• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Teatr od kuchni: ile kosztuje produkcja spektaklu?

Łukasz Rudziński
25 kwietnia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Na koszt "Notre Dame de Paris" - 2 mln zł - złożyły się bardzo drogie wciągarki, prawa licencyjne i doposażenie oświetlenia, umożliwiające granie innych dużych produkcji bez przewieszania reflektorów. Zagranie "Notre Dame..." kosztuje 70,5 tys. zł, ale z uwagi na ceny biletów generuje duże wpływy. Na koszt "Notre Dame de Paris" - 2 mln zł - złożyły się bardzo drogie wciągarki, prawa licencyjne i doposażenie oświetlenia, umożliwiające granie innych dużych produkcji bez przewieszania reflektorów. Zagranie "Notre Dame..." kosztuje 70,5 tys. zł, ale z uwagi na ceny biletów generuje duże wpływy.

Jedni potrafią przygotować spektakl za kilkanaście tysięcy, inni potrzebują co najmniej pół miliona i więcej. Przyglądamy się kosztom produkcji teatralnych i eksploatacji przedstawień. W cyklu "Teatr od kuchni" opisujemy zwyczaje, mody i zagadnienia związane z teatrem, znane w środowisku, ale już niekoniecznie mniej "wtajemniczonym" widzom. W poprzedniej odsłonie cyklu pisaliśmy o tym, po co w teatrze jest dramaturg, a w kolejnym sprawdzimy, co się dzieje ze spektaklami, gdy spadają z afisza.



Nie jest niespodzianką, że największe wydatki na spektakle ma Teatr Muzyczny w Gdyni. Wchodzą w nie kosztowne prawa licencyjne do zagranicznych produkcji, wysokie honoraria za produkcję rodzimych musicali dla całego zespołu twórczego oraz - przede wszystkim - koszty nowych technologii. Wszystkie teatry odczuwają pewną prawidłowość: bez względu na koszty produkcji, wyraźnie mniejsze wpływy przynoszą spektakle dla dzieci (bo ceny biletów są niższe, przeważnie są to bilety ulgowe i grupowe).

- Co rodzi koszty produkcji? Nasycenie technologiami. Zdajemy sobie jednak sprawę, że technologie nigdy nie zastąpią zespołu. Musimy liczyć się z oczekiwaniami odbiorców. Jeśli nasi widzowie obejrzeli "Piotrusia Pana" w technologii 3D i "Notre Dame de Paris", to nie możemy pozwolić sobie na zejście poniżej oczekiwań. W tej sytuacji "Wiedźmin" musi być baśniowy i dlatego w naszych planach pojawia się system BackTrack - śledzenia i animacji ruchu. Chcemy by widz miał świadomość, że jest w świecie baśni. Ale to kosztuje: zakup technologii do "Piotrusia Pana" stanowił około połowę kosztów produkcji. Przyjmując, że "Piotruś Pan" kosztował około 2 mln zł to milion kosztowała sama wykorzystana w nim technologia. Podobnie było, jeśli chodzi o "Notre Dame..." - tu mieliśmy bardzo kosztowny zakup praw do licencji, bardzo drogie wciągarki i nowoczesne oświetlenie - przyznaje Bogdan Gasik, zastępca dyrektora Teatru Muzycznego.
Także 2 mln zł kosztował "Piotruś Pan". Tu połowę kosztów stanowiła technologia 3D. Jego jednorazowe granie kosztuje 49,5 tys. zł. Także 2 mln zł kosztował "Piotruś Pan". Tu połowę kosztów stanowiła technologia 3D. Jego jednorazowe granie kosztuje 49,5 tys. zł.
Obecnie największe produkcje na Dużej Scenie kosztują 2 mln zł - tyle wydano na "Piotrusia Pana""Notre Dame de Paris". Już wiadomo, że w tych granicach (lub nieznacznie je przekraczając) sfinansowana zostanie wrześniowa produkcja "Wiedźmina". 1 mln zł to koszt przygotowania "Chłopów" w 2013 roku oraz "Shreka" w 2011, co wtedy wydawało się kwotą astronomiczną. Trzeba jednak pamiętać, że produkcje Dużej Sceny za czasów Macieja Korwina kosztowały znacznie mniej - 350-400 tys. zł. Z kolei produkcja musicalu "Ghost" w 2015 roku wyniosła już 1,6 mln zł (jej koszt bardzo wydatnie podniósł zakup ekranów ledowych, wartych około 700 tys. zł). Dużo tańsze są produkcje na pozostałych scenach - można je zrealizować za 100-200 tys. zł. Okolicznościowa produkcja Koncertów Sylwestrowych zamyka się w granicach 100-150 tys. zł, ta przynosi jednak teatrowi najwyższy zwrot z biletów z dwóch spektakli granych w sylwestra.

