• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Takiego debiutu dawno nie było. Recenzja "Schyłku szatrangu" Marka Szalszy

Aleksandra Lamek
12 maja 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Marek Szalsza, "Schyłek szatrangu", Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk 2015 Marek Szalsza, "Schyłek szatrangu", Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk 2015

Istnieje teoria, wedle której im dłużej pisarz pracuje nad swoją książką, tym większy gniot w efekcie powstaje. "Schyłek szatrangu" przeczy temu twierdzeniu w sposób iście spektakularny: ukończenie debiutanckiej powieści zajęło Markowi Szalszy aż pięć lat, ale dzięki temu mamy do czynienia z dziełem zupełnie wyjątkowym, jakiego w zalewie mało wyszukanej literatury publikowanej przez lokalne wydawnictwa nie było od lat.



To hurraoptymistyczne wprowadzenie może brzmieć dla niektórych jak tekst sponsorowany. Nic z tych rzeczy! Na "Schyłek szatrangu" natknęłam się trochę przypadkiem, przeglądając ofertę niewielkiego gdańskiego wydawnictwa W Podwórku. Wysmakowana, nienachalna okładka od razu mnie zachęciła, pokaźna objętość - prawie 600 stron - odrobinę przestraszyła. Bo a nuż okaże się, że autor, owszem, zgodnie z opisem przygotowanym przez wydawcę celnie punktuje przywary współczesnego człowieka, ale też popada przy okazji w irytujący patos albo, co gorsza, ma tendencję do prawienia łopatologicznych morałów (a to przecież u debiutantów przypadłość niezwykle popularna)?

Przygoda z powieścią Szalszy - a wierzcie mi, czytanie tej książki jest jak przygoda, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało - okazała się jednym z najmilszych zaskoczeń literackich, jakich miałam okazję doznać w ciągu ostatnich kilku lat. W "Schyłku szatrangu" jest dosłownie wszystko, co powinno cechować dobrą prozę: przemyślana fabuła, wyraziści bohaterowie, błyskotliwy humor i język, który ani na chwilę nie przestaje zadziwiać swoją plastycznością.

Każdy element debiutu Szalszy jest perfekcyjnie dopracowany, poczynając od głównego bohatera. Izydor Spengler, żyjący w jednym z miast na zachodzie Polski, były pacjent zakładu dla chorych psychicznie, to współczesny Don Kichote. Jego misja jest tyleż wzniosła, co nierealna - opowiadając się od najmłodszych lat "po stronie dobra, a tym samym przeciwko złu", Izydor pragnie przywrócić utracony porządek świata i ujawnić przed społeczeństwem zakrojony na globalną skalę spisek, któremu przewodzi wszechmocny czarny charakter: Super Kleber. Wszystkie instytucje roją się od jego sługusów - służba zdrowia, banki, urzędy, nawet firmy ochroniarskie i kontrolerzy biletów podlegają decyzjom diabolicznego oprawcy. Jednak Izydor, wierząc, że został wybrany, by samotnie przeprowadzić swoją karkołomną krucjatę, staje do walki z uosobieniem zła. Jego silna wola połączona z wrodzonym sprytem sprawiają, że w krótkim czasie przyłącza się do niego gromadka obywateli rozczarowanych - podobnie jak on sam - otaczającą ich rzeczywistością, którą postanawiają zmodyfikować wedle swoich oczekiwań i upodobań. I choć każdy z nich walczy tak naprawdę o coś zupełnie innego (niezbyt rozgarnięty dresiarz chce demaskować homoseksualistów, obrońca polskich wartości marzy o ściganiu wrogów narodu, a niewyżyty seksualnie maniak pornografii pragnie uwolnić kobiety spod jarzma zakłamanej religii katolickiej), ich połączone siły wprowadzą sporo zamętu w senne życie miasta.

