsługę.

Zobacz także: Spóźniasz się? Rób to kulturalnie


Mówi się, że coraz trudniej zachęcić słuchaczy do uczestniczenia w koncertach muzyki klasycznej. Może lekarstwem na puste krzesełka na widowni byłoby branie pod uwagę oczekiwań słuchaczy podczas tworzenia repertuaru oraz poluzowanie zasad etykiety? Mówi się, że coraz trudniej zachęcić słuchaczy do uczestniczenia w koncertach muzyki klasycznej. Może lekarstwem na puste krzesełka na widowni byłoby branie pod uwagę oczekiwań słuchaczy podczas tworzenia repertuaru oraz poluzowanie zasad etykiety?
O ile podczas koncertów abonamentowych w filharmonii możemy sobie (umownie) pozwolić na nieco luzu, to już podczas wydarzeń specjalnych czy występów wielu gwiazd o swobodzie mowy nie ma. Dlaczego? Bo nawet najmniejszy szmer na widowni może spowodować przerwanie koncertu i opuszczenie sceny przez obrażoną gwiazdę.

Kilka lat temu, dla przykładu, wirtuoz fortepianu Krystian Zimerman przerwał występ i strzelił przysłowiowego focha, bo jeden ze słuchaczy nagrywał go smartfonem. Niejednokrotnie artyści odmawiali też dalszej gry np. dlatego, że komuś zadzwonił telefon komórkowy, numerek z szatni upadł z hukiem na podłogę czy ktoś zaklaskał w przerwie między częściami symfonii.

Zobacz także: Komórki na koncertach. Zmora czy znak czasów?

Oczywiście każdy z artystów strzelających focha potrafi swoje zachowanie pięknie uargumentować, a publiczność z reguły staje za nimi murem. No bo jak wirtuoz o tak wrażliwej duszy ma wyrazić swoje emocje, skoro ktoś przeszkadza mu klaszcząc w nieodpowiednim momencie? Muzycy tłumaczą, że Mozart przecież nie po to napisał kilka części swojej symfonii, żeby przedzielać je oklaskami czy, broń Boże, wyrażać swoje zadowolenie, kiedy gra muzyka. Publiczność takie tłumaczenia kupuje i potulnie stosuje się do narzuconych zasad. Dobrze, że naszych czasów nie doczekał Mozart, bo dopiero by się uśmiał...

Czasem rygor podczas koncertów jest tak wielki, że uczestniczenie w nich bardziej męczy niż bawi. Przypominają imprezę urodzinową nielubianej cioci, która na domiar złego jest kiepską kucharką. Musimy się ładnie, choć niewygodnie ubrać, grzecznie siedzieć, jeść to, co nam podsuwają pod nos, chociaż nam nie smakuje, a to wszystko z uśmiechem na twarzy i obsypując jubilatkę komplementami. Dlaczego? Bo przecież tak wypada. Nie można inaczej.

Mozartiana 2017

Znakomita muzyka i niezobowiązująca atmosfera to największe atuty festiwalu Mozartiana, który rozpoczyna się już w najbliższą niedzielę. Nic dziwnego, że każdego roku przez festiwal przewijają się tysiące słuchaczy.


Tyle że w przypadku koncertów muzyki klasycznej inaczej się da i ci, którzy to zrozumieli, wreszcie świetnie się bawią. Po obu stronach sceny! Bo czy koncerty plenerowe podczas festiwalu Mozartiana są mniej wartościowe niż koncerty w Filharmonii Bałtyckiej tylko dlatego, że można klaskać między częściami i opuścić teren parku Oliwskiego, kiedy muzyka nam się nie podoba?

Czy niedawny koncert Piotra Beczały w Operze Leśnej (ale też wcześniejsze koncerty w ramach Sopot Classic) to wydarzenia mało wartościowe, bo słuchacze na widowni pili piwo, kiedy jeden z najlepszych tenorów świata śpiewał "Nessum dorma"? Czy Beczała powinien przerwać koncert tylko dlatego, że słuchacze nie wytrzymywali z oklaskami, aż wyśpiewa frazę, tylko nagradzali go brawami w trakcie? Niesamowita atmosfera panowała też podczas koncertów z plusem odbywających się w ramach Solidarity of Arts i decyzję o zaprzestaniu ich organizowania uważam za skandaliczną.

