- 1 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (14 opinii)
- 2 Szukają małego aktora do kultowej roli (11 opinii)
- 3 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 4 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
- 5 Rozdano ważne nagrody w Gdańsku (13 opinii)
- 6 Wszyscy sprzedają akcje? On kupuje (25 opinii)
Jak powstała grupa "Light of Love"?
Renia Gosławska: Początkowo chciałam stworzyć zespolik do śpiewania muzyki gospel, żeby występować gdzieś w kościołach, robić msze gospelowe - to było parę osób. Ale też marzył mi się od dawna prawdziwy spektakl, chociaż myślałam sobie: "Gdzie spektakl? To musi być reżyser, ktoś, kto się na tym zna." Ale marzenia rosły, rosły i rosły... W końcu zebraliśmy grupę 15 osób, odpowiednich wokalnie i którzy chcieli się w ten sposób modlić - bo to wszystko zaczęło się od wiary, od odnajdywania się w muzyce religijnej...
Czy to znaczy, że wszyscy jesteście głęboko wierzący?
Karolina Merda: Nie... Ta grupa najpierw powstała z potrzeby przebywania razem, muzykowania. Później doszliśmy do wniosku, że jednak chcemy poprzez śpiew powiedzieć coś ludziom, dawać coś i sami coś odczuwać... co tu dużo mówić, dojrzewamy w tym naszym śpiewaniu. Wywodzimy się ze środowiska artystycznego, czyli najpierw jesteśmy ludźmi, którzy chcą śpiewać, a później wierzącymi.
Jak wyglądał nabór do "Light of Love"? Casting, przesłuchania, czy znajomi?
Renia Gosławska: Nie, nie! Żadnych castingów. Znajomi, a jednocześnie myślenie, czy ta osoba zechce śpiewać tę muzykę. I jeszcze a propos pytania, czy jesteśmy wierzący... nie, jedna osoba jest nawet ateistą, tak mi się wydaje.
Karolina Merda: Jest poszukujący...
Renia Gosławska: I to jest cudowne - połączyła mas muzyka i nikt niczego nie udaje, nikogo nie oszukuje. A co do zespołu, szukałam osób, które to czują, które chcą coś przekazać, głośno się modlić, ale jednocześnie patrzyłam, żeby warsztat wokalny był.
Żeby nikt nie fałszował?
Renia Gosławska: No właśnie! Bo jeśli chcemy coś robić medialnie, głośno, dla wszystkich - to musi to być dobrze wykonane. Oprócz strony duchowej - konieczny jest jeszcze dobry warsztat.
Jak Ci się kieruje grupą kudzi, których doskonale znasz?
Renia Gosławska: Bardzo się bałam. To jest kolejna niesamowita sprawa: w tej grupie są ludzie starsi ode mnie, mają po trzydzieści parę lat - ja mam dopiero dwadzieścia pięć, ale nie czuję z ich strony jakiejkolwiek niechęci. Zespół wie, że jedna osoba musi to wszystko poprowadzić i idą w to, nie ma żadnego ale! Zresztą nie czuje się jak belfer, czy przywódca - to raczej luźna współpraca, rozmowa, ale jak mamy kilka różnych pomysłów - ostateczną decyzję podejmuję ja.
Co Wam daje zespół, koncertowanie?
Karolina Merda: Spotkanie z drugim człowiekiem. Patrzenie ze sceny i obserwowanie, jak ludzie reagują na nasz śpiew, to coś cudownego. Czuję się wtedy mała, czuję, że nie jestem najważniejsza, że staje się narzędziem w ręku Boga. Zapominam o sobie.
Przygotowania do spektaklu "Błogosławieni" trwały dwa miesiące? Co było najtrudniejsze?
Renia Gosławska: Bądźmy szczerzy. To w ogóle nie było przygotowywane, jako spektakl! Początkowo myśleliśmy - opracujmy parę numerów, zbierzmy ludzi, nie wiedzieliśmy nawet, gdzie zagramy ten koncert!
Moment, moment! Zebrałaś profesjonalny zespół muzyków i solistów, nie mówiąc im, ile na tym zarobią?
Renia Gosławska: O pieniądzach w ogóle nie było mowy! Powiedziałam: "Ludzie zróbmy super numery, świetną muzykę i wtedy pokażemy to komuś. Pokażmy ludziom, że można tańczyć, śpiewać, klaskać, szaleć." Z racji tego, że pracujemy tu w Teatrze Muzycznym, dyrektor udostępnił nam salę do prób i któregoś dnia przechodząc zapytał: "A gdzie zamierzacie zrobić premierę?" A ja żartem odpowiedziałam, że jak to gdzie, w Teatrze Muzycznym! Parę dni później rzeczywiście zaproponowano nam tu premierę (i wtedy zaczęło się nazywać to spektaklem, a tak właściwie to jest koncert).
Karolina Merda: Tak naprawdę, to wszystko się zaczęło, jak Renia przyjechała tu do Gdyni i przywiozła swoją miłość do gospel. Zaczynała np. mówić: "Słuchajcie znam taką piosenkę, posłuchajcie". I tak sobie śpiewaliśmy tych kilka piosenek, później ktoś wymyślił, żeby zaśpiewać w kościele... i tak się zaczęło!
