• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Teatr emocji i wyobraźni - podsumowanie Festiwalu Monoblok

Łukasz Rudziński
10 listopada 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Czego spodziewać się po ubogiej (wydawać by się mogło) formie i jednym artyście na scenie? Odpowiedź po IV Festiwalu Monodramu Monoblok wydaje się prosta. Wszystkiego, ale przede wszystkim dialogu z publicznością i ciekawej opowieści.



Trzyosobowe jury Monobloku: Olga Barbara Długońska, Paweł Szkotak oraz Adam Nalepa Grand Prix festiwalu przyznało Agnieszce Przepiórskiej za monodram "Tato nie wraca". Nagroda Prezydenta Gdańska, podzielona na trzy równe nagrody przyznawane przez jurorów indywidualnie, trafiły do Agnieszki Przepiórskiej (decyzja Pawła Szkotaka), Mateusza Olszewskiego za monodram "Novecento" (decyzja Olgi Barbary Długońskiej) oraz Łukasza Matuszka za spektakl "Russkij Ostrow" (decyzja Adama Nalepy). Z kolei Nagrodę Gdańskiego Archipelagu Kultury rozdzielono pomiędzy Mateusza Olszewskiego i Łukasza Matuszka.

"Tato nie wraca" to oparty na faktach z życia Agnieszki Przepiórskiej tekst Piotra Rowickiego w reżyserii Piotra Ratajczaka. To wulkan emocji, które wydobywa z siebie raz aktorka grająca pracownicę banku, raz małe porzucone dziecko, które wychowywało się bez taty od trzeciego roku życia. Wszelkie lęki, obawy, pretensje, bunt, sprzeciw, wściekłość i potrzeba czułości i miłości porzuconego przez ojca dziecka dorosła Przepiórska kumuluje w sobie i w odpowiednim momencie wydobywa, zaskakując, zawstydzając a nawet szokując współczującego jej widza.

Chociaż teraz na scenie stoi dorosła, obsypana (za ten monodram) nagrodami ukształtowana i utalentowana aktorka, współczujemy jej jak małemu dziecku, którym jest na czarno-białych i kolorowych fotografiach, prezentowanych z okresu wczesnodziecięcego. Zresztą wcześniej poznajemy jej rodzinę, która w formie wideowywiadu wspomina ojca Agnieszki, opisując jego stosunek do jej matki i niej samej. To głęboko poruszający, momentami wstrząsający spektakl (np. gdy aktorka mówi, że zazdrościła wszystkim koleżankom tego, że mają tatę, nawet córce alkoholika, bo w momentach gdy był trzeźwy mogła podejść do niego i się przytulić albo chociaż popatrzeć na tatę, jak ogląda mecz przed telewizorem). To zdecydowanie najlepszy monodram festiwalu.

"Novecento", przybliża losy genialnego muzyka, który całe życie spędził na pokładzie statku pasażerskiego "Wirginia" - miejscu swego urodzenia w relacji innego muzyka pokładowego (Mateusza Olszewskiego). "Novecento" okazało się bezkompromisowym, prostym spektaklem, bardzo plastycznie oddającym tekst Alesandro Baricco. Publiczność wita muzyka grana przez aktora na saksofonie (to też ostatni akcent spektaklu). Przyjaźń między muzykami owocuje przejmującą opowieścią o oryginalnym geniuszu-samouku - porzuconym jako noworodek na pokładzie "Wirginii" przez emigrantów i przygarniętego przez marynarza Danny'ego Boodmana. Olszewski, choć początkowo nieco nonszalancki i chaotyczny, dobrze wie, dokąd zmierza i co chce osiągnąć. Jego opowieść jest bardzo dokładnie przemyślana, podana w klarowny sposób, tak, że widz nie musi gubić się w domysłach o co aktorowi chodzi.

Z kolei "Russkij Ostrow" przybliża nieznany zakątek świata za Władywostokiem - rosyjską bazę wojskową. Tam wysłano m.in. rosyjskiego pisarza Jewgienija Griszkowca, który czas swojej trzyletniej służy wojskowej opisał w tym monodramie. Aktor Łukasz Matuszek opowiada historię Griszkowca niczym wprawny gawędziarz, imitując i odgrywając kolejnych bohaterów opowieści - oficerów w jednostce czy marynarzy-towarzyszy niedoli, co raz wracając do własnego dzieciństwa i czasów szkolnych. Kolejnych bohaterów swojego monodramu Matuszek szkicuje zgrabnie i dowcipnie, często na podstawie jednej, czy dwóch charakterystycznych cech. Jego opowiadaniu przeszkadzają wprawdzie problemy aktora z dykcją, co jednak nie przeszkodziło jurorom docenić walorów jego monodramu. A ten - żywy i zapadający w pamięć - opisuje czas służby jako okres, który zmienia chłopców w mężczyzn, wracających do cywila jako inni ludzie.