Znakomitym przykładem tego, że urodziny cioci mogą być zorganizowane z wielką pompą, a przy tym nie męczyć współbiesiadników, są koncerty Andre Rieu. Publiczność dostaje tylko najciekawsze fragmenty arcydzieł muzyki klasycznej, może jeść, pić, a do nagrywania smartfonami i spontanicznych reakcji jest zachęcana ze sceny. Choć pozornie na widowi panuje samowolka, wszystko działa jak w zegarku, a Rieu steruje słuchaczami tak, jak mu pasuje. Jest czas na to, żeby pośpiewać, pokrzyczeć czy posadzić spóźnialskich bez zakłócania porządku innych uczestników imprezy. I zapewniam, że choć zawodowi muzycy traktują koncerty Andre Rieu z dystansem, to wielu z nich na koncertach holenderskiego skrzypka widziałam. Co więcej, bawili się znakomicie, chociaż oficjalnie nigdy się do tego nie przyznają.

Andre Rier w Ergo Arenie, 2018 r.

Wielu organizatorów imprez ustala repertuar w oparciu o własne ambicje a nie oczekiwania słuchaczy. Andre Rieu przeciwnie - daje słuchaczom to, co lubią najbardziej. Nie dziwi zatem, że cieszy się tak ogromną popularnością na całym świecie.


Mówiąc o zerwaniu z zasadami koncertowej etykiety nie mam na myśli wprowadzenia anarchii, a potrzebę większego kierowania się własnym rozsądkiem niż zasadami, które bywają idiotyczne. Wróćmy do urodzin cioci. Czy naprawdę jubilatka miałaby nam tak bardzo za złe, gdybyśmy zamiast wystrzałowej kreacji założyły coś bardziej stonowanego i wygodnego? Czy obraziłaby się tak bardzo, gdybyśmy jedli tylko to, na co faktycznie mamy ochotę? Może wyciągnęłaby z tego wnioski i zaczęła przygotowywać też to, co goście lubią, a nie tylko to, czym ma zamiar "zabłysnąć".

Początki mogłyby być trudne, ale z czasem z imprezy, w której bierzemy udział, bo musimy, mogłaby się zrobić taka, podczas której naprawdę dobrze się bawimy. I wreszcie: czy byłaby to wielka potwarz, gdybyśmy opuścili imprezę przed jej oficjalnym zakończeniem zakładając, że zrobilibyśmy to taktownie i nie przeszkadzając innym?

Kilka tygodni temu byłam w teatrze. Już po kilku minutach wiedziałam, że ten spektakl to zło wcielone. Moje zdanie najwyraźniej podzielała publiczność, bo oklaski, jakimi nagrodzono artystów, były symboliczne. Choć drzwi miałam za plecami, nie odważyłam się opuścić widowni, bo przecież byłoby to wielce nietaktowne. Z drugiej strony, czy taktownym było prezentowanie tak kiepskiej jakości sztuki i oczekiwanie od widzów, że bezszelestnie będą się temu przyglądali?

Kiedy siedziałam na tym spektaklu i próbowałam zająć czymś myśli, byle tylko nie angażować się zbyt mocno w to, co działo się na scenie, przyszło mi na myśl, że przecież pretensje mogę mieć jedynie do samej siebie. Nikt mnie tam przecież na siłę nie trzymał, więc zmarnowałam ten czas na własne życzenie. Obiecałam sobie wtedy, że koniec z respektowaniem głupich zasad. Następnym razem po prostu wyjdę.

Opinie (58) 6 zablokowanych

  • (1)

    nie popadajmy w dziwne skrajności, z jednej strony postawa jakiegoś zakompleksionego niewolnika na smyczy artystów, który czuje, że powinien być wdzięczny że w ogóle został wpuszczony na widownię a potem siedzi z kijem w pupie bo czuje się nie na miejscu, a z drugiej jakiś tandetny piknik a la Rieu który bardziej przypomina gale piosenki biesiadnej.

    szanujmy artystów, ale szanujmy też siebie, swój czas i swoje pieniądze. jeżeli coś by mi skrajnie nie odpowiadało a nie byłoby antraktów, to nie miałabym problemu, by wyjść w trakcie. Podobnie śmieszą mnie spiny na temat ubioru - serio ktoś myśli, że artystów występujących dzień po dniu obchodzi, czy ktoś na sali akurat ma dżinsy?