- Teatr Muzyczny w Gdyni posługuje się pojęciem progu rentowności. Przez próg rentowności rozumiemy całkowity koszt jednorazowego wykonania spektaklu w stosunku do wpływów, jakie wygeneruje. Poza nielicznymi spektaklami, które traktujemy jak misję teatru, jak "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła", nie gramy spektakli poniżej progu rentowności, bo wpędzalibyśmy się w długi. Staramy się grać z nadwyżką, a miewamy je często spore - najbardziej opłacalne są Koncerty Sylwestrowe, dające wpływy na poziomie 86 tys. zł wyższe niż koszty grania. Ze stałych repertuarowych propozycji najwyższe nadwyżki generuje nam "Notre Dame de Paris". Z kolei te spektakle, które nie przekraczają progu rentowności, staramy się z repertuaru eliminować - wyjaśnia Bogdan Gasik.
Dlatego też w repertuarze Muzycznego nie znajdą się już "Zły" czy "Przygody Sindbada Żeglarza", których gra się niestety nie opłacała. Ile kosztuje zagranie największych produkcji? W 2016 roku 70,5 tys. zł kosztowało jedno podniesienie kurtyny "Notre Dame de Paris", 49,5 tys. zł w przypadku "Piotrusia Pana", a 53 tys. zł za jedno wykonanie "Koncertu Sylwestrowego na bis" w czerwcu nazwanego "Koncertem na zakończenie sezonu". 43,5 tys. zł kosztował w minionym roku jeden "Ghost", prawie 43 tys. zł kosztowało zagranie "Skrzypka na dachu", nieco ponad 42 tys. zł "Chłopów" i dokładnie 42 tys. zł "Shreka". Zagranie "Grease" to koszt 39,5 tys. zł, zaś "Lalki" już tylko 32,5 tys. zł. Wpływy z biletów z tych produkcji w zdecydowanej większości są o kilkanaście tysięcy wyższe, pozwalając Teatrowi Muzycznemu na rekordowo wysokie w skali kraju wpływy własne (w tym roku spodziewane są one na poziomie 13,5 mln zł).

Koszt spektaklu "Pinokio" to 468 tys. zł, zaś każdorazowe granie tytułu to wydatek rzędu 22 tys. zł. Koszt spektaklu "Pinokio" to 468 tys. zł, zaś każdorazowe granie tytułu to wydatek rzędu 22 tys. zł.
Na Nowej Scenie najwięcej, bo 18 tys. zł każdorazowo kosztuje "Kumernis...", 13,5 tys. zł wynosi koszt jednego "Avenue Q", a prawie 13 tys. zł to koszt "Klubu Kawalerów". "Pchła Szachrajka" kosztuje 9,5 tys. zł, nieco ponad 9 tys. zł "Okno na parlament", dokładnie 9 tys. zł "Pinokio". Najmniej - 7,5 tys. zł - kosztują "Szalone nożyczki". Na Scenie Kameralnej zagranie "Tuwima dla dorosłych" to koszt blisko 5 tys. zł. Taki też jest spodziewany jednorazowy koszt "Scen miłosnych dla dorosłych". Blisko 4 tys. zł kosztuje Muzyczny "Mały Książę. Końcówka", a "Tuwim dla dzieci" - 3,8 tys. zł.