A co śpiewacie? Wasze piosenki, czy pożyczone?
Renia Gosławska: Śpiewamy gospel. W repertuarze mamy też kolędy - znane, polskie, w nowym brzmieniu. W "Błogosławionych" trzy czwarte numerów to moja aranżacja znanych piosenek. Słucham na płytach, spisuję głosy, ale śpiewamy wszystko po polsku. Teksty tłumaczy nam Gosia Ryś (też zrobiła to za uśmiech).
Karolina Merda: Byliśmy ostatnio na warsztatach i jeden obcokrajowiec (który nie znał polskiego) powiedział, że nic nie zrozumiał z tego co śpiewaliśmy, ale wszystko czuł. To było cudowne!
Czytałam różne opinie internautów na Wasz temat np. na stronie trojmiasto.pl, no i same zachwyty! Nie dobrze, nie mogę Wam przecież tak kadzić!
Renia Gosławska: A nie! Krytyka też jest. I super, że są też zdania negatywne. Jeden z zarzutów pod naszym adresem, to to, że gramy na koncertach! Ktoś nas kiedyś zapowiedział, jako aktorów i od razu padły opinie, że wygrywamy nasze emocje!. A my jesteśmy aktorami na scenie, w teatrze, a jak śpiewamy, jako "Light of Love" - nie gramy, nie udajemy. No kto by udawał miłość do Boga, wiarę, modlitwę, to dewocja, której my nie uprawiamy! Muzyka nas naprawdę porywa i niczego nie musimy udawać.
O Reni mówią, że jest wulkanem energii...
Karolina Merda: To prawda. Ona jest bombą energetyczną. Każdy, kto się z nią zetknie, chce z nią przebywać, jak najczęściej - dlatego tylu ludzi poszło za nią!
Renia Gosławska: Ja czasami może przesadzam. Mam w sobie tyle energii! Ostatnio po próbie miałam takie zakwasy, jakbym się przed kimś popisywała, a na sali był tylko zespół. Skakałam, biegałam, wywijałam, bo mnie muzyka ponosi. A wulkan energii... kocham tę muzykę, gospel to moje życie. I jest to związane z Bogiem, a to też jest dla mnie ważne.
Gdzie Was można posłuchać?
Karolina Merda: Trudno powiedzieć, bo stałego "dachu nad głową" nie mamy. Szukamy swojego miejsca, gdzie moglibyśmy regularnie występować... Mieliśmy cztery koncerty w Teatrze Muzycznym, parę w kościołach, w Centrum Franciszkańskim, teraz w Poniedziałek Wielkanocny zaśpiewamy w Operze Bałtyckiej. Zapraszamy wszystkich serdecznie. A ja mam apel, mogę? Gdyby jakieś kościoły, albo instytucje, chciały nas zaprosić, chętnie przyjedziemy.
Renia Gosławska: Możemy nawet gdzieś dalej pojechać, śpiewać w kościołach - niech nam dadzą tylko gdzie spać i kawałek chleba, a my zrobimy czad!
Wywiady
Miejsca
Spektakle
Opinie (6)
-
2007-04-06 08:02
Byłam na ich koncercie, oni się tym śpiewaniem naprawdę bawią!!! Szkoda, że nikt ich nie chce przyjąć na stałe występy...
- 0 0
-
2007-04-06 09:29
Robi sie modny ten gospel:)
Ostatnio Zespół Trzecia Godzina Dnia z Mietkiem Szcześnikaiem, teraz Light of love.Dobrze,że Kościół się tak reformuje,niech graja w Kościołach.Do tej pory jedyne nowości po Panu Organiście to były grupy oazowe.Czas na naprawdę świeżą muzykę :)
Powodzenia- 0 0
-
2007-04-06 20:23
gospel
dla mnie to muzyka ktora laczy duchowo.ale wydaje mi sie , ze nie kazdy potrafi to rozumiec, tam jest glebia uczuc,nie wyobrazam sobie adwentu bez Mahali Jackson. Nowej grupie zycze powodzenia i sukcesow, w krajach europy zachodniej nie mieli by tych problemow.
- 0 0
-
2007-04-09 12:57
ok
Czad w operze. Juz dzwonie po straż.
- 0 0
-
2007-04-09 22:49
SUPER!
Byliście dzisiaj cudowni! Podziwiam Was.
To co Was wyróżnia to to, że potraficie przekazać swoją modlitwę innym! Bardzo mi się to podoba. Bawiłam się świetnie. DZIĘKUJĘ!- 0 0
-
2007-04-10 09:19
a ja oceniam 4/10
byłem w operze na tym występie i chyba... nie dojrzałem do takiej ekspresji. Ogólne wrażenie po występie okresla słowo "zgiełk". Za dużo wysokich tonów, zbyt wiele wielkich słów o Jezusie... troche mi to konwencje Amwaya przypominało...
Myślę, że również za dużo jest Reni, mnie jej temperament rozprasza, nie pasuje mi to do piesni religijnych, denerwuje sie, że ona sie w poewnym momencie wywróci i złamie nogę :-)
Ale pare kawałków mieli niezłych.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.