    • 5 4

    • pani czy panie

      obchodzi na pewno obchodzi i to bardzo, bo dżinsy w teatrze świadczą o braku szacunku nie tylko dla aktorów ale dla mnie ktory w krótkich majtkach do teatru jak i do kościoła nie chodzi
      i nie porównujmy naszych spektakli teatralnych,koncertów jakichkolwiek najbardziej poważnych lub rozrywkowych do koncertow Andre Riu - jego ogląda cały świat , a publika pijąc przy tym dobre trunki za dobre pieniądze ubrana jest wzorowo

      • 0 0

  • Beczysz jak baran! Won ze sceny!

    • 1 4

  • Moim zdanie nic złego by się nie stało, jakby w rogu sali postawić grilla i roll bar ze specjalem. Ludzie z pełnym brzuchem i z ćwierć promilem się lepiej bawią zazwyczaj.

    • 11 0

  • jak ktos nie umie spiewac ,jak orkiestra "dusi kota "

    jak spektakl to gniot ,jak prezentowana praca "artystow " to szmira to trzeba wyjsc zeby zrozumieli ze to sie widowni nie podoba ,bo artysci robia swoja prace dla widowni ......... a nie sztuka na sztuki lub minuty

    • 3 1

  • nie chodzi o strój

    bo to problem marginalny. Gorszą rzeczą jest próba zablokowania szczerej reakcji widzów czy słuchaczy na coraz częstsze płaskie i płytkie utwory i występy pseudoartystów. Coraz więcej sztuk teatralnych i filmów to prostackie agitki promujące poprawność polityczną i swobody obyczajowe, tu sztuka poddała się dyktatowi postępu i pieniądza. Widz się nie liczy, ma obowiązek uczestniczyć w tej "kulturze" i gorąco klaskać. Czas przerwać tę tresurę. Brawo dla autorki za odważne poruszenie tej kwestii

    • 4 1

  • Koncert w Royal Albrrt Hall

    I to wiele lat temu. Luz i oglądanie nawet na leżąco. Żadnych ą ę. I artyści jakoś się nie obrazili. W programie 40stka Mozarta.

    • 1 1

  • artysta się obraża

    na niewłaściwe odgłosy z widowni a zgrzytanie tramwaju dobiegające zza ściany naszej Opery mu nie przeszkadza?

    • 2 0

  • zapłaciłem za bilet...

    Poszedłem nie podobało mi się i wyszedłem to taki skandal? Przecież nic na mnie nie stracili

    • 2 1

  • Ja wychodzę od razu jak zaczną (1)

    Wole w domu piwko wypic i obejrzeć trudne sprawy
    Ale chodze z małżonką zeby nie marudzila
    Zawsze zie ubieram w sfetr i kanty oraz mokasyny zeby ladnie wyglądać.
    Przed wyjsciem max 2 piwka zeby nie czuc bylo alko na wejściu.
    Kurteczka do szatni elegancko,szybko do klopa i siadam oglądać.Jak tylko zaczna to gora po 10 minutach robię wypad na chatę

    • 3 1

    • To zupełnie jak mpja Halyna

      • 2 0

  • Pokory! (1)

    "nessuN dorma", proszę Pani. Od razu widać ile Pani z tego wszystkiego rozumie.
    Kluczem nie jest jak kto wygląda tylko jak uczestniczy w wydarzeniu. Rozpraszanie wykonawców i widowni jest dewastujące i deprymujące. Nie mówię, że prawdziwi artyści nie grają/śpiewają do kotleta czy kufla. Ale kiedy chodzi wyłącznie o sztukę, to schowaj telefon, pokornie otwórz oczy i uszy i nie wydawaj dźwięków, których nie ma w partyturze. Nawet najcichszych.
    A jeżeli się nie podoba, wyjdź w przerwie albo nie klaszcz na koniec.

    • 2 0

    • brawo spiewak, brawo

      tylko po co wtedy w ogole wychodzić z domu a jeżeli ju z to dlaczego na koncert
      a w ogóle koncert symfoniczny,operowy, czy spektl w takim miejscu jak opera leśna to jedno wielkie nieporozumienie, publika schodzi się jeszcze półgodziny po rozpoczęciu, spacery na lewo i prawo z piwem i po piwie, szukanie wolnych miejsc bo moje zajęli ci co przyszli na czaS
      koszmar i nieporozumienie na scenie i widowni

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Co to są rzygacze?

 

Najczęściej czytane