Drugie miejsce na liście teatrów, które sporo wydają na premiery zajmuje Opera Bałtycka. Koszt przygotowania spektaklu oscyluje przeważnie w granicach 350-700 tys. zł. Koszty te podnoszą honoraria solistów (obecnie Opera nie ma żadnego solisty na etacie), którzy liczyć mogą na gaże wielkości 3-5 tys. zł za jeden występ (najbardziej znani polscy soliści życzą sobie około 10 tys. zł za jeden wieczór). Koszt produkcji spektaklu baletowego podnosi prawo do choreografii, w spektaklu operowym pokroju "Carmen" czy "Nabucco" są to również kostiumy chóru czy scenografia.

- Koszty produkcji liczymy od zaakceptowania koncepcji scenograficznej i listy realizatorów oraz wykonawców do momentu podniesienia kurtyny. W tych kosztach jest zawarte honorarium za reżyserię, scenografię i kostiumy, choreografię, ruch sceniczny, kierownictwo muzyczne i cykl prób z artystami oraz wytworzenie dekoracji, promocja... słowem wszystkie działania potrzebne żeby tytuł powstał. Z kolei na koszty eksploatacji składają się tantiemy czyli prawa autorskie, prawa kompozytora i autora libretta, jeśli tłumaczymy libretto na język polski to również prawa tłumacza. Do tego dochodzą prawa choreografa, wynagrodzenia wszystkich zaangażowanych artystów. Teraz, gdy mamy normę 8, to koszt eksploatacji jest u nas niższy niż w ostatnich latach, bo wszedł w pensje. Jednak musimy racjonalizować koszty, tnąc je gdzie tylko się da, by zamknąć się w skromnym budżecie instytucji - tłumaczy Warcisław Kunc, dyrektor Opery Bałtyckiej.
Najdroższym spektaklem operowym za kadencji Warcisława Kunca jest jak dotąd "Cyganeria", której produkcja kosztowała 512 tys. zł, jednak jej jednorazowe granie kosztuje 44 tys. zł, o kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy mniej niż spektakle operowe za czasów Marka Weissa. Najdroższym spektaklem operowym za kadencji Warcisława Kunca jest jak dotąd "Cyganeria", której produkcja kosztowała 512 tys. zł, jednak jej jednorazowe granie kosztuje 44 tys. zł, o kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy mniej niż spektakle operowe za czasów Marka Weissa.
Przechodząc do konkretów - w 2011 roku premiera "Traviaty" kosztowała 550 tys. zł, zaś "Madame Curie" - pierwszy tytuł z cyklu "Opera Gedanensis" z premierą w Paryżu - 1 mln 116 tys. zł. Rok później przygotowanie "Carmen" oznaczało wydatek rzędu 650 tys. zł, zaś taneczny spektakl "Windows / No More Play / Six Dances" (z dwiema jednoaktówkami Jiří'ego Kyliána) - 649 tys. zł. W 2013 roku koszt premiery opery "Ubu Rex" wyniósł 550 tys. zł. Rok później projekt "Niderlandy" i sześć jednoaktówek tanecznych ("Clash / Fun / Light / Body Master / Sarabande / Falling Angels") kosztowało 782 tys. zł.

Koszt przygotowania "Strasznego Dworu" to 324 tys. zł, zaś "Czarnej maski" - 397 tys. zł. Trzeba dodać, że drobniejsze taneczne spektakle za czasów Izadory Weiss przygotowywano za około 50-170 tys. zł (w tych widełkach mieściły się m.in. "Fedra" czy "Tristan i Izolda"). Dwie duże premiery, które powstały już za dyrekcji Kunca nie odbiegały cenowo od wymienionych. "Cyganeria" (koprodukcja z Theater Magdeburg) kosztowała Operę 512 tys. zł, zaś "Pinokio" - 468 tys. zł. Majowa premiera "Nabucca" zamknąć się powinna w 700 tys. zł.