Jury dokonało właściwego wyboru, bo z siedmiu propozycji konkursowych dostrzeżono najciekawsze. "Listy do Skręcipitki" Zacharjasza Muszyńskiego pozostawiają wielkie poczucie niedosytu, ponieważ kończą się w momencie, gdy opowieść zaczyna być naprawdę interesująca. Monodram "Wielkie zagęszczenie rekinów" Sebastiana Bieżyńskiego ujawnia spore możliwości aktora, który fatalnie prowadzony jest reżysersko, na czym bardzo traci spektakl. "Porady dzielnego wojaka Szwejka" to monodram w starym stylu, gdzie Wojtek Kowalski, wdzięcząc się do publiczności, prezentuje monodram pełen zabawnych anegdot, luźno związanych z powieścią Jaroslava Haška. Kompletnym nieporozumieniem okazały się jedynie "Konstrukcje Debory Vogel" w wykonaniu Sylwii Najah - spektakl przeintelektualizowany, pełen wideoprojekcji, deklamacji tekstów Vogel i różnych działań performatywnych.

Szkoda, że impreza ma tak kameralny charakter. Pełną widownię miewały jedynie propozycje na małej scenie (czyli dawnej scenie klubu Plama GAK, gdzie na co dzień odbywają się różne warsztaty), na około 40 miejsc. Na głównej scenie Teatru w Blokowisku ciężko było dojrzeć choćby połowę zajętych krzeseł. A przecież innej okazji do przeglądu monodramów z całego kraju na tym poziomie w Trójmieście nie ma.

Nagrody IV Festiwalu Monodramu Monoblok:

Nagroda Marszałka Województwa Pomorskiego Grand Prix - Agnieszka Przepiórska za spektakl "Tato nie wraca" w reżyserii Piotra Ratajczaka (wartość 3 tys. zł);

Nagroda Prezydenta Gdańska
(trzy równorzędne nagrody po 1 tys. zł):
- Agnieszka Przepiórska za spektakl "Tato nie wraca" (decyzja Pawła Szkotaka)
- Mateusz Olszewski za spektakl "Novecento" (decyzja Olgi Barbary Długońskiej)
- Łukasz Matuszek za spektakl "Russkij Ostrow" (decyzja Adama Nalepy);

Nagroda Dyrekcji Gdańskiego Archipelagu Kultury - podzielona została na dwie równorzędne nagrody (po 750 zł) dla Mateusza Olszewskiego za "Novecento" i Łukasza Matuszka za "Russkij Ostrow".

Wydarzenia

IV Festiwal Monodramu Monoblok (3 opinie)

(3 opinie)
15 zł
spektakl dramatyczny, festiwal teatralny

Miejsca

Zobacz także

Opinie (8)

  • Emocje to są w wątku o związkowcach

    a tu zainteresowanie umrze na ośmiu cieńkich komentarzach

    • 6 2

  • :)

    Brawa dla pana Łukasza Matuszka jego opowieść była bardzo sugestywna. Przyjemnie się oglądało jego występ. Innych wyróżnionych niestety nie widziałem.
    Do organizatorów miałbym prośbę, choć wiem że są ograniczeni wielkością sal. Powinniście się trochę bardziej rozreklamować na samym osiedlu na którym funkcjonujecie.

    • 2 0

  • Raczej totalna kompromitacja jury... (5)