W opisywaniu perypetii bohaterów Szalsza jest prawdziwym mistrzem. Szaleństwo miesza się z rzeczywistością, a urojenia i obsesje przybierają nad wyraz wiarygodne kształty. Tu nie ma miejsca na nudę i dłużyzny, fabuła jest doskonale skonstruowana, a klimat powieści przypomina momentami trzymającą w napięciu powieść szpiegowską. Ta lekka, pozornie rozrywkowa forma kryje w sobie jednak coś więcej - "Schyłek szatrangu" należy bowiem do tych książek, przy lekturze których czytelnik co kilka stron wybucha głośnym śmiechem, by po chwili przypomnieć sobie słynną frazę Gogola: "Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!".

Bo w swojej debiutanckiej powieści Szalsza portretuje tak naprawdę nas wszystkich: bezwolnych, uwięzionych w swoich lękach i obsesjach, uzależnionych od telewizji, złaknionych błogiej konsumpcji i życia jak z telenoweli. Wredne wdowy szukające bogatych mężów, pseudopatrioci węszący wszędzie spisek, zakompleksieni, nieudolni przedsiębiorcy i sfrustrowani bezrobotni obarczający innych winą za swoje życiowe klęski - Marek Szalsza gra schematami, które wszyscy doskonale znamy, ale robi to w sposób świeży i bezpretensjonalny. I co bardzo ważne, robi to, posługując się wybitnym stylem, pełnym uroczych, nieco archaicznych określeń, których wyławianie podczas lektury stanowi prawdziwą przyjemność.

Niepokoi mnie tylko jedna kwestia: dlaczego o książce tak doskonałej, nagrodzonej w Konkursie Literackim Miasta Gdańska i nominowanej w tym roku do Nagrody Angelus, jest wciąż tak cicho? Chcę wierzyć, że takie pozycje jak "Schyłek szatrangu" będą kiedyś brylować na listach bestsellerów, bo tak jak Izydor Spengler jestem przekonana, że dobro - także w postaci dobrej literatury - zawsze zwycięża.

Opinie (12)

  • Szybko się obudziliście. (1)

    Na antenie RG powieść czytana była chyba jeszcze minionej jesieni.

    • 16 5

    • Lepiej późno niż wcale

      Co nie?

      • 9 4

  • (1)

    Mam na regale od lutego, nie mogę się doczekać jak się za nią zabiorę.

    • 14 2

    • Czytaj w podróży PKM.

      • 4 1

  • Zapowiada się rewelacyjna lektura!

    Akurat skończyłam książkę i rozglądałam się za czymś do poczytania. WYgląda, że trafione :).

    • 7 1

  • No dobra

    To się zobaczy...

    • 2 2

  • o książce cicho m. in. dlatego bo tytuł jest mało porywający

    • 4 5

  • (1)

    Zachęcająca recenzja, chętnie sięgnę po tę książkę.

    • 9 0

    • Ze strony wydawnictwa "W podwórku" pobrałam pressbook z fragmentem książki. Uśmiałam się przy jego czytaniu i zamawiam teraz całość :-)

      • 3 0

  • Takiego debiutu dawno nie było?

    Jakiego? Bestsellerem nie jest, a wydana była z 6 miesięcy temu. Nie trafiona w gusta czytelników czy zbyt słaba reklama lub wydawnictwo. Może i jest super. Nie czytałem. Każdy, kto czyta książki może polecić jednego lub paru autorów (ja polecam Maxime Chattam, John Twelve Hawks)

    • 1 10

  • dlaczego tyle błędów interpunkcyjnych, stylistycznych w recenzji?

    • 0 6

  • potwierdzam, bardzo śmieszna

    książka. tylko jakoś po jej skończeniu człowiekowi nie jest już tak wesoło.

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywał się zorganizowany w 1984 roku przegląd filmowy organizowany przez klub Żak, podczas którego zaistniał dziś znany reżyser Krzysztof Krauze?

 

Najczęściej czytane