- Prawdę powiedziawszy premiera nie jest dla nas największym problemem, bo pieniędzy na sfinansowanie nowego tytułu jesteśmy w stanie pozyskać. Problemem jest eksploatacja tytułów, czyli koszty, które zaczynają się w momencie, kiedy podnosimy kurtynę. Jeżeli przeciętny bilet w sali, która ma 472 fotele, kosztuje 50 zł (a wcale nie jest prosto osiągnąć takie wpływy), to przy pełnej widowni mamy około 25 tys. zł wpływu. Jednak jeśli uda się osiągnąć wpływy już na poziomie 20 tys. zł, to jesteśmy z tego zadowoleni. Niestety, jeden spektakl kosztuje nas zazwyczaj więcej, za mojego poprzednika nawet kilkakrotnie więcej. Można by więc wysnuć wniosek, że najlepiej jest nie grać. Im więcej zagramy, tym więcej musimy dopłacić do działalności teatru, a wpływy z biletów, póki nie rozbudujemy teatru, tak naprawdę nie bardzo mogą się zmienić - dodaje Warcisław Kunc.
"Czarownice z Salem" Teatru Wybrzeże kosztowały 252 tys. zł (do tego dochodzą koszty stałe związane z przygotowaniem spektaklu). Każdorazowe zagranie tytułu kosztuje 63 tys. zł. "Czarownice z Salem" Teatru Wybrzeże kosztowały 252 tys. zł (do tego dochodzą koszty stałe związane z przygotowaniem spektaklu). Każdorazowe zagranie tytułu kosztuje 63 tys. zł.
I tak jedno podniesienie kurtyny w "Carmen" to w 2015 roku był koszt 82 tys. zł. Koszt eksploatacji jednego spektaklu "Ubu Rex" w 2015 roku to 133 tysiące, a "Czarnej maski" w 2016 roku to 123 tys. zł, czyli trzy weekendowe grania były równe kosztom przygotowań premiery. Przeciętny spektakl "Madame Curie" w 2014 roku kosztował 90 tys. zł, zaś "Straszny dwór" w 2015 i w pierwszej połowie 2016 roku roku kosztował 105 tys. zł. "Traviata" za każdym razem kosztowała w 2015 i 2016 roku około 72 tys. zł. Przeciętny spektakl Bałtyckiej Teatru Tańca oznaczał wydatek na poziomie 32 tys. zł. Z kolei granie "Pinokia" w lutym 2017 roku oznaczało 22 tys. zł, zaś "Cyganerii" w grudniu 2016 roku - 44 tys. zł.

Trzeba jednak zaznaczyć, że za czasów Marka Weissa wszystkie zespoły artystyczne otrzymywały wynagrodzenie za każdy spektakl (z powodu tzw. "normy 0"), co podnosiło koszty każdego grania. Koszt produkcji typu semi-stage, które wprowadził obecny dyrektor, waha się na poziomie 10-100 tys. zł. Oszczędza się w nich na scenografii i kostiumach masowych chóru, zastępując je tzw. kostiumami umownymi. Jednak ich jednorazowe granie sięga kosztów każdego innego tytułu operowego i zamyka się granicach 30-45 tys. zł.

Koszty Teatru Wybrzeże, poniesione na przygotowanie spektakli, są bardzo zróżnicowane. Związane jest to z liczebnością obsady i sceną, na której grane jest przedstawienie. I tak ze spektakli granych na Dużej Scenie produkcja "Faraona" kosztowała 280 tys. zł, a "Czarownice z Salem" 252 tys. zł. Jeszcze więcej wyniosła kwota, za jaką przygotowano "Czyż nie dobija się koni?" - 382 tys. zł, czy "Kto się boi Virginii Woolf" - 429 tys. zł. Nieco tańsze były: "Portret damy" - 223 tys. zł, "Fahrenheit 451" - 210 tys. zł czy "Maria Stuart" 203 tys. zł.