    Dobrze, że przynajmniej podano, kto co nagrodził - przynajmniej widać kto z jury się skompromitował. Faktycznie poza Nalepą, który zna swój fach to faktycznie tęgie głowy tam nie zasiadły (powiedziałbym, że jury raczej przypominało ławę przysięgłych sądowych rekrutowanych z ulicy). Totalnym nieporozuminiem nazwałbym przyznanie nagrody dla spektaklu Tato... , który promuje stereotypowe, prymitywne (powiedziałbym nawet patologiczne) społeczne wyobrażenie zarówno kobiety sukcesu jak i samego dzieciństwa. To nie tylko obraz marności intelektualnej samych twórców, aktora ale przede wszystkim Mateusza Olszewskiego, który bedąc z wykształcenia psycholoogiem społecznym objawił tu chyba w pełni jedynie swoje zboczenie zawodowo-umysłowe i brak trzeźwego spojrzenie na sfery życia, w których sam nie uczestniczy (typowe dla psychologów, humanistów ale i niesamodzielnych intelektualnie ludzi, których świadomość sprowadza się do narzuconych im społecznych wyobrażeń). Rzuca się też w oczy to, że większe uznanie zyskały produkcje operujące prymitywnymi środkami wyrazu, oddziaływujące w prosty sposób na widza, momentami niewybredne. W cieniu pozostawiono te spektakle, które wymagały od widza czy jurorów więcej skupienia i wysiłku intelektualnego czy umysłowego wyrafinowania. Pominieto bardzo starannie przygotowany w detalach spektakl Konstrukcje..., orginalny w swojej eksploracji świata biznesu spektakl Wielkie zagęszczenie czy tworzący ciekawe klimaty spektakl Listy do Skręcipitki. Faktycznie te produkcje miały swoje słabości - ale jeszcze więcej można by zarzucić tym produkcjom, które dostały nagrody. Przykładowo Noweczento - kawałek zupełnie nic nie wnoszący, nic nie dający widzowi - może poza spotrzeżeniem, że dla osoby która od urodzenia mieszkała w ograniczonej przestrzeni (na statku) inny - otwarty, szeroki świat (na lądzie) wydaje się być czymś zupełnie nie do zaakceptowania. Nagroda za ten kawałek to zupełna kompromitacja Olgi Barbary Długońskiej. Nie skopromitował się tylko Adam Nalepa, który moim zdaniem słusznie przyznał nagrodę dla spektaklu Russkij Ostrow, który może nie jest szczytem oryginalności, wypłukany jest też całkowicie z wszelkich głębszych intelektualności ale jednak prostymi środkami artystycznego wyrazu bardzo mocno oddziaływuje na widza (niemal każdego chyba), pozostawia trwały ślad w jego umyśle, wbogaca trwale jego spojrzenie na świat. Faktycznie gnoza literacka objawia w takich okolicznościach swoje szerokie możliwości.

    Po za tym, znów powraca sprawa totalnego braku szacunku do widza i zrozumienia, że wielu ludzi na widowni to ludzie niepalący! Im to na prawdę robi różnicę czy ktoś pali na scenie czy nie (!!!!!!!!!!!!!) Zwracałem uwagę, że wyczynami na scenie w nieodległym Żaku powinna zainteresowac się prokuratura ale to samo pojawia się też w Blokowisku. Od dawna zdarza się to na innych scenach, w tym w Wybrzeżu - choć tam sale większe i jakoś rozchodzi się to po kościach. A może po prostu trzeba opisywać spektakle etykietkami (jak w pociągach): Tylko dla palących. Albo rozwiązać to w inny sposób: wysłać kogoś ze zgniłymi jajajmi na spektakl i zorganizowac taki mały happening. Przekonamy sie wówczas kto ma racje i co bardziej smierdzi papierosy czy zgniłe jajka rozbite na palącym peta aktorze (to ostrzeżenie kieruje do wszystkich reżyserów. którzy wkładają pety do ust swoim aktorom). Ja rozumiem, że artyści to dziwne sztuki, czasami ciężkie przypadki - przez rok się niektórzy pewnie nie myją a inni znów na scenie potrafią sobie rękę przez maszynkę do mięsa przekręcić i nie widzą w tym nic zdrożnego. Ale dla widza mogli by okazać trochę szacunku - skoro sami też jakiegoś szucunku i uznania od widzów oczekują - a jak to im nie robi różnicy - niech grają swoje przedstawienia przy pustej widowni.

    • 2 13

    • A szanowny kolega czego się spodziewał od tych ludzi ????

      • 1 2

    • brak tytułu

      ot napisał krytol co wiedział... a, że niewiele wiedział to dużo napisał

      • 3 1

    • Errata

      ...oczywiście chodziło mi o jurora Pawła Szkotaka a nie aktora Mateusza Olszewskiego... niestety forum tak działa, że tekstów pisanych na prędce nie sposób szybko skorygować.

      • 1 0

    • krytol czlowieku sukcesu

      nie myles sie chyba od urodzenia.trzymaj sie krytol i wytrzy to co ci polecialo z kacika ust.pozdrawiam cie krytol a wlasciwie kretol, albo poprostu kret..n

      • 2 0

    • Krytol

      A ty to kim jesteś? Reżyserem, aktorem czy sfrustrowanym widzem? akurat jury było kompetentne. Każdy ma prawo do swojego zdania a gusta nie podlegają dyskusji. Może powiedz organizatorom, że jesteś super znawcą teatru i chciałbyś usiąść w jury. Kto wie, może tak się stanie

      • 5 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się festiwal organizowany jesienią przez Instytut Kultury Miejskiej?

 

Najczęściej czytane