Bardzo opłacalnym spektaklem dla Teatru Wybrzeże jest "Seks dla opornych". Do dziś oblegany tytuł kosztuje teatr każdorazowo około 10 tys. zł, zaś jego produkcja wyniosła około 200 tys. zł. Bardzo opłacalnym spektaklem dla Teatru Wybrzeże jest "Seks dla opornych". Do dziś oblegany tytuł kosztuje teatr każdorazowo około 10 tys. zł, zaś jego produkcja wyniosła około 200 tys. zł.
- Koszty przedstawienia mają wiele składowych, które z wielu względów trudno jednoznacznie podsumować. Jeśli na przykład spektakl przygotowuje reżyser etatowy, to nie uwzględniamy jego wynagrodzenia, bo wchodzi ono w koszty stałe teatru. W kwocie przygotowania produkcji znajdują się m.in. materiały na kostiumy, rekwizyty, materiały sceniczne, reklamy outdoorowe, usługi fotograficzne czy honoraria twórców spektaklu. W kosztach eksploatacyjnych, poza tantiemami czy wynagrodzeniem osobowym, znajduje się m.in. prąd, światło, jakich potrzebujemy podczas spektaklu - mówi Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże.
Oczywiście im mniejsza scena, tym koszty przygotowań spektakli niższe. Dość dużo kosztował przykładowo grany na Scenie Kameralnej "Płatonow" - 269 tys zł. Koszt granej na tej samej scenie "Noc Iguany" wyniósł 189 tys. zł, z kolei "Akt równoległy", grany również na Scenie Kameralnej i wyprodukowany przy wsparciu gminy Pruszcz Gdański jako premiera Sceny Letniej w tym mieście, kosztował 119 tys. zł. Wyprodukowanie "Kreacji", granej w Czarnej Sali i we foyer teatru, oznaczało wydatek rzędu 149,5 tys. zł. Natomiast kameralny spektakl grany na różnych scenach "Dwóch w twoim domu" przygotowano za 92 tys. zł.

to koszty bez uwzględnienia kosztów stałych, które wydawane są na poszczególne tytuły i których kwota waha się od kilkudziesięciu do przeszło 100 tys. zł. Przykładowo kwota 203 tys. zł jakie wydano na stworzenie "Marii Stuart", po uwzględnieniu kosztów stałych wyniesie 289 tys. zł. Z kolei przygotowanie "Płatonowa" wraz ze 112 tys. zł kosztów stałych da już 381 tys. zł. Około 200 tys. zł kosztował hit Teatru Wybrzeże "Seks dla opornych", co z pewnością związane jest z tym, że spektakl został wyprodukowany wspólnie z Teatrem Polonia.

Mniej kosztują produkcje Teatru Miejskiego. Przygotowanie "Balladyny" kosztowało 180 tys. zł, jej granie to każdorazowo koszt około 9 tys. zł. Mniej kosztują produkcje Teatru Miejskiego. Przygotowanie "Balladyny" kosztowało 180 tys. zł, jej granie to każdorazowo koszt około 9 tys. zł.
Bieżąca eksploatacja tych tytułów jest podobnie zróżnicowana. Przykładowo jednorazowy wydatek poniesiony na "Kreację" to kwota rzędu 12 tys. zł, "Dwóch w twoim domu" kosztuje 13 tys. zł, "Intymne lęki" 16 tys. zł, a "Akt równoległy" 17 tys. zł. "Czarownice z Salem" kosztują już każdorazowo 63 tys. zł, a "Faraon" 36 tys. zł, z kolei "Czyż nie do bija się koni?" - 32 tys. zł. Bardzo opłacalnym tytułem jest "Seks dla opornych", bo wydatki na jedno przedstawienie kształtują się na poziomie 10 tys. zł.

Przeciętny koszt produkcji spektakli w Teatrze Miejskim w Gdyni waha się w granicach 150-200 tys. zł. Oczywiście mniejsze spektakle grane we foyer są nieco tańsze. Koszty podnosi rozbudowana scenografia i kostiumy, niekiedy też dodatkowe honoraria. Wyprodukowanie "Balladyny" kosztowało 180 tys. zł, zaś "Prawdy. Komedii małżeńskiej" - 140 tys. zł. Znany jest też koszt majowej premiery - "Kurska" granego na fregacie Dar Pomorza. Jego przygotowanie wymagało budżetu produkcji na poziomie 162 tys. zł. Z kolei premiera na Scenę Letnią - "Jesteśmy na wczasach - Wojciech Młynarski" kosztować będzie około 180 tys. zł. Nieco droższe były dwie ostatnie premiery poprzedniego sezonu - "Cafe Luna", pomimo kameralnej obsady, ale z kosztownymi kostiumami, we foyer Teatru Miejskiego kosztowała 178 tys. zł. Z kolei za przygotowanie "Lotu nad kukułczym gniazdem" trzeba było zapłacić 215 tys. zł.

Jak wygląda bieżąca eksploatacja tych tytułów? Blisko 9 tys. zł kosztuje jednorazowe wystawienie "Balladyny". Znacznie mniej, bo około 4 tys. zł to koszt jednorazowego pokazania "Prawdy. Komedii małżeńskiej". Spektakl "Cafe Luna" to dla Teatru Miejskiego koszt około 3,5 tys, zł. W przypadku "Lotu nad kukułczym gniazdem" jest to już około 8 tys. zł.

- W kosztach produkcji umieszczamy honoraria, przygotowanie scenografii i kostiumów, czasem również noclegi dla twórców i koszty promocji, które dla każdego tytułu wynoszą od 10 do 20 procent. Przeznaczamy na promocję spektakli od 20 do 30 tysięcy złotych - mówi dyrektor naczelny Teatru Miejskiego w Gdyni, Wojciech Zieliński.
"Kasieńka" Miejskiego Teatru Miniatura kosztowała 101 tys. zł. Jej granie oznacza wydatek na poziomie 3,3 tys. zł. "Kasieńka" Miejskiego Teatru Miniatura kosztowała 101 tys. zł. Jej granie oznacza wydatek na poziomie 3,3 tys. zł.
Miejski Teatr Miniatura mieści się zazwyczaj w granicach 60-120 tys. zł na produkcję spektaklu. Tu z kolei dysproporcje między spektaklami przygotowywanymi na Dużą Scenę, a tymi, które grane są na Scenie Kameralnej bywają bardzo duże. Dla przykładu przygotowanie "Krzyżaków" na Dużą Scenę kosztowało 136 tys. zł, z kolei produkcja kameralnego "Jaśka i Małgośki, czyli uważaj robaczku!" już tylko 14 tys. zł. Ten drugi spektakl przygotowywany był w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich, której propozycje z założenia nie mają być specjalnie kosztowne. Z innych premier Miniatury warto wspomnieć np. o "Fahrenheicie", który pomimo użycia ciekłego azotu i doświadczeń chemicznych kosztował tylko 68 tys. 400 zł. Koszt najnowszych premier na Dużej Scenie - "Kasieńki" i "Tramwajów" jest bardzo zbliżony. W przypadku "Kasieńki" to 101 tys. zł, zaś "Tramwajów" - 95,6 tys. zł.

Prezentacja danego tytułu na deskach teatru jest w pewnym sensie odbiciem kosztów produkcji przedstawienia. Najwięcej (z uwagi na zamysł inscenizacyjny i kruche gliniane laleczki) kosztuje zagranie "Krzyżaków" - 4,6 tys. zł. Koszt szeregowego spektaklu "Kasieńka""Fahrenheit" to 3,3 tys. zł. Zagranie "Tramwajów" każdorazowo kosztuje 2,8 tys. zł, zaś wystawienie "Jaśka i Małgośki..." już tylko 1,1 tys. zł. W różnym stopniu kosztowna jest promocja przedstawień (wraz z ich dokumentacją). Ze wspomnianej piątki najwięcej wydano na "Krzyżaków" - 27 tys. zł, zaś na promocję pozostałych tytułów na Dużą Scenę już tylko między 7,5 a 13 tys. zł. Promocja "Jaśka i Małgośki..." to koszt 4 tys. zł, czyli blisko 30 proc. kosztów spektaklu.

- Wpływ na koszt spektaklu ma wiele składowych, na czele z pomysłem inscenizacyjnym czy liczbą artystów na scenie. Kilka lat temu zależało nam, by zrobić więcej mniejszych, a co za tym idzie tańszych spektakli. Teraz staramy się zbilansować mniejsze i większe propozycje, bo warto zrobić czasem spektakl z większym rozmachem, a co za tym idzie - droższy. Nie każdy ze spektakli jest w stanie na siebie zarobić, ale jako teatr publiczny, dotowany przez miasto, nie możemy myśleć o sztuce tylko w kategoriach komercyjnych. Nie zawsze "wychodzimy na zero" - na przykład w przypadku "Krzyżaków" dokładamy do każdego spektaklu, ale nie sądzę, by to akurat było kryterium, którym powinniśmy się kierować. Staramy się utrzymać równowagę między uzyskiwaniem przychodów, a realizacją czasem bardziej ryzykownych i kosztownych produkcji ważnych z punktu widzenia rozwoju artystycznego i misji teatru, jak "Remus", "Krzyżacy" czy "Kasieńka" - mówi Romuald Wicza-Pokojski, dyrektor Teatru Miniatura.

Miejsca

Opinie (30)

  • (1)

    Czegoś nie rozumiem...Jak to możliwe, by jeden spektakl kosztował 40-50% wyprodukowania całego przedstawienia?! To jakaś dziwna księgowość!

    • 6 0

    • Z tego samego powodu, dla którego politycy wybierają dyrektorów

      • 6 0

  • spektakle w muzycznym są warte każdego grosza, to ile prób i przygotowań na to idzie jest niewyobrażalna, jeszcze nigdy nie

    zawiodłam się żadnym spektaklem czy to na scenie głównej czy nowej.
    Musze jednak przyznać, że kwota Kto się boi Virgini Woolf na tle innych spektakli teatru wybrzeże mnie zszokowała, 4 aktorów, scenografia i rekwizyty ograniczaja się jedynie do 3 ścian z książek i micky mouse z rzutnika, pare szklanek, pistolet i fotel, łącznie z 6 kostiumów, hmmm, może Baka i Kolar biorą taką kase.

    • 1 0

  • Czy koszt kazdego "zagrania" spektaklu to koszt faktycznie "kazdorazowego podniesienia kurtyny"

    Czy moze chodzi o koszt przygotowania i zagrania calego weekendu? Koszt kazdorazowego zagrania moze sie przeciez roznic od ilosci zaplanowanych spektakli. Jesli Czarownice z Salem zostaną w jednym tygodniu zagrane 2x innym razem 4x, to chyba ten koszt moze sie znacznie roznic? Jesli zbudują scenografię na 2 dni to koszt bedzie wiekszy niz na 4 dni.
    Z tego co ja sobie wyobrazam to chyba budowa scenografii to chyba najwiekszy koszt kazdorazowego grania? Wiekszosc aktorow to etatowcy wybrzeza wiec koszty zagrania spektaklu chyba w ich wypadku kolosalne nie są? Tak samo obsluga techniczna.. jestem ciekawy jak to wszystko jest przeliczane? Ktos ma pomysł?

    • 1 0

  • Teatr Muzyczny w Gdyni jest przereklamowany

    Byłam w nim na 2 sztukach, za niemałe pieniądze i nie były zbyt wciągające, ani zabawne. Za to szczerze polecam Teatr Rozrywki w Chorzowie, gdzie często bywam, bo nigdy na żadnym przedstawieniu, czy filmie nie bawiłam się tak świetnie. A bilety o połowę (!!!) tańsze niż w Gdyni.

    • 0 4

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat istniała Sopocka Scena Off de BICZ?

 

Najczęściej czytane